
Kochający na marginesie
Przekład: Paweł Pollak
Tytuł oryginału: De i Utkanten Älskade
Data wydania: 2009
Data premiery: 10 lutego 2009
ISBN: 978-83-6038-387-2
Format: 120x200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 207
Kategoria: Literatura dla kobiet
25.90 zł 18.13 zł
Kawiarnia „Na marginesie” w dziwny sposób przyciąga tych, którzy znaleźli się poza granicą wyznaczoną przez normalnych obywateli dostatniego zachodniego społeczeństwa. Spotkać można tam Rose i Victora – kochające małżeństwo walczące z rakiem, Sofię – transseksualistę, zagubioną złodziejkę Beę, niepełnosprawnego muzyka, chorego psychicznie lekarza, zagubioną nastolatkę w ciąży…
Bohaterowie, odrzuceni na margines, starają się mozolnie budować własne szczęście. Przypadkowe spotkania wyzwalają w nich potrzebę uczuć i wzajemności. Samotni instynktownie wyczuwają samotnych, ale stać ich jedynie na wymianę pustych spojrzeń. Strach łączy opuszczonych, ból łączy niekochanych.
Kochający na marginesie to opowieść o nowoczesnej samotności. W oszczędnym stylu, przy pomocy chłodnych, urywanych zdań szwedzka pisarka stworzyła aktualny portret dzisiejszej niemożności otwarcia się na drugiego człowieka. Johanna Nilsson po raz kolejny udowadnia, iż jest niezwykle przenikliwą obserwatorką współczesnego świata.
Nie jest to dobry dzień na namiętność.
Powietrze jest gorące i duszne, pełne akurat takich pyłków, które zatykają drogi oddechowe Rosie, pulchnej Somalijce, prowadzącej razem z mężem Viktorem kawiarnię Na Marginesie nad kanałem. Neonowo niebieskie litery GINE z nazwy zabrał w nocy jakiś rozbawiony łobuziak i teraz widnieje „Kawiarnia Na Mar sie”. Woda rozkwitła algami a z pobliskiego warsztatu samochodowego spuszczają ropę. Pijak zleciał z ławki koło klubu żeglarskiego, ale nikt z przechodniów się nim nie przejmuje. Psy srają, ich właściciele olewają sprzątanie, muchy brzęczą, słońce praży, wentylator pod sufitem zepsuł się, a Mirja, najmłodsza córka, wzbudza ciągły niepokój swoimi krótkimi spódniczkami, wysokimi obcasami i naiwną wiarą w przyrodzoną dobroć wszystkich mężczyzn.
Jakby tego nie było dość, Rosa weszła właśnie w klimakterium, co skutkuje obfitym poceniem się i gwałtowną huśtawką nastrojów, a Viktor z dzisiejszą pocztą otrzymał wiadomość, że zrobił mu się guz w żołądku.
Złośliwy.
A jednak to namiętność kipi za ladą w kuchni tego upalnego przedpołudnia.
Rosa z podciągniętą spódnicą i opuszczonymi majtkami rozmiar 48.
Viktor z odsłoniętym tyłkiem rozmiar 44.
Ciemne nogi Rosy obejmują jego nalane plecy, a starannie polakierowane paznokcie wczepiają się w skórę. Ona jęczy. On stęka. Ona pierdzi i wrzeszczy. On wpija się jej w szyję. Ona węszy mu pod pachą i zlizuje pot. On wsuwa palec w wałek tłuszczu. Mokro. Ona odwraca się, chwyta za drugi brzeg lady i przesuwa się w przód i w tył w rytm jego pchnięć.
Ktoś się temu przygląda i uświadamia sobie własną samotność.
Bea, stała klientka od czterech lat. Blada, czarnooka, szczupła. Brązowy koński ogon ściągnięty gumką, grzywka rozczochrana i stanowczo za długa, musi ją ciągle odsuwać. Spiczaste uszy, śliczny nosek, żadnej skazy na ustach, a idealny rząd zębów powinna częściej pokazywać.
Uśmiecha się bardzo rzadko, taką ma wadę.
Czarny ubiór mimo pory roku, wysokie podbicia w płaskich spacerowych butach, na szyi prosty krzyżyk na złotym łańcuszku, który swego czasu nosiła jej mama.
Bóg jest miłością, mówił ksiądz w kościele, kiedy jeszcze chodziła do kościoła.
Dlaczego jednym Bóg skąpi miłości, kiedy inni dostają jej więcej, niż są w stanie udźwignąć?
Nie kochała się z mężczyzną, odkąd miała dwadzieścia trzy lata. Teraz ma trzydzieści dwa. Zdarza się, że w nocy próbuje sobie przypomnieć, jak było, ale odnajduje jedynie palące uczucie pustki w ciele. Wstaje wtedy z łóżka, idzie do kuchni i ze wstydem myje wibrator w cielistym kolorze, stawia go wśród naczyń na suszarce, żeby wysechł, a następnie zaparza sobie filiżankę mocnej czarnej kawy, którą wypija na stojąco, zanim uda się w czerń, by ukraść dla siebie niepamięć i takie czy inne marzenie.
Jest złodziejką dysponującą pełnym repertuarem: od prostych kradzieży kieszonkowych do bardziej zaawansowanych oszustw z kartami bankowymi i czekami.
Jest dobra w swoim zawodzie, a przez to ma pod dostatkiem pieniędzy, które wydaje na książki, kawiarnie, swoje zdrowie (czy raczej choroby) i na niewiele więcej.
Cierpi na depresję i dostaje recepty na różne leki od swojego doktora o imieniu Jack, który jest stosunkowo młody i nie ma kobiety. Znalazła go po długim okresie krążenia między różnymi lekarzami, którzy nie dawali jej tego, czego chciała:
Współczucia.
Potrzebowała kogoś, kto słucha, nie przerywając ani nie poganiając, kto jest miły, ale nie pobłażliwy, kto od czasu do czasu dotknie jej z troską i powie „pomogę pani” w sposób budzący nadzieję.
Jack dał jej to wszystko. Na dodatek się zakochała. Nic nie mogła na to poradzić. Wpadła po prostu głową w dół w sen o nich obojgu i nie ma najmniejszej ochoty się obudzić.
Nie ma jednak pomysłu, jak skraść mu serce. Na razie ukradła tylko stetoskop z gabinetu.
Chciałaby, żeby robił z nią to, co Viktor robi z Rosą. Chciałaby móc robić z nim to, co Rosa robi z Viktorem. Dwa odkarmione zwierze, które ocierają się o siebie, a w końcu wyciągają się na upudrowanym mąką stole, gdzie ciasto rośnie na drożdżach jak ciężarna kobieta.
Rosa urodziła czworo dzieci, Viktor jest ojcem całej czwórki. Jej ciemny gąbczasty brzuch pokrywają białe rozstępy. Kiedyś na basenie jakaś kobieta poleciła jej chirurga plastycznego, który usuwa takie rzeczy. Rosa była tak oburzona, że omal nie zemdlała.
Viktor leży teraz na boku i wodzi palcem po kolejnych rozstępach, od lewej do prawej, z góry na dół, jakby czytał brajlem. Potem układa dłoń w miseczkę nad włosami łonowymi Rosy i myśli, jak wiele razy prał jej majtki zabrudzone krwią po menstruacji, jak tarł je gołymi rękami, żeby usunąć najbardziej uporczywe plamy.
Kładzie głowę na jej brzuchu. Ma lekkie mdłości. Mimo to nie zaczął jeszcze chemioterapii.
Bea, która teraz wycofuje się za drzwi, tak cicho jak potrafi, widziała swoją mamę umierającą na raka dwadzieścia dwa lata temu. Wciąż nie otrząsnęła się z żałoby.
Mama miała na imię Ebba i śpiewała jazz na małych i dużych scenach w całym kraju, a niekiedy nawet zagranicą. Pisano o niej czasami w gazetach i kilka razy pokazała się w telewizji, mówiąc rzeczy w stylu „muzyka jest moją duszą” i „nie mogę żyć bez śpiewania”, bo to należało mówić, jeśli chciało się dostać stypendium.
Skończyła trzydzieści cztery lata. Podczas koncertu w samym Nalen pojawił się ból głowy, który nigdy nie przeszedł. Pojechała do szpitala, gdzie odkryto, że ma guza mózgu. Lekarze robili, co mogli, ale guz ciągle rósł, ona się kurczyła i na koniec złożyli jej wyniszczone ciało do trumny.
Trumna była czarna, mama była ubrana na biało i miała nałożoną blond perukę. Brzydką, nie na miejscu. Bea zerwała ją i zobaczyła nagą, pokrytą bliznami czaszkę. Krzyknęła, ujęła twarz mamy i pocałowała. Taką stężałą, zimną, dziwną. Puściła tę obcą twarz i krzyknęła znowu, tym razem ze strachu.
Podszedł tata i ją zabrał. Kiedy ją stamtąd niósł, jego smutek kapał na jej włosy. Pojawiło się w nim poczucie niepewności.
Nigdy więcej nie znikło.
Poczucie niepewności.
Tylko odrobina starego zatrzymała się głęboko we wnętrzu potężnego ciała taty.
Poczucia bezpieczeństwa.
Czasami ma wrażenie, jakby życie nie sięgnęło dalej niż do tamtego dnia, do tamtej chwili. Jest dziesięciolatką w znacznie starszym ciele, która teraz przykucnęła pod szarobiałą ścianą i układa w głowie listę Spraw&Rzeczy do załatwienia przed końcem dnia.
1. Stolik w rogu, 3 szklanki wody z kapką cytryny, 3 kubki kawy, 1 uspokajający sobril, 1 antydepresyjny cipramil, 2 razy żeń-szeń, 3 tabletki multiprettenu na żołądek, kanapka nr 3, 50 str. Sartre’a, zagiąć róg o 45 stopni, przeczytać opiniotwórcze artykuły.
2. Porozkoszować się Ciszą Wentylatora.
3. Szybki spacer przez co najmniej 60 minut 5x3x7 stopni schodów, potem szorowanie.
4. Uspokoić tatę rozmową o Moim Dobrym Stanie Zdrowia, a potem uspokoić siebie jedną tabletką sobrilu.
5. Czytanie. Reszta Sartre’a. Kontynuacja z Beauvoir i Jungiem.
6. Upplandsgatan 4, parter, D. Nyström ew. tunel.
7. Uczcić mamę.

Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.