Policjant. Okrutne zbrodnie, głośne śledztwa, o których mówiła cała Polska
Jerzy Jakubowski
Data wydania: 2014
Data premiery: 18 marca 2014
ISBN: 978-83-7674-268-7
Format: 145x205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 196
Kategoria: Literatura faktu biografie i dzienniki
29.90 zł 20.93 zł
O tych zbrodniach mówiła cała Polska!
Bestialskie praktyki „poznańskiego nekrofila”, seryjne zabójstwa chłopców, patologie, wynaturzenia, zuchwała kradzież sarkofagu św. Wojciecha z katedry gnieźnieńskiej…
Poznaj kulisy dramatycznych wydarzeń, które w latach osiemdziesiątych wstrząsnęły opinią publiczną.
Były policjant, emerytowany szef wielkopolskiego CBŚ, wprowadza w tajniki pracy policji, przybliżając czytelnikom trudną pracę zespołu śledczych. Autor, przypominając przebieg wizji lokalnych i treści przesłuchań podejrzanych, starał się nie tylko oskarżyć, ale i zrozumieć psychikę przestępców.
Autor na pytanie, dlaczego napisał tę książkę odpowiada:
27 lat byłem policjantem. Policjantem, który zawsze pracował na pierwszej linii. Miałem szczęście spotkać na swojej drodze fantastycznych ludzi, którzy nauczyli mnie zawodu gliniarza, którzy współpracowali ze mną, a także, których – jak sądzę – nauczyłem być policjantami.
Postanowiłem wszystkim tym osobom oddać szacunek, przywołać w pamięci wspólne dokonania, problemy, sukcesy. Chciałbym pokazać „od kuchni” żmudną, ale jakże ciekawą pracę policjantów śledczych, którzy zmagali się ze złem po to, aby zwykli ludzie mogli bezpiecznie żyć.
Tak więc nadszedł 9 lutego 1982r. Buk – mała podpoznańska miejscowość na trasie do Nowego Tomyśla, na zachód od Poznania. Tego dnia o godzinie 21.00 w komisariacie w Buku zjawił się mężczyzna i zgłosił zaginięcie ośmioletniej córki Ilony, uczennicy klasy II Szkoły Podstawowej w Buku. Ze słów ojca wynikało, że córka 9 lutego wyszła z domu około godziny 13.15 i miała pójść na lekcję religii. Z domu do salki parafialnej miała około 400 metrów, przy czym cały ten odcinek znajdował się w terenie zabudowanym. Miejscowa milicja, wsparta trzema kompaniami ZOMO, podjęła działania poszukiwawcze. Sprawdzono kontakty rodzinne, dokonano wywiadów na drodze dojścia dziewczynki z domu do salki parafialnej. W nocy działania przerwano, aby kontynuować 10 lutego od godzin wczesnorannych. Efektów pracy nie było jednak żadnych, nie ustalono żadnej osoby, która widziałaby dziecko.
Około godziny 10.15, 10 lutego nastąpił przełom. Na opuszczonym placu targowym w Buku przy ulicy Dobieżynskiej, w znajdującej się tam latrynie, znaleziono zwłoki dziewczynki. Już pierwsze wrażenie nie pozostawiało wątpliwości – dziecko zostało okrutnie zamordowane. Miejscowa jednostka milicji powiadomiła Komendę Wojewódzką. Na miejsce pojechała grupa operacyjno-śledcza pod kierownictwem ówczesnego zastępcy naczelnika Wydziału Kryminalnego, majora Mariana Kuleszy. Na miejsce przybył szef Prokuratury Rejonowej w Nowym Tomyślu, Lech Tuchocki. Nasz wydział reprezentowali Andrzej Przywieczerski, Marian Lipiński i ja jako młody podporucznik milicji. Kiedy wyjeżdżaliśmy do Buku, major Smolarek powiedział do nas:
– Jedźcie tam i bez tego gnojka nie wracajcie.
Na miejsce dotarliśmy około południa 10 lutego. Od tego momentu naszą bazą miał się stać komisariat w Buku. Naszą grupę wspierali też milicjanci z komendy w Nowym Tomyślu, albowiem Buk podlegał właśnie tej jednostce.
Kapitan Marian Lipiński został wyznaczony do przeprowadzenia oględzin miejsca znalezienia zwłok. Marian był niezwykle drobiazgowym oficerem śledczym. Prowadził czynności niezwykle skrupulatnie.
Oględziny to trudna czynność śledcza. To praca w terenie na miejscu przestępstwa, często w trudnych warunkach atmosferycznych, wymagająca od prowadzącego wiedzy nie tylko prawniczej , ale głównie z zakresu kryminalistyki. Po pierwsze, należy niezwykle sumiennie opisać zastany obraz przestępstwa, ale także ujawnić, opisać i fachowo udokumentować wszelkie ślady kryminalistyczne. Oczywiście oficer prowadzący oględziny korzysta z pomocy ekspertów wydziału kryminalistyki, biegłego medycyny sądowej, ale to on jest osobą wiodącą przy oględzinach, to on odpowiada za prawidłowo zebrany i udokumentowany materiał dowodowy. Kiedy później rozmawiałem z Marianem na temat tych oględzin, nie mógł powstrzymać emocji. To były trudne oględziny, gdyż z jednej strony cały czas miał przed oczyma zmasakrowane zwłoki dziecka, a z drugiej strony wiedział, że od jego pracy tam na miejscu zabójstwa być może zależeć będzie sukces wykrywczy w tej sprawie. Prawidłowy opis śladów na ciele dziecka mógł bowiem wiele powiedzieć na temat działania sprawcy, jego motywów, jego ewentualnych zaburzeń psychofizycznych, mógł jednym słowem być niezwykle przydatny do typowania sprawcy. Marianowi pomagał biegły z Zakładu Medycyny Sądowej, doktor Marian Stochaj. Rolą biegłego było rozpoznanie mechanizmu śmierci, ujawnienie śladów na ciele ofiary, które zadał sprawca, określenie sposobu ich zadania, użytego narzędzia, podanie przybliżonego czasu śmierci. Bardziej dokładne badania przeprowadzano już w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Poznaniu, podczas sekcji zwłok. Czynności prowadzone na miejscu zabójstwa doprowadziły do konkluzji, że zgon dziecka nastąpił w wyniku rozległych urazów czaszkowo-mózgowych. Zabezpieczono płytę krawężnikową z betonu, która służyła do zamykania drzwi latryny od zewnątrz. Na płycie tej widoczne były ślady krwi i włosy. W trakcie oględzin ujawniono też dwa guziki, paznokieć, tornister szkolny i czapkę z włóczki. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczynka została najpierw uduszona, a później sprawca zmasakrował jej głowę rzucając na nią płytę krawężnikową. Pies tropiący podjął ślad, ale stracił go po 700 metrach na ulicy Poznańskiej w Buku.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.