O jaką wojnę walczyliśmy? Teksty z lat 1984-2013
Jerzy Kochanowski
Data wydania: 2013
Data premiery: 6 sierpnia 2013
ISBN: 978-83-7674-259-5
Format: 145x205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 256
Kategoria:
34.90 zł 24.43 zł
Jerzy Kochanowski (ur. 1960 r.), profesor w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2000–2005 pracował w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie, w 2007 r. był profesorem gościnnym uniwersytetu w Moguncji, 2011–2012 stypendysta Imre-Kertész-Kolleg w Jenie. Redaktor naczelny „Przeglądu Historycznego”. Autor, współautor i redaktor m.in. W polskiej niewoli. Niemieccy jeńcy wojenni w Polsce 1945-1950 (2001, wydanie niemieckie 2004); Die „Volksdeutschen” in Polen, Frankreich, Ungarn und der Tschechoslowakei. Mythos und Realität (2006); People on the Move. Forced Population Movements in Europe in the Second World War and its Aftermath (2008); Zanim powstała NRD. Polska wobec radzieckiej strefy okupacyjnej Niemiec 1945–1949 (2008); Polska-Niemcy. Wojna i pamięć (2009; również wersja niemiecka); Tylnymi drzwiami. „Czarny rynek” w Polsce 1944–1989 (2010).
Zasadniczo chodzi o uzmysłowienie czytelnikowi, że kombatanci stanowią – także w wypadku polskim – jedynie skromną część uczestników wojny, że „na tyłach” lub pod okupacją dzieją się rzeczy co najmniej równie ważne, a pamięć o procesach dotyczących milionów ludzi rządzi się własnymi prawami, które z realiami historycznymi często niewiele mają wspólnego. Autor nie ucieka przy tym w abstrakcyjne dywagacje wokół modnych dziś ‘memory studies’, lecz egzemplifikuje swoje argumenty bogatym materiałem źródłowym, sięgającym od klasycznych archiwaliów przez tzw. ego-dokumenty po literaturę piękną, architekturę i kształtowanie przestrzeni publicznej.
prof. dr hab. Włodzimierz Borodziej
Tam, gdzie germanizowano nie ludzi, lecz ziemię, powszechnym doświadczeniem były deportacje do Generalnego Gubernatorstwa i przymusowe przesiedlenia wewnętrzne (przede wszystkim w tzw. Kraju Warty). Nie ulega wątpliwości, że dla Polaków wypędzonych z Gdyni, Łodzi czy Poznania fakt przymusowego opuszczenia domu, obóz zbiorczy, transport, pierwsze tygodnie w Generalnym Gubernatorstwie były przeżyciem traumatycznym. Ale mimo wszystko ich wojenna egzystencja była w Warszawie, Radomiu czy Lublinie bardziej ludzka niż rodzin, czy znajomych, pozostałych na terenach przyłączonych do Rzeszy. Chociaż trudno używać określenia „normalność”, to wysiedleni z Wielkopolski czy Pomorza mogli w GG bez obaw mówić po polsku, chodzić do polskich kościołów, czytać polskie gazety, uczestniczyć w życiu gospodarczym; ich dzieci chodziły oficjalnie do szkoły powszechnej, a na tajnych kursach mogły robić maturę czy studiować. Wysiedleńcy stosunkowo szybko przystosowali się do nowych warunków (…).
Mimo że Generalne Gubernatorstwo było obszarem brutalnego terroru, grabieży, wyzysku, to jednocześnie – zwłaszcza w porównaniu z ziemiami przyłączonymi do Rzeszy i z okupacją radziecką – stanowiło swoisty skansen. Chłopi w olbrzymiej większości utrzymali swoje gospodarstwa, ziemianie – majątki, duchowieństwo – kościoły, urzędnicy – posady, drobnomieszczanie – warsztaty, sklepy i restauracje. Wykluczenie obejmowało Żydów (ze wszystkich sfer życia społecznego, ekonomicznego, kulturalnego), burżuazję i intelektualistów. Okupanci byli tutaj jednak gorzej przygotowani do rozprawy z elitami niż na ziemiach zachodnich. Z powodów pragmatycznych (…) oszczędzono większość nauczycieli, urzędników, duchowieństwo, działaczy gospodarczych. Nie oznacza to bynajmniej, że inteligenci byli tutaj bezpieczni – do końca 1939 r. zamordowano w GG około pięć tysięcy osób. (…)
Generalne Gubernatorstwo było rodzajem kolonii, w której niemieccy okupanci zastosowali brytyjskie doświadczenia, pozostawiając na niższych stanowiskach miejscowych. Została więc utrzymana polska policja, część sądownictwa, szkolnictwo podstawowe i zawodowe, spółdzielczość, instytucje charytatywne. Polacy dominowali również w administracji niższego szczebla Generalnego Gubernatorstwa, stanowiąc na początku 1944 r. co najmniej połowę burmistrzów i wójtów. Większość pracowników umysłowych albo utrzymała dawne miejsca pracy, albo znalazła zatrudnienie w samorządzie lub rozbudowywanej przez okupantów biurokracji. W rezultacie w 1944 r. było w GG o połowę więcej urzędników średniego i niskiego szczebla niż w 1938 r. na tym obszarze. Z jednej strony bezsprzecznie była to (najczęściej dobrowolna!) praca dla okupanta, z drugiej zaś bez polskich urzędników, sędziów, policjantów (z których znaczna część była w konspiracji) okupacja byłaby zapewne jeszcze trudniejsza, a doświadczenia społeczeństwa bardziej tragiczne. Jednocześnie to właśnie na obszarze Generalnego Gubernatorstwa koncentrowała się działalność podziemia (politycznego i zbrojnego), opór kulturalny i ekonomiczny. Nic też dziwnego, że ok. 98 proc. wszelkich akcji sił policyjnych i wojskowych, skierowanych przeciwko społeczeństwu polskiemu, odnotowano w GG.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.