Poza prawdą i kłamstwem
Data wydania: 2007
Data premiery: 11 maja 2007
ISBN: 978-83-6038-311-7
Format: 120x220
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 192
Kategoria: Literatura współczesna
19.90 zł 13.93 zł
Teksty zebrane w tym zbiorze mogą być udanym wstępem do głębszych rozważań. Są tu i lekkie historyjki doprawione znacznymi dawkami dość czytelnej symboliki, i opowiadania pesymistyczne, nawet depresyjne. Te refleksje nad życiem i jego sensem pisane są z perspektywy człowieka pozbawionego nadziei i oczekującego końca. Nie zabrakło też próby konfrontacji z szaleństwem. Historyjki lekkie i zabawne, choć mniej refleksyjne, także mogą zostawić w czytelniku swój ślad, ale ich celem jest przede wszystkim sprawienie mu przyjemności podczas lektury.
Przechodnie zatrzymali się już sekundę wcześniej. Jakby nagle i jednocześnie wszyscy coś przeczuli. Wszyscy wiedzieli, że zbliżające się szybko granatowe bmw zwiastuje coś, co nieodzownie musi się wydarzyć. Tylko starsza pani w berecie i siatami, jakby nigdy nic, potraktowała na poważnie zielone światło i weszła na pasy. Pisk, który w tym momencie nastąpił, wydawał się zapowiadać najgorsze. Staruszka upadła a samochód zatrzymał się na chodniku po przeciwnej stronie jezdni. Szybko powstało zbiegowisko. Z samochodu wybiegł młody mężczyzna w garniturze, a w tym czasie ludzie już okrążyli pokrzywdzoną kobietę. Gdy do niej podchodził widział na sobie wściekłe oczy przechodniów. Ktoś jednak podał w tym czasie staruszce rękę i ta, bardzo powoli, podniosła się. Mężczyzna odetchnął. Z ludzi zeszło oburzenie, a ich złość przybrała teraz zwyczajną, krzykliwą formę. Krzyczeli, że wariat, że zwykły człowiek to nie może już dziś nawet chodzić po ulicy, że trzeba wezwać policję i karetkę. Jednak młody kierowca wiedział co robić. Zwrócił się bezpośrednio do staruszki. Przeprosił ją i zaproponował, że osobiście zawiezie ją do szpitala. To zamknęło usta przechodniom, którzy wówczas powoli zaczęli zbierać się do rozejścia. Kierowca pospiesznie pozbierał porozrzucane po ulicy zakupy i z powrotem zapakował do torby. Widząc na sobie oczy zebranych, z trudem, ale powstrzymywał się, by nie popędzać kobiety, wlokącej się bardzo powoli w stronę jego auta. Kiedy obydwoje siedzieli już w samochodzie, komórka zaczęła dzwonić znowu. On jednak wcale nie miał ochoty rozmawiać. Wyłączył telefon. Włączył silnik i powoli ruszył do przodu.
Jechał w spacerowym tempie. Niektórzy trąbili, a wszyscy omijali granatowe bmw, zazdroszcząc pewnie jego kierowcy braku jakiegokolwiek pośpiechu.
– Czy zawieźć panią do szpitala? – zapytał w końcu z wyczuwalną troską w głosie.
– Nie trzeba – odpowiedziała kobieta. – Nic mi nie jest. Zawieź mnie chłopcze do domu.
Mówiła spokojnie. Bez zdenerwowania podała mu adres, a on spokojnie skierował się w stronę jej dzielnicy. Nawet nie zastanowiło go, że starsza pani kupowała chleb prawie 10 kilometrów od domu. Cieszyło go, że może tak po prostu pojeździć sobie po mieście. Powoli i dla przyjemności. Było mu po prostu dobrze, kiedy jakby w zwolnionym tempie zmieniał biegi, kiedy powoli obracał kierownicą, niemal zatrzymując się przed każdym ostrzejszym zakrętem. Wszystko robił bardzo powoli, delektując się każdym szczegółem wykonywanej czynności. Był przy tym bardzo uważny. Dostrzegał każdy element tego, co działo się na drodze, tego, co robił i tego, co myślał. A myślał o tym, że właściwie nigdzie nie musi się spieszyć. To poranne spotkanie w firmie może odbyć się bez niego. Naprawdę ważne rzeczy ma do wykonania dopiero w południe, a potem znajdzie być może jeszcze trochę czasu, by pobiegać po parku, a może nawet, by odwiedzić znajomego z dawnej szkoły… Im wolniej wszystko planował, tym więcej znajdował czasu dla siebie i innych. Im mniej się spieszył, tym mocniej czuł, że nic, co naprawdę ważne, wcale mu w ten sposób nie ucieknie. Wręcz przeciwnie – im był wolniejszy, tym więcej spraw zauważał i doceniał, a im był szybszy, tym więcej mu z życia uciekało…
– To tu! – krzyknęła nagle staruszka.
Kierowca zatrzymał się, a kobieta pospiesznie chwyciła torby, trzasnęła drzwiami i krok za krokiem podreptała do starej, szarej kamieniczki.
– Gdzie się pani tak spieszy? – chciał zapytać spokojnym, bardzo spokojnym głosem, nim jednak wypowiedział pytanie na głos, ona zdążyła już zniknąć mu z oczu.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.