Sen Zielonych Powiek
Data wydania: 2007
Data premiery: 02 października 2007
ISBN: 978-83-6038-334-6
Format: 120x200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 236
Kategoria: Literatura dla kobiet
25.90 zł 18.13 zł
Sen Zielonych Powiek to niezwykła i wyjątkowa powieść o dojmującym bólu, sile miłości i dobroci. To poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o granicę między normalnością a tym co powszechnie uważane jest za nienormalne. Greta jest kobietą sukcesu, wdzięczną za, jak sama mawia, „kapitalistyczne błogosławieństwo dziesięciogodzinnego dnia pracy”. Nie angażuje się uczuciowo, odpowiadają jej krótkie, niezobowiązujące związki. Ma pełną kontrolę nad wszystkim co jej dotyczy. Dlaczego zatem nie pamięta, i nie chce pamiętać, co sprawiło, że uciekła od poprzedniego życia?
Teksty Edith usłyszałam na warsztatach twórczego pisania. Zachwyciły mnie wyobraźnią i niezwykłym językiem. Jej pierwsza powieść okazała się jeszcze bardziej intrygująca. Czekam na następne.
Danuta Dowjat autorka m.in. Jak obłoki
Rafał Ziemkiewicz we wstępie do powieści Ciało obce pisał, że brakuje mu literatury, która oddaje czasy, w których żyjemy. Edyta pisze o naszych czasach: o pracy, singlach, szaleństwie współczesnych „dzieci kwiatów”. Książki dzielę na takie, które dotykają naszej duszy i takie, które nie pozostawiają śladu. Ta porusza wszystkie struny.
Michał Ostrowski
Dziś wyszłam ze szpitala. Zostawiłam za sobą przesiąknięte rozpaczą łóżko, sąsiada z bloku B, nałogowego onanistę i pielęgniarkę obciętą na jeża z powodu jednego z pacjentów, który gdy miała je dłuższe złapał ją za nie i mało nie skręcił karku.
Z każdym oddalającym krokiem staram się zapominać to miejsce. Choć jest dość chłodno nie zapięłam się, by wiatr wywiał resztki zapachu wsączonego w moją skórę. Krok za krokiem. Zapominam. Po co tu byłam? Nie wiem. Jakiego koloru były ściany? Nie pamiętam. Czy jadłam coś, czy coś mi smakowało? Nic. Pustka. Zapominam twarze lekarzy i pielęgniarek, ja, która pamiętałam zawsze najdrobniejsze zmiany i twarze ludzi widzianych przez mgnienie oka. Pytali, czy ktoś po mnie przyjedzie, skłamałam, że tak. Brodaty lekarz pachnący fajkowym tytoniem wypisał mi kilka recept, oprócz tego rozpisał co kiedy mam brać. Te tabletki codziennie, bez względu na samopoczucie, dwie rano, dwie w południe, cztery na noc. „Czy pani rozumie?” Pokiwałam głową. Jeśli będę czuła się dobrze, przy wizycie kontrolnej lekarz być może zmniejszy mi dawkę Amitryptyliny do czterech tabletek noc. Patrzyłam na lekarza, gdy spokojnie tłumaczył, że wszystko będzie dobrze. Prosił bym wykupiła witaminy i jak najszybciej po powrocie skontaktowała z terapeutą, z którym mogłabym kontynuować terapię. Wydawało mi się, że powinnam podziękować. Lekarz prosił bym poczekała chwilę na korytarzu, bo ktoś chce się ze mną pożegnać. Usiadłam przed jego gabinetem wpatrzona w gumoleum na podłodze, którego wzór przypominał drobinki herbaty wtopione w szarą masę. Czekałam, nie wiem jak długo, może tylko chwilę, a może o wiele dłużej i poszłam.
Idę. O własnych siłach. Moje bezrozumne nogi gdzieś mnie prowadzą. W dłoni ukrytej w kieszeni ściskam recepty jak chińską wróżbę na przyszłość. Trzęsę się. Od tak dawna nie byłam na świeżym powietrzu, a ono tak bardzo boli.
Moje stopy chyba zmalały, buty człapią, a pięta co rusz wyskakuje z cholewy. Czy z żalu można maleć? Więc mój smutek nie był wystarczający? Gdyby było inaczej, malałabym po kawałku, aż któregoś dnia znikłabym zupełnie.
Mój świat przestał istnieć. Wystarczyło kilka chwil i ktoś zamknął mi przed nosem furtkę do mojego wymiaru. Nie mam dokąd pójść. Nie wiem, czy chciałabym gdybym miała. Powinnam wrócić do domu, ale ja już nie mam domu. Wszystko to, czym był rozpadło się. Nie tęsknię już za niczym, nie pragnę niczego, gdybym nawet wróciła nic nie byłoby moje, nie miałabym prawa niczego dotknąć… Nie mogę niczego zmienić.
Zastanawiam się, czy to otępienie to działanie tabletek, czy postanowienie mojej duszy o tym, że rozdział jest zamknięty. Przecież ludzie czasami wracają, dlaczego ja nie mogę. Do końca mojego życia będę pamiętać ten szept, który pojawił się któregoś ranka. „Jak by to było bez troski o drugiego człowieka, gdyby nagle zniknęli ludzie, których kochasz… Co czułabym oglądając przedmioty naszego życia?.. Czy bardzo bym płakała?” Szept z mojej chorej głowy przerodził się w mój szpitalny krzyk. Już wiem jak to jest. Wiem jak to jest cierpieć do granic i gryźć dłoń nie czując bólu. Przekonałam się; czy wobec tego mogę się obudzić jeszcze raz?
Czy mogę prosić o rozkruszenie tamtych myśli?
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina… To była tylko myśl… Jedna z miliona. Ktoś powiedział mi kiedyś, że szatan nie może znać naszych myśli, ten dar ma tylko Bóg i mój anioł, więc do którego powinnam udać się po wyjaśnienia?
Idę dalej.
Mijają mnie samochody i piesi. Ktoś mnie wkrótce rozpozna i pokiwa z politowaniem głową. A ja będę dalej szła wiedziona instynktem, aż dojdę do miejsca, które mnie zabije może tym razem skutecznie.
Usłyszałam za sobą tupot stóp. Marta.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.