Zmiana
Hugh Howey
Data wydania: 2024
Data premiery: 21 maja 2024
ISBN: 978-83-958897-4-5
Format: 145x205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 592
Kategoria: Fantastyka i groza
79.90 zł 55.93 zł
Zekranizowany fenomen literacki stawiany obok najważniejszych powieści dystopijnych.
W niedalekiej przyszłości tylko nieliczni wiedzą, co czeka ludzkość. Próbując robić wszystko, aby ją chronić wyznaczają ścieżkę, z której nie sposób zawrócić. Wiedzie ona głęboko pod ziemię…
Jak i dlaczego powstały silosy? Czy mając na wyciągnięcie ręki boską moc, można wierzyć, że ludzkość stworzy nowy, lepszy świat? A może jest skazana na samozagładę?
Karty historii silosu czekają, by je zapisać.
Na podstawie serii „Silos” powstał serial z Rebeccą Ferguson i Timem Robbinsem w rolach głównych.
Wydawnictwo: Altobook
Dystrybutor: Replika
Prolog
2110
Pod wzgórzami hrabstwa Fulton, Georgia
Troy wrócił do życia i stwierdził, że znajduje się wewnątrz grobowca. Świat, w którym się przebudził, był więzieniem. Gruba tafla oszronionego szkła niemal dotykała jego twarzy.
Po drugiej stronie lodowatego półmroku poruszyły się jakieś ciemne kształty. Spróbował unieść ręce i załomotać o szybę, ale jego mięśnie były za słabe. Chciał krzyczeć – ale był w stanie tylko kaszleć. Usta wypełniał mu ohydny posmak. W uszach zadzwoniło mu szczęknięcie ciężkich zamków, syk powietrza, skrzypienie dawno uśpionych zawiasów.
Światło nad głową Troya było jasne, dotykające go dłonie ciepłe. Pomogli mu usiąść, podczas gdy on nie przestawał kaszleć, a każdy wykasływany oddech tworzył obłoczki w chłodnym powietrzu. Ktoś przyniósł wodę. Tabletki do połknięcia. Woda była chłodna, a tabletki gorzkie. Troy zmusił się do wzięcia paru łyków. Nie był w stanie bez niczyjej pomocy utrzymać szklanki. Ręce drżały mu pod napływem powracających wspomnień, scen z dawnych koszmarów. „Wczoraj” mieszało się z „dawno temu”. Drżał.
Papierowa koszula szpitalna. Ukłucie odrywanej taśmy. Uczucie ciągnięcia na ręce, rurka wyciągana z krocza. Dwóch ubranych na biało mężczyzn pomogło mu wyjść z trumny. Wokół niego unosiła się para, powietrze skraplało się i rozwiewało.
Siadając i mrugając w oślepiającym świetle, ćwicząc długo zamknięte powieki, spojrzał w dół na rzędy trumien wypełnionych żywymi ludźmi, ciągnących się ku odległym, zakrzywionym ścianom. Sufit wydał mu się niski; Troy czuł dławiący ucisk wiszącej nad głową ziemi. I lat. Tak wiele ich upłynęło. Wszyscy, których los nie był mu obojętny, już nie istnieli.
Nic już nie istniało.
Pigułki szczypały go w gardło. Próbował je przełknąć. Wspomnienia bladły niczym sny zaraz po przebudzeniu, a Troy poczuł, jak wszystko, co dotąd pamiętał, przecieka mu przez palce.
Padł bezwładnie do tyłu – ale mężczyźni w białych kitlach spodziewali się tego. Złapali go i położyli na podłodze. Papierowa koszula szpitalna zaszeleściła na drżącej skórze.
Obrazy powróciły; wspomnienia spadały na niego jak bomby, a potem zniknęły.
Tabletki nie mogły załatwić wszystkiego. Żeby zniszczyć przeszłość, potrzeba czasu.
Troy zaczął łkać, kryjąc twarz w dłoniach i czując na głowie dotyk współczującej ręki. Dwóch ubranych na biało mężczyzn dało mu chwilę. Nie popędzali go. Był to uprzejmy gest przekazywany przez jedną żywą duszę kolejnej, dar, który każdy ze śpiących w swojej trumnie mężczyzn odkryje pewnego dnia, zaraz po przebudzeniu.
I w końcu… zapomni.