
Miłosna szarlotka
Data wydania: 2008
Data premiery: 13 maja 2008
ISBN: 978-83-6038-366-7
Format: 120x200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 202
Kategoria: Literatura dla kobiet
21.90 zł 15.33 zł
Miłosna szarlotka to zabawna książka, której lektura pozwoli z przymrużeniem oka spojrzeć na problemy stojące przed przyszłymi małżonkami. To obowiązkowa pozycja dla optymistów i łasuchów, nader apetyczna historia o miłości, przyjaźni i stereotypach.
Czy wymarzyłaś już sobie swój ślub i wesele? Jeżeli tak, to nie licz na to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem…
Apolonia przyjmuje oświadczyny Roberta i zaczyna się szaleństwo związane z przygotowaniami do tego najważniejszego dnia w życiu. Członkowie rodzin, szczególnie teściowe oraz przyjaciele – o odmiennych gustach i upodobaniach – mają swój obraz tej uroczystości, ale czy pokrywa się on z oczekiwaniami przyszłych państwa młodych?
– Wtedy zapytał, czy za niego wyjdę – powiedziała Apolonia i spojrzała na przyjaciółkę.
– A ty… – Jolka machnęła ze zniecierpliwieniem.
– A ja się zgodziłam – obwieściła Apolonia i zaprezentowała lewą dłoń z połyskującym na serdecznym palcu pierścionkiem zaręczynowym.
– No, niebrzydki nawet – oceniła Jolka z kamienną twarzą.
– Niebrzydki?! – powtórzyła Apolonia z rozczarowaniem.
– Aaaa, mam cię! – wrzasnęła Jolka na całą kuchnię. Poderwała się ze stołka i ruszyła w stronę przyjaciółki, po czym obie wykonały dziki taniec radości. – Mordo ty moja! – dodała jeszcze to jakże modne ostatnio powiedzonko i wymierzyła Apolonii dwa soczyste całusy.
– Będziesz świadkową – powiedziała Apolonia, gdy z powrotem siadły przy stole, popijając mrożoną herbatę. – Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
– Zgadzam się!!! – Jolka nie mogła oderwać wzroku od przyjaciółki. – O rany, ale numer! Wychodzisz za mąż!!!
– Uhm Apolonia uśmiechnęła się i popadła w zamyślenie.
Był parny majowy wieczór. Śpiewały ptaki, pachniały bzy, drzewa i krzewy wystrzeliły zielenią, a słońce zachodziło na różowo. Wszystko jak w bajce. Prawie…
*
– Ślub? We wrześniu? Tak szybko? – zdziwiła się Irena.
– Jakie tam szybko, trzy miesiące to kawał czasu – wtrąciła Matylda. – Moje gratulacje dzieci – zwróciła się do Apolonii i Roberta. – Bądźcie szczęśliwi!
– Dziękujemy – odparli równocześnie i niepewnie popatrzyli po reszcie zebranych. Coniedzielny obiad należał już do tradycji. Punktualnie o 14.00 w mieszkaniu Ireny Grabik gromadzili się wszyscy członkowie rodziny, a więc: Apolonia, jej brat Zbyszek z żoną Violletką i dziećmi Jasiem i Małgosią oraz teściowa Ireny, czyli babcia Matylda. Na dzisiejszej biesiadzie zjawił się wraz z Apolonią i Robert. Już wcześniej bywał tu częstym gościem, więc zapowiedź jego wizyty nie była dla nikogo zaskoczeniem. Nikt też nie spodziewał się usłyszeć tego, co usłyszał.
– Boże, jak wy ze wszystkim zdążycie? – Irena załamała ręce i z zatroskaniem pokręciła głową.
– Irka, córka ci za mąż wychodzi. Choć raz byś się ucieszyła zamiast martwić – skarciła ją babka Matylda.
– Ależ ja się cieszę – odparła Irena grobowym głosem. – Bardzo się cieszę. Że się Lonce wreszcie udało. Ja tylko nie wiem, czy oni ze wszystkim zdążą.
– Bo teraz, to się bynajmniej ślub nawet rok wcześniej przygotowuje – pouczyła Violletka.
– O, o, widzi mama. – Irena wskazała na synową. – Violletka to samo mamie powie.
– Phi – Matylda prychnęła lekceważąco – wydziwianie. Jak się chce, to się i w miesiąc załatwi tyle, co inni w dwanaście.
– Babcia, ty to bynajmniej jesteś optymistka – wygłosiła Violletka z pobłażliwością.
– „Bynajmniej” jest tu zbędne, kochanie – odparowała Matylda ze słodyczą w głosie.
– Yyyy… – Na twarzy Violletki pojawiło się zdezorientowanie. – Co proszę?
– Skończcie już te dywagacje, bo człowiekowi łeb od tego pęka – do rozmowy wtrącił się Zbyszek. – Chcą wziąć ślub we wrześniu, będzie we wrześniu. I cześć. Po kiego te debaty?
– No co ty, Zbyniu? – Violletka ze zdziwieniem spojrzała na męża. – Przecież trzeba wszystko ustalić.
– Ty chcesz ustalać?! – zdenerwował się Zbyszek. – A co to, twój ślub? Sami niech sobie ustalają.
– Oj, Zbyniu, Zbyniu… – Violletka złożyła różowe usteczka w ciup i pokręciła głową z blond loczkami, które cały ranek pracowicie układała lokówką. – Ty to czasami bynajmniej jesteś jak dziecko. Przecież wiadomo, że ślub i wesele są PRZEDE WSZYSTKIM dla gości. To kto im lepiej powie, jak ma być, żeby było dobrze? Goście, co nie?! – Violletka uśmiechnęła się promiennie i ze zdziwieniem spojrzała na przerażone twarze Apolonii i Roberta.

Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.