Mordercze miasto.
Meksykańskie lekcje umarłych
Przekład: Emilia Skowrońska
Tytuł oryginału: Murder city
Data wydania: 2014
Data premiery: 21 stycznia 2014
ISBN: 978-83-7674-079-9
Format: 145x205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
Kategoria: Literatura faktu biografie i dzienniki
34.90 zł 24.43 zł
W zeszłym roku tylko na ulicach Ciudad Juárez zabito ponad 2600 osób. To wskaźnik porównywalny z ofiarami wojennymi w Bagdadzie czy Mogadiszu. Tymczasem dzieje się to o kilka minut jazdy od granicy USA. Powodem są narkotyki, wielomiliardowy i wiecznie głodny rynek.
Ofiary rozszalałej wojny narkotykowej w całym Meksyku idą już w dziesiątki tysięcy zabitych.
Nieliczni policjanci, którzy nie współpracują z kartelami, są zabijani, a ich odcięte głowy wystawiane na widok publiczny ku przestrodze. Codziennością są porwania, gwałty i tortury. Każdego dnia z ulic znikają kobiety; ich szczątki pochłania otaczająca miasto pustynia.
Charles Bowden w swojej wstrząsającej, świetnie napisanej książce maluje obraz miasta pogrążającego się w ciemnościach i szaleństwie. Obraz piekła na ziemi i ustroju, któremu na imię anarchia. To książka nie o śmierci świata, jaki znamy, lecz o narodzinach przerażającego nowego porządku. Przewodnikami po nim są: zgwałcona królowa piękności, dziennikarz, który popełnił błąd pisząc prawdę, nawrócony El Pastor prowadzący na pustyni azyl dla obłąkanych i sicario, pozbawiony skrupułów zawodowy morderca.
„Przemoc jest wszędzie. Jest jak pył w powietrzu, jest w istocie częścią życia”.
Na często odwiedzanej przez turystów Avenida Juarez wybuchła strzelanina, w wyniku której zabito dwóch mężczyzn, pięciu innych zostało rannych, w tym trzech policjantów patrolu rowerowego. Przemoc w Juarez odżywa. Po strzelaninie mężczyzna z raną postrzałową na tułowiu dowlókł się na amerykańską stronę międzynarodowego mostu, gdzie otrzymał pomoc medyczną.
Zabójstwa, spowodowane prawdopodobnie wojną pomiędzy kartelami narkotykowymi i meksykańskimi siłami rządowymi, miały swój dalszy ciąg w piątek, gdy w mieście Palomas zabito dwie osoby i przeprowadzono zamach na życie komendanta policji w Juarez oraz jego ochroniarza. Do godziny dwudziestej w piątek w pięciu osobnych zdarzeniach w Juarez zabito pięć osób.
Rzecznik biura Pifas Silvia stwierdził w oświadczeniu: „Biuro Informacji Turystycznej w El Paso rozumie, że ostatnie wydarzenia, do jakich doszło w sąsiednim Juarez, mogą być niepokojące. Należy jednak zauważyć, iż nie popełniono żadnej zbrodni na turystach z El Paso czy Juarez”.
W piątek po południu na ulicy w Palomas, po drugiej stronie granicy z Columbus (Nowy Meksyk), od gradu 67 kul zginęli ojciec i syn, oświadczyła policja stanowa Chihuahua.
Arnoldo Carreon Renteria, lat pięćdziesiąt siedem, i jego syn, Damian Arnoldo Carreon, lat dwadzieścia pięć, wsiadali do pikapa z tablicami rejestracyjnymi z Nowego Meksyku. Wówczas ich zastrzelono.
„Los Angeles Times/Associated Press”, 10 maja 2008 r.
Szef meksykańskiej policji federalnej wypytywał swojego mordercę.
W czwartek, krótko po północy, Millan Gomez otrzymał osiem strzałów z bliska po tym, jak jego ochroniarze odprowadzili go do domu w Mexico City. W piątek meksykańskie media ogłosiły, że władze podejrzewają, iż Millana Gomeza zdradził ktoś, kto znał jego plany. Millan Gomez spytał: „Kto cię przysłał? Kto cię przysłał, żebyś mnie zabił?”.
Według meksykańskiego rządu i DEA przemoc w Juarez stanowi wynik wojny pomiędzy rożnymi kartelami narkotykowymi. I miałoby to sens, gdyby nie fakt, że podczas tej wojny zabija się nie tylko członków kartelu. Pośród ponad dwustu świeżych ciał, które pojawiły się w ciągu dziewięćdziesięciu dni, nie ma prawie żadnego związanego z kartelami. Poza tym armia meksykańska nie potrafi ustalić miejsca przebywania ani jednego z przywódców kartelu, ludzi mieszkających w tym mieście od lat. Inny problem z kartelem stanowi teoria, według której armia meksykańska w Juarez wciąż przechwytuje tony marihuany, ale tylko kilka kilogramów kokainy, i to w mieście z tysiącami punktów detalicznego skupu tego narkotyku.
Są dwa sposoby na utracenie zdrowia psychicznego w Juarez. Jednym z nich jest uwierzenie, że przemoc stanowi skutek wojny pomiędzy kartelami. Drugim jest pragnienie zrozumienia tego, co kryje się za każdym z morderstw. Jedynym pewnym faktem jest to, że różne grupy – gangi, wojsko, policja miejska, policja stanowa, policja federalna – zabijają ludzi w Juarez i jest to pewna część wojny i zysków z narkotyków.
I w ten sposób nigdy się nie wie, dlaczego ktoś został zabity, ale można być całkiem pewnym, że przyczyną każdej śmierci są ogromne zyski związane ze sprzedażą narkotyków.
Za każdym razem, gdy idę przez płatny most prowadzący z centrum El Paso do Juarez, na betonowych nadbrzeżach wyznaczających pierwotne koryto Rio Grande widzę wielki portret Che Guevary.
Czasami wyblakną kolory, ale gdy w Juarez zaczyna dziać się naprawdę źle, ktoś zjawia się w sposób magiczny i poprawia portret. Jest również deklaracja w języku hiszpańskim mówiąca, że mój prezydent jest terrorystą, oraz jeszcze jedna wiadomość, że nie ma ludzi nielegalnych oraz że patrol graniczny to mordercy; namalowano też portrety kilkunastu bohaterów rewolucji, ich twarze porozmieszczano na mapie Ameryki Południowej i Meksyku. Takie deklaracje domagają się porządku, ponieważ na tym podłożu kwitną bohaterowie.
Nierzadko w wyschniętym korycie rzeki stoi szalony mężczyzna.
Krzyczy po angielsku: „Witamy! Witaj, Ameryko!”. W ręku trzyma czapkę, do której zbiera monety.
Gdy idę z powrotem, często późno w nocy, znajduje się po drugiej stronie mostu, ale wtedy żebrze po hiszpańsku.
Za wariatem namalowano na ścianie krzyże mające symbolizować martwe dziewczęta z Juarez. Prosta wiadomość w języku hiszpańskim mówi, że tak naprawdę zostały one zabite przez kapitalizm hodowany w amerykańskich maquiladoras, przygranicznych fabrykach mających taką renomę na salonach, gdzie toast za globalną ekonomię wznosi się winem.
Każdego dnia w Juarez co najmniej dwieście tysięcy ludzi wstaje z łóżka, by iść na zmianę w maquilas. Liczba osób się zmienia – w tej chwili, gdy światowa gospodarka przeżywa ochłodzenie, w Juarez zniknęło prawdopodobnie dwadzieścia tysięcy miejsc pracy – w ciągu roku zniknie ich osiemdziesiąt do stu tysięcy. Już na początku nowego tysiąclecia sto tysięcy miejsc pracy przeniesiono do Chin kontynentalnych, ponieważ magazyn „Forbes” wykazał, że Meksykanie żądają czterokrotnie wyższych zarobków niż Chińczycy. Słusznie. Chciwi Meksykanie przynoszą do domów z zakładów sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt dolarów na tydzień, mieszkając w mieście, w którym koszty życia wynoszą 90% kosztów życia w Stanach Zjednoczonych. Obrót owych zakładów pracy to 100 do 200% rocznie. Według dyrektorów przyczyną takiego stanu rzeczy są świetne możliwości miasta. Tutaj praca wciąż jest okazją – tak samo jak śmierć. Cztery lata temu policja stanowa z Chihuahua dokonywała tu morderstw na zlecenie. W swoją własną broń i amunicję zaopatrywali się za wiedzą U.S. Department of Homeland Security11.
Nie wolno nam jednak rozmawiać o takich sprawach. Oficjalnie w Juarez prawie nie ma bezrobocia. W parkach przemysłowych założonych przez bogaczy jaśnieją fabryki. Miasto się rozrasta. Mówi się nawet o wybudowaniu nowego miasta na zachodzie, tam, gdzie wielki koń pilnuje pustynnej równiny. Dlatego lubię tam chodzić. Siedzę na piasku na pustyni pod wielkim koniem, obok miejsca, w którym żyją szaleni ludzie, i myślę o Miss Sinaloa.
Ona rozumie. I myślę, że wkrótce również ja zrozumiem, jeśli będę mógł spędzić wystarczająco dużo czasu na tej zabójczej ziemi.
Przybywa oddziałów wojska i trupów. Latem 2009 r. Juarez wspomina rzezie z 2008 r. jako spokojne czasy. Zacząłem pisać tę książkę, ponieważ byłem zszokowany liczbą zabójstw w styczniu 2008 r. – 48. To oznaczałoby 576 zabójstw w ciągu roku, prawie dwa razy tyle, ile wynosił poprzedni rekord z 2007 r. – 301 morderstw.
Teraz liczba zabójstw wynosząca sto miesięcznie byłaby odbierana jako powrót spokoju. Lipiec 2009 r. jest najkrwawszym miesiącem w historii miasta – zabito 244 osoby. W sierpniu – 316. W mieście znajduje cię co najmniej dziesięć tysięcy żołnierzy i policjantów federalnych, a morderstwa, 1440 do chwili wydania tej książki, przewyższają liczbę morderstw z tego samego okresu z 2008 r. o 788 – czyli o 83%. Wraz ze wzrostem liczby wymuszanych haraczy w całym mieście maleje liczba małych przedsiębiorstw. Zamknięto 40% miejskich restauracji. Szacunkowa liczba osób uzależnionych od narkotyków wynosi sto pięćdziesiąt tysięcy. Według El Pastora 30- 40% populacji zarabia na narkotykach.
MIESIĘCZNE ZESTAWIENIE LICZBY MORDERSTW W CIUDAD JUÁREZ W LATACH 2008-2009
STYCZEŃ 46 154
LUTY 49 240
MARZEC 117 73
KWIECIEŃ 55 85
MAJ 136 127
CZERWIEC 139 221
LIPIEC 146 260
SIERPIEŃ 228 316
WRZESIEŃ 118 310
PAŹDZIERNIK 181 324
LISTOPAD 192
GRUDZIEŃ 200
RAZEM 1607*
Z rożnych źródeł prasowych Juarez.
* Ta łączna liczba nie obejmuje 45 ciał odkrytych przez agentów federalnych w lutym i marcu w nielegalnych grobach znajdujących się w dwóch domach. Jeśli dodamy te ciała, suma wzrośnie do 1652. Siedzę na imprezie z prawnikiem z Juarez, mężczyzna wyjaśnia mi, że podczas wykonywania analizy popełniono błąd. Mówi mi, że kryminologia nie chce wyjaśnić tego, co się dzieje, socjologia również nie.
Potem robi przerwę i stwierdza, że powinniśmy zacząć poznawać demonologię.
Niektórzy o przemoc oskarżają wojnę pomiędzy kartelami, niektórzy biedę, niektórzy wojsko, niektórzy wojsko walczące z kartelami, niektórzy miejscowe gangi uliczne, niektórzy głodowe stawki, niektórzy skorumpowany rząd.
Niezależnie od tego, kogo się oskarża, nikt nie potrafi zrozumieć, kto zawiaduje tą przestępczością, i nikt nie wyobraża sobie powstrzymania tej fali przemocy.
Każdy jednak drętwieje. Mordercy zsuwają się z pierwszych stron gazet i stają się częścią zwykłej, życiowej wrzawy. Do początku grudnia zginęło 2400 osób.
Według niektórych wyliczeń Juarez należy do miast o największej stopie przestępczości na świecie.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.