Wołyń zapomniany
Tragiczne losy Polaków na sowieckiej Ukrainie
Data wydania: 2022
Data premiery: 16 sierpnia 2022
ISBN: 978-83-67295-39-0
Format: 160/230
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 552
Kategoria: Historia
89.90 zł 62.93 zł
Dzieje Polaków na Wołyniu to nie tylko historia ukraińskich rzezi. To zdecydowanie dłuższa i bogatsza epopeja pisana potem i łzami. Pisana krwią zamordowanych przez władze sowieckie w podziemiach odebranego wiernym kościoła w Połonnem. Tych, którzy podczas zesłania trudzili się w kazachskich kopalniach, i łzami tych, którzy potracili rodziny w wyniku Wielkiego Głodu oraz licznych represji.
Dzieje Wołyniaków to historia heroizmu prostych ludzi i cichego bohaterstwa duchownych, którzy w czasach sowietyzacji i ateizacji, ryzykując życie za rodaków i wiarę, umacniali na Ukrainie Kościół katolicki i poczucie przynależności do narodu polskiego.
Od Wielkiego Głodu lat trzydziestych i przymusowej kolektywizacji, przez zsyłki do łagrów i wywózki na Daleki Wschód, aż po bestialstwa banderowców oraz represje ze strony Sowietów, Polacy na Wołyniu robili wszystko, by ocalić własną tożsamość narodową oraz wychować w wierze katolickiej i poszanowaniu polskich tradycji następne pokolenia, które także nie powinny zapomnieć o swoich korzeniach.
Choć po upadku ZSRR represje ustały, dla Polaków mieszkających na Wołyniu batalia o polskość i Kościół katolicki na Ukrainie się nie zakończyła. Nadal walczą o swobodne kultywowanie tradycji, nauczanie języka ojczystego czy jego obecność w liturgii. Robią, co mogą, by ocalić od zapomnienia tragiczną opowieść o poległych. Opowiadają o przeszłości, gdyż wiedzą, że w obliczu historii każdy, kto milczy na ten temat, jest po prostu zdrajcą.
„Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii.”
„Do Rzeczy”
Posterunek policji mieścił się w budynku, w którym teraz znajduje się w Dowbyszu rada wiejska. Wszyscy omijali go z daleka. Sam widok policjanta z tryzubem na czapce budził strach. W grupie pochodowej OUN do Dowbysza przyszli także Ukraińcy z Zachodu, przejęli radę wiejską i zaczęli uczyć w szkole. Chodziłem wtedy do siódmej klasy. Pamiętam takiego nauczyciela nacjonalistę, który na pierwszej lekcji zaczął tłumaczyć nam, że teraz będzie tu wolna Ukraina i musimy sprzyjać Niemcom, którzy nam w tym pomogą. Sami jak najszybciej musimy zrobić porządek z Polakami, Żydami i kacapami. Dopiero, jak się oczyści ukraińską ziemię z tych nacji, będzie ona naprawdę wolna. Ponadto wszyscy Ukraińcy muszą zacząć kochać i cenić swój język i w żadnym innym nie rozmawiać. Był bardzo zdziwiony, że tylu uczniów w klasie przyznało się do tego, że są Polakami. Zaśmiał się tylko i oświadczył: Polakiw skoro ne bude! Po zakończeniu nauki zawołał swoich kolegów, żeby pomogli mu „Polaczkiw wybiraty!”. Spędzili nas na plac przed szkołą. Nie wiedzieliśmy, co z nami będzie, wszystko mogło się zdarzyć. Wyprowadzili nas na ten plac przed szkołą, na którym była taka wielka kałuża, bo w nocy padał deszcz; zbliżała się jesień. Ten nauczyciel, Ukrainiec w czapce z tryzubem, kazał wszystkim Polakom stanąć właśnie w tej kałuży, a następnie uklęknąć w niej. Później wziął kij do ręki, żeby walnąć nim pierwszego, który ośmieli się wstać.
Klęczeliśmy bardzo długo. Kiedy wreszcie ten cyniczny nacjonalista pozwolił nam wstać, nie mogliśmy wyprostować nóg, by normalnie iść do domu. Czołgaliśmy się. Tymczasem oprawca nie wziął pod uwagę tego, że wśród nas były, jak się później mówiło w Dowbyszu, tzw. partyzanckie dzieci, których ojcowie wstąpili do tworzącego się w pobliskich lasach oddziału. Ten zaś od razu postanowił zrobić porządek z grupą pochodową OUN. To jednak trochę potrwało. Na drugi dzień znów poszliśmy do szkoły, ale wtedy przyszedł do nas już nie ten nacjonalista, tylko nasz miejscowy, dowbyski nauczyciel, który ze łzami w oczach oświadczył: Didki dobre, idite po domach, bo szkoła zakrywajetsa, ne bude tej szkoły!
Poszliśmy do domów, a nacjonaliści kontynuowali swoją robotę. Odwiedzali miejscowych Ukraińców i mobilizowali ich do rozprawy z Polakami. Zwracali się przede wszystkim do młodych. Usiłowali zorganizować z nich oddział UPA. Wieczorem nagle wpadli do Dowbysza radzieccy partyzanci i zaczęli polować na tych banderowców. Kolejno dopadali wszystkich. Ci bohaterowie, którzy chcieli walkę o wolną Ukrainę zaczynać od robienia porządku z Polakami, uciekali, gdzie pieprz rośnie. Ostatnich dwóch partyzanci dopadli w lesie aż pod Nowym Zawodem. W samym Dowbyszu na ulicach leżało trzynaście trupów. Ukraińscy policaje nie spieszyli się, żeby pomóc. Siedzieli na posterunku i nie strzelali. Rano kazali tylko pozbierać i pochować trupy.
— Niemcy zorganizowali posterunki przy jednym z najstarszych piętrowych budynków w Dowbyszu, zbudowanym jeszcze w 1902 r. — kontynuuje Samuel Arabski.
— Otoczyli teren płotem, postawili jakieś baraki i spędzili wszystkich Żydów, nie tylko z Dowbysza, lecz także z okolicznych miejscowości. Ciasnota tam panowała straszna, bo na małym obszarze zgromadzono ich około czterystu: dzieci, starców, kobiety, mężczyzn. Ja, mimo iż byłem młodym chłopakiem, umiałem prowadzić samochód ciężarowy, bo nauczyłem się tego w kołchozie; był tam stary grat, ja umiałem go prowadzić, a mój brat, mechanik, naprawić. Dlatego też stałem się świadkiem wymordowania Żydów z dowbyskiego getta. Kazali mi podjechać samochodem pod posterunek, gdzie wsiadło do niego czterech policjantów. Nakazano wsiąść na samochód grupie Żydów. Gdy ci spytali, dokąd jadą, usłyszeli, że do Iwanówki, kopać kartofle. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, gdzie Żydzi zobaczyli żółty piasek na pryzmach i wykopane doły, już wiedzieli, że przyjechali na własną śmierć. Na miejscu było kilkunastu innych policjantów. Żydom kazano się rozebrać, ale nie do naga, tylko do bielizny. Ich ubrania i rzeczy wrzucano następnie do ciężarówki. Później ukraińscy policjanci obszukiwali jeszcze wszystkich, odbierając pierścionki, kolczyki i inne kosztowności. Tymi precjozami dzielili się między sobą. Gdy już uznali, że zabrali wszystko, co wartościowe, przeganiali ich do dołów i kazali siadać. Żydzi nie protestowali i wykonywali polecenia policjantów. Ci, po przygotowaniu jednej grupy do rozstrzelania, kazali mi z czterema funkcjonariuszami jechać po następnych Żydów. Najpierw odwoziłem zrabowane Żydom rzeczy do magazynu, a później podjeżdżałem pod getto. Do 14:00 wszyscy Żydzi siedzieli już w bieliźnie nad dołami. Policjanci nie mieli rozkazu i czekali na jakiegoś wyższego przełożonego, a ponieważ nie nadjeżdżał, usiedli na trawie i czekali razem z Żydami. Aż do końca nie rozumiałem tej sytuacji. Nie chciałem uwierzyć, że policjanci wymordują wszystkich Żydów. Kiedy jednak łazikiem przyjechał z Marianówki ich przełożony, zaczęła się rzeź. Oficer stanął w samochodzie, coś krzyknął i machnął ręką. Wtedy się zaczęło. Policjanci kazali stawać nad dołami kolejno całym żydowskim rodzinom i jednych po drugich ich rozstrzeliwali. Nie sprawdzali, czy ofiara padająca do dołu była zabita, czy tylko ranna. Jak zapełnili już dwa duże doły, przypędzili ludzi z wioski i kazali zasypać. Później chcieli zrobić to samo z trzecim dołem, ale policjanci nie pozwolili. Jeden z nich oświadczył: Z Żydami się rozprawiliśmy, ale na Polaków przyjdzie jeszcze kolej!
Zbrodniarze ci nie zdążyli jednak zacząć rozprawy z Polakami. Nie przewidzieli, że wkrótce sowieccy partyzanci wybiją ich co do jednego.
Fragment rozdziału Was Polakiw skoro ne bude
Spis treści
Wstęp………………………………………………………………………………………… 9
Tropami szlacheckich zaścianków…………………………………………….. 13
Forpoczta polskiej republiki………………………………………………………. 18
Nikt nie chciał iść do kołchozu………………………………………………….. 23
Wielki Głód na Marchlewszczyźnie…………………………………………… 29
Po Głodzie — pogrom Polaków………………………………………………….. 38
Wywózki i rozstrzeliwania…………………………………………………………. 47
Tysiąc rozstrzelanych, a może więcej………………………………………… 54
Was Polakiw skoro ne bude……………………………………………………….. 61
Nie miał kto chować pomordowanych………………………………………. 66
Zbrodnia sowieckich partyzantów…………………………………………….. 71
Życie w Dowbyszu po wojnie…………………………………………………….. 76
Tato już nie wrócił…………………………………………………………………….. 82
Odrodzenie w Dowbyszu…………………………………………………………… 88
Parafii dzień powszedni…………………………………………………………….. 97
Boje o polskość w Dowbyszu……………………………………………………… 102
Ich ofiara nie poszła na marne…………………………………………………… 108
Z rodziny o polskich tradycjach…………………………………………………. 114
Jesteśmy tu potrzebne………………………………………………………………. 120
Polacy w Brodzie z Kamienia……………………………………………………… 132
W parafii „Polaków z Warszawy”………………………………………………… 139
Z Żytomierszczyzny pod Chabarowsk……………………………………….. 153
„Śmierć Żydom, Polakom i kacapom”…………………………………………. 173
Po traktacie ryskim za kordonem………………………………………………. 183
Jechaliśmy w towarowym wagonie……………………………………………. 203
Czeczeńcy to wredny naród………………………………………………………. 212
Podkreśla, że jest Polakiem……………………………………………………….. 222
Polacy to „wragi naroda”……………………………………………………………. 229
Zesłani za polskość……………………………………………………………………. 241
Młodzież przejmuje pałeczkę…………………………………………………….. 256
W Jabłonnem na końcu świata…………………………………………………… 262
W Baranówce zostało niewielu………………………………………………….. 269
Cud w Cudnowie………………………………………………………………………. 278
Powrót do Żytomierza………………………………………………………………. 286
„Połonne Krzywonos wziął”………………………………………………………. 304
Zagłada ziemiańskiego świata…………………………………………………… 339
Tropami świętych kapłanów……………………………………………………… 349
Wszyscy już wyjechali……………………………………………………………….. 356
Zostałam w Kazachstanie………………………………………………………….. 360
Boje o księży……………………………………………………………………………… 370
Na kazachskim stepie………………………………………………………………… 378
W kołchozowym kieracie…………………………………………………………… 385
„Synu, dopadli nas”…………………………………………………………………….. 396
To był ksiądz Władysław Bukowiński ………………………………………… 402
Urodziłem się w Żanaszarze………………………………………………………. 408
Ucieczka z Kazachstanu……………………………………………………………… 414
Wróciłam do siebie…………………………………………………………………….. 423
Dziś tej wsi już nie ma………………………………………………………………… 427
Cudem ocalona………………………………………………………………………….. 433
Zamykali go w kamiennym worku ……………………………………………… 438
„Nie ma już takich księży”…………………………………………………………… 445
Chciałem się uczyć po polsku…………………………………………………….. 453
Seło my wyriezali……………………………………………………………………….. 461
Matka do końca czekała …………………………………………………………….. 468
W Izasławiu pozostało niewielu………………………………………………….. 471
Rodem z Chotenia …………………………………………………………………….. 479
Po obu stronach granicy (1)………………………………………………………… 483
Po obu stronach granicy (2)……………………………………………………….. 490
Świadkowie umierania ………………………………………………………………. 496
Jak odbierałam kościół……………………………………………………………….. 501
Bibliografia ………………………………………………………………………………… 504
Indeks…………………………………………………………………………………………. 505