
Jak wytresować smoka 2
Jak zostać piratem
Cressida Cowell
Przekład: Krzysztof Malinowski
Tytuł oryginału: How To Be A Pirate
Data wydania: 2025
Data premiery: 3 czerwca 2025
ISBN: 978-83-68364-62-0
Format: 130/200
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 232
Kategoria: Literatura dla dzieci
49.90 zł 34.93 zł
Dalsze niesamowite przygody znanych i lubianych bohaterów Jak wytresować smoka!
Czkawka znajduje unoszącą się na morzu tajemniczą trumnę. Jej wnętrze kryje zagadkę, której rozwiązanie może doprowadzić go do skarbu Srogobrodego Upiora – jego przodka cieszącego się mianem największego pirata na świecie.
Wraz z przyjaciółmi i swoim smokiem Szczerbatkiem Czkawka wyrusza na poszukiwania. Czeka ich wielka przygoda, w czasie której będą musieli uciec z wyspy czaszkowców, stoczyć walki z innymi plemionami wikingów, przetrwać morskie katastrofy i stanąć oko w oko ze smoczą bestią.
Historia, która zainspirowała twórców filmowych i którą pokochali czytelnicy na całym świecie!
Thor był naprawdę wkurzony.
Zesłał potężny, letni sztorm, żeby wzburzyć morze wokół ponurej, małej wysepki Głuplandii. Czarny wiatr wył ponad dzikim rozwścieczonym oceanem. Wokół grzmiały wściekłe pioruny. W wodę uderzały błyskawice.
Tylko szaleniec mógłby uznać, że to odpowiednia pogoda do żeglowania.
Jednak, co dziwne, na falach miotała się jakaś łódź, a głodny ocean kąsał jej burty w nadziei, że wywróci ją do góry dnem, pochłonie wszystkich żeglarzy i zetrze ich kości w proch.
Szaleńcem, który dowodził statkiem, był Pyskacz Gbur. Prowadził on Piracki Program Szkoleniowy na wyspie Głuplandii i ten szalony rejs był jednym z ćwiczeń: Walką na Miecze na Morzu (tylko dla początkujących).
– NO DOBRA, MAZGAJE! – ryczał Pyskacz, dwumetrowy kudłaty obłąkaniec z brodą, która przypominała fretkę w ataku drgawek, oraz bicepsami wielkości ludzkiej głowy. – Na miłość Thora, brać się do roboty, nie jesteście rozlazłymi meduzami… Czkawka, wiosłujesz jak ośmiolatek… wiosło głębiej w wodę… nie mamy całego roku, żeby dotrzeć na miejsce… – I tak dalej, i tak w kółko.
Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci zgrzytnął zębami, gdy wielka fala wzniosła się nad burtę i uderzyła go w twarz.
Czkawka to Bohater tej historii, chociaż patrząc na niego, nigdy byście na to nie wpadli. Jest nieduży i ma nijaką twarz, taką, której się nie zapamiętuje.
Oprócz niego z wiosłami zmagało się dwunastu chłopców i właściwie każdy z nich bardziej niż Czkawka przypominał Wikinga-Bohatera.
Kurzajka, na przykład, miał tylko jedenaście lat, a już pysznił się piękną kolekcją pryszczy okresu dojrzewania i miał kłopoty ze spowijającym go smrodkiem. Burek Głąb mógł wiosłować jedną ręką z taką samą siłą, jak każdy inny dwoma, a drugą dłubać w nosie. Smark był zdecydowanym liderem. Ciemniak miał kosmate uszy.
Czkawka był po prostu absolutnie przeciętnym, niczym się niewyróżniającym, chudym, piegowatym chłopakiem, którego łatwo przeoczyć w tłumie.
Pod ławkami wioślarzy kuliło się trzynaście smoków, po jednym na każdego chłopca.
Smok Czkawki był znacznie mniejszy od innych. Nazywał się Osesek i był Zwykłym Brunatnym lub Ogrodowcem Pospolitym o wielkich oczach i nadąsanej minie.
Zawodził po smokońsku, w języku, który rozumiał tylko Czkawka.
– Ci wikingowie są sz-sz-szaleni. Osesek ma s-s-sól na skrzydłach. Osesek siedzi w wielkiej zimnej kałuży. Osesek g-g-głodny… N-n-nakarm mnie. – Szarpnął Czkawkę za spodnie. – Osesek chce j-j-jeść, w tej chwili!
– Przykro mi, Osesku. – Czkawka skrzywił się, gdy łódź z impetem runęła po grzbiecie kolejnej wielkiej fali. – To nie jest najlepszy moment…
– Thor tylko wie – ryknął Pyskacz – jakim cudem wasza banda nieudaczników została przyjęta do Plemienia Kudłatych Chuliganów… Ale zanim będziecie mogli nazwać się wikingami, czekają was cztery ciężkie lata Pirackiego Programu Szkoleniowego.
No to świetnie, pomyślał Czkawka ponuro.
– Zaczniemy od najważniejszej wikińskiej umiejętności… od Walki na Miecze na Morzu. – Pyskacz uśmiechnął się szeroko. – Jedyna zasada pirackiej walki na miecze mówi: NIE MA ŻADNYCH ZASAD. W tej lekcji gryzienie, szczypanie, drapanie i wszystkie inne złośliwe zagrania będą nagradzane dodatkowymi punktami. Pierwszy chłopak, który krzyknie „poddaję się”, to fajtłapa.
– Albo wszyscy się utopimy – mruknął Czkawka.
– Słuchajcie – krzyknął Gbur – jako pierwszego do pojedynku wyznaczam Burka Głąba! Kto chce się z nim zmierzyć?
Burek Głąb pochrząkiwał już radośnie na myśl o rozlewie krwi. Był bezmyślnym zabijaką o włochatych rękach, które prawie wlokły się za nim po ziemi. Z wrednymi oczkami i wielkim kółkiem w nosie wyglądał jak szczeciniasty dzik o wyjątkowo podłym charakterze.
– Kto stanie do walki z Burkiem? – zapytał Pyskacz Gbur.
Dziesięciu chłopców wyciągnęło ręce w górę, wrzeszcząc:
– Japroszępanajaproszęjaproszępana! – Wszyscy byli dziko podekscytowani na myśl, że zostaną stłuczeni na kwaśne jabłko przez Burka Głąba. I nie ma w tym niczego dziwnego. Taka jest większość Chuliganów.
Jednak najbardziej zadziwiające było to, że Czkawka również skoczył na nogi i wrzasnął:
– Wyznaczam siebie, Halibuta Straszliwą Czkawkę Trzeciego!
Choć był synem Wodza Słoicka Wielgiego, nie zaliczał się do ludzi, których można określić mianem „naturalnie wysportowanych”. Był niemal równie kiepski w zbijanym, duszonym i innych brutalnych grach wikingów jak jego najlepszy przyjaciel Śledzik.
A Śledzik utykał, miał zeza, cierpiał na rozliczne uczulenia, a sposób, w jaki się poruszał, charakteryzował się całkowitym brakiem koordynacji.
– W co ty się pakujesz? – syknął Śledzik. – Siadaj, wariacie… On cię ukatrupi.
– Nie ma obawy, Śledzik – odparł Czkawka. – Wiem, co robię.
– No dobra, Czkawka – zagrzmiał zdziwiony Pyskacz.
– Podejdź tutaj, chłopcze, i pokaż nam, z jakiej gliny jesteś ulepiony.
– Jeśli kiedykolwiek mam zostać Wodzem tego Plemienia – szepnął Czkawka do Śledzika, zdejmując kurtkę i przypinając miecz – muszę zachowywać się jak Bohater… Czasami…
– Wierz mi – powiedział Śledzik – nie jesteś w tym mocny… Błyskotliwe pomysły, jak najbardziej. Gadanie ze smokami, doskonale. Ale walka jeden na jednego z takim brutalem jak Burek? Absolutnie nie, nie, nie.
Czkawka zignorował go jednak.
– Ród Straszliwej Czkawki zawsze miał smykałkę do walki na miecze. Przypuszczam, że mamy to we krwi. Weź mojego prapradziadka, Srogobrodego Upiora. Najlepszy szermierz wszech czasów…
– Tak, ale czy ty kiedykolwiek walczyłeś na miecze? – dopytywał się Śledzik.
– No nie – bąknął Czkawka. – Ale czytałem o tym w książkach. Znam wszystkie techniki… Przeszywający Wypad… Niszczycielska Obrona… Sztych Srogobrodego… I mam ten wielki nowy miecz…
Miecz w istocie był wspaniały. Nazywał się Błyskawiczny Przerażacz i miał rękojeść w kształcie rekina młota.
– Poza tym – dodał Czkawka – ani przez chwilę nie znajdę się w niebezpieczeństwie…
Trenujący Piraci ćwiczyli z drewnianym osłonami na mieczach.
– Zniewieściałe maminsynki. Za moich czasów czegoś takiego nie było. – Tak brzmiała opinia Pyskacza. Z drugiej strony, dzięki temu środkowi ostrożności na zakończenie programu Plemię Kudłatych Chuliganów mogło wykazać się znacznie mniejszymi stratami w ludziach, niż bywało to wcześniej.
Śledzik westchnął.
– Dobra, wariacie, skoro musisz to zrobić… patrz mu prosto w oczy… ani na chwilę nie opuszczaj miecza… i zmów żarliwą modlitwę do Thora Gromowładnego, ponieważ będziesz potrzebował wszelkiej możliwej pomocy…
