Dobrze, że jesteś
Data wydania: 2015
Data premiery: 8 września 2015
ISBN: 978-83-7674-472-8
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 216
Kategoria:
29.90 zł 20.93 zł
Książki Moniki Sawickiej są jak spotkania z dobrą przyjaciółką, która wysłucha, pocieszy, przyniesie otuchę i pomoże ponieść największe nawet ciężary.
Tak trudno jest zamknąć drzwi nawet gdy już trzyma się rękę na klamce. Bo nie po to ludzie żyli ze sobą tyle lat by spotykać się na twardej sądowej ławce. Niekiedy jednak nie ma innego wyjścia. Przemoc wobec kobiet, alkoholizm, utrata dziecka, radzenie sobie ze śmiercią bliskich, a także rozpaczliwe pragnienie miłości, która ma stanowić lek na całe zło to dość by złamać niejedną osobę i na zawsze pogrążyć ją w cierpieniu. Te właśnie tematy drąży Autorka, przerabia, analizuje, prześwietla na nowo.
Monika Sawicka wie, że demonów przeszłości nie tak łatwo się pozbyć, szczególnie gdy wgryzają się mocno w duszę. A jednak z tych pełnych emocji tekstów da się odczytać nadzieję.
Kornelia, główna bohaterka „Dobrze, że jesteś” mimo doświadczanego zła podnosi się i idzie w kierunku światła. Nie ma w niej ani żalu ani goryczy, jest wiele zrozumienia i silne postanowienie, że jednak chce żyć. Czy upora się z przeszłością i otworzy nowe drzwi? Jaki poniesie koszt swojego dążenia do szczęścia?
Subtelna psychologiczno – filozoficzna powieść. Monika z mistrzowską precyzją prowadzi studium nad osobowością człowieka.
Arkadiusz Kiński
Dobrze, że jesteś, Moniko. Oprócz Twojego tekstu równolegle czytałam swoje życie, ale o tym nie mogłaś wiedzieć. Takich jak ja, które będą płakały, ściskały zęby, wstawiały własne fragmenty i przeklinały Cię, że rwiesz pazurami to co najbardziej boli będzie więcej.
Jolanta Miśkiewicz
„ty milczysz i ja milczę
– tylko to nas teraz łączy.”
Kaja Kowalewska
Dom stał pośrodku ogrodu, ukryty za wysokim murem porośniętym bluszczem. Wysoka, ciężka dwuskrzydłowa brama broniła wejścia.
Skrzynka na listy, do której z pewnością od wielu lat nikt nie wrzucał korespondencji, zardzewiała, wymagając solidnego odświeżenia. Mogłaby kupić nową, ale ta była naprawdę piękna, pomimo korozji.
Obrazek jak wycięty z jakiejś bajki. Nie wiedziała tylko, czy ten widok ją przerażał, czy raczej był obietnicą nowego, lepszego życia.
Pokonała bramę, która ustąpiła zaskakująco łatwo, nawet nie zaskrzypiała za głośno. Ruszył zapuszczoną alejką w stronę domu, z dziecięcą ciekawością rozglądając się wokół.
Może to będzie jej bajka? Wyobraźnia podsuwała różne scenariusze: stary dom, kryjący tajemnicę, ludzie, którzy wracają do niego po latach. Tyle że ona nie wracała, ona była tu po raz pierwszy, choć, gdy przekroczyła próg, stary kurant nad wejściem, dębowe schody wewnętrzne i belkowany strop wydały się dziwnie znajome.
Kiedy kładła się wieczorem do łóżka, pamiętała, żeby rano zaraz po przebudzeniu nie spojrzeć w okno. Podobno ważne jest, co się przyśni pierwszej nocy na nowym miejscu, w nowym domu. Taka wróżba na przyszłość.
No ba! Tyle że jest jeden warunek – trzeba jeszcze to zapamiętać. A ona – pierwsze co zrobiła, gdy otworzyła oczy, spojrzała w okno.
To podobno sprawia, że wszystko natychmiast się zapomina.
I oto dwie tafle szkła stały się zapominaczem snów.
„Przecież nigdy nie pamiętam o czym śnię” – pomyślała, chcąc jednak jakoś usprawiedliwić się przed samą sobą i odczarować los.
Przywykła już do samotności, traktowała ją jak swoją przyjaciółkę, nie miała żalu do losu, do ludzi, że szła przez życie sama.
Przez większość życia.
Przeciągnęła się leniwie, zerknęła na zegar stojący na nocnym stoliku (zdziwiła się, że wczoraj zdążyła rozpakować aż tyle rzeczy). Stwierdziła, że może pozwolić sobie na kilka minut refleksyj¬nej drzemki, więc przymknęła powieki. Wkradające się do pokoju promienie słońca nieśmiało muskały ją po policzkach, malując na jej twarzy ciepły uśmiech.
Wróciły wspomnienia. Jedno szczególnie wybrzmiało jej w uszach i obudziło się obrazem:
– Kocham, gdy się śmiejesz. Chcę, żebyś śmiała się jak najczęściej.
– Daj mi więc jak najwięcej powodów – odpowie¬działa. – Bądź przy mnie, a tak się stanie. – Zarzuciła mu ręce na szyję.
– Mogłabyś powiedzieć swoim oczom, żeby się tak nie wierciły? Zatrzymaj je na sekundę – poprosił.
A po chwili przytulił ją jeszcze mocniej, jego twarz stężała i posmutniała.
– Będziesz moja?
– Jeszcze bardziej Twoja? Jeśli to możliwe, to pewnie, że będę – odpowiedziała i zaczęła go całować. Czoło, lewe oko, prawe oko, nos, oba policzki, a gdy usta wreszcie się doczekały na swoją kolej, najpierw lewy kącik, później prawy, od lewego do prawego i w drogę powrotną, by dojść do łuku Kupidyna…
On w tym czasie wsuwał nos w środek jej grzywki. Uwielbiał ją, taką dziewczęcą, najczęściej obciętą nierówno, poząbkowaną, ale wciąż uroczą.
Tkwił tak z nosem we włosach i chłonął jej zapach.
Wieczorem, gdy leżał już w swoim łóżku, pisał, że zasypia z jej zapachem na nosie.
Czasem miał ten aromat na piżamie, gdy zdarzyło się, że została na noc. Wtedy prosiła o jego flanelowe spodnie w kratkę i bluzę z długim rękawem – nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy zakładała to na siebie, rękawy miała mniej więcej przy kolanach, a nogawki spodni musiała podwinąć. Zastanawiał się, po co ona to robi – po co tak upiera się, by założyć jego piżamę, skoro wie, że on i tak ją z niej rozbierze, bo chciał ją czuć, gdy będzie ją do siebie tulił, chciał czuć każdy milimetr jej ciała na swoim. Bez żadnych bawełnianych, flanelowych, satynowych barier.
Długo nie wiedział, po co ona męczy się w tej jego flaneli, aż pewnej nocy, gdy nie mógł zasnąć – jak zwykle, gdy jej nie było obok, nie umiał znaleźć sobie miejsca w za dużym jak dla niego samego łóżku – czuł ją wszędzie, choć była daleko. Czuł ją na poduszce, na rogu kołdry, na prześcieradle, ale najmocniej na kołnierzyku swojej bluzy…
Chwytał wtedy za telefon i pisał:
„Kochanie moje, zasypiam z twoim zapachem na sobie. Jesteś wszędzie. Jeśli to dzieje się naprawdę, to warto było czekać. Dzięki ci, losie, za nią – tak sobie mówię.
Noc jak noc. Gdzieś tam sobie jesteś, myślę o tobie. Rano wstanę i też pomyślę o tobie. Zamieszkałaś w mojej głowie, chwili nie ma, bym o tobie nie myślał, zaczynam łapać się na tym, że rozglądam się dookoła, zdumiony, że cię nie widzę, bo przecież być powinnaś. Zaczynam mówić do ciebie, bo często jesteś, ale często to już za rzadko, zawsze już bądź.
Przytuliłbym cię teraz, ale muszę to sobie tylko wyobrazić. Teraz już mam pewność, że wszystko ze mną jest w porządku i to nie w snach się pojawiłaś, lecz w moim życiu. Połóż się koło mnie i śpij. Dobranoc, kochanie moje.”
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.