Głód miłości
Data wydania: 2017
Data premiery: 21 września 2017
ISBN: 978-83-7674-646-3
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
Kategoria:
34.90 zł 24.43 zł
Młody adwokat, Dawid, ma w życiu wszystko oprócz tego, co wydaje mu się zbędne: miłości i stabilizacji. Pewnego dnia na przejściu dla pieszych potrąca samochodem młodą dziewczynę, Martę. Nie wie jeszcze, że ten wypadek wywróci jego życie do góry nogami. Dziewczyna od początku wydaje mu się nieco dziwna i niekonsekwentna w swoich zachowaniach i reakcjach. Dawid odwiedza ją w szpitalu, gdzie po wypadku Marta dochodzi do siebie, i jest nią coraz bardziej zauroczony. Nie może jedynie zrozumieć, skąd jej dziwne zachowanie: raz okazuje mu serdeczność i zainteresowanie, by po chwili patrzeć na niego z taką wściekłością i niechęcią, jakby miała przed sobą największego wroga.
Słońce wisiało wysoko na niebie, kiedy Dawid jechał do przyjaciół. Miał im pomóc w pakowaniu rzeczy przed przeprowadzką, a następnie planowali kolację przy grillu, więc czerwcowa sobota zapowiadała się pracowicie, ale i przyjemnie. Czekał na zmianę świateł i dziękował sobie w duchu za samochód wyposażony w klimatyzację. Z radia płynęła rockowa muzyka, w takt której stukał palcami o kierownicę. Starał się zrelaksować po tygodniu, który obfitował w ciężką pracę. W tej chwili marzył o urlopie bardziej niż zwykle.
Owszem, bardzo lubił swoją pracę, dawała mu sporo satysfakcji i prestiżu w środowisku, w którym się obracał, ale jednocześnie była bardzo wymagająca i stresująca. Pomimo wieloletniego doświadczenia w adwokaturze nadal każda rozprawa powodowała napięcie, z którym radził sobie na różne sposoby. Każdy dzień mecenasa Paliszewskiego był wypełniony po brzegi spotkaniami, a na wolny termin klienci czekali nawet kilka tygodni. Ale coś kosztem czegoś. Nie miał zbyt dużo wolnego czasu, ale nie narzekał na brak pracy, a co za tym szło, na brak płynności finansowej.
Miał piękny dom na Bałutach, na osiedlu domów jednorodzinnych, miał samochód, trochę oszczędności na koncie, więc nie martwił się o jutro. Ale też na nic nie miał czasu. Dosłownie na nic. Ani na porządne zakupy, chociażby spożywcze, ani na życie poza kancelarią, o jakiejkolwiek kobiecie na stałe w ogóle nie myślał. Aranżacją wnętrz domu zajęła się profesjonalna firma, a dwa razy w tygodniu przychodziła pani Maria, która sprzątała i gotowała dla niego. Dbała też o to, żeby w lodówce było coś więcej niż światło i pojemnik po ketchupie.
Alina z Grześkiem, do których właśnie jechał, byli jego przyjaciółmi jeszcze z czasów szkoły średniej. Uwielbiał ich oboje i po cichu zazdrościł, że są ze sobą tyle lat i nadal są w sobie zakochani. W końcu udało im się znaleźć przestronne, trzypokojowe mieszkanie i bez żalu opuszczali kawalerkę w starym budownictwie, w której nieraz wspólnie urządzali imprezy i której ściany niejedno widziały.
Ruszył przez przejście dla pieszych i w ostatniej chwili dostrzegł miedziane włosy rozwiane wokół drobnej sylwetki. Pisk hamulców, kobiecy krzyk i nastała cisza. Za późno.
Cholera jasna! Cholera jasna!
Przez głowę mężczyzny przebiegały setki myśli. Wyskoczył z samochodu i podbiegł do kobiety, która, przerażona, leżała na jezdni. Trzymała rękę na kolanie, na którym pękł materiał spodni. Z rany sączyła się krew. Dawid uklęknął przed nią i wtedy dziewczyna spojrzała na niego.
Poczuł prąd biegnący pomiędzy ich spojrzeniami i zastygł w bezruchu. Jej krystalicznie błękitne oczy patrzyły na niego z mieszanką przerażenia, zaskoczenia i bólu. Wokół posągowej twarzy rozsypały się rudo-miedziane, długie włosy, które błyszczały w słońcu, dodając ich właścicielce tajemniczego wyglądu.
Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym Dawid odezwał się pierwszy:
– Nic pani nie jest?
Pokręciła przecząco głową.
– Nie wiem, chyba nie – odpowiedziała drżącym głosem.
Przyglądał się jej i czuł, że wzbiera w nim nieznane dotąd uczucie, przechodzi od koniuszków palców, które nieznacznie dotykały ramienia kobiety i kieruje się w stronę klatki piersiowej, aby tam się zadomowić.
Kobieta spróbowała się podnieść, ale bolące kolano spowodowało, że opadła z powrotem na asfalt.
– Proszę poczekać, pomogę pani. – Szybkim ruchem wyciągnął do niej ręce chcąc pomóc, ale zatrzymał się, gdyż jej wystraszone spojrzenie było niczym sprawnie działający hamulec. – Mogę? – zapytał z wahaniem.
Patrzyła na niego niepewnie. Widział na jej twarzy walkę o zachowanie dystansu, jednak ból zwyciężył. Kiwnęła delikatnie głową nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny.
Ostrożnie ujął ją pod łokieć jedną ręką, drugą złapał w talii i zaczął powoli podnosić. Syczała z bólu, kiedy próbował stawiać ją do pionu.
– Proszę mi pozwolić, żebym zawiózł panią na pogotowie – powiedział. – To kolano powinien zobaczyć lekarz. – Patrzył na nią i starał się być bardzo rzeczowy. – Obawiam się, że przeze mnie będzie pani unieruchomiona przez dłuższy czas.
– Czy pan jest lekarzem? – zapytała.
Uśmiechnął się lekko.
– Nie – odpowiedział. – Adwokatem.
Spojrzała na niego z wahaniem. Odniósł wrażenie, że najchętniej uciekłaby, gdyby tylko zraniona noga jej na to pozwoliła.
Dziewczyna miała niespotykany kolor oczu, tak bardzo krystalicznie błękitny, jakiego nigdy jeszcze nie widział. Porcelanowa cera kontrastowała z miedziano-rudymi włosami. Sprawiała niesamowite wrażenie, z jednej strony jakby eterycznej wróżki, z drugiej zaś jej spojrzenie było jak wzrok skrzywdzonego, dzikiego zwierzątka. Patrząc w jej oczy miał wrażenie, że pod pierwszą warstwą kryje się druga, dużo bardziej skomplikowana, bardziej niepokojąca i tajemnicza.
Otrząsnął się, to zdecydowanie nie był dobry moment na analizowanie.
– Proszę mi pozwolić zabrać panią na pogotowie, jestem to pani winien – powtórzył spokojnie, licząc na to, że nie będzie musiał użyć całej swojej siły perswazji, zdobytej dzięki kilkuletniej praktyce adwokackiej.
Kobieta ponownie spróbowała stanąć na zranionej nodze, i kolejny raz bezskutecznie.
– Chyba nie mam wyjścia – rzekła z rezygnacją.
Podprowadził ją do fotela pasażera.
– Proszę się nie obawiać, nie mam żadnych złych intencji. – Uśmiechnął się przyjaźnie.
Badała go wzrokiem, szukając potwierdzenia dla tego, co mówił. Nie ufała mu, a narastająca wściekłość, którą starała się za wszelką cenę pohamować, nie pomagała.
Mężczyzna okrążył samochód i usiadł za kierownicą. Zerknął na pasażerkę z ukosa. Ręce trzymała wokół zranionego kolana, nie mogąc go zgiąć, a na jej twarzy wyraźnie było widać cierpienie. Spodnie przesiąknęły krwią, kolano było już bardzo spuchnięte. Choć nie był lekarzem, to jednak zdawał sobie sprawę, że to nie jest zwykłe stłuczenie.
Ruszył ze skrzyżowania i pojechał w kierunku Sienkiewicza, gdzie znajdowało się pogotowie ratunkowe. Przez całą drogę kobieta się nie odzywała, choć kilkakrotnie próbował nawiązać z nią kontakt. Przede wszystkim chciał odwrócić jej uwagę od bólu, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie chciał jej bliżej poznać, pomimo niesprzyjających warunków.
Podjechał tak blisko wejścia, jak tylko to było możliwe. Pomógł jej wysiąść. Tym razem się nie wzbraniała. Była wysoka i szczupła, i chociaż oparła się o niego całym ciężarem ciała, to nie odczuwał dyskomfortu.
Podeszli do rejestracji zgłosić wypadek i w tym momencie przypomniał sobie, że był umówiony z przyjaciółmi. Jasna cholera! Na śmierć zapomniał! Musiał do nich zadzwonić, to zresztą cud, że Alina jeszcze nie bombardowała go telefonami. Przeprosił swoją towarzyszkę i wyszedł na zewnątrz.
Grzesiek odebrał po trzech sygnałach.
– Hej przyjacielu, Alinka już zaczyna się denerwować – odezwał się w słuchawce radosny głos Grzegorza. – Zaczyna mi już brakować argumentów, żeby powstrzymać ją przed alarmem.
– Grzesiek, jest problem – powiedział Dawid powoli i już wiedział, że oboje trzymają głowy przy jednym aparacie telefonicznym.
– Co się dzieje? – zapytał Grzegorz.
Alina już przejęła słuchawkę i wyrzucała z siebie pytania.
– Dawid, ty mów, co się stało, potrzebujesz pomocy? Gdzie mamy jechać? No co, nic nie mówisz? Grzesiek, on nic nie mówi!
Dawid parsknął w słuchawkę i powiedział rozbawiony:
– Alinko, daj może słuchawkę Grześkowi, bo już zapomniałem, jakie było pierwsze pytanie.
– Alina, spokój, nabierz powietrza, Dawid, jesteś tam? – zapytał Grzesiek. – Mów jak człowiek, co się stało, bo Alina zaraz zawiadomi wszystkie możliwe służby, żeby cię namierzyły i bracie, nie chciałbym być w twojej skórze, jak ona osobiście cię dorwie.
Teraz Paliszewski śmiał się już w głos, bo wyobraził sobie pogoń w wykonaniu Alinki, kobiety wzrostu zacnego, mierzącej mniej więcej tyle, ile siedzący pies. Za to Dawid mógłby spokojnie grać w drużynie koszykarskiej. Paradne.
– Grzesiu – powiedział, kiedy już się uspokoił. – Miałem małą stłuczkę, właściwie to potrąciłem na przejściu kobietę.
– Jezus Maria! – usłyszał w tle głos Aliny. – To koniec jego kariery. To koniec wszystkiego, pozamiatane! – zawodziła do słuchawki.
– Alina! – wrzasnął Grzesiek. – Czyś ty na głowę upadła?! Jaki koniec kariery? Trzeźwy byłeś?
– A jak myślisz? – odpowiedział Dawid sarkastycznie. – Oczywiście, że byłem trzeźwy. Jestem teraz na pogotowiu i od razu uprzedzam kolejny atak Aliny, nic mi nie jest. – Zaczerpnął powietrza. – Ale ta kobieta jest ranna. Przywiozłem ją, bo nie była w stanie sama się poruszać, coś z kolanem, zresztą i tak to była moja wina, więc bym jej nie zostawił.
O wrażeniu, jakie na nim zrobiła przezornie nie wspomniał.
– Nie zawiadomiłeś policji, co? – Grzesiek bardziej stwierdził niż zapytał.
– No nie – odpowiedział Dawid z wahaniem.
Nie było to zbyt rozsądne z jego strony, ale w tamtej chwili zupełnie o tym nie pomyślał. Sam był zaskoczony, gdyż z natury był bardzo logicznie myślącym człowiekiem, który twardo stał na ziemi i nie ulegał emocjom, a już z pewnością przestrzegał prawa.
Westchnął, ponieważ wiedział, że jego lekkomyślność może mieć przykre konsekwencje.
– Grzesiek, potem mi zmyjesz głowę, okej? Teraz jestem z nią na pogotowiu, w związku z tym, nie mam pojęcia, o której do was przyjadę. Bardzo mi przykro.
– Daj spokój, człowieku, przecież wiadomo – odpowiedział Grzesiek. – Nami się w ogóle nie przejmuj. Jak już będziesz mógł to przyjedź, a ja zaraz zadzwonię do Przemka, żeby podesłał kumpli. – Grzesiek jak zwykle nie tracił zimnej krwi.
– Przepraszam, postaram się jak najszybciej do was dołączyć.
– Gdybyś potrzebował pomocy, dzwoń – dodał Grzesiek i się rozłączył.
Dawid obracał jeszcze przez chwilę telefon w dłoni, zanim postanowił wrócić do izby przyjęć. Rozejrzał się, ale nigdzie nie było kobiety z miedzianymi włosami. Przeszedł korytarzem w kierunku pokoju lekarskiego i tam ją dostrzegł. Siedziała na plastikowym krzesełku, miała słuchawki w uszach, głowę opartą o ścianę, a niesamowite oczy ukryła pod zamkniętymi powiekami. Stanął pośrodku holu i zagapił się. Była doskonała. Tak nadzwyczajnie doskonała.
Podszedł powoli, nie chcąc jej przestraszyć, i delikatnie dotknął jej ramienia. Otworzyła oczy i spojrzała na niego tym dziwnym, dzikim spojrzeniem. Kiedy zorientowała się, kto przed nią stoi, jej wzrok złagodniał. Dawid usiadł na krześle obok i wskazał na słuchawki. Kiwnęła głową i zdjęła je z uszu. Zadziwiające, ale tracił przy niej rezon. Odchrząknął.
– Musiałem zadzwonić do moich przyjaciół, miałem być u nich godzinę temu – zaczął się tłumaczyć i pomyślał, że wypadło to trochę niefortunnie, jakby miał do niej pretensje o to, że go zatrzymała. – Nie chciałem, żeby się martwili.
Skinęła ponownie. Miał pustkę w głowie, zupełnie nie wiedział, jak z nią rozmawiać, skoro wyraźnie dawała do zrozumienia, że nie szuka z nim kontaktu. Nie szukała kontaktu z nikim. Nawet nie wiedział, jak ma na imię i nie miał odwagi zadać tak prozaicznego pytania. Czuł się skrępowany w jej towarzystwie i najchętniej by stąd wyszedł. To oczywiście było niemożliwe, nie darowałby sobie, ponieważ czuł się w pełni odpowiedzialny za wypadek.
Kiedy właśnie się zastanawiał, jak zachęcić kobietę do rozmowy, otworzyły się drzwi od pokoju lekarskiego i wyszła z niego pielęgniarka z kartą w dłoni.
– Pani Marta Śliwińska? – Rozejrzała się po twarzach pacjentów.
Rudowłosa kobieta zaczęła się podnosić. A więc Marta, pomyślał. Marta Śliwińska.
– Da pani radę sama wejść do gabinetu? – zapytała pielęgniarka. – Jeśli nie, to mąż może wejść z panią.
– Nie jesteśmy małżeństwem – odpowiedzieli jednocześnie i spojrzeli po sobie z lekkim rozbawieniem.
– W takim razie proszę, żeby pan poczekał na zewnątrz, a ja pani pomogę – zdecydowała kobieta.
– Oczywiście.
Dawid wrócił na swoje miejsce.
Nie minęło nawet pięć minut, kiedy drzwi otworzyły się ponownie i Marta wyszła wsparta o pielęgniarkę.
– Musimy zrobić USG, proszę zaczekać. – Pielęgniarka była stanowcza. Usiadł więc ponownie i patrzył za dwiema kobietami. Cholera, nie wyglądało to dobrze. Czuł, że to nie jest drobny uraz.
Badania trwały godzinę, a diagnoza nie napawała optymizmem. Martę czekała operacja zerwanego więzadła krzyżowego przedniego, a następnie długa rehabilitacja i to wszystko z powodu niefrasobliwości i nieodpowiedzialności pana mecenasa. Czy wyrzuty sumienia przestaną go kiedykolwiek nękać?
Czytaninka –
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale z całą pewnością nie ostatnie. Książkę pochłonęłam dosłownie na jednym wdechu. Realność książki momentami jest aż przerażająca, a trudna tematyka w powieściach, to coś co lubię. Miłość nie zawsze jest bajką ze szczęśliwym przebiegiem, pojawiają się przeszkody, a tylko od nas samych zależy, czy będziemy w stanie je pokonać.
On – Dawid – to młody adwokat, twardo stąpający po ziemi. Nie miesza życia prywatnego z zawodowym, ma swoje zasady, których pilnie przestrzega.
Ona – Marta – piękna rudowłosa dziewczyna, która mierzy się z ciężką chorobą, nie mając oparcia w nikim, nawet najbliższej rodzinie.
Pewnego razu stają na swojej drodze w niezbyt sprzyjających okolicznościach – on w samochodzie, ona pod jego kołami. Od tego momentu, Dawid czuje się za nią odpowiedzialny i stara się jej pomóc. Nikt nie przewidział jednak, że zrodzi się pomiędzy nimi więź, ale ich uczucie będzie wystawione na ciężkie próby. Czy zdołają przetrwać te trudne momenty i mimo wszystko być ze sobą razem?
Stworzeni przez autorkę bohaterowie są nad wyraz realni, widać iż ich kreacja została wnikliwie przygotowana. Dawid to stanowczy mężczyzna, który jest konsekwentny w wykonywanej przez siebie pracy. Wydaje się być perfekcjonistą, nie pozwala podważać swojego autorytetu. Ale kiedy na jego drodze pojawia się Marta, te reguły powoli tracą na znaczeniu.
Marta to młoda, krucha kobieta. Raz jest wrażliwa, ciepła i serdeczna, by w momencie przemienić się w diablicę pozbawioną wszelkich skrupułów. Autorka doskonale nakreśliła nam stadium jej choroby.
Również bohaterowie drugoplanowi zostali przedstawieni w dokonały sposób. Alina i Grzegorz to przykład małżeństwa, w którym nie zawsze jest kolorowo, małżonkowie w obliczu trudnej sytuacji stają się zagubieni, jednak ich miłość jest tak mocna, że jest w stanie przetrwać wszystko.
Miłość nie zawsze jest łatwa, czasem bywa skomplikowana, niezrozumiała. Dawid darzy uczuciem Martę, jednak nie potrafi zrozumieć jej zachowania, raz jest miła i uprzejma, a raz wredna i chamska. Nikt nie powiedział jednak, że w miłości zawsze będzie kolorowo. Jeżeli kochamy całym sercem, nic nie jest w stanie stanąć nam na przeszkodzie w tej miłości.
Natalia Nowak-Lewandowska ukazuje nam stadium osoby chorej na borderline, czyli osoby z zaburzeniem osobowości, która nie miała łatwo w życiu, gdyż wciąż została odrzucana. Dla rodziców stanowiła powód wstydu i kłopotu, a kiedy zakochała się w mężczyźnie, panicznie bała się odrzucenia. Ludzie chorzy częstokroć czują się gorsi od innych, są wytykani poprzez całe społeczeństwo, której nie pojmuje powagi sytuacji. Była uważana za wariatkę, osobę szaloną, która powinna zostać zamknięta na oddziale psychiatrycznym. A tak naprawdę potrzebowała bliskiej osoby, która zaakceptuje ją taką jaką jest oraz pomoże jej iść przez życie jak normalnemu człowiekowi, a przede wszystkim pragnęła kochać i być kochana.
Książka wywołuje ogrom emocji, od bólu, cierpienia, złości, braku akceptacji poprzez radość, miłość i trudne wybory. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, mocno trzymając za nich kciuki, by w końcu Marta doznała odrobinę miłości i wsparcia. Dzięki tej powieści mamy wgląd na różne oblicza miłości, na stosunki partnerskie i radzenie sobie z problemami. Ludzie mają dylematy każdego dnia i to się nie zmieni, jednak od nas zależy czy zostaniemy z nimi sami, czy też będzie obok ktoś, kto zechce nas w nich wspierać.
Głód miłości to wciągająca, a przede wszystkim poruszająca historia o miłości, w której ścieżka nie zawsze jest prosta, lecz często wyboista i kręta. To historia obok, której nie sposób przejść obojętnie. Przedstawia nam losy osoby cierpiącej na zaburzenia psychiczne, oraz o tym, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, by wziąć odpowiedzialność za drugą osobę. Polecam z całego serca.
aftanasjoanna –
26 września 2017 roku świat literacki świętował premierę powieści pt.„Głód miłości” Natalii Nowak – Lewandowskiej, jest to już drugie dziecko w jej pisarskim dorobku. Zadebiutowała mocnym akcentem wydając książkę pod tytułem „Pozorność”.
Młody adwokat, Dawid, ma w życiu wszystko oprócz tego, co wydaje mu się zbędne: miłości i stabilizacji. Pewnego dnia na przejściu dla pieszych potrąca samochodem młodą dziewczynę, Martę. Nie wie jeszcze, że ten wypadek wywróci jego życie do góry nogami. Dziewczyna od początku wydaje mu się nieco dziwna i niekonsekwentna w swoich zachowaniach i reakcjach. Dawid odwiedza ją w szpitalu, gdzie po wypadku Marta dochodzi do siebie, i jest nią coraz bardziej zauroczony. Nie może jedynie zrozumieć, skąd jej dziwne zachowanie: raz okazuje mu serdeczność i zainteresowanie, by po chwili patrzeć na niego z taką wściekłością i niechęcią, jakby miała przed sobą największego wroga.
Nietypowa grafika okładkowa intryguje czytelnika od pierwszego wejrzenia.
W moim odczuciu od razu sugeruje, że nie jest to typowy romans – mimo, że na upartego tytuł mógłby na to wskazywać.
Czy tak jest w rzeczywistości?
„Głód miłości” to zdecydowanie nie romans, choć jest to historia o miłości. Nie jest to też żaden erotyk ani new adult, więc jeśli spodziewacie się wypieków na twarzy i pikanterii, to nie tym razem, nie ta książka.
„Głód miłości” Natalii Nowak – Lewandowskiej to studium psychiki osoby samotnej i pozbawionej miłości, w tym przypadku kobiety.
Brak miłości i spełnienia potrafi istotę ludzką zagnębić, do tego stopnia, że doprowadza często do aktów samoagresji, a nawet targania się na swoje życie. Próby zaskarbienia sobie uwagi drugiego człowieka są często naznaczone desperacją, wręcz chęcią wyrwania należytej porcji uczuć, choćby na siłę. A jednocześnie, pragnieniu bycia kochaną towarzyszy chroniczny strach przed porzuceniem i samotnością.
Myślę, że autorka podejmując ten trudny temat miała świadomość, że nie każdy to zrozumie, a jednocześnie starała się nakreślić wzorzec drogi wiodącej ku „wyleczeniu”.
Fabuła powieści pozbawiona rozwlekłych analiz i opisów. Dzięki temu powieść zyskuje i to bardzo, czyta się ją jednym tchem. I mogę Was zapewnić, że nie przeszkadza w tym nawet brak prądu. Jeden dzień spędzony wraz z bohaterami „Głodu miłości” dostarczyły mi pożywki do kilku złożonych refleksji na temat miłości i związków międzyludzkich.
Zastanawialiście się kiedyś, ile jest w stanie poświęcić człowiek dla drugiej osoby? Jak silna musi być więź, by przetrwać trudny czas choroby? I nie mówimy tu bynajmniej o małżeństwie z wieloletnim stażem, związane majątkiem czy kredytami. Mówimy tu o początkach związku. Ile trzeba mieć miłości do drugiej osoby, by walczyć o nią wbrew wszystkiemu?
No właśnie – ja też się nigdy wcześniej nad tym nie zastanawiałam.
O ile prościej jest kogoś kochać nieskomplikowaną miłością kiedy wszystko jest dobrze. Ale czy w razie kłopotów, można zawsze liczyć na druga połowę? Czy też może często okazuje się, że związki nie są w stanie przetrwać w obliczu choroby, kłopotów finansowych?
Marta i Dawid – główni bohaterowie powieści, wzbudzili we mnie kalejdoskop odczuć.
Czasem miałam ich dosyć, czasem płakałam razem z nimi, a czasem musiałam głęboko odetchnąć, bo brakowało mi tchu.
To dwie szalenie różne osobowości, pochodzące z różnych środowisk, inaczej wychowane i inaczej postrzegające rzeczywistość. A jednak…połączyło ich coś pięknego. Miłość.
Miłość podszyta strachem, obawami, uczuciowymi deficytami. Miłość tych dwojga to dobre chwile, choć niesamowicie krótkie, nasycone strachem Marty. Chwile upojne – które przynosiły ukojenie i jej i jemu. Chwile mocno doprawione cierpieniem Marty, jak i Dawida. Były też momenty wielkiej złości i agresji, w których chciałam potrząsnąć Dawidem, żeby się ogarnął, zdecydował i określił.
Kibicowałam Marcie, trzymałam za nią kciuki, cierpiałam i płakałam razem z nią, kiedy straciła coś bardzo ważnego. Jednocześnie podziwiałam Dawida, za tę miłość, którą obdarzał Martę, za to że wbrew własnemu rozsądkowi zrozumiał w końcu, co jest najważniejsze, za to że miał w sobie tyle siły, bo praktycznie za dwoje. Długo dochodził do tej wiedzy, ale doszedł. To dodało mi skrzydeł .
„Głód miłości” Natalii Nowak – Lewandowskiej to opowieść o tym, że prawdziwe uczucie może być składową wielu innych emocji, nie zawsze łatwych i przyjemnych. Najważniejszy jest jednak efekt końcowy tego uczucia. Bo kiedy jedna osoba ma całkowitą świadomość tego, że przed nią ogrom pracy i poświęcenia dla drugiego człowieka, a mimo to idzie tą drogą, to to musi być miłość!
Autorka pokazuje w sposób prosty, aczkolwiek niezmiernie dojrzały, że miłość to nie zawsze motylki w brzuszku, to nie maślane spojrzenia, nie drżenie rąk, randki i beztroska wyzierająca z każdego kąta.
Miłość to odpowiedzialność za tę drugą osobę i poświęcenie. To też rezygnacja ze spokoju, ale i akceptacja tej drugiej osoby w stu procentach. Miłość to nie układanie sobie wygodnego życia, pod siebie, tylko wkraczanie na kręte ścieżki życia, podtrzymywanie się wzajemne, pokonywanie szlaku we dwoje mimo wiatru wiejącego w oczy. Miłość to dostrzeganie wartości, tam gdzie inni nie widzą nic. Im więcej dajemy, tym więcej powinniśmy dostawać.
„Głód miłości” to powieść dla każdego, kto chciałby się zagłębić w piękno naznaczone bólem i samotnością. Historia ubrana przez autorkę w słowa, napełni Was przekonaniem, że bywają na tym świecie uczucia tak silne, że przezwyciężą każde zło i każdą słabość.
Ja też w to wierzę, choć trudno jest mi to wszystko odnaleźć we własnym życiu.
Lektura idealna na jesień – wymagająca skupienia i dojrzałego spojrzenia na życie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Natalii Nowak – Lewandowskiej a za jego przesłanie dziękuję Wydawnictwu Replika.
Recenzja również na: https://przeczytajka.blogspot.com/2017/10/god-miosci-natalia-nowak-lewandowska.html