Bezsenne noce, senne dni
Data wydania: 2019
Data premiery: 25 czerwca 2019
ISBN: 978-83-66217-39-3
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria:
17.00 zł
I ja mam z tym człowiekiem dożyć końca swoich dni? O nie! Muszę zmienić moje życie. Muszę zapewnić sobie radosną późną starość. Żadnych mężczyzn!
Wywodząca się z ziemiaństwa Ewelina popełniła mezalians, wiążąc się z chłopakiem urodzonym na wsi. Co prawda podobnym do Roberta Redforda, ale – jak okazało się po czasie – tylko z urody, nie z charakteru. W wyobraźni Eweliny Robert Redford jest męski i stanowczy, podczas gdy Radek z biegiem lat zmienił się w zaniedbującego higienę osobistą dusigrosza.
Analizując swoje małżeństwo, Ewelina dochodzi do wniosku, że pozbędzie się Radka. Jeszcze nie wie, jak to zrobi. Nie chce być rozwódką ani wdową. Chce być jedynie kobietą samotną. Ale nie osamotnioną!
Komedia małżeńska, która bawi do łez, a jednocześnie podsuwa nam lustro prawdy i skłania do refleksji nad własnymi związkami i relacjami. W tej przewrotnej, zaskakującej, zabawnej i mądrej powieści występują charakterne i specyficzne postaci, a gorzka proza życia okraszona została humorem. Polecam serdecznie, to będzie przebój tego lata!
Agnieszka Grabowska, magazyn „Życie i Pasje”
Dwa miesiące temu, czyli w połowie czerwca, naprawiono latarnię stojącą naprzeciwko okna naszej sypialni. I od tamtego czasu budzę się w środku nocy; leżę nieruchomo albo wsparta na łokciu przyglądam się twarzy mojego śpiącego męża. Nie, nie z czułością. Próbuję przeanalizować naszą znajomość. Zaczęła się na wakacjach, gdy oboje byliśmy jeszcze małymi dziećmi. A kiedy kilkanaście lat później szłam na naszą pierwszą randkę, pamiętam, że dźwigałam rozpostarty parasol mojego taty, bo moją parasolkę gdzieś zawieruszyłam. Parasol był wielki, ciemnozielony, automatyczny – zamknął się nagle, przytrzaskując mi głowę, w chwili gdy przede mną stanął Radek. Oficjalnie: Radosław Klofta. Mężczyzna, przez którego po pierwszej randce nie spałam po nocach, a po trzydziestu latach małżeństwa znowu przez niego nie śpię. Ale gdyby nie światło latarni ulicznej, spałabym zwinięta w kłębek, nieświadomie przytulona do boku Radka. Świadomie to ja już się nie przytulam ani do boków, ani do pleców, ani do żadnej innej części jego ciała. Dlaczego? Dlatego, że mój mąż „zapomina” się umyć przed pójściem spać. Oczywiście zrobiłam mu awanturę, a nawet zagroziłam rozwodem, ale on wzruszył ramionami i zapytał, czy nie byłoby lepiej dla mnie, gdybym go otruła, bo wdowę darzy się większym szacunkiem niż rozwódkę. Mruknęłam, że się zastanowię. Od tamtej awantury on wchodzi do sypialni tylko w gaciach i skarpetach. Skarpety zsuwa, wrzuca je pod łóżko, a potem włazi na kolanach pod wspólną kołdrę, kładzie się na wznak, a ja, czując jego pot, zatykam nos. Pot, którego zapach – kiedy oboje byliśmy młodsi – nigdy nie wywoływał u mnie rozkosznych dreszczy, ale i nie drażnił, teraz, gdy Radek „zapomina” się umyć, wzbudza we mnie coraz większą niechęć do spania z nim w jednym łóżku, a tym bardziej do uprawiania miłości. Jeśli to, co on ze mną robił po tych trzydziestu latach małżeństwa, można jeszcze nazwać uprawianiem miłości; bez gry wstępnej, bez żadnych czułych słów, raz w tygodniu budził mnie w nocy, szarpiąc delikatnie moje ramię. Kiedy zaspana próbowałam mu tłumaczyć, że głowa mnie boli, oznajmiał: „Pragnę cię”, a na moje: „Daj mi spokój”, udawał głuchego i kładł się na mnie, miętosił moje piersi i powtarzał w kółko: „Rozsuń nogi. Rozsuń nogi”. I co ja miałam robić? Przecież nie będę się z nim szarpać i wzywać pomocy. Rozsuwałam więc nogi. On wtedy wciskał we mnie tego swojego ptaszka (nie, nie zdrabniam, to już jest ptaszek, a nie ptak), wykonywał powoli kilkanaście ruchów: góra – dół – góra – dół, sapiąc, jakby się wspinał na Mount Everest, i nagle z jękiem opadał na mnie całym ciężarem ciała. Wstrzymywałam oddech, a on, mokry od potu, zsuwał się ze mnie, odwracał plecami i od razu zasypiał. Łapałam oddech, czekałam cierpliwie, aż rozlegnie się chrapanie, a potem szłam do łazienki wziąć prysznic. Nasz ostatni seks był przed dwoma miesiącami. Zapamiętałam, bo Radek powiedział, żartując, że ta naprawiona latarnia uliczna naprzeciwko okna naszej sypialni może ukazać w innym świetle nasze małżeństwo. Gdyby przewidział, jakie myśli zaczną kiełkować w mojej głowie – nie żartowałby. A poza tym umył się tamtej nocy, przed pójściem do łóżka. Ale podejrzewam, że tylko dlatego się umył, bo było mu wstyd przed Igorem, naszym synem, czyścioszkiem po mamusi, który przyszedł nas odwiedzić i zanocował. A wyfrunął z rodzinnego gniazda pół roku wcześniej, gdy tylko fachowcy zakończyli remont w jego kawalerce – prezencie od moich rodziców, zanim się rozwiedli. Mama nie potrafiła wybaczyć tacie, że ją zdradził. Z kobietą starszą od niej o pięć lat. Dlatego przezwała ją Mumią. Po rozwodzie ojciec wyprowadził się do Mumii i „gniotą się” w jej jednopokojowym mieszkaniu. A moja mama „panoszy się”, zdaniem mojego taty, na trzech pokojach, jak jakaś hrabina. Jeśli już, to ziemianka, bo mama pochodzi z ziemiańskiej rodziny, z okolic poznańskiego. Co prawda nic z tego dla mnie nie wynika, mam na myśli bogactwa materialne, ale jest to dobry argument na obronę, gdy podczas kłótni małżeńskiej mój mąż wytyka mi prostactwo, udając, że nie pamięta o moich ziemiańskich korzeniach. Oczywiście nie pozostaję mu dłużna i wytykam mu jego braki w wysławianiu się, bo pan magister agrotechniki i inżynier leśnictwa Radosław Klofta, poznańska pyra – do dziś mówi „mlyko” zamiast „mleko” i pyta, czy kupiłam „chlyb”. Na to moje wytykanie Radek wykrzykuje, że gdyby się ze mną nie ożenił, nie mieszkałabym w metropolii, w elegancko urządzonym mieszkaniu. Szybko zapomniał, że było kompletnie na odwrót – to dzięki mnie on zamieszkał w metropolii. Ale z tym „elegancko urządzonym mieszkaniem” przesadził. Meble mamy z paździerza, dywany poliestrowe. A obiecywał mi, że po ślubie będziemy mieszkać jak w pałacu.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.