Eichmann. Jego życie i zbrodnie
David Cesarani
Przekład: Jacek Lang
Tytuł oryginału: Eichmann. His Life and Crimes
Data wydania: 2012
Data premiery: 18 września 2012
ISBN: 978-83-7674-197-0
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 568
Kategoria:
39.90 zł 27.93 zł
Wykorzystując ujawnione kilka lat temu dokumenty, David Cesarani – brytyjski historyk specjalizujący się w historii Holocaustu – przedstawia pełny i wyczerpujący obraz działań Eichmanna.
Pierwsza tak wyczerpująco udokumentowana biografia Eichmanna „Washington Times”.
David Cesarani jest najbliższy rozwiązania zagadki mówiącej o tym, co zmusiło Eichmanna do zrobienia tego, co zrobił „Literary Review”.
Od 1941 do 1945 roku Adolf Eichmann, jeden z kluczowych urzędników nazistowskich realizujących program ludobójstwa europejskich Żydów, zorganizował transport ponad dwóch milionów osób do obozu Auschwitz-Birkenau i innych ośrodków zagłady. Do 1960 roku ukrywał się w Argentynie pod zmienionym nazwiskiem. W wyniku spektakularnej akcji agentów Mossadu, został uprowadzony do Izraela, osądzony i skazany na śmierć.
Pokazowy proces Eichmanna posłużył zaprezentowaniu światowej opinii publicz¬nej odkrywanych na bieżąco szczegółów nazistowskich zbrodni. Wina Eichmanna była niezaprzeczalna, niemniej proces obfitował w uchybienia godzące m.in. w podstawowe prawo oskarżonego – prawo do obrony. Oskarżyciele przypisywali mu pełną odpowiedzialność za wszystkie aspekty ludobójstwa. W następstwie procesu i późniejszych publikacji powstał uproszczony obraz człowieka traktującego eksterminację narodu jako biurokratyczne wyzwanie.
Adolf Eichmann jest symbolem XX wieku, reżimu faszystowskiego oraz zorganizowanego przez niego ludobójstwa Żydów. Wielokrotnie wykorzystywane oficjalne zdjęcie uśmiechniętego, wyglądającego jak gwiazda filmu młodego oficera SS, który deportował miliony Żydów do obozów śmierci, zdaje się symbolizować wszystkich sprawców ludobójstwa zorganizowanego przez faszystów. Równie często sięga się po zdjęcia zrobione podczas procesu Eichmanna w Jerozolimie w 1960 roku, gdzie widać go siedzącego lub stojącego w kabinie z kuloodpornego szkła. Fotografie te jakby streszczały satysfakcjonującą opowieść o zbrodniarzu, któremu karę wymierzają byłe ofiary. Niegroźny już zabójca jest uwięziony, ale ludzie, których zamierzał unicestwić, zapewniają mu godność przesłuchania, kierując się pogwałconymi przez niego wartościami humanitarnymi. Eichmann przez to jawi się jako metonimia całej historii prześladowań urządzanych przez nazistów, masowych mordów Żydów oraz ich konsekwencji. Wraz z Hitlerem, Himmlerem, a być może także Reinhardem Heydrichem Eichmann jest obliczem nazistowskiego ludobójstwa.
Mimo to Eichmann nie zawsze należał do panteonu nazistowskich morderców, a ponadto niewielu ludzi zmitologizowano lub źle postrzegano w tak wielkim stopniu. Gdy alianci przystąpili do wymierzania kary zbrodniarzom faszystowskim po upadku III Rzeszy, o Adolfie Eichmannie i jego karierze nie wiedziano niemal niczego. Jego nazwisko zostało wymienione w listopadzie 1945 roku, gdy podczas śledztwa składał zeznania jeden z jego byłych podkomendnych, uwięziony przez Brytyjczyków Dieter Wisliceny. Wówczas po raz pierwszy alianccy oficerowie śledczy otrzymali wskazówkę o tym, jak znaczącą rolę odegrał . O Eichmannie kilkakrotnie wspominał również Rudolf Höss, były komendant obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, aresztowany przez żołnierzy brytyjskich w marcu 1946 roku. Rolę odgrywaną przez Eichmanna podczas realizacji programu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” Wisliceny opisał publicznie, składając zeznania przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Mimo to zasiadający w trybunale norymberskim amerykański sędzia Francis Biddle, kiedy ujrzał nazwisko Eichmanna na jednej z pierwszych wersji orzeczenia trybunału, zapisał obok pytanie: „Kto to był?”. O Eichmannie nie wspominano na tyle często i nie mówiono o nim na tyle szczegółowo, aby zwrócili na niego uwagę ci, którzy słyszeli każde słowo wypowiedziane podczas obrad trybunału, jego znaczenie więc umknęło tym bardziej tym, którzy czytali nieczęste i znacznie skrócone relacje publikowane w prasie .
Żaden z działających w Europie po wojnie tak zwanych łowców nazistów, nawet Simon Wiesenthal, nie tropił początkowo Eichmanna, z tego prostego powodu, że nigdy o nim wcześniej nie słyszał. Amerykański oficer wywiadu poinformował Wiesenthala o istnieniu Eichmanna, ale Wiesenthal w pełni zdał sobie sprawę z odgrywanej przez niego roli dopiero po zapoznaniu się z dokumentami przedstawionymi podczas procesów norymberskich. Aby ująć Eichmanna, Wiesenthal współpracował z agencjami wywiadowczymi aliantów i policją austriacką w latach 1946-1947, ale Eichmann prędko przestał budzić zainteresowanie. Choć zgromadzono wiele dowodów, takich jak raport Rudolfa Kasztnera o unicestwieniu Żydów węgierskich, w którym Eichmann odegrał zasadniczą rolę, wytropienia go i uwięzienia nigdy nie uważano za kwestię wielkiej wagi. Eichmann zdołał więc zbiec z Europy do Ameryki Południowej w 1950 roku, a dwa lata później bez poważniejszych przeszkód dołączyła do niego żona z dziećmi .
Pierwsza fala książek poświęconych prześladowaniom Żydów i masowym mordom organizowanym przez nazistów świadczyła o tym, że Eichmannowi nie przypisywano znaczącej roli. Mimo częstych wzmianek o Eichmannie w opublikowanej w 1953 roku pionierskiej pracy autorstwa Geralda Reitlingera o „ostatecznym rozwiązaniu” jest tam on jedynie nijakim urzędnikiem kierującym masowymi mordami. Według Reitlingera, „kariera Eichmanna była karierą niemieckiego urzędnika, pochłoniętego pracą i nie zyskującego dzięki niej chwały”. W niezwykle popularnej książce Lorda Russella zatytułowanej The Scourge of the Swastika, z 1954 roku, Eichmann został wspomniany tylko raz, jako „dość znaczący urzędnik w Amt 4 RSHA” . Pod koniec lat pięćdziesiątych o Eichmannie już niemal nie pamiętano. Kiedy Fritz Bauer, prokurator generalny Hesji w Niemczech Zachodnich, poinformował Issera Harela, szefa izraelskich służb specjalnych, że Eichmann przebywa w Buenos Aires, Harel musiał zbierać informacje o tym zbiegłym faszyście. Harel wspominał później: „Nigdy wcześniej nie analizowałem dokładnie jego miejsca w hierarchii nazistowskiej ani roli, jaką odegrał w procesie zwanym przez nazistów ostatecznym rozwiązaniem” .
Fakt, że zapomniano o Eichmannie, pomaga zrozumieć sensację wywołaną przez ujęcie go w maju 1960 roku. Jego proces w Jerozolimie w następnym roku należał do najistotniejszych „światowych wydarzeń medialnych”. W krótkim czasie opublikowano w wielu językach kilkadziesiąt książek poświęconych Eichmannowi. Na podstawie ograniczonych i niewiarygodnych dowodów, jakie były dostępne przed procesem, przedstawiano go jako „odmieńca” i nieudacznika. Kilku autorów powtarzało bzdurę wypowiedzianą przez Wisliceny’ego, że Eichmann „wyglądał jak Żyd” i w szkole padał ofiarą antysemitów. W tych sensacyjnych i bezwartościowych relacjach opisywano drogę Eichmanna od aktów antysemityzmu na podwórku szkolnym do członkowstwa w partii faszystowskiej. Miała nim powodować uraza oraz potrzeba znalezienia kozła ofiarnego w celu zrekompensowania poczucia niższości. W książkach tych pisano, że Eichmann zręcznie piął się po szczeblach kariery, a na każdym jej szczeblu przejawiał coraz bardziej zajadłą wrogość do Żydów. Wykazywano, jak Eichmann wspiął się niemal na szczyt hierarchii SS, dzięki czemu mógł zrealizować swój cel, jakim było unicestwienie narodu żydowskiego. W tych przesadzonych relacjach biograficznych oprócz zagorzałego fanatyzmu Eichmannowi przypisywano wszelkie możliwe odstępstwa od normy i zboczenia. Ich autorzy z lubieżną rozkoszą opisywali kochanki Eichmanna i twierdzili, że uczestniczył w orgiach i z brutalnym sadyzmem traktował Żydów, którzy znaleźli się na jego drodze .
Pierwsze, popularne biografie Eichmanna obfitowały w błędy nie tylko na skutek pośpiechu i poszukiwania sensacji. Były one również odzwierciedleniem modnej interpretacji nazistowskich zbrodniarzy — postrzegania ich jako przegranych nieudaczników lub zdeprawowanych kryminalistów. Interpretacja ta wywodziła się z opracowanych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku psychologicznych teorii faszyzmu i nazizmu. Co więcej, powszechnie przyjmowano, że Hitler odniósł sukces, ponieważ wady indywidualnego charakteru potrafił wykorzystać w systemie nowoczesnego państwa. Za sprawą powszechnie przyjmowanych wyobrażeń o totalitaryzmie uważano za rzecz całkowicie wiarygodną to, że jeden szaleniec, Adolf Hitler, umiał kierować sługusami, równie jak on spaczonymi i ziejącymi nienawiścią, dopuszczającym się brutalnych aktów .
Ten zmitologizowany obraz Eichmanna i reżimu, któremu służył, należało dokładnie zweryfikować z rezultatami żmudnych badań poprzedzających proces w Jerozolimie. Stało się jednak tak, że oba elementy stapiały się. Gdy szczegóły ujawnione w sądzie nie zgadzały się z wyobrażeniem przedstawianym w książkach, nie wywarły wpływu na powszechne opinie. Z drugiej strony, do wyobrażeń tych weszły bardziej spektakularne i retoryczne elementy wykorzystywane przez oskarżenie, ponieważ zdawały się potwierdzać to, co było już „powszechną wiedzą” na temat Eichmanna. Nie tyle na skutek celowego działania, ile w wyniku braku mocnych argumentów przeciwnych proces Eichmanna umocnił podstawy mitu zarówno tej postaci, jak i ruchu faszystowskiego.
Podczas procesu Eichmanna oskarżano o odegranie zasadniczej roli w prześladowaniach i masowych mordach Żydów europejskich w latach 1935-1945. W dramatycznej mowie otwierającej prokurator Gideon Hausner twierdził, że Eichmann „zarządzał realizacją programu eksterminacji narodu żydowskiego”, zorganizowanego przez reżim faszystowski. „To na jego słowo uruchamiano komory gazowe — tłumaczył Hausner. — Gdy brał do ręki słuchawkę telefonu, pociągi ruszały do obozów zagłady. Jego podpis pieczętował zagładę tysięcy”. Hausner wprawdzie zwracał uwagę na fakt, że Eichmann był zasadniczo biurokratą, „zabójcą nowego typu, parającym się swym morderczym zajęciem przy biurku”, ale przedstawiał go jako fanatyka, który spadł do poziomu barbarzyństwa. Starał się dowieść — jak się okazało, bezskutecznie — że Eichmann przynajmniej jednego Żyda zamordował osobiście, a ponadto przypisywał oskarżonemu w pełnych retorycznego patosu wypowiedziach całe okrucieństwo, zepsucie, sadyzm i grozę cechujące autentycznych zabójców. „Jest więc odpowiedzialny w takim stopniu, jakby własnoręcznie wiązał pętlę na szubienicy, wpychał ofiary do komór gazowych, strzelał w plecy i wtrącał do dołu w ziemi każdego z milionów zamordowanych”. Jak twierdził Hausner, w szczytowym okresie kariery Eichmann zachowywał się jak „osoba nurzająca się w odrażającym bestialstwie” i reprezentował „diaboliczną osobowość” .
Wielu obserwatorów uważało, że to śmieszne. Hannah Arendt, urodzona w Niemczech amerykańska pisarka żydowskiego pochodzenia, relacjonowała część procesu dla pisma „New Yorker”, a później w słynnych publikacjach przekonywała, że Eichmann nie kłamał, gdy ukazywał siebie jako administratora pracującego bez emocji, trybik w olbrzymiej machinie eksterminacji, w której każdy mógłby go zastąpić. Eichmann nie kierował się ideologią, zdaniem Arendt, nie żywił szczególnie antysemickich przekonań, a jego gorliwość wynikała z posłuszeństwa totalitarnemu reżimowi, w którym odwrócono zasady moralne, a nieludzkość przekuto w prawo. „Problem z Eichmannem polega na tym — pisała Arendt — że bardzo wielu było podobnych do niego, a ludzie ci nie byli ani zboczeńcami, ani sadystami, lecz byli i pozostają niezwykle i przerażająco normalni” .
Sporządzony przez Arendt portret Eichmanna wywarł wielki wpływ na badaczy i intelektualistów. Przekonała ich teza Arendt o przeciętności Eichmanna, ujęta w zwrocie o „banalności zła”. Jednakże ten odmalowany przez Arendt portret, tak samo jak wyobrażenie Eichmanna propagowane przez dziennikarzy fabrykujących wersję do masowej konsumpcji, w znacznym stopniu wynikał z założeń przyjętych z góry i mitologizowania. Arendt dopasowała postać Eichmanna do swojej teorii totalitaryzmu, któremu poświęciła swą pierwszą doskonałą książkę. W Jerozolimie pragnęła znaleźć typ człowieka, jakiego w jej przekonaniu system totalitarny potrzebował, aby realizować swoją nieludzką politykę. Pisząc o tym procesie, Arendt dobierała materiał tak, aby pasował do jej teorii. W rezultacie Eichmann stał się symbolem człowieka systemu totalitarnego. Na jej analizę znaczny wpływ wywarła także przełomowa praca Raula Hilberga zatytułowana The Destruction of the European Jews, opublikowana tuż przed procesem. Hilberg, politolog, pomniejszał rolę ideologii i nienawiści w ewolucji polityki faszystów, natomiast podkreślał znaczenie autonomicznych procesów biurokratycznych w państwie, partii faszystowskiej oraz innych agencjach, które propagowały koncepcję prześladowania Żydów, a później umożliwiły ludobójstwo . Łącząc Eichmanna z totalitaryzmem i implicite popularyzując pogląd Hilberga, Arendt przyczyniła się do ukształtowania wyobrażenia o III Rzeszy przyjmowanego przez kilka pokoleń historyków i intelektualistów.
W okresie od połowy lat sześćdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych masowe mordy Żydów uważano nie tyle za nawrót barbarzyństwa, ile za kulminację współczesnej biurokracji. Faszystowskie Niemcy ukazywano jako państwo wyjątkowo scentralizowane, nowożytne i hierarchiczne, w którym decyzje zapadały odgórnie, a urzędnicy decydowali o losach milionów. Masowe mordy były procesem prowadzonym zgodnie z racjonalnymi zasadami opracowanymi na podstawach „medycznych” lub ekonomicznych. Zajmowali się tym specjaliści różnych dziedzin — lekarze i prawnicy — w doskonale odprasowanych czarnych mundurach. Do obozów śmierci zorganizowanych jak fabryki z taśmami produkcyjnymi kierowali oni ludzi na podstawie quasi-racjonalnych decyzji wynikających z zasad eugeniki rasowej i planowania gospodarczego. Eichmann, par excellence biurokratyczny zabójca działający przy biurku, stał się przez to zasadniczym elementem jednej z najtrwalszych interpretacji epoki faszyzmu i „ostatecznego rozwiązania” .
Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy ukazała się książka Ordinary Men Christophera Browninga, ponownie zwrócono uwagę na ludzi wprowadzających w życie tak zwaną politykę żydowską. Prowadzone przez Browninga badania masowych egzekucji prowadzonych w Polsce w latach 1941-1942 dostarczyły także mocnych argumentów przemawiających za tym, że ludobójstwo nie było działaniem biurokratycznym, bezosobowym i „sanitarnym” . Ponadto liczne badania prowadzone przez organizacje lokalne i instytucje ujawniły postępowanie mężczyzn i kobiet, zarówno Niemców, jak i ich współpracowników, na wszystkich poziomach systemu, na których opracowywano programy polityczne, po czym realizowano na terytorium III Rzeszy i terenach podległych władzy reżimu faszystowskiego. Badania te, w których wykorzystano nowe źródła informacji, zmieniły nasze wyobrażenie o tym, jak zapadały decyzje prowadzące do ludobójstwa . Przyjmuje się obecnie powszechnie, że Hitler nie planował „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” w całej Europie od początku II wojny światowej. Zbrodnie, które niegdyś łączono, uważając je za fazy ewoluującego programu, obecnie umieszcza się w określonych kontekstach geograficznych i chronologicznych. Kampania „czystek etnicznych” zorganizowana przez nazistów w Polsce w latach 1939-1940, masowe mordy przeprowadzane przez Einsatzgruppen, zmotoryzowane jednostki zabójców działające na terenach radzieckich w 1941 roku, oraz ludobójstwo polskich Żydów w ośrodkach zagłady w pierwszych miesiącach 1942 roku nie są więc elementami tego samego programu. Być może w połowie lub pod koniec 1941 roku rozważano pomysł „ostatecznego rozwiązania”, ale koncepcja ta nie była spójna i ewoluowała z przerwami. Ostateczny kształt przybrała dopiero na początku lub w połowie 1942 roku .
Jeśli jednak kruszy się przez to koncepcja Niemiec faszystowskich jako państwa monolitycznego i perwersyjnie racjonalnego, w którym realizowano program stopniowo doskonalonego, zcentralizowanego i biurokratycznie zarządzanego ludobójstwa, którym kierowali zbrodniarze siedzący za biurkami, to jaką rolę przypisać Eichmannowi? Jeżeli nie ponosił odpowiedzialności za każdy aspekt prześladowań i masowych mordów Żydów, to co robił? Jeśli nie był szaleńcem, który poświęcił się haniebnej karierze po traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa, to co nim powodowało?
Ta analiza Eichmanna, jego zbrodni i konsekwencji jego działalności jest pierwszą, jaką opublikowano od lat sześćdziesiątych. Wykorzystano w niej nowe wyniki badań oraz nowe dokumenty, które pozwalają kwestionować mity dotyczące jego dzieciństwa i młodości, karykaturalne wyobrażenie wytworzone podczas procesu oraz późniejsze interpretacje jego charakteru i motywów, pozwalające wtłoczyć Eichmanna w sztywne ramy jakiejś koncepcji ideologicznej. Ponieważ kompletna i ostateczna biografia Eichmanna musiałaby być również wyczerpującą historią „ostatecznego rozwiązania”, co jest zadaniem niemal niemożliwym, które przy tym zaciemniłoby postać samego Eichmanna, toteż w książce tej skupiam się przede wszystkim na momentach przełomowych w jego życiu. Staram się zrozumieć układ sił — motywów osobistych, społecznych, politycznych i ideologicznych — przesądzający o kierunku, w jakim potoczyło się jego życie. Wstąpienie Eichmanna do partii faszystowskiej i SS tłumaczy się tu w kontekście jego wychowania oraz sił działających w jego bezpośrednim środowisku społecznym i politycznym. Wczesną działalność Eichmanna jako faszysty umieszcza się tu w kontekście tego, co obecnie wiemy o zmiennej i nieprzewidywalnej ewolucji „polityki żydowskiej” w III Rzeszy, a szczególnie w Sicherheitsdienst (SD), służbach specjalnych SS, do których Eichmann wstąpił w 1935 roku. Zamiast zakładać, że Eichmann zawsze dążył do tego, aby planować mordy przy biurku, spogląda się tu krytycznie na jego odyseję od czasów, kiedy pracował nad emigracją Żydów z Niemiec, po okres, gdy kierował paneuropejskim ludobójstwem. Zrozumieć bowiem, jak zwykli Niemcy (i inni) stawali się sprawcami masowych mordów, można tylko wtedy, gdy wyjdzie się z założenia, że losy tych ludzi nie były przesądzone z góry, że musieli oni podejmować decyzje na podstawie posiadanych informacji, a ponadto zaakceptować konsekwencje własnych działań. Nastawienie takie pomaga także zrozumieć, jak w nazistowskich Niemczech działały przerażająco sprawne agencje rządowe mimo niesprawnego systemu rządów. Gdy analizuje się karierę urzędnika państwowego średniego szczebla, takiego jak Eichmann, można ujrzeć zarówno wielkie zmiany programu politycznego, walkę o władzę i konflikty w sprawie jurysdykcji, przez które zarządzanie było koszmarem, jak i niepewność, jaką ten chaos wywoływał w pracowniku tej administracji.
Eichmann wdawał się w romanse, dużo pił, a niekiedy znęcał się nad Żydami i Niemcami. Nie dążyłem jednak do wzbudzania sensacji, co było charakterystycznym elementem wcześniejszych biografii Eichmanna. Jego historia jest dostatecznie sensacyjna nawet wtedy, gdy nie sięga się po składane w drodze na szubienicę zeznania jego byłych współpracowników, pragnących się usprawiedliwić, ani wynurzenia spisujących wspomnienia faszystów, którzy wykazują, że mimo wszystkich popełnionych przez nich zbrodni Eichmannowi nie dorównywali. W całej książce starałem się unikać tonu osądu. Historia ta przecież kończy się sądem, a sędziowie wywiązali się ze swego zadania znakomicie. W strategicznych momentach jednak mówiłem o tragediach, jakie za sprawą Eichmanna spotkały niewinnych mężczyzn, kobiety i dzieci, a tam, gdzie było to możliwe, pozwoliłem tym ludziom wypowiedzieć się osobiście. Chociaż Eichmanna źle postrzegano i poddano procesowi mitologizacji, nie oznacza to, że był to w gruncie rzeczy porządny człowiek. Świadomie i z własnej woli stał się współsprawcą ludobójstwa, zbrodniarzem, którego czyny hańbią człowieczeństwo. Nie pomoże nam jednak w zrozumieniu tej postaci rozpoczynanie od przekonania, że był to człowiek „zły” czy „szalony” albo bezmyślny „robot”, a nawet od stwierdzenia, że z natury był antysemitą. Proces narodzin ludobójcy jest bowiem znacznie bardziej złożony i niepokojący.
Zaczynam od zakwestionowania propagowanego w książkach publikowanych po ujęciu Eichmanna mitu o „nieszczęśliwym” dzieciństwie Eichmanna i traumatycznym okresie młodości. W dzieciństwie i młodości Eichmanna nie ma w gruncie rzeczy niczego, co pozwoliłoby wnioskować o jakichś traumatycznych doświadczeniach. Adolf Eichmann dorastał zupełnie normalnie, najpierw w Austrii, później w Niemczech. Nigdy nie wypowiedział ani nie napisał słowa o tym, że brano go za Żyda lub prześladowano w szkole, nawet gdy zabiegał o życzliwe traktowanie ze strony Izraelczyków, którzy go uwięzili. Jego ojciec był ambitnym i rzutkim księgowym, który później zaczął działać na własny rachunek. Niektóre z jego przedsięwzięć zakończyły się fiaskiem, ale inne się udały. Jego rodzina nigdy nie doświadczyła ubóstwa czy odrzucenia społecznego. Przeciwnie, Eichmannowie byli filarami nielicznej protestanckiej społeczności w austriackim Linzu, mieli też w tym mieście dobre koneksje. Młody Adolf był raczej leniwym uczniem i nie odnosił sukcesów w szkole, ale miał przyjaciół i liczne rozrywki. Po mało udanym starcie zawodowym w 1927 roku znalazł odpowiadające mu zajęcie. Robił dość udaną karierę, jeżdżąc jako przedstawiciel handlowy przedsiębiorstwa oferującego produkty naftowe. Był przystojnym młodym człowiekiem z perspektywami i godziwymi zarobkami, nie brakowało mu też dziewczyn. Wprawdzie jego świadomość społeczna i przekonania polityczne kształtowały się w środowisku prawicowych protestanckich niemieckich nacjonalistów, wstąpił też do prawicowej organizacji paramilitarnej, ale nie było w tym niczego niezwykłego. Ponieważ był dość typowy, podobnie jak inni przedstawiciele klasy mieszczańskiej Linzu, Eichmann uważał lokalnych nazistów za niechcianych outsiderów. Całkowicie niezgodnie z rozpowszechnionym poglądem, że Eichmann przystąpił do ruchu faszystowskiego powodowany urazą, jego słowa i analiza sytuacji w Linzu dowodzą, że do partii wstąpił dopiero wtedy, gdy odniosła ona sukces wyborczy i zaczęto się z nią liczyć. Wcześniej nie Eichmann, lecz naziści byli odmieńcami.
Młody Adolf Eichmann wyznawał prawicowe poglądy i bez wątpienia przejął rutynowy antysemityzm towarzyszący takiej konstelacji poglądów. Z pewnością czytał pracę faszystowską pod koniec lat dwudziestych. Z drugiej strony, pracował dla Żydów i do 1933 roku utrzymywał z Żydami kontakty towarzyskie, a ponadto za sprawą przybranej matki miał w swej rodzinie Żydów wiedeńskich. Jest więc nieprawdopodobne, aby wstąpił do SS, gdyż żywił nienawiść do Żydów. Chociaż był poddany nasilonej indoktrynacji antysemickiej, gdy znalazł się w szeregach SS, najpierw w Austrii, później w Niemczech, antysemityzm nie może tłumaczyć jego kariery w SS ani wstąpienia do SD. Przeciwnie, gdy wstąpił do SD, była to słaba organizacja partyjna o znikomym znaczeniu i skąpych funduszach, która ani nie miała szczególnego programu walki z Żydami, ani nie miała znaczącego wpływu na nic. Gdy Eichmanna zwerbowano do utworzonego właśnie Wydziału Żydowskiego SD, zaczął na niego wywierać wpływ Edler von Mildenstein, który krytycznie oceniał populistyczny antysemityzm Josepha Goebbelsa i Juliusa Streichera, redaktora skrajnie antysemickiego pisma „Der Stürmer”. Mildenstein zachęcał Eichmanna do studiowania syjonizmu i twierdził, że SD powinna propagować rozwiązanie „kwestii żydowskiej” w Niemczech poprzez zachęcanie starszych Żydów do emigracji do Palestyny. W latach 1936 i 1937 Eichmann utrzymywał intensywne kontakty z Żydami działającymi w syjonistycznych organizacjach na terenie Niemczech. Spotykał się z Feivelem Polkesem, Żydem palestyńskim, który utrzymywał, że naziści i syjoniści powinni współpracować w celu zwiększenia liczby emigrujących Żydów. Aby zbadać te możliwości, w listopadzie 1937 roku Eichmann udał się na Bliski Wschód, gdzie na krótki czas trafił do ojczyzny Żydów. W tym okresie jego poglądy były kombinacją dość przychylnego nastawienia do syjonizmu oraz klasycznych sądów antysemickich. Odnalezione niedawno raporty i wykłady ułożone przez Eichmanna w 1937 roku dowodzą, że żywił on wówczas przekonanie o żydowskim spisku wymierzonym w Niemcy. Podobnie jak towarzysze z SD, Eichmann uważał Żydów za „wrogą” siłę. Ta szczególna forma chłodnej i wyrafinowanej nienawiści do Żydów pozwalała Eichmannowi utrzymywać kontakty z indywidualnym Żydami, szczególnie syjonistami, a jednocześnie niestrudzenie dążyć do tego, aby wyrzucić Żydów z III Rzeszy i walczyć z „potęgą” mitycznego „światowego żydostwa”.
W marcu 1938 roku, po zajęciu Austrii przez Niemcy, Eichmanna oddelegowano do wiedeńskiego oddziału SD, gdzie powierzono mu zadanie zdecydowanego przyspieszenia emigracji żydowskiej. Działalność Eichmanna chwalili jego szefowie w Berlinie, a zastosowane przez niego metody przyjęto później za wzór rozwiązywania kwestii żydowskiej w Pradze i Berlinie. Eichmann zarządzał szeregiem agencji, które zajmowały się przymusową emigracją, stosując terror i oszustwa. W wielu biografiach Eichmanna przyjmuje się ten czas za moment przełomowy. Gerald Reitlinger twierdził: „Prawdziwa kariera Eichmanna rozpoczęła się 1 sierpnia 1938 roku, kilka miesięcy po Anschlussie, kiedy powierzono mu kierownictwo wiedeńskiego urzędu zajmującego się emigracją żydowską”. Robert Kempner, wykładowca prawa oraz prokurator oskarżający zbrodniarzy wojennych, uznał, że dla rozpoczynającego karierę Eichmanna była to „deska”, z której się wybił. Wielu komentatorów przyjmowało stwierdzenia Eichmanna chwalącego się, że jego wielkim „osiągnięciem” w Wiedniu było opracowanie systemu „taśmowego”, znacznie przyspieszającego emigrację Żydów. Powszechnie uważano, że właśnie w tym okresie Eichmann zmienił się z pomniejszego biurokraty w ludobójcę — wtedy „rozpoczęła się kariera Eichmanna jako masowego mordercy” . Podczas procesu oskarżenie oczywiście podkreślało tak zwane osiągnięcia Eichmanna w Wiedniu, aby go przedstawić w złym świetle.
Początki „modelu wiedeńskiego” są jednak bardziej złożone i kontrowersyjne. Koncepcja utworzenia centralnego biura do spraw emigracji w istocie pochodziła od przywódców społeczności żydowskiej w Wiedniu. System ten ponadto działał z tego powodu, że kierowali nim dla nazistów Żydzi. Rolę odegraną przez Eichmanna w Wiedniu wyolbrzymiano, przez co z czasem zaczęto ją uważać za wstęp do przyszłych zbrodni. Jednakże doszukiwanie się w tym okresie zapowiedzi jego późniejszych czynów jest błędne w takiej samej mierze, w jakiej błędem jest dopatrywanie się początków programu „ostatecznego rozwiązania” w wydarzeniach z 1938 roku. Zanim opracowano plan masowych mordów, a później systematycznej eksterminacji, żydowska polityka nazistów przeszła kilka mutacji. Zasadnicza faza tej ewolucji nie miała związku z Żydami, były nią bowiem czystki etniczne przeprowadzone na wielką skalę na terenach zachodniej Polski na rozkaz Hitlera w latach 1939-1940. Ich celem było zdobycie „przestrzeni życiowej” dla Niemców etnicznych ewakuowanych z terenów podlegających władzy radzieckiej lub terytoriów, które miały się znaleźć w granicach ZSRR. Historycy Christopher Browning, Götz Aly i Suzanne Heim wykazali w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, że nazistowska polityka ludnościowa w Polsce była nierozerwalnie powiązana z „polityką żydowską”, ponieważ usuwano zarówno Polaków, jak i Niemców, aby zrobić miejsce dla Niemców etnicznych. Realizacją tej polityki zajmowali się przede wszystkim Heydrich, aparat bezpieczeństwa SS oraz Eichmann. W okresie od grudnia 1939 roku do marca 1941 roku Eichmann odgrywał zasadniczą rolę w procesie brutalnego wypędzenia ponad 500 tysięcy Polaków i Żydów. Na skutek tych doświadczeń ze specjalisty od dobrowolnej i przymusowej emigracji Eichmann zmienił się w eksperta od spraw masowych deportacji .
Przez dziesięciolecia nie zwracano uwagi na ten przełomowy moment w karierze Eichmanna. Ponieważ izraelscy oskarżyciele mniej interesowali się losem Polaków, pobieżnie zajmowali się jego działalnością w Polsce, przez co umknęły im procesy prowadzące do opracowania programów przymusowej emigracji, wypędzeń i deportacji. Starając się wepchnąć fakty w ramy tego schematu, antydatowali więc plan ludobójstwa na wrzesień 1939 roku, ponieważ odpowiadało to ich nastawieniu — koncentrowali się na sprawach żydowskich. Wiele uwagi poświęcono inicjacji Eichmanna podczas pierwszej masowej deportacji Żydów do „rezerwatu” planowanego w okolicach Lublina w październiku 1939 roku (tak zwany projekt Nisko). Plan ten stał się istotny podczas procesu Eichmanna, ponieważ bardzo wiele przemawiało za tym, że był to projekt opracowany przez niego, a oskarżyciele pragnęli wykazać, że już we wrześniu 1939 roku zamierzano deportować wszystkich Żydów do Polski, po czym ich tam zamordować. Eichmann natomiast podczas procesu utrzymywał, że projekt Nisko uważał za program quasi-syjonistyczny, gdyż koncepcja ta zmierzała do utworzenia autonomicznego terenu żydowskiego. Celem było więc „rozwiązanie terytorialne”. Oskarżyciele wyszydzili tę linię obrony, ale nawet jeśli Eichmann kłamał, nie oznacza to, że wczesne deportacje i wypędzenia organizowano w gruncie rzeczy w celach ludobójczych.
W 1940 roku Eichmann zajmował się innymi masowymi wypędzeniami i opracowywał program deportacji czterech milionów europejskich Żydów na Madagaskar. Plan był niezwykle bezwzględny i z pewnością spowodowałby śmierć wielkiej liczby deportowanych. Jednakże nawet jeśli uzna się za groteskowe twierdzenie Eichmanna, że pragnął być nowym Herzlem (twórcą współczesnego ruchu syjonistycznego), są powody, by uważać, że projekt madagaskarski stanowił raczej kontynuację polityki przymusowej emigracji niż początek programu fizycznego unicestwienia Żydów. Eichmann z pewnością nie uważał siebie w tamtym czasie za zabójcę Żydów. Nadal przekonywał do koncepcji emigracji Żydów i przez cały rok 1940 współpracował z ugrupowaniami syjonistycznymi i żydowskimi przemytnikami ludzi, którzy potajemnie wyprawiali Żydów do Palestyny .
Wszystkie te koncepcje zakończyły się fiaskiem. Hannah Arendt sugerowała, że gdy pojawiła się możliwość zorganizowania ludobójstwa Żydów, Eichmann po prostu zrehabilitował się po niepowodzeniu projektu Nisko, z którego trzeba było zrezygnować zaraz po rozpoczęciu realizacji. W tej wersji jego życia Eichmann wkracza na scenę historii w Wiedniu, odnosi sukces i robi krótką błyskotliwą karierę, później wszystko niszczy na skutek porażki projektu Nisko, po czym ponownie pnie się po szczeblach kariery, urządzając masowe mordy . Ani Himmler jednak, ani Heydrich „porażki” projektu Nisko nie uważali za problem znacznie utrudniający realizację ich polityki antyżydowskiej. Kariera Eichmanna również nie ucierpiała w wyniku tego niepowodzenia, gdyż już wkrótce powierzono mu jeszcze bardziej prestiżowe stanowisko. Miał kierować Centralnym Urzędem do spraw Emigracji Żydów, obejmującym swym działaniem teren całej Rzeszy, a ponadto odgrywał zasadniczą rolę w organizowaniu czystek etnicznych w Polsce. Nie z jego winy ambitne plany Himmlera, aby usunąć setki tysięcy Polaków i Niemców w celu zyskania miejsca dla etnicznych Niemców, okazały się nierealistyczne. Kiedy władze niemieckie na przyłączonych i okupowanych terenach Polski dążyły do tego, żeby się pozbyć „niechcianych” ludzi, którzy musieli coś jeść, nikt ich nie chciał. Elity SS musiały opracowywać nowe plany „rozwiązania” sprawy żydowskiej w wyniku systemowych błędów koncepcji przesiedleńczych Himmlera. Kiedy Hitler postanowił uderzyć na ZSRR, wszyscy zwrócili uwagę na puste połacie Syberii. Niemiecka inwazja na ZSRR zatrzymała się jednak pod koniec jesieni 1941 roku i przepadło rozwiązanie, w którym pokładano nadzieje. Przywódcy SS nie wiedzieli więc, co robić, a w podległym Eichmannowi urzędzie zaszły przełomowe zmiany.
Na kwestie te jednak spoglądano inaczej w latach sześćdziesiątych. Podczas procesu Eichmanna oskarżyciele utrzymywali, że Hitler zarządził biologiczne unicestwienie Żydów europejskich latem 1941 roku, mniej więcej w czasie inwazji na ZSRR. Na podstawie znanych faktów oraz dostępnych dokumentów Gideon Hausner twierdził, że Heydrichowi, przełożonemu Eichmanna, rozkazano przygotowanie „ostatecznego rozwiązania” w lipcu 1941 roku. Heydrich, szef Reichssicherheitshauptamt (RSHA), Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, zlecił badania i planowanie Eichmannowi, gdyż kierowany przez niego Wydział IVB4 gestapo zajmował się „sprawami żydowskimi”. W tym okresie zmotoryzowane oddziały zabójców SS, zwane Einsatzgruppen, urządzały już masowe egzekucje Żydów na terenach radzieckich. Eichmann przyglądał się jednej z takich masakr. Podobnie jak Himmler, uznał, że nie jest możliwe unicestwienie w taki sposób większej liczby Żydów. Jego przełożony, Heinrich Müller, szef gestapo, wysłał go również na inspekcję, aby się zapoznał z działaniem ciężarówek, w których gazowano spalinami. Zdaniem oskarżycieli, to Eichmann opracował program masowych mordów z wykorzystaniem trujących gazów.
Wyniki najnowszych badań dowodzą jednak, że w okresie od lipca 1941 roku do stycznia 1942 roku nie było absolutnej pewności, jaki los czeka Żydów. Wahania ludzi zajmujących stanowiska na szczycie hierarchii nazistowskiej każą kwestionować wcześniejsze, uproszczone interpretacje roli Eichmanna jako twórcy programów ludobójczych. Wbrew twierdzeniom oskarżycieli, Eichmann nie miał nic wspólnego z decyzją o wymordowaniu Żydów na terytoriach radzieckich. Był zaangażowany w prace nad programami umożliwiającymi usunięcie Żydów z terenów III Rzeszy po decyzji podjętej przez Hitlera we wrześniu 1941 roku, ale Hitler wyraźnie stwierdził, że nie należy tych Żydów zabijać, lecz mają oni trafić do gett utworzonych na wschodzie. Władze okupacyjne sprzeciwiały się napływowi jakichkolwiek Żydów, ale ich opór złamano i nakazano im samodzielnie rozwiązać problem nieszczęsnych przybyszów. Postanowiono, że w celu uzyskania miejsca dla przyjeżdżających transportów zabita zostanie część miejscowej ludności żydowskiej. Warunki w gettach były tragiczne, przez co zabijanie starców, chorych i słabych, którzy nie mogli pracować — „nieprzydatnych ust” — przypominało nieco programy „eutanazji” realizowane w Niemczech. Jesienią 1941 roku czyniono przygotowania do lokalnych aktów ludobójstwa w Polsce, ale również z tymi działaniami Eichmann miał znikomy związek. Podróżował po wschodzie nie tym celu, by prowadzić badania, planować i organizować paneuropejską eksterminację ludności żydowskiej, lecz po to, aby zorganizować przyjęcie Żydów deportowanych z Rzeszy.
Można przypuszczalnie sugerować, że decyzję o przeprowadzeniu ogólnoeuropejskiego ludobójstwa podjęto podczas spotkania przywódców nazistowskich jesienią 1941 roku. Faktem jednak pozostaje, że nie dopuszczono jeszcze wtedy masowych mordów Żydów z Rzeszy, nie było też ani projektów, ani możliwości deportacji Żydów z Zachodu, a ponadto do wiosny 1942 roku nie było infrastruktury umożliwiającej masowe mordy . Eichmann twierdził, że o decyzji führera powiedziano mu pod koniec sierpnia lub pod koniec września, ale w jego interesie było antydatowanie rozkazu, aby się zabezpieczyć. Inne dowody wskazywałyby na to, że Eichmann nie miał pewności. „Zbliżające się rozwiązanie kwestii żydowskiej”, o którym wspominał w korespondencji od połowy 1941 roku, odnosiło się do przewidywanych masowych deportacji Żydów na rozległe tereny radzieckie, co było projektem przerażającym, lecz nie przemysłowym ludobójstwem. Program ten można było uważać raczej za kontynuację jego wcześniejszej pracy niż za odstąpienie od niej. Eichmann jednak wiedział także, że na wschodzie urządza się masowe mordy, a działaniami w tamtych rejonach kierują różne kadry SS. Jego autentyczny niepokój budziło to, co osobiście ujrzał z masowych egzekucji i gazowania, ponieważ groziło to zakończeniem polityki, którą kierował i doprowadził do perfekcji . Wstrząsnęło nim również to, co widział w miejscach zagłady. Ta przełomowa faza w jego życiu i karierze wskazywałaby na to, że Eichmann, podobnie jak wielu innych zbrodniarzy, nie był „urodzonym mordercą”. Świadczyłoby to o tym, że w jego karierze nie było koniecznego logicznego przejścia od funkcji eksperta od spraw żydowskich do roli organizatora deportacji milionów ludzi do miejsc zagłady. Eichmann więc musiał się przekonać, co to znaczy być ludobójcą, i podjął decyzję, że nim zostanie.
To mit, że Eichmann bezmyślnie wykonywał rozkazy, jak twierdziła Hannah Arendt. Jest bowiem możliwe, że Eichmann starał się o przeniesienie na inne stanowisko, a ponadto wiemy już, że nazistowski system dowodzenia i władzy nie działał w taki sposób. W 1960 roku przyjmowano, że III Rzesza była państwem totalitarnym pod rządami dyktatora sprawującego władzę absolutną. W kontekście takich założeń wypowiedzi Eichmanna o starciach dotyczących polityki, nieudanych wybiegach, walkach wewnętrznych i zagubieniu sprawiały wrażenie słabego alibi. W latach siedemdziesiątych jednak niemieccy historycy tacy jak Martin Broszat czy Hans Mommsen przedstawili nowe interpretacje systemu III Rzeszy, przydające wiarygodności wypowiedziom Eichmanna. Ich badania ujawniły, że nazistowskie Niemcy nie były totalitarnym monolitem, lecz raczej plątaniną walczących z sobą agencji partyjnych i państwowych, nad którymi sprawował chaotyczne rządy Hitler, polityka zaś zwykle wynikała z kompromisu między potężnymi jednostkami lub grupami interesów . Jednakże pomimo analiz dowodzących chaosu i braku jednoznaczności stwierdzenie Arendt zyskało niemal status tezy naukowej za sprawą „badań” prowadzonych przez Stanleya Milgrama nad skłonnościami do posłusznego wykonywania rozkazów. Milgram doszedł do wniosku, że przeciętni ludzie zrobią wszystko, jeśli zostanie im to nakazane przez kogoś mającego władzę: „Podporządkowanie się systemowi władzy prowadzi do zaniku poczucia moralności; to skutek o najpoważniejszych konsekwencjach”. Wydawało się więc, że nauka potwierdza twierdzenie Arendt, że posłuszeństwo Eichmanna, który jak robot wykonywał rozkazy, po części tłumaczy jego zdolność do popełniania zbrodni. Państwo faszystowskie jednak rzadko potrafiło wydawać tak jednoznaczne polecenia. Być może Eichmann zatracił wszelkie poczucie moralności, ale nie można tego tłumaczyć, odwołując się do „systemu władzy”, w którym działał .
Najpóźniej w połowie grudnia 1941 roku podjęto decyzję o rozpoczęciu ogólnoeuropejskiej eksterminacji Żydów. Podczas konferencji zorganizowanej w Wannsee w styczniu 1942 roku wszystkie lokalne akcje ludobójstwa połączono w jedno monstrualne przedsięwzięcie. Zapowiedziano, że cała Europa z zachodu na wschód zostanie „przeczesana” w poszukiwaniu Żydów. Eichmann pomagał planować konferencję i sporządził protokół ze spotkania. Był to jego Rubikon, on zaś, jak wyjaśniał później, odczuł „satysfakcję”. Spowodowało to zdumiewające uczucie — jak twierdził — między innymi to, że decyzję o ludobójstwie podjęli „papieże” reżimu. Jako zwykły podwładny mógł więc umyć ręce, gdyż nie ponosił odpowiedzialności. Było to więc zadowolenie Piłata. Był jednak jeszcze jeden powód, którego nie wymieniono. Gdy podjął się funkcji zarządcy programu ludobójstwa, mógł być pewien swojej pozycji i roli.
Po trudnym okresie przejściowym, kiedy modyfikowano politykę i przeprowadzano reorganizacje, w latach 1942-1944 Eichmann kierował mechanizmem deportacji. Podczas procesu oskarżenie przedstawiło obraz wszechpotężnego, zionącego nienawiścią dowódcy kierującego sprawnym i skutecznym aparatem. Wyobrażenie to było sprzeczne z niespójnymi wypowiedziami samego Eichmanna o frustracji i poczuciu porażki, które sąd odrzucił, uważając je za niedorzeczność. W istocie jednak Eichmann miał znacznie ograniczoną władzę. Nigdy nie decydował o kwestiach polityki, miał też ograniczone możliwości wprowadzania jej w życie. Jego wielkim problemem były sprzeczne jurysdykcje, a w 1943 roku, jak wnikliwie zauważyła Hannah Arendt, jego urząd utracił monopol na „kwestię żydowską” . Ale pomimo tych ograniczeń Eichmann zdołał zorganizować transporty milionów ludzi do miejsc zagłady. Zarządzał ludobójstwem tak, jak kierowałby dyrektor generalny dowolną międzynarodową korporacją. Nie powinniśmy jednak z tego powodu wyciągać błędnego wniosku, że było to po prostu racjonalne i sterylne przedsięwzięcie gospodarcze. To kolejny mit. W istocie realia cierpienia, zniszczeń i śmierci nieustannie wdzierały się do zacisza gabinetu Eichmanna w budynku przy Kurfürstenstrasse 116 w szykownej dzielnicy w zachodniej części centrum Berlina.
Jeśli ktoś szuka dowodów, że Eichmann był postacią diaboliczną, wydarzenia na Węgrzech w 1944 roku zdają się ich dostarczać dostatecznie wiele. Nic innego w jego karierze nie było równie przerażające i makabryczne. W marcu 1944 roku, kiedy Niemcy zajęli Węgry, było tam 750 tysięcy Żydów. Od kwietnia do lipca 1944 roku 437 tysięcy zamknięto w gettach i deportowano do Auschwitz-Birkenau, gdzie trzy czwarte z tej liczby natychmiast zamordowano. Eichmann jeździł na Węgry z większością swego zespołu i osobiście kierował deportacjami. Po raz pierwszy wtedy dowodził swoim Sonderkommando w akcji. Służyli w nim ludzie najbardziej lojalni w stosunku do niego i mający największe doświadczenie. Do tego stopnia panowali nad wszystkim, że bawili się węgierskimi Żydami, przyjmując od nich łapówki i używając ich jak pionków w rozgrywkach z aliantami. Jak powszechnie wiadomo, Eichmann zaproponował, że ocali milion Żydów w zamian za 10 tysięcy ciężarówek dla Waffen-SS. Kiedy przywódcy węgierscy wyrażali zastrzeżenia, Eichmann uporczywie lekceważył lokalne władze. Jesienią 1944 roku, po zmianie reżimu w Budapeszcie, ponownie zaczął organizować deportacje i zaciekle walczył z Raoulem Wallenbergiem i innymi dyplomatami starającymi się ocalić tych Żydów, którzy jeszcze żyli. Dążąc do deportacji ocalałych jeszcze Żydów, Eichmann przejawiał ewidentne oznaki fanatyzmu. Sprzeczał się nawet z Himmlerem, który miał wątpliwości. Podczas procesu uznano, że eksterminacja Żydów węgierskich powinna być oddzielnym punktem oskarżenia, a w większości biografii Eichmanna epizod węgierski uważa się za zwieńczenie jego zbrodni, kulminację zła. Jak stwierdził Yaacov Lozowick, „każdy, kto chce Eichmanna uważać za postać diaboliczną, wprawiającą w ruch mechanizm ostatecznego rozwiązania, będzie szukał potwierdzających to faktów w wydarzeniach na Węgrzech” .
Działalność Eichmanna na Węgrzech, choć przerażająca, również została zmitologizowana. Gdy analizuje się sprawę dokładniej, okazuje się, że Eichmann kierował tylko jedną z kilku nazistowskich instytucji dążących do eksterminacji Żydów węgierskich. Naziści z tych agencji nie kierowali się wyłącznie irracjonalną nienawiścią, lecz ograbienie Żydów i wysyłanie ich do Rzeszy do pracy przymusowej uważali za część starań podejmowanych w celu prowadzenia wojny. Eichmann z pewnością kierował organizacją deportacji i nadzorował je, lecz wkrótce ponownie doświadczył problemów wynikających z konfliktu jurysdykcji. Jego „sukces” był konsekwencją fanatycznych działań Węgrów, którzy pozbawili Żydów praw i mienia, planowali i przeprowadzali aresztowania, strzegli gett i wpychali Żydów do pociągów, którymi ich deportowano. Dokładna analiza działalności Eichmanna na Węgrzech wskazuje, że w „kwestii żydowskiej” jego władza i wpływy malały. Eichmann nie miał po prostu poprowadzić na większą skalę urządzanych wcześniej ludobójczych akcji. Od początku panowała pewna rozbieżność opinii dotyczących tego, jaki cel ma ta operacja, istniał też konflikt między celami Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy a zamierzeniami Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, któremu Eichmann podlegał. Powstał konflikt interesów między instytucjami gospodarczymi Rzeszy, potrzebującymi Żydów do pracy przymusowej, a wydziałem IVB4 Eichmanna, który zmierzał przede wszystkim do wymordowania Żydów. Decyzje niejednokrotnie podejmowano wyżej, lekceważąc Eichmanna. Ostatecznie jego oddział rozwiązano, zwalniając jego ludzi, Eichmanna natomiast upokorzono i zostawiono w Budapeszcie, gdzie miał czekać na dalsze rozkazy. Na Węgrzech kariera Eichmanna dobiegła kresu. Porzucając swoją wcześniejszą politykę, Himmler wrócił do programu emigracji Żydów, a Eichmann znów prowadził negocjacje z syjonistami w sprawie Palestyny. Wysłano go nawet w celu przeprowadzenia operacji przesiedlenia 10 tysięcy volksdeutschów z rejonu położonego w pobliżu granicy między Węgrami a Rumunią. Gdy wszędzie wokół niego upadała III Rzesza, pozbawiono go władzy, a nawet byli towarzysze traktowali go jak pariasa.
Eichmann ocalał i zaczął się ukrywać. W 1950 roku zdołał się przeprawić do Argentyny, gdzie rozpoczął nowe życie. Do lat dziewięćdziesiątych nie znano szczegółów jego ucieczki i uwięzienia. Obecnie można ujawnić, jak ściśle współpracował z Watykanem rząd argentyński z Juanem Peronem na czele. Argentyna i Watykan utworzyły i utrzymywały „szczurze szlaki”, którymi uratowani nazistowscy przestępcy wędrowali z Europy do bezpiecznego schronienia w Ameryce Południowej. Eichmann niemal przez dziesięć lat spokojnie pędził życie w Argentynie, a unikałby sprawiedliwości być może jeszcze dłużej, gdyby nie jego rodacy. Ani Żydzi bowiem, ani Izraelczycy nie mogą twierdzić, że wytropili Eichmanna. Pod koniec lat czterdziestych alianci przestali się interesować osądzaniem nazistowskich zbrodniarzy wojennych, a nawet Izrael i międzynarodowa społeczność żydowska zajmowały się innymi kwestiami. O tym, że Eichmann przebywa w Buenos Aires, poinformowano Fritza Bauera w 1957 roku. Izraelczycy jednak nie byli jednak zbytnio zainteresowani wykorzystaniem wskazówek udzielonych przez kolegę z Niemiec Zachodnich. W praktyce trzeba ich było zaprowadzić do zbiegłego nazisty. Tak więc to Niemcy ostatecznie znaleźli Eichmanna — „wystawili” go jego rodacy. Agenci Mossadu nie dopadli go, lecz tylko wzięli .
Wiele najpoważniejszych nieporozumień dotyczących Eichmanna to konsekwencje procesu — jego początków, przebiegu i skutków. To mit — utrzymujący się dzięki Hannah Arendt — że Ben Gurion kierował operacją ujęcia Eichmanna, zamierzając dzięki procesowi ukazać światu ogrom cierpień narodu żydowskiego i zasadność utworzenia państwa żydowskiego. Hannah Yablonka, badaczka izraelska, odkryła, że Ben Gurion dostrzegł możliwości stwarzane przez proces, kiedy Eichmann był już w Izraelu i doszło do kontrowersji na scenie międzynarodowej z powodu jego uprowadzenia. Policja i prokuratora izraelska nie były przygotowane do tego, by prowadzić śledztwo w sprawie Eichmanna, i musiały od początku analizować jego działalność. Sprawę dodatkowo utrudniła rozbieżność zdań między policją a Gideonem Hausnerem, prokuratorem generalnym Izraela. Nowe badania ujawniły, że podczas przygotowań do procesu wywierano naciski polityczne. Izraelczycy starali się pomijać sprawy kłopotliwe, takie jak kontakty Eichmanna z syjonistami w latach trzydziestych czy prowadzone w 1944 roku negocjacje dotyczące losu Żydów węgierskich, w których uczestniczył sam Ben Gurion. Hausner dobierał świadków tak, aby „odmalować obraz” ogólnego ataku nazistów na Żydów, nawet jeśli wiele z tych działań miało niewielki bezpośredni związek z Eichmannem. W tej mierze był to ewidentnie „proces pokazowy”. Wynik jednak, choć nie budził wątpliwości, nie był z góry ustalony. Eichmanna bronił kompetentny niemiecki prawnik, a i on sam bronił się energicznie i umiejętnie .
Hannah Arendt nie widziała tego przedstawienia, wyjechała bowiem zaledwie po kilku dniach składania zeznań przez Eichmanna. Była na sali sądowej obecna zasadniczo tylko wtedy, gdy przedstawiano akt oskarżenia i składali zeznania świadkowie. Stworzony przez nią wizerunek Eichmanna jako bezbarwnego biurokraty miał więc za podstawę tę fazę procesu, kiedy Eichmann celowo zachowywał się biernie, aby nie dać oskarżeniu dowodów, że zasadnie postawiono zarzut fanatyzmu. Mimo że Arendt niezwykle przenikliwie analizowała system działania III Rzeszy i rolę Eichmanna w tym mechanizmie, jej opis postaci Eichmanna był stronniczy i całkowicie błędny, gdyż wynikał z przyjętych z góry twierdzeń. Arendt udała się do Izraela z obawami. Nie darzyła sympatią Bena Guriona i podejrzliwie traktowała jego motywy, postrzegając w nim przywódcę quasi-totalitarnego. Pogardzała też Hausnerem, patrząc na niego przez pryzmat tradycyjnej niechęci Żydów niemieckich do Żydów polskich, Ostjuden. Pod tym względem wiele ją łączyło z Eichmannem. Na sali sądowej były dwie osoby, które sędziów urodzonych w Niemczech uważały za przykład niemieckiej doskonałości, prokuratora natomiast postrzegali jako żałosnego Ostjude: Eichmann i Hannah Arendt.
Jak na ironię, książka Arendt, zatytułowana Eichmann w Jerozolimie, wywarła większy wpływ od samego procesu na postrzeganie Eichmanna. Każdy piszący obecnie o tej sprawie pracuje w cieniu rzucanym przez tezy Arendt. Jej koncepcja „banalności zła” w połączeniu z tezami Milgrama o skłonności do posłuszeństwa wobec władzy hamowała rozwój badań nad nazistowskimi Niemcami i prześladowaniem Żydów przez dwa dziesięciolecia. Stało się tak nie tylko z tego powodu, że Arendt i Milgram przedstawili przekonujące wyjaśnienia postępowania Eichmanna i wydarzeń z przeszłości. Przeciwnie, doszło do tego, ponieważ Arendt i Milgram zdawali się przedstawiać, jak pojmować współczesny świat: systemy totalitarne, groźbę zagłady atomowej w wyniku naciśnięcia guzika czy akty barbarzyństwa podczas wojny w Wietnamie. W okresie zimnej wojny znakomitą i uspokajającą propagandą dla konserwatystów na Zachodzie było upowszechnianie przekonania, że nie ma różnicy między III Rzeszą a systemem radzieckim, a Eichmannowie pojawiają się w obu systemach i świetnie sobie w nich radzą. Działająca po przeciwnej stronie sceny politycznej lewica wykorzystywała postać Eichmanna, aby wykazywać, jak ludzie mogą używać broni masowego rażenia przeciw ludności cywilnej. Oficer w mundurze SS, który po prostu wykonywał rozkazy, wydawał się poprzednikiem ludzi pokroju porucznika Calleya, popełniającego zbrodnie w Indochinach.
Filmy i programy telewizyjne przyczyniły się do mitologizacji postaci Eichmanna. Człowiek w kabinie z kuloodpornego szkła stanowił zasadniczy element filmów pełnometrażowych i dokumentalnych częściej niż niemal każdy inny nazista, a z pewnością nie było nazisty równego mu rangą, który byłby w nich tak istotny jak on. We wszystkich tych wizerunkach Eichmanna — historiograficznych, literackich i filmowych — pojawiał się kontrast między potwornością a przyziemnością . Możemy gorąco pragnąć tego, aby Eichmann okazał się człowiekiem chorym psychicznie, a więc odmiennym od nas, ale taki nie był. Był raczej uległym nastolatkiem i zawsze wykazywał skłonność do uległości postaciom ojcowskim. Co pewien czas w jego życiu pojawiały się dominujące męskie postaci, popychając go w jakimś kierunku: ojciec, Mildenstein, Heydrich, Müller. Poza tym Adolf Eichmann był normalnym człowiekiem, wychowanym i wykształconym w sposób typowy w jego czasach. Prowadził czynne życie towarzyskie, utrzymywał kontakty z dziewczynami, a później miał żonę i rodzinę. Kilku znających go ludzi twierdziło, że był konwencjonalnie mieszczański. Gdy znalazł odpowiadające mu zajęcie, zrobił umiarkowaną karierę. Nawet rozwój jego poglądów politycznych odbywał się normalnie, gdyż wielu ludzi w Austrii lat dwudziestych stawało się prawicowymi nacjonalistami i głosiło antysemickie poglądy. Nie zachowały się dowody świadczące o tym, że w młodości Eichmann żywił szczególną nienawiść do Żydów albo dopuszczał się aktów przemocy. Nie mógł ponadto wstąpić do SD w 1935 roku z zamiarem prowadzenia wojny z Żydami. Gdy zaangażował się w rozwiązanie „kwestii żydowskiej”, celem było badanie ruchu syjonistycznego i śledzenie działalności Żydów. Propagował emigrację do Palestyny i utrzymywał poprawne kontakty zawodowe z przedstawicielami organizacji syjonistycznych. Zmiana zaszła w nim stopniowo. W SS, a przede wszystkim w SD zaczął wyznawać klasyczne przekonania antysemickie, uważając Żydów za potężnego wroga, z którym należy walczyć bez wytchnienia. W 1938 roku potrafił już wykorzystywać terror, aby zmuszać Żydów do emigracji, i przyczynił się do sprowadzenia ich do upokarzającego położenia nędzarzy pozbawionych własnego miejsca. Wykonywał tę pracę z entuzjazmem i autentyczną radością, uważając te „osiągnięcia” za powód do dumy.
Gotowość Eichmanna do zadawania fizycznych cierpień wielkiej liczbie ludzi, z pogwałceniem wszystkich praw naturalnych i godności człowieka, ujawniła się po raz pierwszy w 1939 roku w Polsce. Żydzi paradoksalnie nie byli ani jedynym, ani nawet najważniejszym celem jego nieludzkich zachowań wynikających z koncepcji rasowych. Elementarne uczucia w stosunku do innych ludzi, dzięki którym człowiek może odczuwać empatię, zostały w Eichmannie przytłumione podczas jego pracy w Polsce, zanikły też hamulce powstrzymujące przed różnymi zbrodniami. Ale nawet wtedy, odmawiając ludziom ochrony prawnej i nie respektując praw człowieka, odbierając im mienie, wypędzając ich z ich domostw, rozdzielając rodziny i powodując niewymowne cierpienia, Eichmann nie dopuszczał się jeszcze masowych mordów i ludobójstwa. Wahał się przez pewien czas. Musiał pokonać w sobie opory i podjąć decyzję, że zostanie ludobójcą. Mógł to zrobić, ponieważ Żydzi byli „wrogiem”, a Rzesza prowadziła wojnę na wszystkich frontach. Frazeologia wojenna i myślenie w kategoriach wojny stapiały się z eugeniką rasową, neutralizując opory. Zabierając się do realizacji nowego zadania, Eichmann wykorzystał wszystkie posiadane talenty menedżerskie. Deportacje ludzi do miejsc zagłady organizowano tak sprawnie i skutecznie, jak załatwia się w przedsiębiorstwie transporty benzyny do stacji paliw. Eichmann nie był ani szaleńcem, ani mechanicznym wykonawcą rozkazów. Nauczono go urządzać akty ludobójstwa, on zaś postanowił wykorzystać w pracy nabytą wiedzę. Z tego powodu ma on znaczenie w nowym stuleciu, w którym akty ludobójstwa nadal się planuje i przeprowadza. Jak tego dowiodą kolejne rozdziały, nie trzeba być szaleńcem, aby zostać czynnym ludobójcą.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.