List z powstania
Data wydania: 2018
Data premiery: 24 lipca 2018
ISBN: 978-83-7674-713-2
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller, Literatura współczesna
16.00 zł
W ostatnich dniach walk powstańczych w pięknej willi na warszawskim Żoliborzu zostają zamordowani Maria i Juliusz Bońkowscy, którzy oczekują na wieści od swojej dzielnej córki Hanki, biorącej udział w powstaniu. Osierocają nie tylko Hankę, ale także młodszą córkę, Julię. To właśnie ona poniesie brzemię tamtych wydarzeń. Po wojnie, gdy na jaw wychodzi śmierć rodziców, a starsza siostra uznawana jest za zaginioną, Julia trafia do sierocińca. Nie przyjmuje jednak do wiadomości pogłosek o śmierci Hanki, na którą wciąż czeka. Poszukiwanie śladów zaginionej siostry, tropienie najmniejszej chociaż informacji o powstańczej łączniczce, staje się życiową misją Julii i jej córki – Marianny. Można nawet odnieść wrażenie, że kobiety balansują na granicy szaleństwa i opętania. Prawda, której z takim uporem szukają, staje się dla nich i dla ich bliskich śmiertelnie niebezpieczna. Przeszłość skrywa bowiem mroczne tajemnice.
Choć tak naprawdę główna akcja fabularna dzieje się na przestrzeni lat powojennych, to życie tych dwóch kobiet naznaczone jest wydarzeniami z sześćdziesięciu trzech dni Powstania Warszawskiego.
To powieść o tym, jak cienka i łatwo przekraczalna jest granica pomiędzy złem a dobrem, miłością a nienawiścią. To także opowieść o tym, jak najmniejsza chwila może odcisnąć bolesne i nieusuwalne piętno na życiu człowieka, czyli jak historia wraca echem we współczesności i kształtuje przyszłość. Polecam.
Leszek Koźmiński
Ostatnie dni września 1944, Warszawa
Noc niosła złudzenie spokoju, choć tak naprawdę lęk nie opuszczał nikogo, a w oddali wciąż słychać było pojedyncze odgłosy wystrzałów. Gdzieś tam, w wymarłym mieście, ktoś jeszcze walczył. A może ktoś kogoś dobijał.
Cały czas czekali – cisza przed burzą dawała tylko chwilę wytchnienia. Wkrótce nastanie świt.
Doktorostwo Bańkowscy nie spali. Nie spali już od wielu dni, choć czasem zmęczenie – na chwilę, na godzinę, dwie – odbierało im świadomość. Żałowali tych chwil, gdyż każda godzina mogła być tą ostatnią. Bardziej niż inni zdawali sobie z tego sprawę. A przecież chcieli być z ukochaną córką, jeśli nie ciałem, to chociaż duchem. Myślą. Całą swą świadomością właśnie…
Pan Juliusz, przy nikłym płomyku świecy, czytał wciąż tę samą stronicę podniszczonej książki w zielonkawej, mocno już wyblakłej płóciennej oprawie. Czytał, nie widząc liter, ale treść od dawna znał na pamięć. Było to bodaj coś z polskiej klasyki: poezja, stare wydanie, jeszcze z biblioteki ojca. Tak, dodawało mu to sił. Jak zawsze, odkąd sięgał pamięcią. Pani Maria – żona doktora – nasłuchiwała. Gdyby jeszcze wierzyła w Boga, modliłaby się. Jednak jej wiara umierała wraz z tym miastem.
Stukanie do drzwi, tak niespodziewane i groźne o zagubionej między nocą a dniem godzinie, zabrzmiało jak kolejny wystrzał…
Pani Maria zerwała się z miejsca. Doktor odłożył książkę na podręczny stoliczek. Pobladł, lecz nie stracił tak typowego dla siebie opanowania.
– Kto to może być…? – wyszeptała kobieta. – Niemcy…?
Stukanie rozległo się ponownie. Trzy puknięcia – przerwa – dwa kolejne.
– Niemcy teraz nie pukają, Maryniu – odrzekł sarkastycznie jej mąż. – Posłuchaj, to przecież umówiony sygnał. To może być… Zapal lampę, pójdę sprawdzić!
Spojrzenia obydwojga automatycznie powędrowały w kąt pokoju, gdzie w półmroku, na masywnym, rzeźbionym biurku z dębowego drewna stały dwie oprawione w ramki fotografie. Z pierwszej uśmiechała się wprost do obiektywu bardzo ładna, już dorosła dziewczyna z jasnym warkoczem, o żywych, inteligentnych oczach. Miała na sobie odświętną bluzkę z żabotem, w drobne groszki. Na drugiej ta sama młoda osoba przytulała do siebie dużo młodszą dziewczynkę – poważną, ciemnowłosą i raczej nieśmiałą. Widać było, że mała niechętnie pozuje do zdjęcia.
Pani Maria drżącymi rękoma zapaliła lampę naftową. Prądu nie mieli już od dawna, zwykle palili świece, by oszczędzić zapas nafty.
– Zostań tu – polecił doktor. Zabrał ze sobą lichtarz. Korytarz, prowadzący do drzwi wejściowych, tonął w ciemnościach.
Czekała z bijącym sercem, które omal nie wyskoczyło jej z piersi. Czyżby…? Usłyszała zgrzyt łańcucha i cichą wymianę głosów. Męskich głosów, skonstatowała z bolesnym rozczarowaniem, a następnie opanował ją dławiący, paniczny strach. To musiał być ktoś od nich! Oby tylko nie przynosił tragicznej wiado-mości… Oby nie Hania… Oby nie to…
Po chwili mąż wprowadził do bawialni znajomego im młodego człowieka w wojskowej kurtce i kaszkiecie, z biało-czerwoną opaską na ramieniu. Typowy powstaniec: chmurny, blady, z płonącymi żywym ogniem oczami. Sama nie wiedziała, dlaczego mimo wszystko nie potrafią darzyć go sympatią. Jednak w tej chwili musieli mu zaufać… nie mieli innego wyboru.
– Hania…? – wyrwało jej się.
Młodzieniec uśmiechnął się uspokajająco.
– Mam wieści od niej.
– Czemu akurat ty…?
– A czemu nie ja? – Uśmiech chłopaka stał się diaboliczny.
– Więc jakie to wiadomości? – wtrącił pospiesznie doktor. – Czy coś się stało naszej córce? Czy… jest może ranna…?
– Ona? Nie… Z nią wszystko w najlepszym porządku.
Ale… nie po to przyszedłem, narażając własne życie. Mam coś innego dla szanownych państwa. – Młody człowiek, nie przestając się uśmiechać, wyciągnął stena. Państwo Bańkowscy patrzyli na niego oszołomieni.
– Na co to nam? – wyszeptała pani Maria.
– Hanka kazała mi was od siebie pożegnać. Już tu nie wróci. Bo zostaje ze mną. – Chłopak zaśmiał się nieprzyjemnie.
– Kłamiesz, łajdaku! – Pan Juliusz szarpnął się w jego stronę, lecz żona przytrzymała go za ramię.
To, co wydarzyło się później, trwało zaledwie kilka minut, a zarazem – całą wieczność.
Młody człowiek strzela. Najpierw do oniemiałego ze zdumienia mężczyzny, prosto w głowę. Następnie zwraca się błyskawicznie do kobiety. Jednym strzałem zamyka jej otwarte do krzyku usta. Nie zwracając uwagi na skrwawione ciała, rozgląda się. Wie, co robi, wie, gdzie skierować kroki. Metodycznie pakuje do plecaka różne przedmioty, opróżnia schowek z biżuterii, sreber stołowych, kolekcji monet doktora. Na koniec wylewa naftę, dla pewności opróżnia też przyniesiony ze sobą kanister z benzyną. Rzuca zapaloną zapałkę i znika w ciemnościach nocy.
Tylko przez ułamek sekundy jego ciemna sylwetka odcina się od buzujących coraz gwałtowniej płomieni.
Nikt jeszcze niczego nie zauważył. Okna sąsiednich domów są zaciemnione, ludzie w oczekiwaniu na piekło poukrywali się w piwnicach, okolica wydaje się bezludna i wymarła. Tylko z oddali dochodzą pojedyncze odgłosy wystrzałów…
zaczytana.patka –
W 1976 roku po śmierci rodziców Julia zostaje zabrana do sierocińca. Po roku ciocia zabiera ją do siebie i wychowuje najlepiej jak tylko może. Siostra Julii wstąpiła do Szarych Szeregów i jako łączniczka walczyła za ojczyznę. Ślad po niej zaginął, ciała nigdy nie odnaleziono i nie wiadomo co stało się z dzielną dziewczyną. Dorosła Julia wraz z mężem wciąż poszukują jakiegoś śladu Hanny. Julia wierzyła, że Hania żyje i próbowała odnaleźć jakiekolwiek informacje o zaginionej. Poszukiwania sprowadziły nieszczęście na jej rodzinę i Julia została sama z córką Marianną. Losy zaginionej prześladują Mariannę przez całe jej dzieciństwo. Dziwne wypadki, głuche telefony, rewizje i przesłuchania, śmierć najbliższych towarzyszą dziewczynie poszukującej odpowiedzi na wiele pytań. Oglądanie się w przeszłość sprowadza na Mariannę same nieszczęścia. Pomoc w wyjaśnieniu okoliczności zaginięcia Hani proponują Rob i Max, tajemniczy Anglicy. Poszlak i tajemnic wciąż przybywa a odkrycie prawdy okazuje się być bardzo trudne. Życie Marianny podporządkowane jest poszukiwaniom zaginionej w powstaniu warszawskim ciotki. Czy kobieta odkryje co przydarzyło się Hannie i trafi na jej ślad?
Całe dzieciństwo, młodość i dorosłe życie Marianny skupiało się wokół zaginionej ciotki. Obsesyjnych poszukiwań nie przerwały nawet rewizje a co za tym idzie podejrzane postacie i ciągły strach. Cień Hanny podążał za rodziną Marianny przez wiele lat. Ciężar niewyjaśnionej rodzinnej tajemnicy niszczy całe życie kobiety. Dążenie do odnalezienia Hanny zdominowało całe życie bohaterek. Tajemnica mająca początek w powstaniu warszawskim wciąż pochłania nowe ofiary. Historia Marianny jest bardzo niepokojąca. Kobieta nie podejrzewa, że za sprawą poszukiwań znalazła się w samym środku niebezpiecznych wydarzeń. Czy tajemnice skrywane przez lata ujrzą światło dzienne?
1 sierpnia 1944 roku, tego dnia wybuchła największa akcja zbrojna podziemia, Powstanie Warszawskie. Partyzancka codzienność niewiele miała w sobie z bohaterstwa i rycerskości, mnóstwo w niej było trudu, znoju, dokuczał głód, mróz, pojawiała się frustracja i agresja. Anna Klejzerowicz zamiast skupiać się na samej akcji zbrojnej postawiła na ukazanie rodzinnej tajemnicy naszych bohaterów dotyczącej tego okresu. Wątek historyczny jest tylko tłem całej powieści. Książka rozpoczyna się nawiązaniem do ludzi i wydarzeń związanych z powstaniem warszawskim a kończy wydarzeniami współczesnymi. Poszukiwania, miłość, przetrwanie, morderstwa i intrygi. Zagadki z przeszłości niszczą życie Marianny i jej matki. Straciła wszystko co kochała, sama nie raz znalazła się w niebezpieczeństwie. Obiecała sobie, że się nie podda i odkryje co stało się z jej zaginioną ciotką. Powieść Anny Klejzerowicz mocno mnie zaintrygowała. Autorka malowniczo przeplotła teraźniejszość z retrospekcjami. Nie pozwala nam od razu odkryć prawdy i wodzi nas za nos. Ciężko rozgryźć tę książkę. Cały czas zaskakuje nas czymś nowym. Lektura “Listu z powstania” wciąga w wykreowany w niej świat. Powieść jest bardzo autentyczna a przy tym mroczna i intrygująca. Ta historia niesie ze sobą mnóstwo zagadek do odkrycia. Nie brakuje napięcia oraz specyficznego klimatu. “List z powstania” to piękna powieść o powstańcach warszawskich i niezwykłej historii rodziny Bońkowskich. Polecam!
https://zaczytanapatka.blogspot.com/2018/09/list-z-powstania-anna-klejzerowicz.html