Ko(s)miczna futryna.
Szyfr Jana Matejki 2
Data wydania: 2008
Data premiery: 06 maja 2008
ISBN: 978-83-6038-364-3
Format: 120x200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 242
Kategoria: Humor
25.90 zł 18.13 zł
Poszukiwań naszych narodowych źródeł ciąg dalszy!
To jeszcze nic, że Rasa Żółta spowinowaciła się z pierwszymi Piastami.
To jeszcze nic, że nadal trwa o to zażarta walka.
Jeżeli zawsze wydawało Ci się, że Polacy są „nie z tej Ziemi”, to trafiłeś pod właściwy adres!
Zajrzyj do środka i razem z niezniszczalnym Ziutkiem Świentym pokonaj czasoprzestrzeń, aby odkryć Prawdę.
Tym razem, spojrzenie na alternatywną historię Polski przesiąknięte jest symboliką, seksem i… bigosem. Gagi – najśmieszniejsze na świecie. Sytuacje – bezwstydnie nieprawdopodobne. Ruszaj z bohaterami na podbój wszechświata i przekonaj się, że to wcale nie tak daleko.
Dobra zabawa – GWARANTOWANA!
Wiktoria i Ziutek przybyli na boisko, kiedy obie drużyny wychodziły właśnie na murawę. Wan-dzin-san podkradł się od drugiej strony i przyczaił w kępie niewysokich brzózek. Wiktoria chciała chwycić Ryśka jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, ale teraz było to już niemożliwe. Usadowili się za bramką Pierścienia i wyczekiwali dobrego momentu, aby zwrócić na siebie uwagę kapitana miejscowej drużyny. Azjata również przygotowywał się do ataku. Z wszystkich możliwych kieszeni wyciągał elementy przebrania i układał je wokół siebie. Damska bluzka, spódnica, buty na wysokim obcasie. Nawet torebka, rajstopy, majtki, biustonosz i najważniejsze – atrapa potężnych piersi. Powoli zrzucał swoje ciuchy, obserwując kątem oka przebieg meczu. Piłka wędrowała pomiędzy graczami obu drużyn bez specjalnego celu. Kibice zajęci byli konsumpcją kolejnej nalewki, więc niewiele ich obchodził i mecz, i rozebrany do rosołu jakiś kurdupel między drzewami. Wiktoria i Ziutek nie dostrzegli Wan-dzin-sana, który zdążył się już przebrać. W dalszym ciągu zastanawiali się, jak skontaktować się z Ryśkiem. I wtedy z przeciwnej strony usłyszeli niewyraźne wołanie:
– Ryyyysssiieeeeeek… Ryyyyyyssiiieeeeeeek…
Spojrzeli w tamtą stronę. Jakaś gruba małolata, wyszedłszy z kępy brzóz, odstawiała na wpół cygańskie tańce, potrząsając biodrami i olbrzymim biustem, na przemian.
– Ryyyyyssieeeeek… – usłyszeli znowu z jej ust.
Piłkarze przystanęli, sędzia wypuścił gwizdek z ust, który potoczył się gdzieś po trawie, kibicom upadła flaszka. Ktoś zaklął siarczyście na trybunach. Pół setki osób stało zamurowane, wytrzeszczając gały w kierunku tego niecodziennego zjawiska. Gruba małolata tańczyła coraz pewniej i coraz pewniej przywoływała Ryśka. Pierwsza ocknęła się Wiktoria.
– To on! – Chwyciła inspektora za rękaw.
– Kto?!
– Wan-dzin! – Wskazała dłonią na niezbyt urodziwą panienkę.
Ziutek zmrużył oczy i wytężył wzrok.
– To… coś?
– Tak! Ziutek, nie poznajesz?!
Policjant jeszcze raz przypatrzył się tańczącemu fenomenowi.
– Ale on ma na sobie babskie ciuchy.
– No i co? – zdenerwowała się.
– Gej? – ciągnął swój wywód.
– A co mnie to, do cholery, obchodzi?! – wrzasnęła.
– Ryśka ciągnie!
– Faktycznie – przyznał z angielską flegmą. – I co zrobimy?
– Co zrobimy? Co zrobimy?! Musimy odwrócić uwagę od niego. Rysieeeeeekk! – krzyknęła najgłośniej jak potrafiła, przykładając dłonie do ust.
Wszystkie głowy – na boisku i na widowni – skierowały się teraz w ich stronę. Piłkarze nadal stali, sędzia szukał gwizdka w wysokiej trawie. Rysiek, będący prawie na środku boiska, był zupełnie zdezorientowany.
– Ryyyyysieeeeeek… – krzyknęła ponownie Wiktoria i zaczęła machać rękoma.
Wan-dzin-san nie ustawał w swoim tańcu. Nawoływał kapitana Pierścienia równie głośno. Zaczął również wyczyniać coraz śmielsze, nieprzyzwoite ruchy, obnażając swoje nogi i bardziej jeszcze potrząsając biodrami. Wiktoria podeszła bliżej metalowej siatki. Krzyczała i podskakiwała przy niej najwyżej, jak tylko potrafiła. Kibice i piłkarze – łącznie z Ryśkiem – zachowywali się teraz, jakby byli świadkami pasjonującego meczu tenisowego pomiędzy Papieżem a Fidelem Castro. Ich głowy zwracały się raz w jedną, raz w drugą stronę, a bekhendom i forhendom nie było końca. Nagle Wan-dzin wpadł na szatański pomysł i zaczął rozpinać swoją damską bluzkę, zachowując się jak rasowa striptizerka. Głowy na dłuższą chwilę zamarły, skierowane w tamtym kierunku. Atrapa olbrzymich cycków, chociaż ubrana w biustonosz 95D i potrząsana zgrabnie przez Azjatę, wywołała żywe zainteresowanie, szczególnie wśród kibiców, którzy mieli lepszy widok. Głos Wan-dzin-sana zmienił się z krzykliwego w lubieżny. To musiało poskutkować. Rysiek jak zahipnotyzowany ruszył powoli w tamtym kierunku.
– Rysiek! Nieeeeeee! – wrzasnęła na całe gardło Wiktoria i aż zatrzęsła metalowym ogrodzeniem. – Cholera! – Zwróciła się do Ziutka. – On zawsze miał słabość do gołych kobiet. Co robić? Boże, co robić?
– Nie wiesz? – ocknął się nagle. – Rób to samo!
– Co?! – Spojrzała na niego niepewnie. – Hej! Masz rację! Ryyyyssieeeeek… – wrzasnęła i zaczęła wyciągać swoją bluzkę ze spodni, a później rozpinać ją czym prędzej.
W końcu zrzuciła ciuch na ziemię i podskoczyła kilka razy. To podziałało. Głowy zwróciły się teraz w stronę Wiktorii, której biust nie dorównywał może wielkością chińskiej atrapie, ale był zgrabny i… podskakujący. Rysiek natychmiast obrócił się na pięcie i ruszył w stronę dziewczyny.
– Idzie! Idzie! – wykrzykiwała uradowana i podskakiwała coraz wyżej, pozwalając swoim piersiom prawie wypaść z biustonosza.
Wan-dzin-san wyswobodził się z bluzki i szybkim ruchem ściągnął również to, co miał pod spodem. Kibice, a co gorsza Rysiek, nie dostrzegli, że dyndające olbrzymy są jedynie paskudną podróbką, więc ich zainteresowanie wzrastało w postępie geometrycznym. Spiker, zamiast komentować wydarzenia związane z meczem, przeniósł swoją uwagę (i głos) na rywalizujące osoby. Zielona murawa zmieniła się w arenę pojedynku dwóch roznegliżowanych panienek. Gdyby tylko widzowie wiedzieli, że jedną z nich jest nieciekawy Chińczyk… Pojedynek trwał nadal. Po jednej stronie zrozpaczona Wiktoria potrząsająca swoim biustem najwymowniej, jak tylko potrafiła, po drugiej – podrabiana małolata z gołymi cyckami, do której zmierzał kapitan drużyny Pierścienia – Ryszard Ryś. Wiktoria nie wytrzymała. Machnęła ręką i jednym szybkim ruchem pozbyła się bielizny. Zaczęła wymachiwać swoim stanikiem ponad głową i podskakiwać jeszcze wyżej. Ziutek przełknął ślinę i złapał się mocniej ogrodzenia.
– Ryyyyssiiieeeeeek… – zawołała znowu i zakręciła takiego młynka, że inspektor poczuł wiatr na swoich policzkach.
Ryś posłusznie zmienił kierunek.
– Ry-siek! Ry-siek! – skandowała roznegliżowana
Wiktoria, uśmiechając się do niego. Kibice coraz żywiej reagowali na to wszystko, spiker coraz głośniej komentował wydarzenia, których był świadkiem. Wan-dzin-san postanowił pójść na całość. Ekspresowo pozbył się spódnicy oraz rajstop i stanął przed zgromadzonymi w samych majtkach. Rysiek znowu obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Wiktoria nie czekała zbyt długo. Tylko cztery sekundy zajęło jej zsunięcie butów i zdjęcie dżinsów. Miała na sobie czarne stringi i to, definitywnie, stanowiło o jej przewadze. Ktoś na trybunach się przewrócił, Ziutek przecierał spocone czoło, a Rysiek wyciągnął już ręce w jej kierunku. Wan-dzin-san miał ostatnią szansę. Bez namysłu zdjął majtki…
– Kurwa mać! – zaklął spiker, po czym na stadionie zrobiło się cicho jak makiem zasiał.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.