
Miłość raz jeszcze?
Data wydania: 2014
Data premiery: 16 września 2014
ISBN: 978-83-7674-403-2
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 408
Kategoria: Literatura dla kobiet
34.90 zł 24.43 zł
Czterdziestoletni mężczyzna, pracujący i samodzielny, nie powinien mieszkać ze swoimi rodzicami. A już na pewno nie powinien wprowadzać do rodzinnego domu swojej świeżo poślubionej małżonki. Justyna będzie musiała zmierzyć się z niechętną teściową i jej nieustającą krytyką. Pytanie tylko: czy warto? I dla kogo?
– Poczekaj chwilę… – Maciek nagle oderwał się od Justyny i zaczął nasłuchiwać. Gdzieś na dole stuknęły drzwi, zaskrzypiały stare deski, po czym znów zapadła cisza. – Nie śpi jeszcze.
– Wiem, ale nie zmienia to faktu, że zaczęliśmy coś bardzo przyjemnego… – Justyna przysunęła się do męża i cmoknęła go w ucho.
– Poczekajmy aż zaśnie.
– Oszalałeś?
– Nie oszalałem, tylko nie chcę jej urazić.
– Maciek… – Justyna odsunęła się od niego i naciągnęła prześcieradło aż pod szyję. Nie miała najmniejszej ochoty czekać, aż teściowa pójdzie spać. – Jesteśmy małżeństwem, mama czeka z utęsknieniem na wnuki, a przecież urodziła ciebie i nie sądzę, żeby doszło do niepokalanego poczęcia, więc dokładnie wie, co powinniśmy teraz robić.
Maciek wzdrygnął się ledwo zauważalnie. Najwyraźniej na wyobrażenie własnej matki, oddającej się miłosnym igraszkom. Niezależnie od celu – czy najczystszej przyjemności, czy prokreacji – wzbudzało to w nim odrazę.
– No wiesz? Oczywiście, że mnie urodziła, oczywiście, że była również mężatką, ale to nie znaczy, że mamy gruchotać łóżkiem nad jej głową. To takie… niedelikatne.
– Niedelikatnie to ja się za chwilę mogę do ciebie odezwać. – Justyna odsunęła kołdrę i energicznie zarzuciła szlafrok na gołe ciało.
– Co robisz?
– Ubieram się i schodzę na dół. Po szklankę wody. Zamiast.
– No, ale jak to, przecież ty nie masz niczego pod spodem. – Maciek machnął ręką w nieokreślonym kierunku. – Załóż chociaż…
– Niczego nie założę – ucięła Justyna i szarpnęła za klamkę. – Oooo. Mama…
Teściowa stała tuż za drzwiami, w dłoniach trzymała tacę ze szklanką mleka i dwoma słoiczkami. Obrzuciła Justynę krótkim spojrzeniem, po czym wyminęła ją zwinnie i ruszyła w głąb sypialni nowożeńców.
– Maciuś, przyniosłam ci mleko. I miód, zimno powoli się robi, więc wzięłam i gryczany, i lipowy. Ty dziecko – starsza pani odwróciła się w stronę Justyny – pewnie nie wiesz, ale Maciuś co wieczór musi wypić szklankę mleka, a jak zbliża się już zimowa pora, to koniecznie z miodem. Tobie też radzę.
Radzi, ale drugiej szklanki nie przyniosła, pomyślała Justyna, obserwując w zdumieniu, jak Maciek z delikatnym uśmiechem poddaje się maminym zabiegom. Pomogła mu podnieść poduszkę i ubiła ją lekko pięścią. Jak małemu, choremu dziecku, przemknęło Justynie przez myśl.
– Za gruba – mruczała tymczasem mama, poprawiając Maćkowi kołdrę. – Spocisz się tylko, wygrzejesz niepotrzebnie, a później choroba murowana. Do tego okno zamknięte, udusić się tu można, plenicie tylko zarazki, kto to widział? A przecież jeszcze takie ciepłe wieczory. Grzech okna zamykać, uchylę, tylko trochę, niech się tu wywietrzy. – Wzruszyła ramionami, otwierając okno na oścież. Justynie natychmiast powiało po gołych nogach lodowatym powietrzem.
– Nie rozumiem, kiedyś zawsze wietrzyłeś pokój. No pij, pij już… A, czekaj – zreflektowała się nagle – przecież miodu ci nie dodałam.
– Oj mamo, mama to zawsze… – Maciek machnął ręką i uśmiechnął się lekko. – Sam sobie dodam.
– Sam, sam – sarknęła starsza pani i wyjęła z jego ręki łyżeczkę. – Sam to sobie pościel zawsze paskudzisz. Którego chcesz, lipowego czy gryczanego?
– Lipowego – miauknął potulnie rosły, prawie czterdziestoletni chłop.
– Na pewno? – łyżeczka zawisła jeszcze na chwilę nad kubkiem.
– Na pewno. Dziękuję, sam już zamieszam, daj… O, pyszności. Rzeczywiście, Justynko, powinnaś spróbować.
– Spróbuję, a na razie… idę się napić wody – zameldowała zdębiała i ciągle niedowierzająca własnym oczom Justyna. Ani jedno, ani drugie nawet nie usłyszało tego, co powiedziała. Maciek łykał mleko, zdając matce relację z nowinek w pracy, a ta z kolei przycupnęła sobie na brzegu łóżka i wyciągnęła z kieszeni szlafroka… o zgrozo!… szydełko i włóczkę, założyła na nos okulary i pomrukując cicho, dziergała serwetki.
Justyna poczuła ni mniej, ni więcej, że w tej chwili jest we własnym – od niedawna, ale jednak – mieszkaniu całkowitym i zupełnie zbędnym intruzem. Zmyła się więc jak niepyszna na dół. Po wodę. Bo wiadomo, po mleku z miodem to tylko sen. Z seksu nici.
Szlag.

Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.