Chodzi lisek koło drogi
Śmiertelne wyliczanki, tom 2
Data wydania: 5 listopada 2024
Data premiery: 2024
ISBN: 978-83-68135-72-5
Format: 145x205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 440
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
49.90 zł 34.93 zł
KIEDY DO GRY WKRACZA ZESPÓŁ BIELSKICH POLICJANTÓW, OZNACZA TO, ŻE ZABAWA SIĘ SKOŃCZYŁA
W okolicach Bielska-Białej ktoś w niezwykle brutalny sposób morduje prostytutki. Narzędziem zbrodni okazuje się skórzany pas z ciężką klamrą, jednak tym, co szczególnie zwraca uwagę podkomisarz Marioli Koniecznej, jest mała figurka lisa, zostawiana przy zwłokach jako swego rodzaju „podpis” sprawcy.
Podczas śledztwa Mariola odkrywa, że pierwsza z ofiar uczestniczyła krótko przed śmiercią w imprezie urodzinowej odbywającej się niedaleko miejsca zbrodni. Policjantka bierze na cel pozostałych gości tej imprezy, jednak sytuacja komplikuje się, kiedy wychodzi na jaw, że jest wśród nich dwoje policjantów. Konieczna przy pomocy komisarza Sokołowskiego wpada na trop, który prowadzi ją do trudnego wyboru pomiędzy przyjaźnią a obowiązkiem.
Dziewczyna przechadzała się po pokoju nerwowym krokiem, co rusz przystając i biorąc do ręki jakiś przedmiot, po to tylko, by natychmiast go odłożyć i podjąć tę wędrówkę donikąd. Od czasu do czasu obrzucała chmurnym wzrokiem mężczyznę tkwiącego nieruchomo w fotelu i spoglądającego na nią z rozbawieniem stojącym w rażącej sprzeczności z powagą omawianego tematu. Przystanęła przy oknie, a odbite w szybie czerwcowe słońce
zamigotało nad jej głową jak złocista aureola. Zachwycił go ten widok, lecz nie zdążył się nim nacieszyć, gdyż dziewczyna poruszyła się, zwracając twarz w jego stronę.
– Czemu nic nie mówisz?! – wykrzyknęła, nie mogąc doczekać się żadnej reakcji.
– Czekam, żebyś wreszcie się uspokoiła, usiadła i podjęła cywilizowaną dyskusję – odparł chłodno, a rozbawienie zmieniło się w grymas dezaprobaty. – Nie zamierzam wrzeszczeć czy przemawiać do twoich pleców. Westchnęła głośno, zatrzymując się w pół kroku, wymamrotała
pod nosem niezbyt parlamentarne słowo, znów westchnęła i podeszła do drugiego fotela.
– No dobrze. – Wiedziała, kiedy należy się poddać. Usiadła naprzeciw mężczyzny i skierowała na niego gniewne spojrzenie niebieskich oczu. – Uważam, że powinien się dowiedzieć już teraz, i zdania nie zmienię. Przecież jej już nie ma.
– To bez znaczenia – mruknął, a po chwili dorzucił niechętnie:
– Niepotrzebnie opowiedziałem ci tę historię. Trzeba było zostawić sprawy samym sobie. Dziewczyna aż poderwała się z fotela na to oświadczenie, oznaczające, że do mężczyzny nie dotarło ani jedno słowo z jej wcześniejszej, wykrzyczanej mu prosto w twarz wypowiedzi.
Nerwowym gestem założyła za ucho niesforne pasmo blond włosów, usiadła na powrót i sięgnęła po papierosy, ignorując pełne niezadowolenia syknięcie.
– Miałam prawo wiedzieć, i on też ma prawo. Jeśli ty mu nie powiesz, ja to zrobię. Nie mam zamiaru stawiać go przed faktem dokonanym.
– Nic nie zrobisz – warknął, po raz pierwszy podczas tej rozmowy porzucając dystyngowaną pozę. – Zabraniam ci kontaktować się z nim, dopóki ja żyję. Czy to jasne? Tak czy nie?! – powtórzył ostrzej, ujrzawszy na tej młodziutkiej twarzy wyraz buntu. – I odłóż tego papierosa, gówniaro!
– Dżizas! – jęknęła i demonstracyjnie wzniosła oczy ku sufitowi, ale zaraz posłusznie zgasiła papierosa, nie chcąc zaostrzać sytuacji.
– Nic już nie rozumiem. – W geście bezradności wbiła palce w sprężynki włosów.
– Po co w takim razie mi to powiedziałeś?
Myślałam, że chcesz, żebym się z nim spotkała…
– Nawet nie próbuj! – warknął, znów bezwiednie podnosząc głos.
Sięgnął po szklaneczkę whisky i jednym haustem wypił zawartość. Patrzyła ze zgrozą i niedowierzaniem, gdy ponownie wziął do ręki butelkę i wlał do szklanki bursztynowy płyn. Nigdy dotąd nie widziała, by wypijał więcej niż jednego drinka,a ten był już czwarty. Gdy znów podniósł naczynie do ust, nie zdołała powstrzymać się od zwrócenia mu uwagi.
– Nie powinieneś pić alkoholu. Przecież bierzesz lekarstwa…
– Nie biorę lekarstw. – Upił kilka łyków i spojrzał znad szklanki na dziewczynę. Zauważył, jakie wrażenie wywarła na niej ta informacja, i uśmiechnął się smutno. – Po co mam faszerować się lekami, które i tak mnie nie uratują? Odmawiać sobie wszystkiego, żeby przedłużyć życie o dwa lub trzy miesiące? Wolę odejść na moich warunkach.
– A ja?
W tych dwóch krótkich, wypowiedzianych zdławionym głosem słowach zawarła cały swój żal do losu, który najpierw odebrał jej matkę, a teraz wyciągał swoje macki po ojca, skazując ją na życie w samotności, bez nikogo bliskiego. Zawarła w nich również urazę, że ojciec w swoich planach całkowicie pominął osobę córki. Nie przyszło mu do głowy, że te zlekceważone przez niego kilka miesięcy życia dla niej znaczyły bardzo wiele. Zauważył w końcu jej minę i łzy, które na próżno usiłowała powstrzymać, i żachnął się, gniewnym tonem przykrywając bezradność.
– Joanno, zrozum, nie mogę inaczej. Te lekarstwa działają otępiająco i osłabiająco, zamieniłyby mnie w żywego trupa. To już wolę być martwym trupem. – Wysilił się na uśmiech, lecz córka go nie odwzajemniła. Westchnął i wrócił do poprzedniego tematu:
– To dobry człowiek, chociaż miał matkę dziwkę i złodziejkę.
– W ogóle nie rozumiem, jak mogłeś tyle lat ignorować jego istnienie?
– Właśnie dlatego. Przez nią. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego i teraz też nie chcę, ale ty nie będziesz miała innego wyjścia, bo musisz mieć kogoś, kto przejmie nad tobą opiekę. Przecież już to mówiłem! Joanna zlekceważyła poirytowany głos ojca, usiłując jakoś uporządkować informacje. Zagryzła wargi, nie chcąc pokazać, jak bardzo czuje się zraniona. Miała wrażenie, że wszystko, w co do tej pory wierzyła, legło w gruzach, i gdyby nie świadomość, że ojca już niedługo nie będzie, powiedziałaby mu, co sądzi o jego postępowaniu, nie zważając na niestosowność takiego zachowania. Szacunek należny rodzicom? Powinni na niego zasłużyć, a to, co zrobił ten mężczyzna, teraz spokojnie popijający whisky, było czymś obrzydliwym. A jego zachowanie wyraźnie świadczyło, że nie odczuwa najmniejszych nawet wyrzutów sumienia.
– Myślisz, że on się zgodzi? – Spojrzała z powątpiewaniem.
– Ja na jego miejscu odmówiłabym bez wahania.
– Dlatego musisz powiedzieć mu prawdę o matce. Wtedy zrozumie. Westchnęła i już się nie odezwała, wiedząc, że żadne argumenty nie są w stanie wpłynąć na ojca. Postanowił i na pewno nie zmieni zdania. A ona? Nad nią niech się zlitują niebiosa. I nad tamtym nieszczęśnikiem również.