
Zatańcz ze mną
Data wydania: 2017
Data premiery: 22 sierpnia 2017
ISBN: 978-83-7674-647-0
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Kategoria:
36.90 zł 25.83 zł
Wśród urokliwych zakątków Roztocza Maja przeżywa swoje prywatne zaćmienie słońca.
Czas działa na jej niekorzyść, a przecież kobieta musi jeszcze zdążyć wyjaśnić i naprawić tyle ważnych spraw! Przed laty popełniła ogromny błąd, pozwalając odejść Michałowi, i choć po czasie uzmysłowiła sobie, że były narzeczony już zawsze będzie zajmował ważne miejsce w jej sercu, zrezygnowała z walki o tę miłość. I być może tak było lepiej dla wszystkich… Może to już najwyższa pora, aby pogodzić się z przeszłością.
Teraz najważniejszą osobą w jej życiu jest Gabrysia, jej pięcioletnia córeczka. Maja nieustannie martwi się o jej przyszłość – samotne wychowywanie dziecka nie jest rzeczą łatwą, a Gabrysia ma przecież specjalne potrzeby. Czy Maja odnajdzie w sobie siłę, aby dla dobra córki ujawnić światu od dawna skrywaną tajemnicę? Przydałaby się jej pomocna dłoń, ale przecież życie nikogo nie rozpieszcza.
Czasem nawet za najserdeczniejszym uśmiechem skrywają się łzy, a długa broda ma za zadanie ukryć złamane serce.
Tata wyciągnął z pawlacza dwie stare klisze rentgenowskie. Jedną wręczył Gabrysi, a drugą pani Władzi, naszej sąsiadce.
– Gotowe na zaćmienie słońca? – zapytał.
– Taaak! – krzyknęła Gabrysia i na znak radości wykonała wokół dziadka prawdziwie indiański taniec.
– Były gdzieś jeszcze dwie… – Próbował sobie przypomnieć, gdzie znajdowały się pozostałe drogocenne w tej chwili klisze.
– A co to jest zaciemnienie? – zapytała po chwili Gabrysia, przerywając dzikie skoki. Chwyciła dziadka za pasek od spodni i mocno odchyliła głowę, żeby spojrzeć w górę, bo dziadziuś Walery był wysokim mężczyzną.
– Mama ci wytłumaczy – wykręcił się od odpowiedzi. Ponownie wszedł na drabinkę i do połowy schował się w pawlaczu. Klisze były dwie, a nas czworo, i należało się pospieszyć. Zaćmienie słońca miało nastąpić za mniej więcej pół godziny. Tymczasem z pawlacza docierały do nas jedynie stłumione pomruki taty.
Gabrysia przybiegła do mnie i zawisła na mojej szyi.
– Mamusiu, co to jest? No, co to jest zaciemnienie? – dopytywała, wpatrując się we mnie błękitnymi oczkami.
– Zaćmienie, myszeczko – poprawiłam córkę.
Naszej wymianie zdań przysłuchiwała się pani Władzia.
– Ja też, szczerze mówiąc, tak do końca nie wiem – przyznała. – Słyszy człowiek to i tamto, ale jak co do czego przyjdzie, żeby wytłumaczyć dziecku na przykład, to okazuje się, że jak nie wiedział, tak nie wie. Trochę wstyd.
– Wstyd to kraść i z łóżka spaść – odezwał się tato z głębi pawlacza. Poszukiwania kliszy trwały i były coraz bardziej chaotyczne. Wyrzucał wprost pod nogi jakieś papiery, zeszyciki i świąteczne kartki. Niedługo zaćmienie, a dwóch kliszy jak nie było, tak nie ma. Miałam cichą nadzieję, że znajdzie tylko dla siebie. Nie byłam przesądna, jednak zaćmienie słońca, które w zachwycie oglądałam z Robertem 11 sierpnia 1999 roku nad Balatonem na Węgrzech, nie było dobrą wróżbą dla naszego związku. A może łatwiej było wszystko zrzucić na kosmos, niż uznać własne błędy? Być może. Faktem jednak było, że odczuwałam dziwny lęk przed kolejnym oglądaniem zaćmienia słońca. Niestety wszystko wskazywało na to, że się nie wykręcę.
– Mamusiu! – niecierpliwiła się Gabrysia, krzycząc mi prosto do ucha i obejmując za szyję.
– Zaćmienie słońca to rzadkie i ciekawe zjawisko występujące na niebie. – Uśmiechnęłam się do córki. Gabrysia odpowiedziała uśmiechem. Nie mogła ustać nawet chwilki nieruchomo, ale bardzo się starała. – Dzieje się wtedy tak, że Księżyc podczas swojej wędrówki wciska się pomiędzy Ziemię i Słońce. Planety układają się w jednej osi, chwytają się za ręce, lub za promienie, jakkolwiek to nazwiemy, a potem obracają się coraz szybciej po kosmicznej drodze. Księżyc, podskakując, w biegu przesłania Słońce. Jeśli tylko odrobinę, wtedy jest to zaćmienie częściowe, a gdy zakrywa je całe, wtedy oglądamy całkowite zaćmienie Słońca. Czasami jakby ofiarowywał Słońcu zaręczynowy pierścionek, bo cień Księżyca wygląda jak obręcz…
– Zaciemnienie, zaciemnienie! – śmiała się Gabrysia.
– Ale ładnie to wyjaśniłaś, Majeczko! – pochwaliła mnie pani Władzia. – Teraz już na pewno zapamiętam.
– Jest, mam! – radośnie oświadczył ojciec. Ostrożnie zszedł z drabinki, trzymając w dłoniach dwie stare rentgenowskie klisze. – Chodźmy, bo zaraz się zacznie.
Wyszliśmy do ogrodu o godzinie wpół do dziewiątej. Zaczynało się zaćmienie słońca. Gdybym wiedziała, co się wydarzy potem, za żadne skarby świata nie spojrzałabym wtedy w niebo…

Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.