
Agnieszka i szlachcic
Gabriela Feliksik
Data wydania: 2025
Data premiery: 11 lutego 2025
ISBN: 978-83-68135-87-9
Format: 145/205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 304
Kategoria: Literatura współczesna
47.90 zł 33.53 zł
Jadwiga przychodzi na świat w ubogiej chłopskiej chacie. Kiedy jej matka umiera, zjawia się księżna Helena Lubomirska chcąca zadośćuczynić krzywdzie brutalnie zgwałconej przez księcia Lubomirskiego zmarłej. Zabiera dziecko do dworu na wychowanie. Dziewczynka dorasta wraz z dziećmi księżnej, nie znając prawdy o swoim ojcu. Kiedy syn księżnej zaczyna interesować się Jadwigą, ta wydaje ją szybko za mąż za zwykłego chłopa. Bartosz brutalnie traktuje żonę, dziewczyna postanawia więc od niego uciec. Z pomocą przyjaciółki, Klary Lubomirskiej, kobieta wyjeżdża do Krakowa i przyjmuje nazwisko Agnieszka Machówna. Poznaje i rozkochuje w sobie szlachcica, pułkownika Michała Taralskiego. Jest gotowa na popełnienie grzechu bigamii, byleby wyrwać się ze swojego chłopskiego życia.
Powieść inspirowana życiem autentycznej postaci – Agnieszki Machówny, która w XVII wieku wywołała w Polsce ogromny skandal.
Słowo od Autorki
Agnieszka i szlachcic to powieść inspirowana życiem autentycznej postaci – Agnieszki Machówny, która w XVII wieku wywołała w Polsce ogromny skandal.
Wychowywana w pobliżu książęcego dworu, cieszyła się sympatią księżnej Lubomirskiej. Szybko się uczyła, znała francuski i niemiecki i była niesamowicie piękna. Weszła do towarzystwa, udając szlachetnie urodzoną pannę. Dopuściła się bigamii, miała za sobą liczne romanse i oszustwa finansowe. Ślub brała cztery razy, a po ostatnim, z Kazimierzem Domaszewskim, została uwięziona, oskarżona i uznana winną fałszerstwa, zagarnięcia majątku, cudzołóstwa i krzywoprzysięstwa. Skazano ją na szarpanie piersi szczypcami i na ścięcie. Została jej darowana pierwsza kara, natomiast wyrok ścięcia został wykonany 12 lipca 1681 roku.
Jej historia fascynuje mnie od bardzo dawna, dlatego postanowiłam ją przypomnieć na łamach swojej książki. Tło historyczne jest dla mnie niezwykle ważne, wiele postaci, czy wydarzeń, jest autentycznych, jednakże gros sytuacji i bohaterów zostało przeze mnie wymyślonych. Zdecydowałam się też zmienić bieg wydarzeń i pokazać życie Agnieszki na zasadzie, co by było gdyby… Dlatego też moja opowieść kończy się w roku 1671, a więc dziesięć lat przed wykonaniem wyroku śmierci. W rozprawach historycznych, czy artykułach, Agnieszka przedstawiana jest jako postać negatywna. Określana jest bowiem nierządnicą, oszustką i wieloma innymi negatywnymi epitetami, których cytowanie tu nie ma sensu. W niniejszej książce chciałam ją odczarować i mam nadzieję, że polubicie tę wersję owej niezwykle barwnej i kontrowersyjnej postaci. Jeżeli macie ochotę poznać prawdziwą historię Agnieszki Machówny, odsyłam Was do książki Jana Ziółkowskiego Nierządnicy żywot atłasowy, która mnie zachwyciła i dostarczyła wielu cennych informacji na temat siedemnastowiecznej Polski.
Lublin, rok 1671
Jadwiga, a właściwie Agnieszka, jak od zawsze siebie nazywała, spoglądała zza krat klasztoru na lubelski rynek. Pomimo wczesnej pory i trzaskającego lutowego mrozu, dostrzegała wielu krzątających się ludzi. Jedni wylewali pomyje wprost na ulicę, nie patrząc, czy kogoś obleją. Inni ustawiali swoje straganiki, na których planowali sprzedawać wszystko, co mogłoby się przydać mieszkańcom. Żebracy zaś zajmowali miejsca jak najbliżej kościoła, aby móc złapać choć parę groszy od ludzi wychodzących z porannej mszy.
Kobieta uśmiechnęła się krzywo i odeszła od okna przysłoniętego kratami.
Wzięła do ręki lusterko, jedyną rzecz, którą pozwolono jej zatrzymać i wpatrywała się w swoje odbicie. Czasami zastanawiała się, kim tak naprawdę jest. Miała wiele imion, jednak najbliższe było jej Agnieszka. Była w swoim burzliwym życiu i Jadwigą i Aleksandrą, jednakże właśnie jako Agnieszka poznała smak prawdziwego, krótkotrwałego szczęścia.
A teraz jej żywot miał dobiec końca.
Nie chciała umierać, miała przecież zaledwie dwadzieścia trzy lata i wcale nie czuła się winna zarzucanych jej czynów. Cóż złego było w tym, że pragnęła innego, lepszego życia niż to, na które skazywało ją chłopskie pochodzenie? Dlaczego miała ciężko harować na cudzej ziemi, skoro los podarował jej urodę i inteligencję? Dlaczego miała dać się wykorzystywać swoim panom, czy brutalnemu mężowi, skoro magnaci padali jej do stóp?
Przejrzała się w lustrze jeszcze raz.
Chociaż miała na sobie bardzo skromną, przypominającą habit zakonnicy suknię, nadal wyglądała pięknie. Długie, jasne i kręcone włosy swobodnie opadały na plecy, tworząc wokół głowy coś na kształt aureoli. Niebieskie oczy i długie rzęsy przyciągały męskie spojrzenia, a zgrabna kibić aż się prosiła, by ktoś ją objął.
Była jednak uwięziona. Oskarżono ją o fałszerstwo, krzywoprzysięstwo, zagarnięcie majątku i cudzołóstwo, za co groziła kara śmierci. I choć wiedziała, że przyjaciele wciąż o nią walczyli i wierzyli, że znajdą sposób na jej ułaskawienie, przeczuwała, że dłużej nie będzie w stanie odpierać licznych oskarżeń. W jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziała, że postępowała wbrew prawu zarówno ziemskiemu, jak i boskiemu, jednak robiła to, by odmienić swój los.
Myślami wróciła do mężczyzn obecnych w jej życiu.
Jej pierwsza młodzieńcza miłość szybko się skończyła. Właściwie powinna nazwać ją zauroczeniem, ale wtedy wydawało jej się, że jest gotowa wszystko dla niego zrobić.
A drugi? Zakazana miłość. Łączyło ich prawdziwe uczucie i ogromna namiętność, jednak nie było dane im być razem. Zawsze wybierał Boga i uciekał od niej. Teraz też ją zostawił. Odwiedził ją przed paroma tygodniami, dając nadzieję, ale później już się nie pojawił. A tylko jemu, jako księdzu, wolno było ją odwiedzać. Pozostali mogli jedynie pisać listy.
A Adam? Jedyny mężczyzna, którego kochała czystą i prawdziwą miłością? Miał dopiero trzy lata, był mądrym i inteligentnym dzieckiem, ale potrzebował matki, zwłaszcza, że nie znał ojca. Bała się, co się z nim stanie, pomimo tego że jej przyjaciółka Henriette i jej mąż obiecali zająć się chłopcem i wraz z nim opuścić Lublin po wykonaniu wyroku. Prosiła ich, aby w przyszłości nie opowiadali mu o matce, wolała, żeby nie wiedział, jak zakończył się jej żywot. Nie zapomniała też o Michale. Na nowo pojawił się w jej życiu wybaczając wiele i dając nadzieję na wspólną przyszłość. Pragnęła stworzyć z nim prawdziwą rodzinę, los jednak zakpił z niej w momencie, w którym zapaliła się w jej sercu iskier ka nadziei.
Do ciasnej celi weszła zakonnica.
– Powinnaś się wyspowiadać, tylko w ten sposób możesz pojednać się z Bogiem. Inaczej twoje grzechy nie zostaną wybaczone.
Agnieszka spojrzała na starszą zakonnicę i odpowiedziała spokojnie:
– Bóg mnie opuścił, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Nie czuję potrzeby jednania się z nim teraz.
– Nie mów tak. Bóg wybacza każdy grzech, prosi tylko o skruchę. Powiedz słowo, a poproszę księdza.
– Nie chcę księdza. Jeżeli jednak ma to przynieść ulgę, to mogę wyspowiadać się siostrze ze swoich grzechów.
– Ależ to się nie godzi… tylko ksiądz może wysłuchiwać grzechów ludzi i udzielać przebaczenia w imię Boga.
– Ja nie potrzebuję przebaczenia od Boga. Pragnę jedynie, żeby mnie ktoś wysłuchał i zrozumiał. Może to siostra dla mnie zrobić?
Starsza kobieta nie potrafiła odmówić Agnieszce, gdy ta spoglądała na nią ze wzruszeniem. Mimo że wiedziała o co została oskarżona i jaka groziła jej kara, w duchu liczyła, że zostanie oczyszczona z zarzucanych jej czynów.
– Jeżeli pragniesz zostać wysłuchana, zostanę z tobą – od¬rzekła zakonnica. Chciała uszanować wolę skazanej.
– I nie musi siostra prosić o zgodę przeoryszy?
– To ja jestem przeoryszą – przypomniała. – Muszę jedynie uprzedzić pozostałe siostry, że nie będzie mnie na śniadaniu i na modlitwie. Poproszę też o przyniesienie nam posiłku do celi. Spożyjemy go razem, a potem opowiesz mi, co będziesz chciała.
Agnieszka skinęła głową z wdzięcznością i znowu wyjrzała przez kraty.
Pragnęła tylko być kochaną i znaczyć coś w świecie, a pogubiła się i nie miała nikogo, kto wskazałby jej właściwą drogę. Mężczyźni, którzy wcześniej jej pragnęli, wypierali się uczucia do niej, gdy tylko poznali prawdę o jej pochodzeniu. Widziała ich pogardę w czasie procesu. Panowie nie mogli sobie darować, że ich oszukała, że udawała szlachetnie urodzoną, a była zwykłą chłopką. Agnieszka nie uważała za grzech chęci ucieczki z małej chałupiny i życia chociażby jak księżna Helena, czy ukochana hrabina Talarska.
– Jestem już, dziecko. – Z rozmyślań wyrwał ją kojący głos zakonnicy. – Zaraz przyniosą nam posiłek. Jesteś pewna, że wolisz porozmawiać ze mną, a nie z księdzem?
– Tak, matko przełożona, jestem tego pewna. Ksiądz mi nie pomoże. Jeden próbował, – zaczęła z goryczą – ale źle się to dla nas obojga skończyło. Wolę zdecydowanie zwierzyć się siostrze.
Starsza kobieta uśmiechnęła się zachęcająco, usiadła na pryczy i spojrzała wyczekująco na Agnieszkę.
– Moja historia to opowieść o chłopskiej córce, której jedyną winą było to, że zapragnęła być wielką panią. A może wcale nie panią, tylko po prostu szanowaną osobą, a nie pogardzaną jak wynikało z jej urodzenia. I wcale nie mam na imię Agnieszka. Kiedy przyszłam na świat w ubogiej chłopskiej chacie, na chrzcie nadano mi imię Jadwiga. Imię Agnieszka przybrałam później. Przez chwilę byłam też Aleksandrą, ale wstydzę się swoich czynów z tego czasu. Kierowały mną wtedy siły, o których wolałabym nie pamiętać, a jako Agnieszka byłam naprawdę szczęśliwa. Dlatego, jeżeli muszę już umrzeć, wolałabym być zapamiętana jako Agnieszka. A tak bardzo chciałabym jeszcze żyć, zwłaszcza dla mojego małego Adasia. Pozwoli matka przełożona, że opowiem swoją historię?
Siostra zakonna patrzyła z zaciekawieniem na młodą kobietę, po czym skinęła delikatnie głową dodając jej zachęty i po prostu pozwoliła jej mówić.
