Kochanek malutki
Data wydania: 2010
Data premiery: 25 października 2010
ISBN: 978-83-7674-084-3
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 224
Kategoria: Literatura dla kobiet
21.90 zł 15.33 zł
Kochanek malutki jest opowieścią o miłości, zdradzie i zemście.
Czy można umrzeć z miłości?
Zdradzona, zraniona, oszukana. Kiedy poinformował ją o swoim odejściu, wydawało się, że wszystko, co istotne, już się skończyło. Życie straciło sens, kłamstwo nabrało niecodziennego znaczenia i nic dobrego już się nie przytrafi. A jednak…
Rzeczywistość potrafi przecież działać cuda – zwłaszcza, gdy wsparta zostanie odrobiną magii. Wówczas okazuje się, że tak naprawdę wszystko może się zdarzyć.
Bójcie się, panowie!
A jednak temat został poruszony raz jeszcze, późnym wieczorem. Za oknem padał obfity śnieg, w otwartym kamiennym kominku trzeszczały palące się szczapy drewna, karmazynowe płomienie przyciągały wzrok, szeptem, baśniowo, bez końca. Matka siedziała naprzeciw mnie. Wytworna jak zwykle. Ubrana w czarny jedwabny kostium, satynową bluzkę z koronkowym żabotem, w którym połyskiwała złota szpila. Delikatny zapach egzotycznych perfum. Stara zniszczona twarz z pajęczyną zmarszczek, ewidentny dowód przeżyć, doświadczeń, trosk. Miłości i nadziei. Czarne włosy ze srebrnymi pasemkami przemijania ujęte w cieniutką siateczkę, która mieniła się szlachetnym blaskiem brylantowych drobin. Życie, życie, głębokie nurty, gwałtowne zakręty. I oczy. Bystre. Orzechowe i błyszczące. Poza wątpliwości, poza tajemnice, poza tu i teraz. Piękne. Prosta szczupła sylwetka. Moja matka.
– Wyraz na p.
Grałyśmy w scrabble, które moi siostrzeńcy dostali pod choinkę. Popularyzacja, popychać, popyt, poradnik, portki. Próżny, popaprany, paskudnik, potwór, drań.
– Drań nie jest na p – zwróciła uwagę matka. – Choć, oczywiście, drani nie brakuje na świecie.
Jakbym nie wiedziała.
– Wyraz na m.
Miara, miska, majonez, marność, mózg. Miłość. Nienawiść.
Od miłości do nienawiści droga jest podobno bardzo krótka.
– Nienawiść nie jest na m, tylko na n. Rzeczywiście blisko. Wyraz na o.
Odwaga, oset, ocet, odważny, on. Odbyt. Opuścić, odejść, oszukać, okłamać, zdradzić.
Zdradzić nie jest na o – znowu upomniała mnie matka. – Ale wiem, że zdrada boli.
No właśnie. Do żywego.
– Wyraz na n.
Nadzieja, nicość, nowość. Naiwność. Kobieta.
– Tak. Kobiety są naiwne. Rzeczywiście. Ale i szybko się uczą.
Zdrada, kłamstwo, oszustwo, poniżenie. Rozpacz, udręka, niedowierzanie, płacz. Wspomnienia. Słowa, które ranią. Nawet słowa do gry w scrabble.
– Jesteś rozkojarzona. Lepiej skończmy tę zabawę. Napijesz się herbaty?
Na stole stały jeszcze desery, ostatni etap uroczystej kolacji.
Trzywarstwowy tort z wilgotnym makiem, w maku zgrabnie ukryte rodzynki i kawałki orzechów, pulchny sernik z bitą śmietaną, bezowe ciasteczka, galaretki z owocami, kompot z suszonych śliwek, gruszek, jabłek i moreli.
– Napiję się wina.
Wino było białe, różowe i czerwone. Każde starannie wybrane. W wysmukłych kieliszkach. W pękatych kieliszkach.
Na zdrowie, na uśmierzenie bólu, na niepamięć. Do dna. Za życie, które miało trwać wiecznie. Razem, zawsze razem, uśmiechy, kolorowe migotanie, ciepełko i zgoda.
A teraz co?! A teraz, kurwa, co?! Wszystko skończone? I o czym jest ta opowieść? O snach? O marzeniach? O miłości i zdradzie?
– Temat stary jak świat. – Matka uniosła w wypielęgnowanej dłoni kruchą filiżankę z herbatą, paznokcie pomalowane różowym lakierem połyskiwały świątecznie. – Temat stary jak świat – powtórzyła. – Życzliwość, przyjaźń, zaufanie.
Plany na przyszłość. A później wszystko się wali, zostają popiół i łzy. Słone i bolesne. Nie płacz.
– Przecież nie płaczę.
– Ale chcesz.
– Skąd możesz wiedzieć?
– Przecież widzę.
Moje łzy były kryształowe. Mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Krople łez w kształcie łez. Metalicznie odbijały się od desek pustej podłogi. Może kryształowo powoływały się do śmierci?
– Kryształowe łzy. Moje łzy. Nie widziałaś moich łez.
– Zainicjowałaś niezwykłe zjawisko krzepnięcia. –Matka wyjęła cienki papieros z posrebrzanej papierośnicy i przypaliła go starą zapalniczką. Jasny płomień oświetlił jej twarz.
– Zainicjowałaś niezwykłe zjawisko krzepnięcia – powtórzyła.
– Czy to cię nie zastanawia?
Czy to mnie nie zastanawia? Czy coś, co nie jest bezpośrednio związane z obiektem pożądania, może zastanawiać? Za oknem puchaty śnieg układał się do snu. Szkoda, że śnieg topnieje tak łatwo, tworzy kałuże brudnej wody.
Było, nie ma. Niebo pokrywa się sinymi chmurami, które nie wróżą niczego dobrego. Szkoda, że miłość tak łatwo zamienia się w niechęć. Ty bydlaku!
– W chwilach wielkich emocji okazuje się, jacy jesteśmy naprawdę i na co nas stać. Ty jesteś silna i masz przed sobą nieograniczone możliwości. Prababka Augusta byłaby z ciebie dumna.
– Dlaczego?
– Ponieważ także była silna i zawsze osiągała to, czego chciała. Niektórzy mówili, że była czarownicą.
– Dominik odszedł, okłamał mnie, oszukał. Nigdy go już nie zobaczę. Okazał się wstrętny, zły. Tylko to mnie obchodzi. Prababki Augusty nawet nie znałam. Kto mówił, że była czarownicą?
– Wszyscy. Nie pamiętam. Była tak silna, że zawsze potrafiła wymóc na innych swoją wolę. A jeśli chodzi o Dominika, to lepiej, że odszedł, skoro był taki zły, prawda?
– Mamo, ja go kochałam.
– No cóż…Miło słyszeć, że używasz czasu przeszłego.
– Był dla mnie wszystkim.
– Wszystkim? Nie przesadzaj.
– Rozczarował mnie tak bardzo.
– Tak. Pod tym względem życie nas nie rozpieszcza.
– Gdybym miała moc go zatrzymać…
– To co? Użyłabyś jej?
Czy użyłabym magicznej mocy, żeby zatrzymać i podporządkować sobie kochanka, który nie chciał być ze mną? Który wybrał inną? Nie wiem.
– A ta prababka Augusta…miała moc?
– Czy miała moc? Może. Niektórzy tak twierdzili.
– Dobrze ją znałaś?
– Nikt jej dobrze nie znał. Ciągle w rozjazdach, ciągle zajęta. Wyemigrowała, kiedy miałam piętnaście lat. Umarła, kiedy miałam dwadzieścia sześć. Nie do wiary, żeby ktoś, kto posiada tajemną wiedzę, mógł tak po prostu…niczym zwykły śmiertelnik…
– Nie wierzę. Nie ma czegoś takiego jak magia.
– A jak powstały twoje łzy? W naturalny sposób? Nie ma w tym nic dziwnego, prawda?
– Na pewno dałoby się to czymś wytłumaczyć. Wyjaśnianie zjawisk to tylko kwestia czasu. Była piękna?
– Twoja prababka? Tak. Była piękna, silna i inteligentna. Jak ty. Ty też jesteś piękna, silna i inteligentna. Na pewno sobie poradzisz. Ze wszystkim. Uwierz w siebie.
– Nie jestem ani silna, ani piękna. Ani zakochana.
– Na szczęście. Jeśli okazał się być takim draniem, to lepiej, że odszedł.
– Ale nie wiem, czy sobie z tym poradzę.
Byłam zmęczona i śpiąca, czułam lekki zawrót głowy. W końcu kochanek nie odchodzi codziennie, listów pożegnalnych codziennie nie pisze, drzwi nie zamyka ukradkiem. A umiera się tylko raz. Czy tylko raz się umiera?
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.