
Kwiat Peruna
Robert Socha
Data wydania: 2025
Data premiery: 25 marca 2025
ISBN: 978-83-67639-83-5
Format:
Oprawa: Twarda
Liczba stron:
Kategoria: Fantastyka i groza
69.90 zł 48.93 zł
Pragniesz wejść do świata ludowych wierzeń? Pośród leśnych duktów straszą ślepia, a samotna przechadzka po polach i mokradłach może być ostatnią… Wszak pradawne bóstwa nie zawsze skore są nieść pomoc ludziom.
Takim oto wyzwaniom na co dzień próbuje sprostać Snowid kroczący po cienkiej granicy między tym co ludzkie, a co duchowe. Swój los zawdzięcza matce Nawoi, której śladem wciąż podąża. Na jego szczęście tak w doli, jak i niedoli towarzyszą mu nieustannie wierni przyjaciele – Żgajka, Pężyrka, Radociech i Mojmira.
Jak wiele w życiu Snowida zmienią kwietniowe i czerwcowe święta? Przed kim tak naprawdę ucieka Nawoja i czy wyzwoli się od lęków dręczących ją od połogu?
Oto opowieść, w której drzemie słowiański duch.
Dziewczyna zaniosła się szlochem, sypiąc szczodrze kurom pszenicy.
– Słuchojta, słuchojta swojej pani, jeśli nie chceta skończyć jak tamta. Musicie uważać na te czorne ptaszyska, bo jeno źle wróżą. Zazdroszczą wam, kochane moje. A bo i jest czego: ciepłego kurniczka, jedzunka dowoli. Który to ptak by nie chciał takoż, powiedzta.
Jedna z kur zagdakała, jakby w odpowiedzi.
– A no właśnie, wszystkie by chciały, kóchana.
– Wy macie na imię Damroka? – rzucił do dziewczyny Snowid, ale ta go zignorowała i dalej rozmawiała z ptactwem.
– Dlatego słuchojta, drogie kurki, swej pani, a będzieta dobrze miały.
Snowid przeskoczył przez płot. Kury zagdakały w przestrachu i się rozpierzchły. Za to dziewczyna jak się nie obróci, jak nie zapieje – toby się niejeden kogut powstydził.
– A kysz, sio, poszła… Kurki mi straszy…
Doskoczyła do Snowida i jak go wiadrem przez łeb nie trzaśnie! Na całe szczęście światowid oko miał nad wyraz spostrzegawcze, to i ułapił rękę dziewczyny, nim cios zdołał jego głowy dosięgnąć. Wtedy dopiero dziewczę spojrzeniem Snowida uraczyło i w jednej chwili zamarło. Oczy wybałuszyła, a twarz jej spod brudu promieniowała jakimś nieznanym szczęściem.
– Cichojta, słuchojta, wiater cóże mówi. Co przygnało do nas tego, co wuń świata niesa pod kapotą? Brawo, Damrociu, w końcu ujrzałaś coś poza swoje małe ptaszki biegające po obejściu. Mamusia byłaby zadowolona. O tak, tak!
Dziewczyna zaśmiała się niczym dziecko i zaklaskała w radości.
Snowid przyjrzał się jej uważnie. Nie wyczuł u niej żadnej świadomości, co by świadczyło o opętaniu albo choćby o związaniu dziewczyny z jakimś demonem. Zdolność mówienia dwoma głosami nie była talentem wśród prostego ludu powszechnym, z pewnością jednak stanowiła przyczynek do wieści, iż dziewczyna pakt zawiązała z jakim bezeceństwem, które w czasie burzy się do niej przypałętało. Nie potrafił Snowid wytłumaczyć, co spowodowało u niej taki stan.
– Skoro już wiem, że jesteś Damroką, czy możemy porozmawiać? Moje imię Snowid.
– Tak, tak, me imię Damroka, wy, coście wszystko zgubili.
– Wszystko zgubiłem?
– Damrociu, nie gadaj mu, co szepczę ci na ucho. Nieładnie tak wyjawiać sekrety. Ale to przecie o niego chodzi. Widać, że o niego. Przecie wspomineł, że przyjdzie taki a taki.
Snowid brwi zmarszczył.
– Ktoś ci coś o mnie mówił? Rzadko bywam w tych okolicach, zatem nie ma tu ludzi, którzy mogliby o mnie wspomnieć. Chyba że wędrowcy, jak mój przyjaciel, którego teraz ze mną nie ma.
– Skoro Damrocia już tak ochoczo zaczęła mówić, to ci wspomnę. Nie mamy na myśli nikogo i niczego, kto lub co kroczy po tej ziemi.
– Masz na myśli… Peruna?
– Zobacz, Damrociu, jaki mądry. A skąd to wie on o takich rzeczach. Przecie nikt we wsi nie wie.
– Słyszałem, że na zawołanie potrafisz przygnać sobie chmury burzowe.
– A potrafię! I cóże z tego?
– Potrzebowałbym pomocy Peruna. Skoro władasz burzą z piorunami, chciałbym, abyś dla mnie jedną zwołała.
– On chce ode mnie burzy. Pragnie łysków z nieba. Ale czy powinnam? Czy powinnam się pytam, głupia. Jakże odmówić takiemu mężczyźnie? – Odwróciła się i spojrzała na Snowida filuternie. – Jak nie wspomóc go w potrzebie? Wrony zbierajo się na niebie. I czy on by tego sobie życzył? Przed wronami uchronisz swe dzieciątka. A on? Nie miałby nic przeciwko. Jego serce raduje się, gdy z nieba zsyła grzmot i błysk na niegodziwców. A kto jest niegodziw? On wie. – Wskazała Snowida oskarżycielsko. – A winc pomóc. To na co czekasz? Kurki trzeba do kurnika nagonić, aby burza ich nie wystraszyła i w ciemny las nie uciekły. Nagoń więc.
Fragment rozdziału 5
