Wołyń.
27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej Akt IV
Data wydania: 2013
Data premiery: 27 listopada 2013
ISBN: 978-83-7674-173-4
Format: 145x205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 376
Kategoria:
34.90 zł 24.43 zł
Wojenna historia Wołynia obfituje w wydarzenia dramatyczne, ale też fenomenalne, w akty terroru sowieckiego, niemieckiego i ukraińskich nacjonalistów oraz w brawurowe akty polskiej samoobrony.
W latach 1943-1944 pod niemiecką okupacją powstała tam regularna polska dywizja licząca w marcu’44 ok. 6 tys. żołnierzy. 27 WDP AK została zmobilizowana rozkazem z 15 stycznia 1944 r., kiedy to rozpoczęła się Akcja „Burza” na Kresach. Tworzyli ją mieszkańcy Wołynia, którzy obronie przed OUN i UPA samorzutnie chwycili za broń, cichociemni, a nawet partyzanci, których regularny uzbrojony oddział wraz z dowódcą Janem Kiwerskim „Oliwą” przyjechał ciężarówkami z Warszawy.
Groza sytuacji, duma z walczących i rozczarowanie nierozliczeniem zbrodni wypełniają relacje świadków.
Opowiadają: Feliks Budzisz, Monika Śladewska, Waldemar Skoczek, Henryk Słowiński, Eugeniusz Mariański, Wacław Gąsiorowski, Andrzej Żupański
28 stycznia ogłoszono powstanie 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, która po szkoleniu miała przejść do aktywnych działań bojowych przeciwko Niemcom. Do Kupiczowa i okolicznych miejscowości ściągali członkowie konspiracji z całej okolicy. Z Kowla przyjechało wiele dziewcząt tkwiących w konspiracyjnych strukturach, które w oddziałach miały pełnić funkcje sanitariuszek, łączniczek czy szyfrantek. Z mojej rodziny w samoobronie był już tato, szesnastoletni brat Józef i ja. Swój akces do Dywizji zgłosili także wszyscy moi wujkowie i kuzyni, nawet nieletni. Ciocia Walczakowa nie zdołała zatrzymać przy sobie czternastoletniego syna Stasia. Wybrał sobie pseudonim „Jarząbek” i został gońcem. Formowanie Dywizji w znacznej mierze odbywało się w Kupiczowie i okolicach.
Oprócz piechoty pojawiły się też oddziały konne. Niektórzy kawalerzyści mieli przedwojenne mundury, a przy boku szable. W plutonie dowodzonym przez ppor. Jerzego Neumana „Hańczę” był wuj Zygmunt Śladewski „Jagoda”. Pojawiła się też, jak w prawdziwym wojsku, łączność telefoniczna. Z Ossy, gdzie ulokował się sztab Dywizji, przeciągnięto linie telefoniczne.
W sumie długość linii telefonicznych wynosiła 150 km.
Jedna z nich biegła do Kupiczowa i Zasmyk. Szybko zaczęło powstawać zaplecze logistyczne. Uruchomiono piekarnię, młyny, rzeźnię i masarnię. W Kupiczowie dosłownie zawirowało. Odnosiłam wrażenie, że Wojsko Polskie nagle wyszło spod ziemi. Przeżywaliśmy moment budzącej się wolnej Polski. W lutym i marcu 1944 r. dowództwo Dywizji prowadziło intensywne działania organizacyjne, nawiązujące do przedwojennej tradycji dywizji piechoty. Przyjęto dawną numerację pułków z kowelskiej przedwojennej dywizji. My jednak łączyliśmy zawsze nazwę batalionu czy kompanii z pseudonimami ich dowódców. Mówiło się oddział„Sokoła”, „Jastrzębia” itp.
Służba zdrowia Dywizji także została ujęta w określone ramy. Jej szefem mianowano ppor. Jana Matulewicza „Sępa”.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.