Nie pozwolę ci odejść
Data wydania: 2024
Data premiery: 10 września 2024
ISBN: 978-83-68135-24-4
Format: 145/205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 304
Kategoria: Literatura współczesna
47.90 zł 33.53 zł
Spotkali się zupełnie przypadkiem, tylko na krótką chwilę, z pewnością, że się więcej nie zobaczą…
Nina – czterdziestoletnia matka sześcioletniego Krzysia – po kolejnej kłótni małżeńskiej, wywołanej alkoholową agresją męża, postanawia wyjechać na święta do rodziny. Nie wie jednak, że jej krewni zaplanowali wyjazd do ciepłych krajów. Zostaje zmuszona do zamieszkania w pensjonacie. Tam poznaje Karola, który samotnie wychowuje wnuczkę – Matyldę. Dzieci bardzo szybko się zaprzyjaźniają a między Niną i Karolem zaczyna kiełkować nie tylko nić sympatii. Kobieta jest w rozterce między uczuciem do męża a coraz silniejszym uczuciem do Karola. Widząc jednak szczęście syna, który Matyldę traktuje prawie jak siostrę, zastanawia się, czy nie zaryzykować związku z Karolem. Czy Nina w końcu zazna pełni szczęścia?
Nina powiesiła na oknie ostatnią ozdobę i z dumą popatrzyła na odświętnie udekorowany dom. Boże Narodzenie od zawsze było dla niej okresem, w którym liczyła się przede wszystkim nadzieja. Najpierw była to nadzieja odnosząca się do jej stosunków z rodzicami, a w szczególności z mamą, potem nadzieja na zdrowie przebywającego w jej łonie dziecka, które właśnie w święta przyszło na świat, wyprzedzając prognozę lekarza o trzy tygodnie, a teraz nadzieja na to, że wróci jej Wojtek – ten, którego poznała dziesięć lat temu i w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia.
Przytuliła stojącego obok niej synka, który z równą dumą spoglądał na ich wspólne dzieło i uśmiechał się szeroko. Wiele ozdób świątecznych było dziełem jego małych rączek i cieszył się, że mama pozwoliła mu w tym roku podjąć decyzję odnośnie dekoracji. Na balkonie stała przywieziona kilka dni temu z lasu choinka, co do której również miał pewne plany.
– Chodź, zrobimy sobie zimowej herbatki i zjemy po kilka pierniczków – powiedziała Nina i skierowała się w stronę kuchni, w której również cieszyły oko przepiękne dekoracje.
– Mamo! – Krzyś z oburzeniem popatrzył na nią. – Przecież mówiłaś, że pierniczki są na święta.
– Są, nie przeczę, ale jak zjemy sobie po trzy, no może cztery, to nawet nie zauważymy ich braku w tym ogromnym szklanym słoju – Nina roześmiała się i nastawiła wodę na herbatę.
Od lat sama robiła zapas zimowej herbatki. Latem suszyła różne owoce, w szczególności maliny, czarną porzeczkę i truskawki, a potem dokładała do niej kawałki imbiru, półplasterki cytryn i pomarańczy. Taka zalana wodą herbata pachniała wyśmienicie, a jak jeszcze dołożyła do niej łyżeczkę miodu, to smakowała nieziemsko.
Krzyś skinął głową i pomyślał, że skoro mama pozwala na świąteczne wypieki, to czemu nie. Uśmiechnął się na wspomnienie tego, jak świetnie się bawili, piekąc te pierniczki, i jaką radochę miał przy ich dekorowaniu. Musiał przyznać, że smakowały równie wybornie, jak wyglądały.
Usiedli przy kuchennym stole i Nina każdemu nałożyła na talerzyk po cztery ciastka. Zimowa herbata pachniała, w tle cichutko leciały z radia świąteczne piosenki, wprawdzie w języku angielskim, którego Krzyś nie rozumiał, ale to nie było ważne. Ważne było to, że oboje z mamą w tej właśnie chwili czuli się szczęśliwi. Jutro Wigilia – pomyślał Krzyś i z dumą przypomniał sobie o prezentach, które przygotował dla rodziców. Mikołaj mikołajem, gwiazdor gwiazdorem i chociaż wierzył w to, że to oni właśnie podkładają prezenty pod choinką, to bardzo chciał chociaż trochę wspomóc tego dziadka w czerwonym płaszczu z długą białą brodą. Mama wpoiła mu, że dawanie jest równie piękne, jak dostawanie i on mimo swoich tylko sześciu lat pamiętał o tym.
Lubił, gdy mama się uśmiechała, chociaż musiał przyznać, że w ostatnim czasie nie widział jej zbyt często takiej szczęśliwej, jaką była w tej chwili. Ale wiedział, że jego mama jest bardzo dzielną i piękną kobietą i stara się nie pokazywać tego, jak czasami jest jej smutno. Kilka razy widział, jak wychodziła z łazienki z zaczerwienionymi policzkami i oczami i nawet pytał ją, czy płakała, ale ona zawsze odpowiadała, że znów nieopatrznie kupiła sobie kosmetyki do oczu, na które najwyraźniej jest uczulona. Wierzył jej, bo przecież mamie trzeba wierzyć. Co innego z tatą, który zawsze mówił miłe rzeczy, a robił bardzo niemiłe, takie, które sprawiały, że mama smutniała.
Kiedy Krzyś włożył do ust trzecie ciastko, usłyszeli zgrzyt klucza w zamku. Nina od razu się spięła, ten klucz nie wszedł gładko, tylko jakby próbował przez chwilę trafić w otwór zamka. Wiedziała już, co to oznacza. Dopiła swoją herbatę i uśmiechnęła się do syna, maskując zdenerwowanie.
– Cześć, kochani! – Wreszcie drzwi ustąpiły i w przedpokoju usłyszeli radosny głos Wojtka. – No co jest z wami, nikt nie przywita tatusia i mężusia? – Mężczyzna zaśmiał się chrapliwie i po chwili w przedpokoju coś spadło na podłogę.
Zanim Nina zdążyła wstać od stołu, jej mąż już opierał się o futrynę kuchennych drzwi. Jedna jego stopa była w samej skarpetce, a druga w oblepionym śniegiem obuwiu. Śnieg spływał z buta na czystą kuchenną podłogę, zostawiając na niej sporą błotnistą plamę.
– Ups! – Wojtek zachichotał. – Sorki, maleńka, ale czy mogłabyś mi pomóc zdjąć to mokre cholerstwo, bo sam nie dałem rady. – Wymownie spojrzał na swoją stojącą w mokrej kałuży nogę i figlarnie poruszył butem, rozpryskując brudną wodę na ścianę i szafkę. – No, rusz się, moja królowo, nie będę przecież tak stał, aż to gówno wyschnie.
– Dlaczego znowu piłeś, Wojtek? – Nina ze spokojem podeszła do męża, który oparł się na jej ramieniu, i powoli zdjęła z jego nogi zaśnieżony but. Mężczyzna, nie mogąc utrzymać równowagi, stanął nogą w mokrej brei.
– No co ty robisz, kobieto? Głupia jesteś?
Krzyś, nie czekając na polecenie mamy, szybko przyniósł z łazienki mopa i podłożył pod nogę ojca ściągnięty z wieszaka ręcznik.
– Dobry synuś. – Wojtek pogłaskał go po głowie. – Masz więcej rozumu niż twoja mamusia. – Znów zaśmiał się chrapliwie.
– Będziesz jadł teraz, czy najpierw wolisz… odpocząć? – zapytała Nina, wprowadzając męża do pokoju.
– A co jest na obiad?
– Ogórkowa, zaraz ci podgrzeję.
– Ogórkowa-srowa, czy ty nie możesz raz ugotować czegoś porządnego, kobieto?
– A co jest złego w dobrej zupie? – Nina starała się zachować spokój, chociaż łzy zaczęły jej napływać do oczu. – Krzysiu, może pójdziesz się trochę pobawić do swojego pokoju, a ja tymczasem przygotuję dla taty obiad.
– A mogę włączyć telewizor? – zapytał chłopiec z nadzieją.
– Możesz, tylko proszę nie za głośno, bo wiesz… tatuś jest zmęczony i pewnie potrzebuje spokoju. – Uśmiechnęła się do syna i mrugnęła do niego porozumiewawczo.
– Zmęczony, phi – mruknął chłopiec. – On ostatnio ciągle jest TAKI zmęczony.
– Krzysiu, proszę. – Nina błagalnie spojrzała na synka i pokręciła głową. – Idź już.
Zanim chłopiec wyszedł z pokoju rodziców, jego ojciec już chrapał na kanapie. Krzyś jeszcze ostatni raz spojrzał na niego, potem przeniósł wzrok na mamę i wyszedł, cichutko zamykając drzwi do swojego pokoju.
Usiadł na podłodze i włączył telewizor. Bezmyślnie przerzucał kanały, aż wreszcie znalazł coś, co go zainteresowało. Film był o elfie, który wędrował po świecie. Zaciekawiła go fabuła i zapomniał o tym, że znów tata przyszedł do domu „zmęczony”, a mama pewnie znów wyjdzie z łazienki z czerwonymi oczami, bo kolejny kosmetyk ją uczuli.
Nina przykryła Wojtka kocem i wyszła do kuchni. Usiadła przy stole i schowała twarz w dłoniach. Co się stało z jej Wojtkiem, z tym przystojnym, szarmanckim chłopakiem, w którym się zakochała? Kto jej podmienił męża?
– Gdzie ten obiad?! – Tubalny męski głos wyrwał ją z zamyślenia. – Nawet tego nie potrafisz zrobić porządnie? Podać obiadu zmęczonemu po pracy mężowi?
– Już podaję! – Nina podeszła do kuchenki i dotknęła garnka z zupą. Na szczęście nie był jeszcze całkiem zimny, więc jego zawartość podgrzała się w kilkanaście sekund. Postawiła talerz z zupą przed mężem, a na osobnym talerzu umieściła dorodny kawał ugotowanych żeberek i uśmiechnęła się, chociaż wcale nie było jej do śmiechu. – Smacznego.
Wojtek zaczął jeść zbyt łapczywie, widać było, że był głodny i zupa mu smakowała. Oderwał kawałek mięsa i obleśnie spojrzał na żonę.
– Fikuśnie wyglądasz w tym fartuszku – roześmiał się rubasznie. – Schrupałbym cię tak jak to mięsko.
Nina próbowała się uśmiechnąć, ale jej usta odmówiły posłuszeństwa. Jeszcze kilka lat temu takie słowa sprawiłyby jej przyjemność, dziś czuła do nich odrazę, odebrała je jako bardzo seksistowskie.
– Wojtek, dlaczego znowu piłeś? – zapytała ponownie ze łzami w oczach.
– O rany, dlaczego piłeś, dlaczego piłeś? Płyta ci się zacięła czy co? – Mężczyzna popatrzył zaczepnie w jej stronę. – Piłem, bo chciałem, bo mam fajnych kolegów, z którymi mogę miło spędzić czas, nie to co z taką zrzędą jak ty.
– Ze mną też kiedyś miło spędzałeś czas, pamiętasz? To wcale nie było tak dawno.
– No właśnie, kiedyś, dobrze to ujęłaś. Zmieniłaś się. Nie jesteś już tą fajną babką, która za mną latała.
– Ja za tobą latałam? – Nina uniosła brwi i zerknęła na męża z zaskoczeniem. – A kto przychodził pod budynek mojego liceum i czekał na mnie czasami nawet i dwie godziny, żeby nie przeoczyć mojego wyjścia ze szkoły?
– No chyba nie ja – Wojtek roześmiał się. – Nigdy nie latałem za żadną dziewuchą i za tobą też nie.
– Skoro tak mówisz. – Nina wstała z zamiarem pójścia do pokoju syna, ale zatrzymał ją silny uścisk na ręce.
– A ty dokąd? Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać – Wojtek wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Puść mnie, to boli. – Nina nie potrafiła zatrzymać w oku łzy, która wypłynęła w momencie, kiedy poczuła ból.
– Boli, bo ma boleć. Siadaj, jak z tobą rozmawiam, i patrz mi w oczy! – krzyknął Wojtek i pociągnął żonę z powrotem na fotel, z którego przed chwilą wstała.
– Wojtek, proszę. Krzyś może tu wejść w każdej chwili, nie chcę, żeby się przestraszył. – Nina próbowała mówić spokojnym głosem, ale gula, jaką czuła w gardle, sprawiała, że jej głos brzmiał nienaturalnie.
– Kogo niby miałby się przestraszyć mój syn? Mnie, swojego ojca?
– Wojtek, proszę, porozmawiamy jak… trochę ochłoniesz. – Nie chciała powiedzieć, że jak wytrzeźwieje, bo zdawała sobie sprawę, jak mogłaby go tym rozjuszyć.
– Powiedz to! No, kurwa, powiedz TO! Powiedz: porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz! Wiem, że to właśnie chciałaś powiedzieć!
Zanim Nina zdążyła się zorientować, na jej policzku wylądowała ciężka, silna dłoń jej męża. Zapiekło. Zabolało. Zraniło bardziej jej duszę niż skórę twarzy. Do tej pory Wojtek nie odważył się jej uderzyć. W złości często nią szarpał, popychał, wykręcał jej ręce, ściskał tak, że potem długo miała na nich siniaki, ale jeszcze nigdy jej nie uderzył.
Nie potrafiła już zapanować nad łzami, wybiegła z pokoju i zamknęła się w łazience. Zanim zdążyła przekręcić zamek, usłyszała, jak jej mąż mówi sam do siebie „łajza”. Modliła się, żeby Krzyś nie wyszedł z pokoju, bo nie była pewna, czy złość Wojtka nie przeniesie się na niego. Na szczęście chłopiec wiedział, że jak tata ma zły humor, to nie wolno mu się pokazywać na oczy.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła w łazience, szlochając w gruby frotowy szlafrok, żeby nie było jej słychać. Coś w niej pękło. Znosiła zachowanie Wojtka dostatecznie długo, żeby zrozumieć, że on nie chce się zmienić. Nowa praca spowodowała, że jej mąż przestał być sobą. Nie mogła zrozumieć jak można stać się zupełnie kimś innym w zaledwie kilka miesięcy. A jednak można. Przestała wierzyć, że jej Wojtek kiedykolwiek „wróci”. Musiała coś z tym zrobić, tylko co?
Cicho otworzyła drzwi i zaczęła nasłuchiwać. Z pokoju syna nie dobiegały żadne dźwięki, i dobrze. Za to z pokoju, w którym został jej mąż, dolatywało głośne chrapanie. Bezszelestnie opuściła łazienkę i prawie na palcach przeszła do pokoju Krzysia.
– Mamo, coś się stało? – Chłopiec siedział na podłodze i oglądał jakiś film. Gdy weszła, natychmiast się odwrócił w jej stronę ze strachem w oczach.
– Stało się, ale nie chcę z tobą teraz o tym rozmawiać, porozmawiamy później, zgoda?
– Zgoda. – Krzyś nie nalegał, wiedział, że jak mama będzie gotowa, to z nim porozmawia, taki mieli układ. On też czasami miał takie sprawy, o których nie mógł z nią rozmawiać w danej chwili, musiał to trochę przemyśleć i wtedy dopiero siadali razem na podłodze i rozmawiali.
– Co byś powiedział na to, żebyśmy w tym roku spędzili święta u cioci Kasi i wujka Rysia?
– Super, ale… z tatą?
– Nie, sami. Tata musi zostać w święta w domu, powinien coś przemyśleć.
– Zgoda, ale… a nasz pięknie udekorowany dom? Nie będzie ci żal go zostawiać?
– Tata będzie się mógł cieszyć naszymi dekoracjami, może wówczas te święta będą dla niego piękniejsze?
– To kiedy wyjeżdżamy?
– Dzisiaj, zaraz, tylko sprawdzę pociągi.
– Fajnie, ale… czy nie jest za późno, żeby jechać pociągiem? To przecież daleko.
– E tam, daleko, to zaledwie niecałe dwie godziny stąd, a Kasia i Rysiu zapewne ucieszą się, że będą mogli z nami spędzić święta.
– A gwiazdor? Będzie wiedział, że my tam będziemy? Przyniesie tam prezenty dla nas?
– Przyniesie, na pewno – Nina roześmiała się. – Przecież będzie widział, że jedziemy pociągiem, i pewnie wyśle swoich pomocników na przeszpiegi.