Piąta czarownica (barwione brzegi)
Data wydania: 2025
Data premiery: 18 listopada 2025
ISBN: 978-83-68560-22-0
Format: 145x205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 400
Kategoria: Fantastyka i groza
69.90 zł 41.94 zł
Przedsprzedaż
Powieść, którą sam autor uznaje za jedną z ulubionych w swoim dorobku!
Los Angeles tonie w mroku, ogniu i krwi. Trzech bezlitosnych gangsterów, wspieranych przez pradawne złowrogie siły, przejmuje władzę nad miastem. Czarownice, klątwy i rytuały z piekła rodem sieją zniszczenie wśród funkcjonariuszy prawa – nikt nie jest bezpieczny.
Detektyw Dan Fisher, cyniczny glina z duszą sceptyka, nie ma wyboru – by ocalić miasto, musi sięgnąć po zakazaną magię. Wspiera go jego ojciec, emerytowany iluzjonista z tajemniczą przeszłością, oraz Annie Conjure – urocza sąsiadka i czarownica z powołania.


– Skurwiel już przyjechał – mruknął Cusack, kiedy pod restaurację Palm zajechały trzy błyszczące czarne
cadillaki escalade, niemal dotykające się zderzakami. Drzwi pierwszego i trzeciego samochodu otworzyły się i na zewnątrz wygramoliło się
pięciu wielkich mężczyzn w czarnych garniturach i okularach, blokując chodnik. Aby ich ominąć, grupa japońskich turystów musiała zejść na jezdnię.
– Szybcior – rzucił Fusco do mikrofonu. – Zombie zaraz wejdzie do środka. Odezwij się.
– Widzieliście, jakie tu są ceny? – powiedział w słuchawkach trzeszczący głos. – Trzydzieści osiem dolarów za stek! Cieszę się, że to wy płacicie rachunek.
– W porządku, słyszymy cię – odparł Fusco. Otworzyły się drzwi środkowego cadillaca i wysiadł z niego szczupły mężczyzna w aksamitnej marynarce, lustrzanych okularach przeciwsłonecznych i wielkim czarnym aksamitnym berecie na głowie. Miał przystrzyżoną w cienki szpic bródkę, a w ręku trzymał laskę ze srebrną rączką. Zaczekał na chodniku, aż z samochodu wysiądzie następny pasażer – młoda kobieta. Była bardzo wysoka – przynajmniej dziesięć centymetrów wyższa od niego – a jej opinająca ciało szara suknia pozwalała dostrzec, jak bardzo jest chuda. Miała
płaskie piersi i nie nosiła biustonosza – wyraźnie widać było sterczące sutki. Obcisła sukienka pozwalała także zauważyć, jakie kościste ma biodra. Jej profil był ostry jak brzytwa, miała skośne oczy i wysokie kości policzkowe. Zaplecione w liczne warkoczyki włosy sprawiały, że głowa przypominała gniazdo czarnych żmij.
Na szyi kobiety wisiało siedem lub osiem srebrnych naszyjników, a na każdym nadgarstku miała po kilkanaście srebrnych bransoletek.
– Tej dupci jeszcze nie widziałem – stwierdził Knudsen, który siedział na tylnej kanapie.
– Wygląda, jakby mogła zjeść cię na śniadanie – zauważył Cusack.
– Wygląda, jakby chciała zjeść mnie na śniadanie.
– W porządku. Szybcior, Zombie właśnie wysiadł z samochodu i idzie do wejścia – powiedział Fusco do mikrofonu. – Pamiętaj, musisz wyciągnąć od niego przyznanie się, że jest odpowiedzialny za spalenie Fellini Building. Zrób to tak, żeby nie miał wrażenia, że go naciskasz. Wolelibyśmy, żebyś przeżył, wrobimy go innym razem.
– Oki-doki. Mogę zamówić homara?
– Zamawiaj, co chcesz. Tylko nie wpychaj sobie za dużo naraz do ust, chcemy rozumieć, co mówisz.
Kiedy Zombie miał już wejść do restauracji, wysoka kobieta w szarej sukni popatrzyła wzdłuż Santa Monica Boulevard w stronę
trzech detektywów siedzących w poobijanym fordzie crown victoria. Zmarszczyła czoło, chwyciła Zombie za ramię i coś do niego powiedziała. Po chwili on również popatrzył w ich stronę.
– Jezu… – jęknął Fusco. – Zauważyła nas?
– Jak mogła nas zauważyć? Jesteśmy trójką zwyczajnych facetów z nadwagą, którzy siedzą w samochodzie i zajmują się swoimi sprawami.
– Zauważyła nas – stwierdził Fusco. – Idzie w naszym kierunku.
– Nieprawda, nie mogła nas zauważyć.
Wysoka kobieta szła jednak dalej, a kiedy doszła do ich samochodu, stanęła przed nim z opartymi na biodrach dłońmi i zaczęła im się przyglądać przez przednią szybę.
– Jednak nas zauważyła – mruknął Cusack. – Ciekawe, co zamierza zrobić.
– Moim zdaniem powinniśmy jej powiedzieć, żeby przestała na nas wybałuszać gały i spadała.
– Sądzicie, że wie, co tu robimy?
– Wygląda na nieźle wkurzoną.
Wysoka kobieta w szarej sukni trzymała w ręku przypominającą sakiewkę torebkę z miękkiej szarej skóry. Poluzowała sznurek, którym była ściągnięta, i sięgnęła do środka.
– No to mamy… – zaczął Cusack i wyciągnął broń. Szarpnął klamkę drzwiczek, ale nie dały się otworzyć.
– Zamknąłeś tego grata? – warknął na Fusca.
– Oczywiście, że nie. Nie jest zamknięty! – odparł tamten, jednak kiedy pociągnął za dźwignię w swoich drzwiczkach, też się nie otworzyły. Tak samo nie chciały się otworzyć drzwiczki siedzącego z tyłu Knudsena.
– Wynośmy się stąd! – wrzasnął Cusack. – I to szybko!
Fusco przekręcił kluczyk w stacyjce, ale rozrusznik wydał z siebie jedynie słabe rzężenie, a potem stęknął i zdechł.
Trzech detektywów patrzyło z przerażeniem, jak kobieta w szarej sukni wyjmuje rękę z torebki. Nie trzymała w niej broni, tylko błyszczące czarne pudełeczko.
– Do jasnej cholery, co to jest? – zdumiał się Knudsen. Fusco znowu spróbował uruchomić samochód. Raz po raz przekręcał kluczyk, ale wydobył z silnika jedynie dźwięk, który brzmiał, jakby ford chciał zwymiotować.
Wysoka kobieta w szarej sukni otworzyła wieczko pudełka i wysypała sobie z niego na dłoń trochę szarego proszku. Cusack przyglądał jej się spod półprzymkniętych powiek i nagle ogarnął go niepokój. Uwięzienie w samochodzie, który nie chciał zapalić, było wystarczającym powodem do niepokoju, ale znacznie bardziej nie podobała mu się wyniosła mina kobiety – poza tym: dlaczego nie było przy niej ochroniarzy Zombie? Trzech z nich cały czas stało przed wejściem do Palm w typowej dla ochroniarzy na całym świecie pozie, czyli w rozkroku, z dłońmi na wysokości krocza, jakby chcieli sobie zasłonić genitalia. Pozostałych dwóch musiało wejść z Zombie do środka.
Cusack ponownie szarpnął klamkę. Kiedy drzwiczki i tym razem się nie otworzyły, przekręcił pistolet w dłoni i huknął rękojeścią w szybę. Za pierwszym razem szkło nie chciało się poddać, kiedy jednak uderzył ponownie, rozsypało się na kawałki.
Wystawił rękę, aby otworzyć drzwiczki zewnętrzną klamką, ale choć z całej siły ciągnął od zewnątrz i walił barkiem od środka,
drzwiczki nawet nie drgnęły. Był za gruby, aby próbować wyjść na zewnątrz przez okno.










Drycz –
Świetna jest ta seria! Czekam na kolejne horrory Grahama w takiej wersji!