Viva la Polonia!
Cudzoziemcy w Powstaniu Styczniowym 1863 r.
Data wydania: 2018
Data premiery: 16 stycznia 2018
ISBN: 978-83-7674-668-5
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 224
Kategoria:
35.90 zł 25.13 zł
Poświęcenie, które złotymi literami w księdze dziejów zapisane być powinno.
Na temat Powstania Styczniowego napisano bardzo wiele. Są pamiętniki, luźne wspomnienia czy też wielotomowe monografie. Rzadko jednak wspomina się tych, którzy przybyli spoza granic, niekiedy z daleka, by w imię wolności Polski rzucić wyzwanie imperium cara.
Byli wśród nich przedstawiciele wielu nacji: Włosi, Francuzi, Węgrzy, Rosjanie, Ukraińcy, Szwedzi, Niemcy, Serbowie, Chorwaci. Porzucili wygodne życie, by wspólnie z Polakami walczyć o wolność Rzeczypospolitej.
Jakie były przesłanki do tego, że aż tylu cudzoziemców wzięło udział w tym polskim zrywie? Co nimi kierowało? Dlaczego tak się narażali? Indywidualne motywy były różne, ale dla każdego nadrzędna była idea pomocy słabszym i pokrzywdzonym w boju o swoje prawa oraz wierność moralnemu nakazowi walki o wolność uciśnionego narodu.
Według historyków w powstaniu roku 1863 wzięło udział od kilkuset do kilku tysięcy cudzoziemców. Losy większości z nich nie są znane, a ich biografie trudne lub niemożliwe do odtworzenia. Czas brutalnej walki nie sprzyjał pamiętnikarstwu, a historia przechowała pamięć o niewielu. Ogromna większość pozostanie na zawsze anonimowa. Niniejsza książka przypomina wspaniałych, ofiarnych żołnierzy, którzy swą krwią zrosili pola bitew i miejsca straceń, a o których zachowała się choćby garść informacji.
Ochotnicy z innych krajów odegrali w Powstaniu Styczniowym rolę ogromną. Oto portrety najbardziej zaangażowanych, którzy żadną miarą nie powinni popaść w zapomnienie.
(Fragment)
Według historyków w latach 1863–1864 w polskim powstaniu narodowym, które toczyło się na ziemiach zaboru rosyjskiego, wzięło udział od kilkuset do kilku tysięcy cudzoziemców. Losy większości z nich nie są znane, a ich biografie trudne lub niemożliwe do odtworzenia. Niestety, czas brutalnej walki nie był okresem sprzyjającym pamiętnikarstwu. Historia przechowała pamięć o niewielu z nich, ogromna większość pozostała jednak na zawsze anonimowa.
W naszej książce zadajemy pytania i staramy się na nie odpowiedzieć. Jakie były powody tego, że aż tylu cudzoziemców wzięło udział w tym polskim zrywie? Co nimi kierowało? Dlaczego się tak narażali? Indywidualnie każdy z tych żołnierzy miał inny motyw. Niewątpliwie najważniejsze były przesłanki ideowe nakazujące pomagać słabszym i pokrzywdzonym w walce o swoje prawa oraz wierność moralnemu nakazowi walki „za wolność naszą i waszą”.
Nie był to tylko pusty slogan, ale hasło ukazujące europejską solidarność.
W chwili wybuchu Powstania Styczniowego Polska od ponad siedemdziesięciu lat była wymazana z europejskich map, okupowana przez trzech zaborców: Rosję, Prusy i Austrię.
Polacy nie mogli się z tym pogodzić i podejmowali wszelkie możliwe działania, żeby odzyskać narodową suwerenność. Nie pozostawali bierni. Wielu udawało się na emigrację, wstępowało w szeregi obcych armii, by w ten sposób zmienić polityczną rzeczywistość panującą wówczas w Europie. Brali udział w ruchach rewolucyjnych nie tylko na terenie Europy, ale również na Kaukazie. W ten sposób narodziła się tradycja polsko-węgierskiego, polsko-włoskiego czy polsko-francuskiego braterstwa broni.
Solidarność polsko-włoska narodziła się dzięki uczestnictwu Polaków w walkach o zjednoczenie Włoch, które trwały od początku XIX wieku. W tym to okresie zarówno Włosi, jak i Polacy nie posiadali własnego państwa, a ich ziemie rozdarte były przez obce mocarstwa. Włochy, historycznie wywodzące się z cesarstwa rzymskiego, podzielonego w 395 r. na część wschodnią ze stolicą w Konstantynopolu oraz zachodnią ze stolicą w Rzymie, później były podzielone na wiele księstw, królestw i samodzielnych republik. Te rozdrobnione kraje były niesamodzielne politycznie, a gospodarczo i militarnie uzależnione od kaprysów ówczesnych europejskich mocarstw, takich jak Austria, Francja czy Prusy. Duża część terytoriów północnych Włoch w XIX wieku była pod bezpośrednią okupacją Austrii, która bezwzględnie zwalczała wszelkie dążenia niepodległościowe.
Włochom udało się uzyskać wolność i zjednoczyć kraj. Legiony Polskie generała Jarosława Dąbrowskiego walczyły w obronie Republiki Cisalpińskiej. Generał Józef Grabiński był dowódcą antyaustriackiego powstania w Bolonii w 1831 r. Udział Polaków w walkach zakończonych zjednoczeniem Włoch był widoczny i znaczący. Wdzięczni za tę pomoc Włosi w 1863 r. przybyli do naszego kraju, by wspomóc Polaków w walce o wolność.
Podobne były przyczyny solidarności polsko-węgierskiej, która na nowo narodziła się w 1848 r. Wielu Polaków wzięło udział w największym dziewiętnastowiecznym zrywie rewolucyjnym, jakim była tak zwana Wiosna Ludów. Polacy angażowali się w ruchy rewolucyjne także we Francji, Dreźnie i Badenii, w rewolucję wiedeńską, rumuńską. Byli praktycznie we wszystkich krajach Europy.
Rola Polaków w antyaustriackim narodowowyzwoleńczym powstaniu węgierskim była szczególnie duża. Na Węgrzech walczyło kilka tysięcy Polaków, a do historii przeszły nazwiska wybitnych dowódców.
Były uczestnik Powstania Listopadowego, generał Józef Wysocki, utworzył na Węgrzech oddziały, które przekształciły się następnie w Legion Polski. Natomiast generał Józef Bem walczył najpierw na barykadach Wiednia, a po upadku tego zrywu przedostał się na Węgry, gdzie stanął w obronie Siedmiogrodu. Pod koniec powstania węgierskiego został mianowany wodzem naczelnym całej węgierskiej armii powstańczej. To właśnie w wyniku tych walk narodziła się trwała solidarność pomiędzy narodami polskim i węgierskim.
Węgrzy postanowili spłacić swój dług wobec Polski, dlatego licznie przybyli do naszego kraju w 1863 r. Ich udział był szczególnie widoczny na południu, w województwach: krakowskim, sandomierskim i lubelskim.
Kamil Modrzyk –
Przez powstanie styczniowe przewinęło się około 200 000 powstańców. Wśród nich znalazło się do kilku tysięcy cudzoziemców – w większości Włochów i Francuzów, ale również Węgrów, Rosjan (sic!), Ukraińców i innych.
Właśnie o tych bohaterach, którzy, w szczególności w odniesieniu do Włochów i Francuzów, porzucili wygodne życie posiadaczy ziemskich i ruszyli ku granicom zaborów, aby walczyć z zaborcą Rzeczpospolitej, opowiada książka “Viva la Polonia. Cudzoziemcy w powstaniu styczniowym 1863 r.” wydana przez Wydawnictwo Replika, autorstwa Ewy i Bogumiła Liszewskich. Autorzy opisali sylwetki 17 postaci – Włochów, Francuzów, Rosjan i innych, którzy walczyli (i często ginęli) w obronie “wolności waszej i naszej”.
Jak przedstawia się książka, na którą tak bardzo czekałem? Dobrze. Historie są na tyle rozbudowane, aby dowiedzieć się podstawowych informacji o biografiach walczących i na tyle krótkie i ciekawie napisane, żeby nie zanudzić czytelnika nawałem informacji. Nie jest to na pewno książka naukowa, traktowałbym raczej jako wstęp do dalszego zapoznawania się z tematem. Minusem jest niewątpliwie stronniczość – każda z opisanych postaci to rycerz na białym koniu i tak w zasadzie trudno wywnioskować, że powstanie upadło, bo byliśmy do niego nieprzygotowani, bo autorzy piszą o tym, że w każdej bitwie Polacy bili się dzielnie niczem herosi, ale ulegli (w sumie nie wiadomo dlaczego). Ot, lektura ku pokrzepieniu serc. Nie zmienia to faktu, że z książką warto się zapoznać, bo w szkołach powstaniu poświęca się (a przynajmniej poświęcało się) jedną
lekcję, zaś o cudzoziemcach nie wspomina się w ogóle. Jeśli choć trochę interesujecie się historią, w szczególności XIX wiekiem, zapewne kojarzycie jednostkę żuawów śmierci, ale czy wiedzieliście, że ich ojcem założycielem był generał François Rochebrune, albo że sponsorem i dowódcą jednego z oddziałów włoskich podczas powstania był Luigi Caroli, który zrezygnował z olbrzymiego majątku i ostatecznie zakończył swój żywot na zesłaniu w śniegach Syberii?
Książkę warto przeczytać przede wszystkim dlatego – to swego rodzaju półmaterialny pomnik wystawiony bohaterom, którzy zamiast żyć w spokoju w kraju, który odzyskał stabilność (Francja), albo dopiero co uzyskał niepodległość (Włochy). Jest to też swego rodzaju uspokojenie sumienia dla narodu, który ma w zwyczaju wypominać innym narodom, że zapomniały o jego poświęceniu, dla Europy czy dla świata (czasem słusznie, czasem mniej).
Mocne 8/10