Bosonoga bogini
Data wydania: 2018
Data premiery: 29 maja 2018
ISBN: 978-83-7674-687-6
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 336
Kategoria:
34.90 zł 24.43 zł
Wesoła rozwódka Alicja znów poszukuje szczęścia!
Alicja po raz kolejny próbuje poskładać swoje życie z tysiąca kawałków, na które się rozpadło. Każdy mężczyzna, z którym się wiąże, wcześniej czy później okazuje się kimś zupełnie innym, niż się spodziewała. Czy to po prostu pech? A może to Alicja nie nadaje się do stałych związków?
Pewnego dnia lokalna telewizja ogłasza nabór do nowego reality show, którego uczestnicy mają szansę znaleźć swoją idealną drugą połówkę. Alicji samej nie przyszłoby do głowy zgłosić się do programu, ale robią to za nią przyjaciółki. Początkowo ma zamiar się wycofać, ale w końcu dochodzi do wniosku, że przecież nie zaszkodzi spróbować…
Będzie wesoło i będzie się działo!
W tym szaleństwie jest metoda! Humor, elastyczność w działaniu, odrobina nierozsądku i totalny brak przygotowania do wyzwań reality show, ale za to jakie efekty! Alicja pakuje się w kolejne tarapaty, i wiecie co? Do twarzy jej z nimi! Przednia zabawa! Przeczytajcie koniecznie.
Aneta Kwaśniewska, Książki w eterze, ksiazkiweterze.pl
PODLI FACECI OKŁAMUJĄ,
NOWE BUTY OBCIERAJĄ,
A NA DODATEK OD TYGODNIA PADA DESZCZ
Alicja stała przy oknie i patrzyła na ociekający deszczem krajobraz. Nagle złapała się na tym, że odruchowo liczy krople spadające na balustradę balkonu. Doliczyła już do trzystu czterdziestu dziewięciu.
– Zwariowałam – powiedziała półgłosem i ostentacyjnie zasunęła rolety.
Odwróciła się i spojrzała na psa, który usiłował coś wyciągnąć spod szafki.
– Co ty tam znalazłeś? – zainteresowała się. – But? Zostaw natychmiast. Jeszcze tylko tego brakowało, żebyś zaczął zżerać moje pantofle. Przecież wiesz, że nie znoszę kupować sobie nowych. Zawsze mnie obetrą. Takie mam życie skopane. Faceci mnie okłamują, buty obcierają i na dodatek od tygodnia leje jak z cebra. Oddawaj to natychmiast! Już!
Podeszła bliżej i usiłowała wydrzeć zwierzakowi łup z pyska. Ale kundel, z powodu swojego wielkiego zamiłowania do pewnego gatunku konserw mięsnych zwany Pasztetem, nie zamierzał oddawać nowej zabawki. Zacisnął zęby i Alicja doszła do wniosku, że musi dojść z nim do porozumienia, bo inaczej zamiast dwóch butów będzie miała trzy, a właściwie to jeden oraz dwie mocno pogryzione i zaślinione połówki.
– Nie rób takiej miny. – Poklepała kundla po wielorasowej głowie (oczy jamnika, nos wilczura, uszy nie wiadomo po kim). – Za tego jednego trepa dostaniesz ode mnie pół puszki pysznego pasztetu.
Pies szczeknął wymownie, na chwilę wypuszczając z pyska but, ale zanim Alicja go złapała, znowu capnął zdobycz zębami.
– No dobra. Całą puszkę dostaniesz, ty mistrzu negocjacji. A teraz oddawaj buta, ale już! – powiedziała i zrobiła groźną minę.
Pasztet oczywiście nie dał się nabrać na ten udawany surowy ton. Zbyt dobrze znał swoją panią, żeby się jej przestraszyć. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie iść za ciosem i nie spróbować powalczyć o drugą puszkę pasztetu, ale kocur imieniem Rudy Sto Dwa, który wylegiwał się w kącie pokoju, miauknął ostrzegawczo i pies posłusznie oddał łup. Przyjaciel miał rację. W negocjacjach z ukochaną panią nie należało przeciągać struny. Jedna puszka wystarczy dla nich dwóch (w przysmaku gustował również Rudy). Na szczęście trzeci z ich paczki, stojący w kącie pokoju krasnal Wiesiek aka Gipsowy, nie chciał spróbować, choć wielokrotnie mu proponowali. Nie wiedział, co traci.
Alicja wzięła do ręki but i przyjrzała mu się uważnie.
– To nie mój – powiedziała na głos. – Nie noszę męskich martensów. To chyba… Jasne!
Zamachnęła się i ze złością cisnęła trepem o ścianę. Pocisk minął dosłownie o milimetry głowę Wieśka.
– Przepraszam – powiedziała Alicja. – Nie chciałam ci zrobić krzywdy. Tak mi się jakoś rzuciło butem tego gada.
Gadem, do którego należało latające po pokoju obuwie, był weterynarz Szymon. Tak naprawdę to Tomasz Szymon, ale używał drugiego imienia, bo pierwsze w zestawieniu z nazwiskiem Paluszkiewicz brzmiało idiotycznie i natychmiast nasuwało wszystkim nowo poznanym ludziom skojarzenie z bajką o Tomciu Paluchu – chłopczyku maleńkim jak paluszek. A on miał prawie dwa metry wzrostu!
Jeszcze kilka miesięcy temu Szymon Tomasz mieszkał w kawalerce naprzeciwko tej, którą Alicja wynajmowała od swojej przyjaciółki Łucji. Na samo wspomnienie tych kilku miesięcy tak się zdenerwowała, że wyciągnęła drugiego buta spod szafki i cisnęła nim w ścianę, tym razem celując jednak w inny kąt pokoju niż ten, w którym stał Wiesiek. Na ścianie został ślad, ale jej jakoś wcale nie ulżyło.
I pomyśleć, że już prawie zgodziłam się na ślub z tym oszustem – pomyślała z goryczą.
Oszustem, bo okazało się, że podczas gdy na jedenastym piętrze bloku z wielkiej płyty w najlepsze kwitł ich gorący romans, w dalekiej Ameryce narzeczona Szymona kupowała sobie ślubną sukienkę. Cała sprawa wydała się, gdy Łucja pojechała na kilka miesięcy do Stanów i tam poznała tę kobietę.
Alicja poszła do kuchni, otworzyła szufladę i wyciągnęła ogromne nożyczki. Wróciła do pokoju, usiadła na łóżku i zabrała się za wycinanie dziur w cholewkach martensów. Niestety, to też ani trochę nie poprawiło jej samopoczucia, a nawet jakby jeszcze bardziej zdołowało. Widocznie nie można tej metody stosować dwa razy, a ona już jeden raz ją wykorzystała. Po tym, gdy wyprowadziła się z domu w Malinówce, bo okazało się, że jej ukochany mąż Paweł od dawna zdradza ją z koleżanką z pracy. Rzuciła nożyczki na kanapę i spojrzała na Paszteta. Ten chyba już wiedział, co się święci, bo wczołgał się za Wieśka i udawał, że go tam wcale nie ma.
– Idziemy na spacer – oznajmiła stanowczo. – Wiem, że byliśmy dwie godziny temu, ale ja się muszę przejść. Bądź przyjacielem i chodź ze mną. Sama nie będę przecież łazić w taką pogodę.
Pasztet z ociąganiem wylazł z kryjówki i zrezygnowany poczłapał do przedpokoju. Kochał swoją panią i był gotów zrobić dla niej wszystko. Nawet iść na spacer, chociaż na zewnątrz lało jak z cebra. Nieraz słyszał, jak ludzie nie wiadomo dlaczego mówili, że to „pogoda pod psem”. Absurdalne! Przecież żaden pies nie wyszedłby z własnej woli na taką pluchę.
Alicja założyła mu smycz i otworzyła drzwi. Nacisnęła guzik przy windzie i czekała, aż leniwy dźwig, rzężąc i stękając, przyjedzie z odległego parteru. Gdy wreszcie nadjechał i drzwi się otworzyły, ze środka wyszła starsza kobieta w kapeluszu tak ogromnym, że ledwo mieścił się w drzwiach. W cieniu tego kapelusza człapał sąsiad Alicji, który zajmował środkowe mieszkanie na piętrze, oddzielające jej kawalerkę od tej zajmowanej kiedyś przez niewiernego Szymona. Ledwo go poznała, bo taki był elegancki. Para zniknęła za drzwiami wśród umizgów i chichotów.
Nawet łysy Karasek kogoś sobie znalazł, tylko ja nie mam szczęścia w miłości – przyszło jej do głowy, gdy winda wśród zgrzytów, stuków i szarpania sunęła na parter, i humor zwarzył jej się jeszcze bardziej. – Mnie to chyba jakaś złośliwa wróżka przeklęła w kołysce i już zawsze będę mieć pod górę.
Nie miała pojęcia, że kilka kilometrów dalej jej trzy najlepsze przyjaciółki: Łucja, Karolina i Ewa, właśnie postanowiły radykalnie zmienić jej życie.
Łucja postawiła na stole talerzyk z ciastkami.
– Dobra – powiedziała i usiadła na kanapie. – Jeszcze Grześ przyniesie herbatę i możemy zacząć naradę.
– Ali nie będzie? – zdziwiła się Ewa.
– Przyjdzie później. Powiedziałam jej, że spotykamy się za dwie godziny, bo to o niej chciałam z wami najpierw porozmawiać – zdradziła gospodyni.
– Coś się stało? – zaniepokoiła się Karolina. – Może powinnyśmy do niej jechać? Rozchorowała się?
– Nie, nic jej nie jest. Przecież mówiłam, że niedługo tu będzie – uspokoiła ją Łucja. – Dzwoniła dzisiaj przed południem, bo jakiś dziwny rachunek za prąd przyszedł. Korzystając, że jeszcze jej nie ma, muszę z wami porozmawiać, bo się martwię.
– O Ali rachunku za prąd mamy gadać? – zdziwiła się Karolina.
– Nie, skąd! – Zniecierpliwiona Łucja zamachała rękami. – Ja się martwię, bo Ala wydawała mi się przygnębiona. Chyba ciągle przeżywa to rozstanie z Szymonem.
– Myślisz, że powinnyśmy zrobić coś, żeby się pogodzili? – Ewa klasnęła w dłonie z zachwytem. – Zorganizujemy jakieś spotkanie, takie niby przypadkowe. Czytałam o tym w jednej książce. A może widziałam w jakimś filmie…?
– Zwariowałaś z tym spotkaniem – fuknęła Karolina. – Przecież to podły oszukista był…
– Oszukista? – zdziwiła się Łucja. – W życiu nie słyszałam takiego słowa.
– Oszukał ją, to jest chyba oszukistą? – Karolina wzruszyła ramionami i wsadziła sobie do ust całe ciasteczko.
– Oszustem był – sprostowała Łucja i walnęła koleżankę w plecy, bo ciasteczko utknęło jej w przełyku. – Nie, nie mam zamiaru godzić Ali z Szymonem. Zresztą słyszałam ostatnio od jednej znajomej, że on podobno wyjechał z tą swoją narzeczoną do Stanów. Trzeba jej znaleźć jakiegoś nowego faceta.
– Tej narzeczonej znajdziemy nowego faceta? – zainteresowała się Ewa. – A wtedy Szymon wróci do Alicji?
– Idź, głupia! – Karolina sięgnęła po kolejne ciasteczko, ale tym razem odgryzła mały kawałek. – Ali znajdziemy faceta.
– Samaś głupia – obraziła się Ewa. – A ten policjant, z którym się spotykała po Szymonie? To oni już nie są razem?
– Z tego też nic nie wyszło. Ala nie chce powiedzieć dlaczego. – Łucja wzruszyła ramionami. – Same widzicie, że musimy znaleźć jej jakiegoś fajnego faceta. Nowego faceta.
Jej ostatnie słowa usłyszał Grzegorz, który właśnie wszedł do pokoju z tacą, na której stał dzbanek z herbatą i filiżanki. Pokiwał głową z niezadowoleniem.
– Mówiłem, że nie powinnaś się do tego mieszać – powiedział. – Twoja przyjaciółka na pewno nie będzie zachwycona, że próbujesz układać jej życie.
– A ja ci mówiłam, że się z tobą nie zgadzam – odparowała żona. – Może w pierwszej chwili się na mnie okropnie wścieknie i nabluzga, ale potem będzie mi wdzięczna, jak trafi na sensownego gościa. W końcu ja znalazłam sobie męża idealnego. Może nie?
– Przez grzeczność nie zaprzeczę – roześmiał się Grzegorz. – Rób jak chcesz, ale mam nadzieję, że Ala cię nie udusi w słusznym napadzie szału. Byłoby mi trochę przykro. Drugi raz mogę nie mieć tyle szczęścia, żeby znalazła mnie taka wspaniała żona. Teraz muszę już pędzić do roboty. Jakby Alicja chciała cię zamordować, to skorzystaj z prawa skazańca do ostatniego telefonu i przekręć do mnie.
– Żeby się pożegnać? – zapytała Ewa i westchnęła romantycznie.
– Nie, żeby powiedzieć, gdzie kupuje dla mnie skarpetki – odpowiedział mąż Łucji. – Są naprawdę super.
– Idź już sobie – fuknęła żona, udając oburzenie.
Gdy Grzegorz zamknął za sobą drzwi, Łucja rozlała herbatę do filiżanek, a potem usiadła z powrotem na kanapie. Nie zauważyła, że gdy ona była zajęta poczęstunkiem dla koleżanek, na kanapie rozłożyła się stara kocica Zofia, przez co o mały włos na niej nie usiadła. Zofia prychnęła z oburzeniem, zeskoczyła z kanapy i popędziła do kuchni.
– Teraz zaszyje się za kuchenką i Grzegorz będzie ją musiał na kolanach błagać, żeby wyszła. O czym to ja mówiłam? – podrapała się w zamyśleniu w czubek nosa. – A! O Ali przecież. Mam pomysł, skąd weźmiemy dla niej faceta. Z telewizji.
Przyjaciółki spojrzały na nią ze zdumieniem.
– Ala się zaszyje za kuchenką, a Grzegorz będzie ją błagał na kolanach…? – Ewa zakrztusiła się herbatą. – Ja nic nie rozumiem.
– Zofia się zaszyje – wyjaśniła zniecierpliwiona Łucja. – A faceta z telewizji chciałam dla Ali.
– Znasz kogoś z telewizji? – zainteresowała się Karolina. – Nigdy nie mówiłaś.
– Oczywiście, że nie znam – odpowiedziała przyjaciółka. – Ale za to znalazłam to.
Sięgnęła pod jedną z poduszek leżących na kanapie i wyciągnęła kolorowe czasopismo. Przerzuciła kilka stron i położyła na stole. Zaintrygowane przyjaciółki pochyliły się nad gazetą.
Czytaninka –
Po raz trzeci miałam okazję śledzić perypetie życiowe Alicji. Przy dwóch poprzednich częściach bawiłam się przednio, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez większość lektury.
Alicja ma już za sobą trzy nieudane związki. Powoli zaczyna się zastanawiać, czemu zawsze musi trafić na nieodpowiednich mężczyzn? Stara się więc od nich jak najbardziej izolować. Ale jej przyjaciółki bez jej wiedzy zgłaszają ją do reality show. Niechętnie, ale w końcu zgadza się wziąć w nim udział na odczepnego. I od tej pory każdy kolejny dzień jest pełen niespodzianek.
Iwona Czarkowska po raz kolejny udowadnia, iż jest świetną autorką poczytnych komedii. Jej książki są idealne na gorsze dni, gdyż na jakiś czas pozwalają zapomnieć o smutkach i wprawiają nas w dobry nastrój. Pisarka dba, aby fabuła nie była nudna, ale żeby ciągle coś się działo. Czytelnik czytając powieść niejednokrotnie pęka ze śmiechu.
“To była cała ona. Wypadła z okna na drugim piętrze w zamku i nic jej się nie stało. Skoczyła z parapetu metr nad ziemią i złamała sobie nogę z przemieszczeniem.”
Alicja w tej części zaczyna się zastanawiać, co jest z nią nie tak, że nigdy nie układa jej się w związku i że zawsze musi trafić na jakiś dziwnych mężczyzn. Czy są na świecie jeszcze jacyś normalni? Czy los się w końcu do niej uśmiechnie i będzie mogła wieść spokojne życie u boku kochającej osoby?
Chcielibyście wziąć udział w jakimś reality show, w którym moglibyście zdobyć drugą połówkę? Powiem Wam, że to z całą pewnością mogłaby być dobra zabawa. Nasza bohaterka niejednokrotnie miała ochotę zwiać i wywinąć się z niego, jednak zawsze coś stawało jej na przeszkodzie. Jeśli jesteście ciekawi co takiego to było, koniecznie przeczytajcie książkę.
“Poczuła, jak lodowacieją jej stopy i dłonie. Zawsze tak miała, gdy się zdenerwowała. Jakby nie miała dostatecznie przechlapane w życiu, to dodała sobie jeszcze to! One Night Stand!”
Iwona Czarkowska posługuje się niezwykle lekkim i wesołym językiem. Książki czyta się przyjemnie. Bohaterowie to zakręceni ludzie, którzy co rusz wpadają w jakieś kłopoty, sprawiając nam przy tym wiele zabawy. Akcja toczy się szybko, a my z zapartym tchem śledzimy wesołe poczynania bohaterów.
“Bosonoga bogini” to doskonałe zwieńczenie losów Alicji Kalickiej, bohaterki, która niejednokrotnie polepszy nam humor. Nie jest to wymagająca lektura, jednak stanowi świetny element odskoczni od życia codziennego. Jeśli lubicie komedie nie pozwalające przestać się uśmiechać, koniecznie sięgnijcie. Polecam.
aftanasjoanna –
„Bosonoga bogini” to trzecia część przygód Alicji Kalickiej autorstwa Iwony Czarkowskiej. Lektura wcześniejszych części „Wesoła rozwódka” oraz „Panna z Monidła” sprawiły mi ogromną radość i wspaniale spędziłam z nimi swój czas.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, co takiego otrzymałam podczas czytania ostatniej części to zapraszam Was na moją relację.
„Bosonoga bogini” to powieść utrzymana w równie humorystycznym klimacie, co dwie jej poprzedniczki. Czytało mi się ją stosunkowo szybko, bo i akcja przebiega w dość szybkim tempie, tak że nie obawiajcie się nudy, bo na nią miejsca nie będzie! Dzieje się naprawdę sporo!
Autorka ma lekkie pióro i tworzy dość niebanalne scenariusze kreśląc losy swojej głównej bohaterki Alicji, której nie szczędzi kolejnych życiowych zakrętów i potknięć.
Tym razem Alicja popada, a raczej zostaje wmanewrowana w telewizyjne show, do którego zgłaszają ją przyjaciółki. Jak wiadomo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i niestety Alicja zostaje zakwalifikowana, ku własnemu zdziwieniu i niechęci, do wzięcia udziału w tymże, jakże dziwacznym i komicznym przedsięwzięciu. Jej skłonność do popadania w tarapaty oraz szalony charakterek plus program reality show to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Kłopoty gonią kłopoty, absurdami poganiane, a komiczne omyłki i słowne gagi sypią się jak z rękawa.
Taka jest właśnie „Bosonoga bogini”.
Kim jest hrabia Dralulski?
Kto wygra reality show?
Dlaczego Alicja rozstała się z Karolem?
Kto kradnie buty na zamku?
I dlaczego bogini jest bosonoga?
Czy trójca exów przesladuje Alicję i co z tego wyniknie?
Autorka pod płaszczem dobrego humoru ukryła jednak dylematy, które targają wieloma współczesnymi kobietami. Dlaczego tak się dzieje, że faceci zawodzą nasze zaufanie? Czy to z nimi jest coś nie tak, a może to my przedstawicielki płci słabszej jesteśmy jakieś pechowe, wybrakowane i nie da się z nami wytrzymać? Świat stosunków damsko – męskich coraz bardziej staje na głowie. A znalezienie odpowiedniego (nie idealnego) partnera graniczy niemalże z cudem.
Specyfika takiego zjawiska leży głęboko ukryta w nas samych, więc nie doszukujcie się Kochani gotowych odpowiedzi. Bo w tej historii ich nie znajdziecie. Iwona Czarkowska z przymróżeniem oka traktuje wszelkie niepowodzenia i kłody rzucane pod nogi przez złośliwy los, zmusza nas do zastanowienia nad tym jakimi ludźmi sami jesteśmy i jak traktujemy innych. Jedno jest pewne, choć nie ma sprawiedliwości na tym świecie, to życie zatacza kręgi i tylko od nas zależy czy na jego końcu spotka nas coś dobrego czy coś złego. Jak to się często mówi „karma wraca”. Zdecydowanie do Alicji ta karma wróciła na końcu powieści, ale co tam ją spotkało, tego Wam przekornie nie zdradzę. 🙂 Najbardziej mnie jednak pod tym względem ubawił “biedny” los jej byłego męża Pawła. 🙂
„Bosonoga bogini” jest idealną lekturą na gorące popołudnia, ponieważ jako lekka lektura z dużą dawką humoru i szczypta tajemnicy zagwarantuje Wam kilka godzin dobrej zabawy.
Oczywiście jeśli nie lubicie takich powieści to może być ciężko, ale ponoć o gustach się nie dyskutuje.
Czytajcie więc na zdrowie!
I dużo śmiechu przy lekturze!
Cała seria autorstwa Iwony Czarkowskiej świetnie się sprawdzi w podróży, na plaży i po męczącym dniu, kiedy człowiek potrzebuje się wyciszyć i zrelaksować, nabrać dystansu do świata i pośmiać się z prostych, a czasem banalnych rzeczy – jak choćby inteligentne rozmowy z samym sobą, które jak sądzę prowadzi co drugie z Was, choć nie każdy się do tego przyznaje.
Polecam zatem przeczytanie wszystkich części, nie jest konieczne zachowanie chronologii, bo każdy z tomów opowiada o innych perypetiach Alicji, ale ja wychodzę z założenia, że fajnie jest poznawać postacie od początku i móc razem z nimi kroczyć ramię w ramię.
Recenzja na: http://przeczytajka.blogspot.com/2018/06/bosonoga-boginii-iwona-czarkowska.html
Książki w eterze –
Boso, ale w ostrogach!
W tym szaleństwie jest metoda! Humor, elastyczność w działaniu, odrobina nierozsądku i totalny brak przygotowania do wyzwań reality show, ale za to jakie efekty! Alicja, znana z Wesołej rozwódki i Panny z Monidła, pakuje się w kolejne tarapaty, i wiecie co? Do twarzy jej z nimi! Przednia zabawa stoi przed wami otworem! Macie ochotę na doskonały humor i czytelniczy relaks? Proszę bardzo, to odpowiednia książka.
Wydawać by się mogło, że życie Alicji wreszcie stało się poukładane i sympatyczna bohaterka wreszcie osiągnęła to, czego chciała. Tylko że facet, to niby spełnienie marzeń i bezpieczna przystań po życiowym sztormie, okazuje się z deczka przewidywalny i, hm, nudny. O nie, w takim układzie Alicja czuje się wyjątkowo nie na miejscu. A jak nie może na miejscu usiedzieć, to gna gdzieś, gdzie dotąd jej nie było. A jak nie gna, tylko spokojnie kroczy, to przyjaciółki już ją odpowiednio przyspieszą. I tak to właśnie, Alicja trafia na plan najnowszego reality show. Oj, będzie się działo!
Beztroska, lekkość, dowcip godny mistrzów gatunku i nieprzewidywalność zdarzeń. To z pewnością znajdziecie w tej powieści. Co jeszcze? Odrobinę szaleństwa, optymizmu i nierozsądku. Bo niby kto powiedział, że zawsze rozsądnym być należy? Ech, dajcie spokój! Przewidywalność jest nudna. Przeczytajcie i przekonajcie się, że w tym szaleństwie jest metoda! Ja polecam! A co!
Recenzja na http://ksiazkiweterze.pl/k2/w1/2018/07/31/iwona-czarkowska-bosonoga-bogini-replika/