Dotknij serca
Nika Kardasz
Data wydania: 2023
Data premiery: 30 maja 2023
ISBN: 978-83-67639-52-1
Format: 145x205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 336
Kategoria: Literatura współczesna
47.90 zł 33.53 zł
„Przyjechałam go zniszczyć, a nie kochać”.
Borys jest trenerem i najbardziej kocha piłkę nożną, ale w końcu jest gotowy otworzyć serce na miłość. Pewnego dnia w jego życiu pojawiają się dwie piękne kobiety, Lena i Maja. Obie mają mnóstwo tajemnic i powodów by rozkochać go w sobie. Na początku ich intencje nie są szczerze, ale wszystko się zmienia, kiedy uczucia wymykają się spod kontroli, a do serca zaczyna pukać miłość.
Jest końcówka sezonu piłkarskiego, a w życiu Borysa dzieje się prawdziwa rewolucja. Mężczyzna gubi się pomiędzy obowiązkami, a uczuciami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Pragnie Mai, troszczy się o Lenę, czuje nienawiść, zazdrość i ogromne przytłoczenie. A tajemnice powoli zaczynają wychodzić z mroku…
Jest końcówka sezonu piłkarskiego, a w życiu Borysa dzieje się prawdziwa rewolucja. Mężczyzna gubi się pomiędzy obowiązkami, a uczuciami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Pragnie Mai, troszczy się o Lenę, czuje nienawiść, zazdrość i ogromne przytłoczenie. A tajemnice powoli zaczynają wychodzić z mroku…
Leżę nieruchomo na łóżku. Za zamkniętymi oczami widzę, jak ją dotyka, jak całuje, jak wchodzi w nią i wychodzi, przyspiesza, zwalnia… Jak zatraca się w niej bez końca. Słyszę jej jęki, urywane oddechy, mruczenie, sapanie.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że doskonale mogę sobie wyobrazić, co ona czuje. W końcu kiedyś byłam na jej miejscu.
Sytuacja jest prawie identyczna. Też zostałam zauważona i wybrana. I tu kończy się bajka. Bo kiedy nastanie świt, ona – podobnie jak kiedyś ja – też zostanie porzucona. W końcu to Borys Max – mężczyzna bez serca i żadnych skrupułów.
Moje palce automatycznie zaciskają się na obu przegubach dłoni. Grube blizny przypominają mi, kim jestem i co tutaj robię.
Nazywam się Lena Maj i przyjechałam zniszczyć najsłynniejszego trenera w Polsce.
***
W poniedziałkowy poranek spędzam więcej czasu w toalecie niż niejedna przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu kobieta. Robienie się „na bóstwo” nie jest w moim stylu, ale stoję właśnie przed ważnym zadaniem, które wymaga poświęceń.
Gotowa zatrzymuję się przed wielkim lustrem w korytarzu i oceniam efekt walki ze swoim ciałem od szóstej rano. Makijaż – subtelny i ze smakiem. Jedynie pokusiłam się na klasyczną czerwień na ustach i paznokcie w takim samym odcieniu. Podobno na mężczyzn to działa. Włosy zebrałam w idealny koński ogon. Upewniam się, że żaden włosek nie wyszedł z szeregu i nie wystaje z mojej głowy niczym antena telewizyjna. No i ubiór – szyty na miarę czarny kombinezon podkreślający wszystkie kobiece walory, które udało mi się w końcu pokochać. Duży biust i talia osy są jak najbardziej na miejscu, ale ta pupa? I te uda? Za cholerę nie umiałam się ich pozbyć, a próbowałam przez całe liceum i studia.
Ostatni raz poprawiam obcisły strój w rozmiarze trzydzieści osiem, a nie trzydzieści cztery i wychodzę z mieszkania. Spokojnie czekam na windę bez obawy o przypadkowe spotkanie z Borysem. Słyszałam, jak jakiś czas temu wychodził do pracy.
Zjeżdżam w dół i przypominam sobie, po co to wszystko robię. Jestem jego karmą, na którą w pełni zasłużył. Napełniona nienawiścią wychodzę z windy i wpadam na wózek inwalidzki. Od razu przepraszam mężczyznę za swoją nieuwagę.
– Dokąd się tak spieszysz, drogie dziecko? Jak kocha, to poczeka. – Staruszek śmieje się, pokazując przy tym szereg białych, sztucznych zębów.
Przez chwilę nie wiem, jak się zachować. Byłam pewna, że jest zgorzkniały i na mnie nakrzyczy. Ukradkiem zerkam w dół na nogi, których nie ma, po czym szybko wracam do uśmiechu. Jest jeszcze szerszy niż wcześniej. Nie mogę nie odpowiedzieć mu tym samym.
– Mieszkasz tu z nami? – staruszek zadaje kolejne bezpośrednie pytanie.
– Tak, od wczoraj.
– Cudownie! – Nie rozumiem jego entuzjazmu. – A na którym piętrze?
– Na ostatnim.
Chociaż pytania wydają się wścibskie, nie wyczuwam w jego głosie złych intencji.
– Nareszcie!
Nareszcie?
– Długo na ciebie czekaliśmy.
Marszczę brwi z niezrozumienia. Mężczyzna chyba mnie z kimś pomylił.
– Moja taksówka czeka – próbuję delikatnie wyplątać się z tej przedziwnej sytuacji. Kompletnie nie rozumiem, co staruszek ma na myśli.
– Idź, idź, drogie dziecko. Tylko spiesz się powoli.
– Do widzenia – odpowiadam uprzejmie i idę do taksówki.
Te przedziwne spotkanie nieco mnie rozbiło. Na szczęście zakorkowany Kraków daje mi mnóstwo czasu na przywołanie całej nienawiści, którą gromadziłam w sobie od dwóch lat. Muszę się jej trzymać, jeżeli chcę szybko i bezboleśnie wrócić do domu.,
Borys
Rano budzą mnie szczęście i spokój. Dawno nie miałem tak przyjemnej pobudki. Z delikatnym uśmiechem przeciągam się na wszystkie strony i po omacku szukam mojego anioła. Muszę spytać ją o imię i zaproponować, żeby została dłużej.
Tylko… gdzie ona jest? Otwieram oczy, kiedy moje ręce nie wyczuwają jej ciała na drugiej połówce łóżka. Rozglądam się po pokoju i nasłuchuję, czy nie schowała się w łazience.
Pustka i cisza. Uciekła…
Po uśmiechu nie ma śladu. Opadam na łóżko i daję porwać się wspomnieniom. Tylko tyle mi po niej zostało. Zasypuję się obrazami jej pięknego ciała. Ale oprócz niego dziewczyna zaczarowała mnie również swoją osobowością. Bałem się, że szybko dojdzie i szybko ucieknie. Zaskoczyła mnie, kiedy po pierwszym orgazmie zaczęła się przede mną otwierać i w krótkich przerwach, kiedy nasze ciała się regenerowały, z jej ust wymykało się coraz więcej słów. Może nie zdradziła mi istotnych szczegółów ze swojego życia, ale byłem wdzięczny nawet za te okruchy.
Dlaczego jej włosy miały tak jasny odcień (kilka lat serfowała na australijskim wybrzeżu), za co lubiła Kraków, w jakim kolorze czuła się najlepiej, jakiej muzyki słuchała. Mógłbym nazbierać garść takich głupot z całej nocy i pewnie o połowie z nich za niedługo zapomnę, ale tych oczu nigdy nie wymażę z pamięci. Chociaż na tę jedną noc udało mi się wygonić z nich smutek.
***
– Borys, jesteś tutaj?
Aurelia patrzy na mnie pytająco. Często zapominam, że ona naprawdę nie widzi.
– Przepraszam, jak zwykle zapomniałem, że jesteś niewidoma.
– Potraktuję to jako komplement – uśmiecha się uroczo. – Póki Anastazja śpi, możemy spokojnie porozmawiać. Jak się obudzi, będą nici z rozmowy. Nie wiem, po kim ma taki charakterek.
– Musi spędzać za dużo czasu ze swoją postrzeloną ciotką.
– Borys! – Przyjaciółka rzuca we mnie małą skarpetką Anastazji. – Gloria jest przecudowna.
– Tak, i nadpobudliwa – mówię pod nosem.
Doskonały słuch Aurelii na pewno wyłapał każde słowo, ale z jakichś powodów dziewczyna puszcza mi to płazem i nuci coś do Anastazji.
Przyglądam się w milczeniu całej scenie. Moja przyjaciółka zasługuje co najmniej na Nobla. Jaka osoba, pomimo otaczającej ją ciemności, tak dobrze odnalazłaby się w roli matki? Daję sobie rękę uciąć, że oprócz Aurelii nikt taki nie istnieje.
Przez krótką chwilę wyobrażam sobie, jak stoję obok niej, trzymam ją za rękę i opiekuję się naszym dzieckiem.
– Ja pierdolę…
– Borys, wszystko w porządku?
Wizja przeraziła mnie do takiego stopnia, że tylko przekleństwo wydawało się jak najbardziej na miejscu.
– Pomyślałem, że… to dobrze, że wybrałaś Adama, a nie mnie.
Od samego początku naszej znajomości zawsze mówiłem to, co ślina przyniosła mi na język. Aurelia odwdzięczała się taką samą szczerością.
– Ja tak tego nie widzę.
Milczę i pozwalam jej rozwinąć myśl, która na pewno wiele mnie nauczy. Przy tej kobiecie każdego dnia stawałem się mądrzejszy.
– Tak naprawdę nie musiałam z nikogo rezygnować. Kocham was obu. Tylko każdego w inny sposób.
– To w takim razie dziękuję, że nie wybrałaś mnie na ojca twoich dzieci. Adam jest o wiele lepszy w te klocki. I cieszę się, że mnie nie pogoniłaś. Rzadko która kobieta pozwala dwóm mężczyznom być obecnym w swoim życiu.
– Miłość to najpiękniejsze uczucie, jakie możemy komuś ofiarować. Kochanie tylko jednej osoby byłoby bez sensu.
– Jesteś niesamowita, Aurelio Szulc.
Chociaż jej nazwisko zmieniło się już parę lat temu, to wyzwala we mnie wiele miłych wspomnień.
– Każdy z nas jest. A teraz powiedz, co tak naprawdę leży ci na sercu?
Nie co, a kto.
– Kobieta o najsmutniejszych oczach jakie kiedykolwiek widziałem – wyznaję, licząc, że może Aurelia pomoże mi posprzątać bałagan w mojej głowie. – Od razu mówię, że nie wiem, jak się nazywa.
– Och, rozumiem.
– Nie, nigdy tego nie zrozumiesz. Nie bawisz się w jednorazowe przygody.
– Wiesz dlaczego.
– Wiem. Jesteś na to zbyt dobra, a Adam to prawdziwy szczęściarz.
– Ty też nie musisz się w to bawić. Prawdziwą miłość można znaleźć nawet na ulicy.
– Wiem, w końcu tak zaczęła się nasza znajomość.
– Nigdy nie opowiadałeś mi o dziewczynach na jedną noc. – Aurelia wraca do urwanego tematu. – Co się zmieniło?
To prawda. Jedynie przy Sławku pozwalałem sobie na więcej szczegółów. Z Aurelią omawiałem swoje nieudane randki.
– Chciałbym, żeby ta znajomość trwała dłużej niż jedną noc – przyznaję się do tego nie tylko przed nią, ale i przed sobą.
– To świetna wiadomość. Co stoi na przeszkodzie?
– Może to, że zupełnie nic o niej nie wiem.
No może poza paroma okruchami.
– Nie przejmowałabym się tym tak bardzo – Aurelia znowu mówi coś niezrozumiałego. Chyba nigdy nie nadążę za jej tokiem myślenia.
– Możesz jaśniej?
– Jeżeli jesteście sobie przeznaczeni, los szybko skrzyżuje wasze drogi. A jeśli nie, to znaczy, że gdzieś tam czeka na ciebie ktoś lepszy.
– Skąd ta pewność?
Nie pierwszy raz patrzę na nią sceptycznie.
– Od życia zawsze trzeba oczekiwać najlepszego, Borys.
Zamieniam się w słuch, kiedy przyjaciółka robi mi kolejny wykład o życiu.