
Opowieści ludowe Bengalu
Przedsprzedaż.
Lal Behari Day
Przekład: Elżbieta Walter
Tytuł oryginału: Folk-Tales Of Bengal
Data wydania: 2025
Data premiery: 25 lutego 2025
ISBN: 978-83-68364-13-2
Format: 145/205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 320
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
59.90 zł 35.94 zł
Przedsprzedaż.
Jeden z najbarwniejszych zbiorów baśni z krainy Bengalu
Śiwa – jeden z trzech głównych bogów hinduizmu. Durga i Kali – boginie będące różnymi wcieleniami Śiwy. Lakszmi – małżonka Wisznu, bogini szczęścia, bogactwa i pomyślności. Śani – bóstwo utożsamiane z planetą Saturn, przynoszące ludziom cierpienie, jeśli nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Te i wiele innych bóstw pojawiających się na kartach Opowieści ludowych Bengalu w hinduizmie odgrywają rolę kluczową, podobnie zresztą jak rakszasy, demony zwane zjadaczami surowego mięsa, czy też duchy i zjawy, zarówno te przychylne człowiekowi, jak i złowieszcze.
Zawarte w książce baśnie i legendy zawierają wspaniały obraz hinduskiego społeczeństwa klasowego i kastowego, pozwalają wejść do świata bengalskiego hinduizmu, a jednocześnie dają bardzo szeroki obraz zwyczajów i obyczajów związanych z życiem codziennym regionu. Ukazują także szereg ceremonii oraz obrzędów związanych z narodzinami i śmiercią. A wszystko to ujęte w sposób, który zachwyci zarówno młodszego, jak i starszego czytelnika.
SEKRET ŻYCIA
Był raz radża, który miał dwie żony – rani Duo i rani Suo. Los jednak nie pobłogosławił ich potomstwem. Pewnego dnia u wrót pałacowych zjawił się świątobliwy żebrak z prośbą o jałmużnę. Gdy królowa Suo podeszła do bramy z garścią pełną ryżu, żebrak zapytał ją, czy ma dzieci. Usłyszawszy zaś przeczącą odpowiedź, odmówił przyjęcia datku, ręce kobiety niepobłogosławionej macierzyństwem są bowiem rytualnie nieczyste. Widząc wszakże łzy w oczach królowej, żebrak ofiarował jej lek przeciw bezpłodności.
– Weź to cudowne lekarstwo i zażyj je z sokiem wyciśniętym z kwiatu granatowca – pouczył ją – a we właściwym czasie powijesz syna. Chłopiec będzie urodziwy jak kwiat granatowca. Nadasz mu przeto imię Dalimkumar. Na życie twego syna czyhać będzie wielu wrogów. Zdradzić mogę ci tylko, że będzie ono związane z życiem olbrzymiej ryby boal pływającej w sadzawce przed pałacem. W sercu tej ryby znajduje się mała szkatułka, a w niej złoty naszyjnik. Ten właśnie naszyjnik jest życiem twojego syna. A teraz żegnaj, królowo!
Ledwo minął miesiąc, a już zaczęto szeptać w pałacu, że rani Suo spodziewa się potomka. Radża nie posiadał się z radości. Obraz następcy tronu i niekończących się sukcesji potężnych władców, po wsze czasy unieśmiertelniających imię jego dynastii, wykwitał w jego wyobraźni i czynił go szczęśliwym jak nigdy dotąd. Odprawiono z wielkim przepychem uroczystości celebrowane zwykle przy takich okazjach, a poddani hałaśliwie okazywali swą radość z okazji tak pomyślnego wydarzenia, jakim miało być przyjście na świat królewicza.
A kiedy nadszedł czas, królowa Suo powiła syna niezwykłej urody. Serce radży zabiło z radości, gdy po raz pierwszy ujrzał twarzyczkę niemowlęcia. Ceremonię annapraśany obchodzono z przepychem wręcz bajecznym. Całe królestwo pławiło się w szczęściu.
Z biegiem czasu Dalimkumar wyrósł na miłego i dorodnego chłopca, lubiącego różnorakie gry sportowe, zwłaszcza zabawy z gołębiami. A że ptaki miały zwyczaj wlatywania do apartamentów drugiej żony radży, rani Duo, Dalimkumar spotykał się z nią często. Gdy gołębie po raz pierwszy wleciały do jej komnaty, rani Duo ochoczo zwróciła je właścicielowi. Następnym jednak razem oddała je już z pewnym ociąganiem. Rzecz w tym, że spostrzegłszy, iż szczęśliwym trafem gołębie Dalima wlatują do jej pokojów, zamierzała wykorzystać tę okoliczność do wprowadzenia w czyn własnych, samolubnych zamiarów. Rani Duo nienawidziła królewicza, gdyż od czasu jego urodzenia radża zaniedbywał ją bardziej niż kiedykolwiek przedtem i wyraźnie faworyzował szczęśliwą matkę Dalima.
Dowiedziała się jednak – nie wiadomo jak i skąd – że świątobliwy żebrak, który obdarował królową Suo cudownym lekarstwem, uzależnił od czegoś dalsze życie dziecka, nie umiano jej wszakże wyjaśnić, od czego. Duo postanowiła więc za wszelką cenę wydobyć sekret od chłopca.
Kiedy któregoś dnia gołębie znów wleciały do jej komnaty, zwróciła się do królewicza:
– Nie oddam ci gołębi, dopóki mi czegoś nie wyjawisz.
– Co mam ci wyjawić, mateczko? – spytał Dalim.
– Nic ważnego, kochanie – odparła Duo. – Chcę tylko wiedzieć, gdzie znajduje się twoje życie.
– Co to znaczy, mateczko? – zdziwił się Dalim. – Gdzie ma być moje życie, jeśli nie we mnie?
– Chodzi mi o coś innego, synku. O sekret twojego życia. Chciałabym go poznać.
– Nigdy o nim nie słyszałem – odrzekł Dalim, zdziwiony jeszcze bardziej.
– Oddam ci twoje gołębie, jeśli obiecasz mi – ciągnęła podstępnie rani Duo – że spytasz swoją matkę, gdzie znajduje się twoje życie, i powtórzysz mi jej odpowiedź.
– Dobrze – zgodził się Dalim. – Dowiem się tego, ale teraz oddaj mi, proszę, moje gołębie.
– Stawiam jeszcze jeden warunek – nie ustępowała rani Duo. – Musisz mi dać słowo, że nie zdradzisz matce, iż pytasz o to na moją prośbę.
– Przyrzekam – zgodził się królewicz zniecierpliwiony oczekiwaniem.
Rani Duo wypuściła gołębie, a Dalimkumar, uradowany ogromnie z odzyskania swoich ulubieńców, zapomniał całkowicie o przyrzeczeniu.
Następnego dnia gołębie znów wleciały do komnat rani Duo, lecz gdy Dalim przyszedł je odebrać, królowa przypomniała mu o tajemnicy, którą miał jej wyjawić. Błagając usilnie o zwrot gołębi, chłopiec przyrzekł, że zapyta matkę jeszcze tego samego dnia.
W końcu rani wypuściła ptaki na wolność, królewicz zaś poszedł do matki.
– Mateczko – zagadnął – powiedz mi, gdzie znajduje się moje życie?
– Co masz na myśli, synku?
Niezwykłe pytanie Dalima wprawiło Suo w bezgraniczne zdumienie.
– Podobno świątobliwy żebrak zdradził ci sekret mojego życia. Powiedz mi, na czym on polega?
– Mój kochany, mój skarbie, mój złoty, nie zadawaj pytań, które mogą ściągnąć nieszczęście – odrzekła poważnie rani Suo. – Niechaj przeklęci będą twoi wrogowie, a ty obyś żył wiecznie!
Dalimkumar nalegał jednak, aby matka wyjawiła mu sekret, i zagroził, że dopóki nie otrzyma odpowiedzi, dopóty nie tknie jedzenia ani picia. I tak rani Suo, przymuszona uporem syna, w nieszczęsnej godzinie wyjawiła mu tajemnicę.
Nazajutrz zrządzeniem losu gołębie znów pofrunęły do pokojów rani Duo. A gdy Dalim zjawił się, by je odebrać, królowa, zwodząc go pięknymi słowami, wydobyła od niego sekret, po czym, nie tracąc czasu, przystąpiła do urzeczywistnienia swych niecnych zamiarów. Zleciła służebnym, aby zdobyły trochę suchych badyli konopi; są one bardzo kruche i pod naciskiem wydają szczególny odgłos, przypominający trzeszczenie stawów w ciele ludzkim. Następnie umieściła badyle pod materacem i rozgłosiła, że jest ciężko chora. Jakkolwiek radża nigdy nie miłował jej tak mocno jak matkę Dalima, czuł się w obowiązku odwiedzić ją w czasie choroby. Rani Duo, udając cierpienie z powodu bólu w kościach, miotała się po łóżku, a badyle trzeszczały do wtóru jej jękom.
Uwierzywszy w ciężką chorobę żony, radża polecił, by leczył ją jego najlepszy medyk. Tymczasem królowa była z medykiem w zmowie.
– Jedynym lekarstwem na dolegliwości królowej Duo – orzekł ów przekupiony lekarz – jest przyłożenie do jej ciała przedmiotu, który się znajduje we wnętrznościach olbrzymiej ryby boal, pływającej w sadzawce przed pałacem.
Królewscy rybacy złowili rybę już za pierwszym zarzuceniem sieci.
Dalimkumar bawił się w tym czasie z chłopcami w pobliżu sadzawki. W chwili, gdy ryba boal znalazła się w sieci, chłopiec nagle zaniemógł, gdy zaś wyciągnięto rybę na ląd, upadł na ziemię, jakby miał wydać ostatnie tchnienie. Natychmiast zabrano go do komnaty jego matki, rani Suo, a radża przeraził się, usłyszawszy o nagłej chorobie syna i następcy tronu.
Tymczasem trzepoczącą się rybę zaniesiono z polecenia medyka do komnaty królowej Duo. We wnętrznościach rozkrojonej ryby znaleziono szkatułkę, a w niej naszyjnik ze złota. W tej samej chwili, gdy rani Duo założyła naszyjnik, Dalim rozstał się z życiem w pokoju swojej matki.
Na wieść o śmierci syna i następcy tronu radża pogrążył się w oceanie rozpaczy, której nie złagodziła w najmniejszym stopniu wieść o wyzdrowieniu rani Duo. Płakał tak rozpaczliwie nad zwłokami syna, iż dworzanie zaczęli się obawiać, że postradał zmysły. Radża nie wyraził zgody, by ciało Dalima pogrzebano lub spalono. Śmierć syna nastąpiła tak całkowicie bez przyczyny i tak nieoczekiwanie, że nie mógł w nią uwierzyć. Rozkazał, aby zwłoki złożono uroczyście w jednym z letnich pałaców na przedmieściu stolicy. Polecił również, by pałac zaopatrzono w pożywienie i we wszystko, co królewiczowi było dotychczas niezbędne do życia. Z rozkazu radży pałac został zamknięty i nikt nie mógł wejść do środka z wyjątkiem najserdeczniejszego przyjaciela Dalima, syna premiera. Przyjaciel ów otrzymał klucz od pałacu i przywilej wchodzenia tam raz na dobę.
Ponieważ rani Suo po stracie syna żyła w całkowitym odosobnieniu, radża spędzał teraz wszystkie noce w komnatach rani Duo. Nie chcąc wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, królowa zdejmowała na noc naszyjnik. Wyrokiem losu zaś Dalim zdawał się martwy tylko wtedy, gdy naszyjnik opasywał szyję rani. Z chwilą, gdy królowa odpinała naszyjnik, Dalim wracał do życia. Tak więc królewicz ożywał każdej nocy, ponieważ rani Duo co noc zdejmowała naszyjnik, i umierał co rana, gdy rani naszyjnik zakładała. Nocami, po powrocie do życia, Dalim jadał swoje ulubione potrawy, których wielkie zapasy zgromadzono w letnim pałacu, spacerował po ogrodzie i rozmyślał nad osobliwością swojego losu.
Syn premiera odwiedzał letni pałac w dzień, dlatego zawsze zastawał Dalima leżącego bez życia. Po pewnym czasie uderzyło go jednak, że ciało królewicza nie wykazuje żadnych oznak rozkładu. Gdyby nie jego nieruchomość i bladość, Dalim byłby jak żywy. Nie będąc w stanie wytłumaczyć tego dziwnego zjawiska, syn premiera postanowił zaglądać do pałacu nie tylko za dnia, lecz czasem także w nocy.
Już w czasie pierwszej nocnej wizyty zdumiał się ogromnie, ujrzawszy zmarłego przyjaciela spacerującego po ogrodzie. Pierwszą jego myślą było, iż postać, którą widzi, jest jedynie zjawą, lecz po różnych próbach stwierdził, że jest to bez wątpienia człowiek z krwi i kości. Dalim opowiedział przyjacielowi o wszystkich okolicznościach swojej śmierci. Doszedłszy do wniosku, że królewicz ożywa nocami tylko dlatego, iż rani Duo na czas odwiedzin radży zdejmuje naszyjnik, co oznacza, że życie Dalima zależy od naszyjnika, obaj przyjaciele łamali sobie głowę, jak wejść w jego posiadanie. Lecz chociaż naradzali się całe noce, nie wpadli na żaden pomysł. Na koniec bogowie w cudowny sposób doprowadzili do uwolnienia Dalima.
Otóż kilka lat przed wydarzeniami, o których tutaj mowa, siostra Widhata-puruszy urodziła córkę. Pełna niepokoju zapytała brata, co zapisał na czole dziecka. W odpowiedzi usłyszała, iż dziewczynka poślubi martwego oblubieńca. Ta posępna przepowiednia doprowadziła ją prawie do szaleństwa. Wszelako dobrze wiedząc, że brat nigdy nie zmienia tego, co raz zapisał, uważała za bezskuteczne czynienie mu wymówek. W miarę dorastania dziewczynka stawała się niezrównaną pięknością. Ale matki – pamiętającej o losie przeznaczonym jej przez boskiego brata – nic nie było w stanie pocieszyć. Kiedy dziewczynka osiągnęła wiek odpowiedni do zamęścia, matka postanowiła uciec z nią z kraju i w ten sposób oddalić być może straszliwe przeznaczenie. Wyroków boskich nie da się jednak zmienić.
Podczas swej wędrówki matka i córka przybyły pewnego wieczoru pod bramę ogrodu letniego pałacu Dalima. Dziewczyna była spragniona. Matka posadziła ją więc przy bramie, a sama poszła do pobliskiej wsi po wodę.
Tymczasem dziewczyna, powodowana ciekawością, pchnęła bramę ogrodu, a ta, o dziwo, się otworzyła! Dziewczyna weszła zatem do środka, gdzie ujrzała wspaniały pałac. Chciała wyjść, ale brama się zamknęła i nie można jej było otworzyć.
A potem zapadła noc i królewicz powrócił do życia. Podczas spaceru zobaczył w pobliżu bramy jakąś ludzką postać, a gdy podszedł bliżej, ujrzał dziewczynę niezrównanej piękności.
– Kim jesteś? – zapytał zdziwiony. – Co tutaj robisz?
Nieznajoma opowiedziała mu wtedy ze szczegółami swą niedługą historię: jak jej wuj, boski Widhata-purusza, zapisał na jej czole, gdy przyszła na świat, że poślubi martwego oblubieńca; jak jej matka, martwiąc się straszliwym przeznaczeniem dziewczynki, nie mogła znaleźć w życiu radości; jak opuściła z nią dom, gdy nadszedł czas zamążpójścia córki, i wędrowała po różnych krainach, chcąc oddalić okropny los; jak przyszły pod bramę letniego pałacu, skąd na koniec matka poszła na poszukiwanie wody do picia.
– To ja jestem tym martwym oblubieńcem – rzekł Dalim po wysłuchaniu prostej i wzruszającej opowieści. – I to mnie musisz poślubić. Wejdź ze mną do pałacu.
– Jakże możesz być martwym oblubieńcem, skoro stoisz tu i rozmawiasz ze mną? – spytała dziewczyna.
– Później ci to wyjaśnię – odparł królewicz – a teraz chodź ze mną.
Dziewczyna podążyła za królewiczem do pałacu. A że przez cały dzień nic nie jadła, królewicz ugościł ją serdecznie.
Jeśli zaś chodzi o matkę dziewczyny, siostrę niebiańskiego Widhata-puruszy, to wróciła ona pod bramę letniego pałacu Dalimkumara już po zmroku. Przywoływała długo córkę, lecz nie doczekawszy się odpowiedzi, poszła jej szukać do pobliskiej wioski i od tamtej chwili zaginął po niej wszelki ślad.
Gdy siostrzenica boskiego Widhata-puruszy bawiła w gościnie u Dalimkumara, zjawił się tam jak zwykle – jego przyjaciel. Widok pięknej nieznajomej zdziwił go niemało, lecz jeszcze większe zdumienie go ogarnęło, gdy usłyszał jej historię. We troje postanowili niezwłocznie, że jeszcze tej samej nocy para połączy się węzłem małżeńskim. Ponieważ przybycie kapłana nie wchodziło w rachubę, ślub odprawiono w obrządku gandharwy. Przyjaciel pana młodego opuścił następnie nowożeńców i udał się do swego domu. Młoda para nie spała większą część nocy, dlatego gdy ocknęła się następnego ranka ze snu, było już dawno po wschodzie słońca. Gwoli ścisłości należałoby rzec: gdy żona się ocknęła, królewicz leżał bowiem zimny, bez życia i czucia. Nietrudno sobie wyobrazić, co czuła wtedy młoda kobieta. Potrząsała ciałem męża, wołała go, obsypywała jego chłodne usta gorącymi pocałunkami. Wszystko na próżno! Królewicz leżał bez życia niczym posąg z marmuru. Młoda żona, ogarnięta przerażeniem i zrozpaczona, biła się rękoma po piersi, wyrywała sobie włosy z głowy i biegała jak oszalała po pałacu i ogrodzie. Z kolei przyjaciel Dalima, uważając za niestosowne składać oblubienicy wizytę w czasie, gdy jej mąż leży martwy, nie przyszedł do pałacu za dnia. Dzień ten dłużył się więc nieszczęsnej dziewczynie niczym rok. Ale nawet najdłuższy dzień kiedyś się kończy. I gdy w końcu wieczorne cienie poczęły zstępować na ziemię, martwy królewicz powrócił do życia, wstał z łoża, wziął w objęcia zrozpaczoną żonę, jadł, pił i się weselił. Przyjaciel zjawił się jak zwykle i wszyscy troje spędzili wspólnie noc na zabawach i świętowaniu.
Wśród tych następujących po sobie okresów życia i śmierci małżonkowie przeżyli ze sobą blisko osiem lat, w ciągu których żona Dalimkumara urodziła dwóch wspaniałych synów, kubek w kubek podobnych do ich ojca.
Nie trzeba dodawać, że ani radża, ani dwie jego żony – Duo i Suo – ani pozostali krewni i dworzanie, nikt nie wiedział, że Dalimkumar żyje, a raczej powraca do życia każdej nocy. Wszyscy byli święcie przekonani, że umarł dawno, a jego ciało spalono.
Tymczasem żonie Dalima nie dawała spokoju chęć spotkania ze świekrą, której – choć od ślubu minęło tyle lat – nigdy jeszcze nie widziała. Obmyśliła zatem plan, dzięki któremu nie tylko mogłaby się spotkać z matką swojego małżonka, ale być może zdobyć także naszyjnik rani Duo, od którego zależało życie Dalima.
Za zgodą męża i radą przyjaciela przebrała się w strój balwierki. Tak jak prawdziwa balwierka wzięła ze sobą wiklinowy koszyczek, w którym znajdowały się metalowy obcinacz do paznokci, przyrząd do zdrapywania i ścierania zgrubiałej skóry na podeszwach stóp, kawałek mocno wypalonej cegły, służący do tego samego celu, oraz słoiczek z czerwonym barwnikiem do malowania czubków palców, podeszew i brzegów stóp.
Z koszyczkiem w ręku i synami u boku żona Dalima stanęła u bram pałacu radży. Następnie, przedstawiwszy się jako balwierka, wyraziła życzenie odwiedzin u rani Suo, a ona chętnie zgodziła się na jej wizytę. Królową oczarowała uroda obu chłopców, którzy – jak stwierdziła – ogromnie przypominali jej ukochanego Dalimkumara. Łzy popłynęły obficie z jej oczu na wspomnienie utraconego syna. Rani Suo nie wiedziała oczywiście, że chłopcy są jej wnukami. Oświadczyła żonie Dalima, że nie potrzebuje usług balwierskich; od śmierci syna bowiem porzuciła wszelkie ziemskie próżności, w tym także zwyczaj barwienia na czerwono podeszew stóp. Ale, dodała, byłaby ogromnie szczęśliwa, móc widywać ją czasem razem z synkami.
Żona Dalimkumara udała się następnie do komnat rani Duo i tam zaoferowała swoje usługi. Królowa pozwoliła obciąć sobie paznokcie, zetrzeć zgrubienia na podeszwach i ozdobić stopy rozcieńczonym barwnikiem. Zadowolona ze zręczności i miłego obejścia przybyłej, przystała na jej regularne odwiedziny.
W czasie pobytu u rani Duo żona Dalima zauważyła, pełna niepokoju, naszyjnik okalający szyję królowej.
Nadszedł dzień drugiej wizyty u rani Duo. Żona Dalima pouczyła starszego syna, jak ma się zachować w pałacu: musi się głośno rozpłakać i nie uspokoić dopóty, dopóki królowa nie da mu do ręki swego naszyjnika. Potem udała się z oboma synami do komnat rani Duo. W czasie gdy malowała królowej stopy, starszy chłopiec rozpłakał się wniebogłosy. Zapytany zaś o przyczynę płaczu, powiedział, że chce się pobawić naszyjnikiem królowej.
– Dziecko – odrzekła rani Duo – tego naszyjnika nie mogę ci dać. To mój najpiękniejszy i najcenniejszy klejnot.
A że chłopiec wciąż zanosił się płaczem, zdjęła w końcu naszyjnik i dała mu go do zabawy. Chłopiec mocno ścisnął naszyjnik w ręku i się uspokoił.
Gdy żona Dalima ukończyła pracę i zbierała się do odejścia, rani Duo poprosiła o zwrot naszyjnika, lecz chłopiec nie chciał nawet o tym słyszeć, a gdy matka próbowała mu go zabrać siłą, wybuchnął tak rozpaczliwym płaczem, jakby za chwilę miało mu pęknąć serce.
– Czy wasza wysokość – rzekła żona Dalima – łaskawie pozwoli nam wziąć naszyjnik do domu? Napoję synka mlekiem, utulę do snu i w ciągu godziny odniosę naszyjnik z powrotem.
Widząc, że chłopiec nie pozwoli odebrać sobie klejnotu, rani chętnie przystała na słowa jego matki, głęboko przekonana, iż Dalim, którego życie zależało od naszyjnika, od dawna przebywa w krainie śmierci.
Tymczasem żona Dalima co tchu w piersiach pospieszyła do letniego pałacu w ogrodzie, gdzie ujrzała Dalima żywego. Radość ich nie miała granic. Za radą przyjaciela zamyślili udać się nazajutrz do pałacu królewskiego, by uroczyście pokłonić się radży i rani Suo. Poczyniono w tym celu stosowne przygotowania. Dla królewicza Dalimkumara sprowadzono bogato osiodłanego słonia, dla jego dwóch synów – parę kucyków, a młoda rani, żona Dalima, zasiadła w niesionym przez czterech tragarzy palankinie z zasłonami utkanymi ze złotej nici. Do radży i rani Suo wysłano wiadomość, że Dalimkumar nie tylko żyje, lecz wybiera się do nich w odwiedziny razem z żoną i synami. Radża i rani Suo nie mogli uwierzyć w tę wieść. Gdy się wszakże przekonali, że jest ona prawdziwa, ogarnął ich szał radości.
W tym samym czasie rani Duo, obawiając się, że jej haniebne postępki wyjdą na jaw, pogrążyła się w rozpaczy.
Orszak Dalimkumara z towarzyszeniem grupy muzykantów zbliżył się do głównej bramy pałacu. Radża i rani Suo wyszli naprzeciw, by powitać dawno utraconego syna. Nie trzeba mówić, jak ogromnie się wszyscy radowali. Obejmowali się, śmiali i płakali z radości. Dalim opowiedział o wszystkich okolicznościach związanych ze swoją śmiercią. Zapłonąwszy gniewem, radża rozkazał przywieść królową Duo przed swe oblicze, a następnie wykopać dół na głębokość wzrostu człowieka. Wrzucono do niego rani Duo w pozycji stojącej, po czym ułożono wokół niej od stóp aż po czubek głowy cierniste gałęzie i tak ją pogrzebano żywcem.
I taki koniec mojej klechdy,
A liście szpinaku zwiędły.
Szpinaku, dlaczego zwiędłeś?
A dlaczego twoja krowa mnie skubie?
Krowo, dlaczego skubiesz szpinak?
A dlaczego twój pastuch mnie nie pasie?
Pastuchu, dlaczego nie pasiesz krowy?
A dlaczego twoja synowa nie daje mi jedzenia?
Synowo, dlaczego nie dajesz jedzenia?
A dlaczego moje dziecko płacze?
Dziecko, dlaczego płaczesz?
A dlaczego mrówka mnie gryzie?
Mrówko, dlaczego gryziesz?
Oj! Oj! Oj!
