Żądza krwi
Tom 7
Data wydania: 15 listopada 2022
Data premiery: 2022
ISBN: 978-83-67295-05-5
Format: 145/205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Kategoria: Literatura historyczna
54.90 zł 38.43 zł
Jaki los spotka rozbitków z duńsko-norweskiej floty, którą pochłonął ogromny sztorm zesłany przez samych bogów? Kto przejmie władzę? Przed nimi Irlandia – nowe tereny do zdobycia przez walecznych wikingów.
Życie nie oszczędza synów Ragnara, gotując im poważne kłopoty. Na co mogą liczyć? Co ich spotka? Niewola? Poważna choroba? Śmierć? Odkupienie?
Nadciąga kataklizm. Za śmierć jednego z synów Ragnara dotkliwa zemsta zawiśnie nad Mercią.
Powrót starego „przyjaciela” z propozycją nowego sojuszu może po raz kolejny wywrócić do góry nogami układ sił na kontynencie.
Największa w historii zjednoczona flota Swionów nadciąga ku znienawidzonym ziemiom Danów, szykując się do ostatecznej bitwy w odwecie za wcześniejszą, druzgocącą porażkę. Straty po obu stronach będą kolosalne. Kto przeżyje, a kto trafi do Valhalli?
Który z wielkich wojowników ocaleje w tym starciu tytanów?
Daniel „Dantez” Komorowski – od zawsze zainteresowany średniowieczem, ówczesnymi wojami i bitwami. Najbardziej zafascynowali go wikingowie, dzięki czemu powstał cykl powieści, których głównymi bohaterami są właśnie wojownicy z Północy.
Dwunastoosobowy oddział wojowników zsunął się na brzeg. Wszyscy spojrzeli na ostre niczym miecze skały, które stały na ich drodze. Ściana, na którą musieli się wspiąć, była imponująca i niejednemu zaparła dech w piersi. Strach jednak szybko minął. Towarzyszom przywódców nie brakowało odwagi. Dzięki niej plan cichego ataku miał wszelkie szanse na powodzenie.
– Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?! – krzyknął Haakon do Ivara, gdyż fale uderzające o skały huczały wokół.
– A co? – rzucił beztrosko Ivar. – Chcesz się wycofać?
– Ja?! – zaśmiał się Norweg. – Nigdy!
– No to naprzód! – zawołał Bezkostny.
Wojowie ruszyli w ślad za nim. Przed wspinaczką musieli dojść do ściany położonej tuż za północnymi murami. Droga prowadziła przez wąski pas ziemi, nieustannie podmywany przez morze. Wojownicy musieli posuwać się niezwykle ostrożnie, gdyż grunt był bardzo śliski, a tuż obok ścieżki wystawały skały, o które można było porozbijać czaszki. Pokonanie drogi dodatkowo utrudniała pora dnia, gdyż powoli zapadała ciemność. Na szczęście teren oświetlał księżyc, dzięki któremu śmiałkowie dostrzegali zarysy skał i nie musieli się poruszać całkiem po omacku.
Dotarcie do ściany było jedynie przedsmakiem zmagań i – jak się wkrótce okazało – najłatwiejszym etapem. Dopiero wspinaczka po mokrych skałach była konkretnym sprawdzianem, a na górze wcale nie miało być łatwiej. Czekała tam przecież cała armia walecznych Irlandczyków, podczas gdy wikingów było tylko dwunastu! Jednakże wszystko było zgodne z planem. Później siły miały się rozłożyć inaczej, jednakże aby tak się stało, najpierw trzeba było pokonać morderczą drogę.
Wikingowie pokonywali kolejne etapy w drodze do celu. Ivar szedł na przedzie i ostrożnie stawiał stopy. Nie w głowie było mu upaść i potłuc się przed walką. Miał jeszcze dużo do zrobienia i zamierzał wyjść cało z tego przedsięwzięcia.
Nagle jeden z wojowników poślizgnął się, lecz natychmiast inny złapał go za ramię i uratował przed upadkiem.
– Jestem ci dłużny pomoc – mruknął uratowany do druha.
– Uważajcie! – zakrzyknął Haakon.
Oddział szedł dalej i już tylko kilka kroków dzieliło ich od skalistej ściany. Wojownicy byli skupieni i uważni bardziej niż kiedykolwiek. W końcu dotarli do ściany.
– Wysoka suka! – zaśmiał się Haakon wyzywająco. Kilka osób uśmiechnęło się, lecz większość zachowała powagę. Podczas wspinaczki jeden błąd mógł oznaczać śmierć. Im wyżej, tym było niebezpieczniej, gdyż na dole nie było nic prócz ostrych skał.
Bezkostny przyglądał się ścianie i szukał miejsca, w którym nachylenie było najłagodniejsze i najłatwiejsze do wspinaczki. Uchwycił skałę rękoma, podciągnął się i zrobił pierwsze kroki w drodze na górę. Jeden z wojowników podał mu zwiniętą linę, którą Ivar przerzucił sobie przez głowę. Drugą linę wziął Haakon, który zajął miejsce obok Bezkostnego. Obydwaj mieli wspiąć się na samą górę i zrzucić liny pozostałym.
– Powodzenia! – odezwał się Ivar do przyjaciela.
– Niech bogowie będą z nami! – odpowiedział Haakon.
– Ich pomoc przyda się bardziej niż kiedykolwiek – przyznał Ivar, po czym ruszyli.
Fragment rozdziału XXXV