Życie codzienne Zakonu Templariuszy.
Wydanie II, poprawione
Georges Bordonove
Przekład: Anna Loba, Mirosław Loba
Tytuł oryginału: La vie quotidienne des Templiers au XIIIe siecle
Data wydania: 2009
Data premiery: 27 lutego 2009
ISBN: 978-83-6038-392-6
Format: 145x205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 238
Kategoria: Historia
29.90 zł 20.93 zł
Zakonowi Templariuszy towarzyszą różnorodne wyobrażenia na temat jego działalności, obficie korzystające z mitów i legend, nie zawsze zgodnych z historyczną prawdą. Niniejsze opracowanie, czerpiąc bogato z autentycznych dokumentów i wiarygodnych materiałów historycznych, pozwala szczegółowo zapoznać się z historią Zakonu Ubogich Rycerzy Świątyni, codziennym funkcjonowaniem struktur zakonnych i jego działalnością militarną – od momentu powstania aż do ostatecznego upadku i rozwiązania zakonu.
Francuski historyk Georges Bordonove skupił się na ukazaniu nieznanego dotychczas wizerunku templariuszy, zdradzając czytelnikowi szczegóły z ich codziennego życia i kulisy zakonnej wspólnoty.
Zakon Świątyni osiągnął zenit swej potęgi i wpływów w połowie XIII wieku. Jest to zatem wymarzony okres, aby opisać nie tyle „korę”, jak to pięknie wyrażali dygnitarze i komandorzy w chwili przyjęcia postulantów, co wnętrze – jego rozmaite poziomy i wielorakie struktury.
Tymczasem opis byłby niekompletny, a nawet niezrozumiały, gdybyśmy najpierw nie przedstawili szczególnych okoliczności założenia zakonu i jego szybkiego wzrostu aż do momentu, gdy osiągnąwszy bogactwo i sławę, poświęcając największą część swych ogromnych dochodów obronie Ziemi Świętej, niepostrzeżenie zastąpił władzę świecką: władzę króla Jerozolimy i jego baronów. Podczas gdy duch krucjaty wygasał, templariusze – co prawda wraz ze szpitalnikami i krzyżakami – podtrzymywali obecność chrześcijaństwa na Wschodzie, lecz za cenę jakichże ofiar! Chociaż realizm polityczny powoli zastępował duchowość, oni jednak trwali w swoim wspaniałym irrealizmie, ponad własny interes i ponad własne bezpieczeństwo stawiając odbicie Jerozolimy i odzyskanie Świętego Grobu. Popadając w anachronizm i bez wątpienia będąc tego świadomi, szaleni pychą bycia ostatnimi, chcieli być aż do końca rycerzami Boga, honorem Kościoła i chrześcijaństwa, czerpiąc swą przejmującą odwagę z katastrofalnej, jeśli nie beznadziejnej, sytuacji.
Żarliwy podziw, cześć nawet, jaką ich otaczano, zmieniły się w nienawiść, kiedy zostali w końcu wygnani z Ziemi Świętej. Wokół ich komandorii podniosły się głosy zawiści, wyostrzone przez chciwość.
Nie dawali posłuchu tym pogłoskom, albo mieli je w pogardzie. Byli tacy sami jak w pierwszych dniach, czyż mogli zatem pojąć, że świat, który ich powołał, odwrócił się od tego, co wzniosłe, utracił swe dawne oblicze, a dawny ideał rycerski wygasł, stając się swoją własną karykaturą?
Ich potęga i fortuna nie przestawały niepokoić władców. Do jakich celów mogłyby posłużyć, gdy Jerozolima przepadła bezpowrotnie?
Należało również znaleźć winnego klęski Zachodu. Przebiegłość Filipa Pięknego i jego popleczników polegała na przypisaniu tej klęski rzekomym zbrodniom i występkom templariuszy. Filipowi nie brakowało sprzymierzeńców: prałatów skrycie wrogich zakonowi oraz klerków, palących się od dawna do odzyskania dziesięcin, które musieli poświęcić na królewskie intrygi przed wyborem niepewnego papieża. Filip Piękny posiadał być może jakiś rodzaj wielkości, lecz bijąc fałszywą monetę i z konieczności prześladując Żydów, wcielał bardzo dokładnie ducha antykrucjaty. Tymczasem Świątynia reprezentowała wszystko to, czym pogardzał: niezależność, bezinteresowność, bohaterską przygodę, prymat wiary. Zgodnie z logiką rzeczy zrobił z niej kozła ofiarnego.
Proces, który mistrzowską ręką zorganizował, wyznania, jakie jego kaci wyrwali więźniom i te, jakie zostały na nich wymuszone fałszywymi obietnicami przeplatanymi groźbami i spektaklem tortur zadanych ich braciom, na zawsze zaciemniły chwałę templariuszy i zafałszowały ich historię. Od tamtej pory, a zwłaszcza w naszych czasach, większość autorów, wbrew naszemu upodobaniu do prawdy, nie przestaje powtarzać zarzutów z ich procesu. Nikt nie zastanawia się, czy templariusze byli niewinni, lecz czy byli winni i w jakim stopniu! Lekceważąc ich dzieło, niestrudzenie rzuca się na ich konto oskarżenia wymyślone i wypowiedziane przez Filipa Pięknego oraz jego prawników. Udaje się tym samym tylko zaostrzyć podejrzenia, jakie rzuciła na zakon niesprawiedliwa procedura i zaciemnić system, na jakim był on oparty.
Nie ma jednakże najmniejszej potrzeby uciekania się do ezoteryzmu, aby uzasadnić dyskrecję kapituł, wspólną ponadto dla wszystkich domów zakonnych, ani też do alchemii, aby odkryć źródło bogactwa templariuszy! Nie brak kartulariuszy wiernie odtwarzających przez lata działalność zakonu: akta donacji, zakupów, wymian, kontrakty pożyczek, rejestry bankowe, transakcje i arbitraże kładące kres nieuniknionym sporom wynikającym z zarządzania rozrzuconymi własnościami i z egzekwowania różnych praw.
Reguła, w swych kolejnych wersjach poszerzająca i uściślająca początkowe zasady – z konieczności nieco zawężone – ukazuje bez żadnych niedomówień życie templariuszy zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny, w komandoriach na Wschodzie, jak i na Zachodzie: wybór mistrza, obłóczyny zwykłego rycerza lub brata serwienta, zobowiązania religijne i dyscyplinę domu, która pozostała nieugięta aż do końcowej tragedii.
Inwentarze sporządzone przez syndyków Filipa Pięknego, pseudo-strażników dóbr Świątyni, zanim nastąpiło jej rozwiązanie przez papieża, lub raczej likwidatorów tego bogactwa na korzyść skarbca królewskiego, są nie mniej pouczające. Wzmiankują one liczbę sztuk bydła w komandoriach, zapasy ziarna i siana, baryłki piwa i wina, narzędzia rolnicze, urządzenia kuchenne, wynagrodzenie służby i jej obowiązki, a nawet zawartość kufrów i wystrój kaplic.
Nie brak w końcu kronik z tych czasów, tak wierszowanych, jak i prozą, po łacinie lub w języku starofrancuskim, które nie tylko pozwalają potwierdzić zasadnicze fakty i w konsekwencji wykształcić sobie opinię o renomie, jaką cieszyli się templariusze, lecz także wykryć, tu i ówdzie, oznaki przyszłych konfliktów oraz zarodki oszczerstw, które ich w końcu zgubiły.
Reguła Świątyni, która stanowi podstawę tego studium, wymaga jednakże pewnego wstępu. Składają się na nią cztery, różne chronologicznie, części: Reguła pierwotna przyjęta przez Synod w Troyes w 1128 roku i jej, obejmujące kilka wariantów, francuskie tłumaczenie z około 1140 roku, zawierające kilka zmian; Retraits, które stanowią zbiór praktyk i zwyczajów zakonu (około 1165 roku); Statuty hierarchiczne, które traktują głównie o ceremoniach (1230-1240); oraz Egards poświęcone dyscyplinie (uchybienia, skala kar, przykłady prawnicze), które datuje się na ogół na lata 1257-1267. Jak zaznaczyliśmy powyżej, Retraits, Statuty i Egards podejmują elementy Reguły pierwotne). Rozwijają je, komentują, modyfikują nawet, w oczywistej trosce o zaadaptowanie ich do okoliczności, tak aby były bardziej skuteczne. Prócz rzadkich wyjątków nie zmieniają ich ducha, lecz aktualizują je! Ten zbiór tworzy zarazem prawdziwy kodeks prawa zwyczajowego, to znaczy sprowadzającego się nie do abstrakcyjnych formuł, lecz przeciwnie, podlegającego ciągłej ewolucji, inteligentnego i żywego. Ludzie ci bowiem, ze względu na bezmiar swoich marzeń jawiący się nam trochę jak chrześcijańscy Don Kichoci, w rzeczywistości mieli umysł praktyczny i potrafili być niezwykle sprawnymi organizatorami. Ich wielkość polega bez wątpienia na tej quasi-instytucjonalnej dwoistości: zakonnicy, a zarazem żołnierze, bohaterowie, a przy tym księgowi, męczennicy, ale zbrojni osadnicy itd. Dwoistość, którą wyraża być może ich najbardziej znana pieczęć ukazująca dwóch rycerzy na jednym koniu, w hełmach i z opuszczonymi włóczniami: to, co duchowe i to, co doczesne, dorobkiewicz i Boży szaleniec, jadą na tym samym wierzchowcu, prowadząc w istocie tę samą walkę, lecz za pomocą innych środków, dążąc do tego samego celu, kierując się tą samą dewizą: Non nobis, Domine, non nobis, sed tuo nomini da gloriam. Nie nam, Panie, nie nam, lecz imieniu Twojemu daj chwałę…
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.