Niepokonani.
Wojna Polaków 1939-1945
Przekład: Esti Medyńska
Tytuł oryginału: Never Surrender: Poland's Long War
Data wydania: 2016
Data premiery: 09 sierpnia 2016
ISBN: 978-83-7674-540-4
Format: 145x205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304
Kategoria:
39.90 zł 27.93 zł
Jak Polacy walczyli i umierali — od Uralu po Normandię
Wojenne losy Polski i Polaków są powszechnie znane. Wrześniowa porażka, rozbiór kraju, niewolnicza tułaczka po terytoriach okupantów ‒ niemieckiego i sowieckiego, a jednocześnie nieustanna walka z agresorami ‒ praktycznie na wszystkich frontach i w konspiracji. Zwykle traktuje się te wszystkie batalie wyrywkowo. Rzadko i zwykle z trudem mówi się o nich razem, jednym tchem, a jeszcze rzadziej ‒ w kontekście ludzkich losów; wydarzeń widzianych oczami zwykłego człowieka. Tym razem to się udało.
Autorzy przystępnym językiem mówią o zawiłych dziejach Polaków podczas drugiej wojny światowej. Piszą o „Blitzkriegu” w 1939 roku, o zmaganiach tych, którzy, uciekając przed nazistami, zostali deportowani do sowieckich Gułagów; o ich podziemnej walce o przetrwanie. Przede wszystkim jednak bez nadmiaru szczegółów piszą o ludziach i ich pogmatwanych wojennych losach. O pilotach, żołnierzach i marynarzach, kobietach i dzieciach, którzy, nawet rozproszeni po świecie, łączyli siły w walce przeciwko narzuconej tyranii.
Efektem pracy Johnsona i Medyńskiej jest unikatowa, zwięzła, a zarazem bezstronna opowieść o odwadze i harcie ducha w trakcie wojny. Autorzy patrzą na Polaków „z zewnątrz”, chłodnym okiem obserwatorów pozbawionych uwikłań politycznych i ideologicznych. Ich zdaniem wojenne dzieje naszych rodaków są tak niesamowite, że nie wolno pozwolić im zaginąć w odmętach niepamięci. Nie kryją przy tym swego szacunku i podziwu dla nich.
Swoją narrację wzbogacają niepublikowanymi dotąd wspomnieniami świadków oraz fotografiami. Wykraczają w ten sposób daleko poza rozważania ogólne czy akademickie, nadając historycznym faktom treść i barwy, jakie towarzyszyły codziennemu życiu w tamtych trudnych czasach.
Mark Johnson urodził się w Londynie w 1959 roku. Jego ojciec pochodził z Jamajki. Matka o korzeniach holendersko-szkockich straciła większość rodziny w Holocauście.
Na początku lat 70. Mark zaciągnął się do wojska. Służył na Jamajce, gdzie zwalczał handlarzy narkotyków i gangi na ulicach Kingston. Po odejściu z armii podjął współpracę z służbami celnymi.
Niepokonani to owoc jego pasji, którą jest historia militarna. To książka kierowana do szerokiego czytelnika. Opisując jeden z mniej rozumianych na Zachodzie epizodów współczesnej historii, starałem się przedstawić, jak działania wojenne – te, prowadzone na polach bitew, jak i poza nimi – wpłynęły na zwykłych ludzi, mężczyzn i kobiety. W głównej mierze skupiłem się na opisaniu prawdziwych ludzkich przeżyć i emocji ujętych na tle wydarzeń historycznych. Zaintrygowała mnie również niesamowita zawziętość okazana w obliczu porażki oraz okupacji, a także ekstremalnej wrogości w postaci represji i brutalności.
Mark Johnson mieszka obecnie w Wielkiej Brytanii, ale większość czasu spędza podróżując i badając mało znane historie mniejszości etnicznych, mających olbrzymi wkład w zwycięstwa Aliantów podczas drugiej wojny światowej w Europie i Azji.
Esti Medyńska ‒ urodzona w prima aprilis dziennikarka, tłumaczka i obserwatorka. Ślązaczko-Zaolzianka, która nie posługuje się ani jedną gwarą. Jej pasją są militaria i historia, stąd praca w angielskiej policji i pisanie książek o drugiej wojnie światowej. Podróżuje w każdej wolnej chwili, prowadząc wywiady z ocalałymi z tamtych wydarzeń.
Chłodna, bałtycka bryza przyniosła ze sobą chwilowe oberwanie chmury. Deszczówka zalała szary bruk, betonową ścieżkę oraz potężny pomnik Obrońców Wybrzeża na Westerplatte. Gdzieś w pobliżu wiatr mocuje się ze zwiedzającą kobietą, próbując wyrwać jej z rąk różowy parasol, podczas gdy jej mąż, stojący niecały metr dalej, stara się sfotografować monument.
Po przeciwnej stronie wąskiego pasa wody Martwej Wisły, oddzielającej Westerplatte od polskiego miasta Gdańsk, na tle pochmurnego nieba bezbarwne domy usadowiły się obok niskich magazynów. Dwa małe frachtowce oraz biały prom pasażerski, ozdobiony polskimi barwami narodowymi, stoją na kotwicy.
Pogięte ramiona portowych żurawi wykrzywiają się w oczekiwaniu, zastygłe metalowe palce gotowe na jeszcze gorszą pogodę. Jest październik 2013 roku, a ja stoję w miejscu, gdzie siedemdziesiąt cztery lata temu rozpoczęła się druga wojna światowa.
Zażarte zmagania o ten niczym niewyróżniający się skrawek ziemi zwiastowały nie tylko wybuch wrogości, ale również okrutny i bezpardonowy charakter nadchodzącej wojny. Wojny, która pod tym względem przewyższyła wszystkie wcześniejsze.
Ci, którzy nigdy nie nosili wojskowych mundurów bądź nie zostali zbombardowani w swoich domach czy świątyniach, nigdy tak naprawdę nie pojmą wojny. Wojna nie jest zestawem strzałek na mapie. Żadna bomba nie trafi a z absolutną precyzją, żadne uderzenie wojsk nie pozostaje „punktowe” – zawsze pojawiają się straty uboczne. Matkom, ojcom, braciom czy siostrom nieuchronnie przychodzi opłakiwać bliskich. Nieodmiennie poprzysięga się zemstę. Ziarno odwetu zostaje zasiane, a ci, którym przypadnie się odpłacić, już gromadzą się tuż za horyzontem.
Latem 1939 roku nad Europą rozpętała się burza. Czarne chmury zbierały się od wielu lat. Nadciągnęła fala mściwych działań, mających wyrównać szkody – rzeczywiste i urojone – oraz utratę twarzy, dla niektórych nie do przyjęcia.
Wraz z dojściem do władzy w 1933 roku partii nazistowskiej pod przewodem Führera, Adolfa Hitlera, w sercu kontynentu zaczęła rozlewać się plama mroku. Niemcy byli narodem, który stworzył niektóre z najznakomitszych przykładów europejskiej kultury: dzieła sztuki, literatury, muzyki. Kraj ten był ojczyzną ludzi mających wielki wkład we współczesną naukę i filozofię. Wytyczali drogę, promując nowoczesne wartości demokratyczne oraz wolnościowe. Przez całe wieki tolerowali, o ile nie aktywnie wspierali rasową i religijną różnorodność.
Obecnie Niemcy stały się krajem, którego kształt naznaczały kolumny ludzi w mundurach, wznoszących płonące pochodnie, gdzie dyskurs polityczny sprowadzono do przesyconych nienawiścią butnych wrzasków oraz obietnic krwawej zemsty. Fabryki produkujące niegdyś różnego rodzaju dobra konsumpcyjne obecnie wytwarzały czołgi, działa, samoloty i łodzie podwodne.
Dzieci, które uprzednio ćwiczyły śpiewanie swoich pieśni oraz tradycyjnych rymowanek, aktualnie wykuwały na pamięć nazistowskie marsze i donosiły urzędnikom o politycznej niepewności własnych rodziców.
Tymczasem w Polsce wielu ludzi pozostawało niepomnych nadciągającej nieuchronnie katastrofy. Czesława Gryzybowska w 1939 roku miała siedem lat. Była czwartym z pięciorga dzieci – miała dwie starsze siostry i brata, jak również jedną młodszą, dwuletnią siostrę. Zapamiętała ostatnie lato przed wybuchem wojny. Było słonecznie, a w powietrzu rozbrzmiewały trele skowronków. Jak mówiła, niebo było błękitne, upstrzone maleńkimi ptaszkami, latającymi bardzo wysoko. Na łąkach i polach rodzina zbierała kwiaty, wliczając w to znaczną ilość białego maku. Kiedy wybuchła wojna, Gryzybowska miała rozpocząć drugi rok nauki w szkole.
Niedaleko na wschodzie inne wielkie mocarstwo, Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich bądź ZSSR, szerzyło własne hasła, mówiące o równości i robotniczym raju, jednocześnie budując i przymusowo zaludniając największą sieć więzień i obozów pracy, o jakich dotąd słyszał świat. Ludzie, których polityczne poglądy reżim uznał za niepewne, byli bezwzględnie wysiedlani z obszarów przygranicznych i przenoszeni na tereny głęboko wewnątrz kraju. Tam niezliczone miliony nie przeżywały w ciężkich warunkach. Po prostu znikały. Setki tysięcy chłopów umierały z głodu z powodu braku pożywienia nawiedzającego tereny wiejskie.
W tym samym czasie rząd Stalina dalej inwestował swoje ograniczone zasoby w rozwój największej na świecie armii. Ta, stając w szyku skierowanym na zachód, łypała złowrogo na Niemców poprzez przeszkodę, jaką stanowiła Polska. Było jasne, że coś musi się wydarzyć.
Napięcie między od niedawna niepodległym państwem polskim a Niemcami rosło systematycznie od momentu, jak tylko rządy objęli naziści, którzy zlikwidowali wszystkie partie opozycyjne. Niemcy od dawna rościli sobie prawa do zachodnich i południowych części Polski, której granice zostały określone na nowo po ich porażce w pierwszej wojnie światowej.
Niemiecka prowincja Prusy Wschodnie, niegdyś połączona z resztą Rzeszy, została obecnie oddzielona od niej korytarzem ziemi oraz Wolnym Miastem Gdańsk. Takie rozwiązanie od początku wywołało rozgoryczenie strony niemieckiej. Kolejne incydenty graniczne doprowadziły już prawie do wybuchu konfliktu pod koniec sierpnia 1939 roku.
Nowoczesna i rozbudowana do gigantycznych rozmiarów armia niemiecka w całej swej potędze szykowała się na granicy, gotowa zaprezentować mniej licznym i gorzej uzbrojonym siłom polskim nowy, szybki i mobilny sposób prowadzenia wojny. Żołnierze Wehrmachtu, piloci Luftwaffe oraz marynarze Kriegsmarine tylko czekali na rozkaz Hitlera, aby uderzyć.
Fragment rozdziału „Geneza”
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.