Walka św. Jerzego ze smokiem

Było to zapewne w drugim wieku, gdy w Kapadocji narodził się Jerzy. Jako członek szlacheckiego rodu piął się w zaszczytach, aż został rzymskim trybunem. Przede wszystkim było jednak doskonałym rycerzem. I uczniem Chrystusa.

W jednej ze swych licznych wypraw dotarł Jerzy do miasta Silena w prowincji libijskiej. Niedaleko miasta znajdowało się duże jezioro, tak że była to okolica przepiękna, a jednak boleśnie udręczona. W jeziorze tym mieszkał bowiem straszliwy smok

Potwora tego nie raz próbowali pokonać różni śmiałkowie, ale zawsze na jego widok ze strachem uciekali. Żaden z mężnych przecież rycerzy nie poważył się go zaatakować. Smok zaś podchodził pod mury miasta i zionąc na nie swym morowym oddechem, wytracał kolejnych jego mieszkańców.

Aby tego uniknąć, ludzie z Sileny musieli okupywać się oddając bestii co pewien czas po dwie owce. Smok zażądał także, by raz do roku, w czasie kwitnienia błękitnych kwiatów, mieszkańcy oddawali mu jako ofiarę młodą pannę. Tylko to mogło ukoić jego wściekłość. Inaczej bowiem znów powracał pod mury i swym trującym oddechem siał śmierć i choroby. Po wielu burzliwych naradach król ostatecznie przystał na te warunki i odtąd regularnie płacono bestii za spokój Sileny najkrwawszą daninę.

Po kolei wszyscy obywatele poczęli oddawać bestii córki swych rodów. I tak minęło dwanaście lat. Stada owiec skurczyły się bardzo. Zabrakło tez młodych dziewcząt. Ostatnią był córka króla.

Król, już wcześniej rozdarty nieszczęściem poddanych, teraz popadł w czarną rozpacz.

- Zabierzcie ode mnie srebro i złoto! Oddam połowę swego królestwa! – wołał. – Byle tylko moja córka nie musiała ginąć w ten sposób!

- To się nie godzi, królu! – odparli oburzeni mieszkańcy. – Wszak sam zatwierdziłeś okrutne prawo, które zabrało nam wszystkie nasze dzieci, a teraz chcesz, żeby ominęło twoją córkę? Jeśli go nie wypełnisz, spalimy twój pałac z tobą w środku!

Zapłakał król rzewnymi łzami nad losem swoim, swej córki i wszystkich ofiar potwora.

- Biada mi, córko najmilsza! Biada, za to, co z tobą przyszło mi czyni! – rzekł do córki i próbował jeszcze ubłagać lud o zwłokę.

Rada starszych jednak zawołała:

- Dlaczego gubisz nas, próbując ratować swoją córkę? Czekasz aż wszyscy zginiemy od oddechu smoka?

I tak oto król, wiedząc, że nie zdoła już córki ocalić, oblekł ją w królewską szatę i wyprawił na spotkanie z bestią, żegnając żałosnymi słowami:

- Biada mi, córko! Miałem piastować wnuki me z ciebie zrodzone, a tymczasem oto odchodzisz teraz, bestii na pożarcie oddana. Córko najmilsza, tak bardzo pragnąłem pałac na ślub twój perłami przyozdobić i muzyką wypełnić, i książąt sprosić. – A całując ją na pożegnanie dodał: – Obym umarł, córko moja, nie widząc, że tak muszę cię stracić!

Córka zaś padła mu do stóp, prosząc o błogosławieństwo. A gdy je otrzymała, ze łzami w oczach, ruszyła w stronę jeziora na spotkanie z potworem.

Płaczącą, idącą na śmierć królewnę, spotkał przejeżdżający tamtędy Jerzy. Zapytał, czymże tak bardzo troska się tak piękna i ślicznie przybrana dziewczyna. Ta zaś mu odrzekła:

- Zacny młodzieńcze, uciekaj prędko na swymi koniu! Inaczej przyjdzie ci zginąć wraz ze mną!

- Nie bój się dziewczyno! Powiedz mi tylko na co tu czekasz i czego wypatruje cały lud tego miasta?

- Widzę, panie, że szlachetne masz serce, ale czemu chcesz umrzeć tu ze mną?

- Nie ruszę się stąd, dopóki nie wyjawisz mi, w czym sprawa!

Królewna zatem opowiedziała mu o smoku, o ofierze i o tym, że musi umrzeć dla dobra mieszkańców. Na to odparł jej Jerzy:

- Nie bój się dziewczyno, ja cię ocalę!

- Nie, dzielny rycerzu! Nie gub się wraz ze mną, bo nie potrafisz mnie uratować!

Tymczasem z jeziora wynurzył się już łeb bestii i dał się słyszeć straszliwy ryk.

- Uciekaj, dobry panie! – krzyknęła dziewczyna. – Uciekaj czym prędzej!

Lecz Jerzy już spiął konia, przeżegnał się i ufny w Bożą pomoc, chwyciwszy mocno włócznię, uderzył na smoka.

Odtąd przekazy podają różnie. Jedno jest pewne, walka była zażarta i długa. Ostatecznie wszak Jerzy pokonał okrutną bestię i ocalił królewnę.

Jedni mówią, że smok padł martwy na miejscu. Inni, że gdy raniona włócznią bestia leżała obalona na ziemi, Jerzy rzekł do królewny:

- Zarzuć, o, pani, swój pasek na szyje smoka. Bez obaw!

Gdy dziewczyna to uczyniła, potwór stał się potulny i niczym pies na smyczy dał prowadzić do miasta.

Widząc to mieszkańcy umykali pochodowi z drogi i wbiegali na mury, krzycząc:

- Biada nam! Teraz bestia wytraci nas wszystkich!

- Nie lękajcie się – odparł im Jerzy. – Kiedy każdy z was się ochrzci. Zabije potwora i więcej was już nękać nie będzie!

Król ochrzcił się zatem wraz z całym ludem, a Jerzy, dobywszy miecza, dobił smoka i uwolnił mieszkańców Sileny od wieloletniego koszmaru. Następnie kazał wywlec truchło za miasto. Potężne cielsko musiały ciągnąć aż cztery pary wołów.

Król ofiarował Jerzemu ogromny majątek i mnóstwo złota, lecz ten go nie przyjął i w pokorze swej oraz skromności nakazał całe bogactwo rozdać ubogim.

Sam zaś Jerzy wyruszył w dalsza drogę, by za czasów cesarza Dioklecjana gdzieś w Persji zginąć śmiercią męczeńską za swą wiarę w Chrystusa. Czas jednak miesza fakty i nie do końca się jest już pewne czy wciąż ta sama, czy już zupełnie inna historia.