Obejrzyj się Królu
Data wydania: 2008
Data premiery: 14 lutego 2008
ISBN: 978-83-6038-343-8
Format: 120x200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 185
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
19.90 zł 13.93 zł
Thriller pełen klaustrofobicznych korytarzy, mrocznych zakamarków, niepokojących książek, niewytłumaczalnych zjawisk i dziwacznych postaci. Wszystko to obraca się wokół budzącej grozę tajemnicy.
Niebanalna i wciągająca współczesna powieść grozy.
„ Gdybym wtedy nie wszedł do tej księgarni, nie spotkałby mnie później ten cały koszmar. Z zewnątrz księgarnia wyglądała niepozornie. Za szybą ustawiono kilka książek, które nie wabiły ani kolorem, ani tytułem. Poszedłbym dalej, gdyby nie to, że otworzyły się drzwi i wionął na mnie zapach druku, drewna, kurzu i jeszcze czegoś, co określiłbym jako woń starości.”
Wszedłem do księgarni z postanowieniem, że dzisiaj zdemaskuję Dominikę. Zadzwonił dzwoneczek nad drzwiami, zaskrzypiała podłoga i znów owionął mnie ten sam duszący zapach. Ona powinna już tu być. Nie wiedziałem, w którym kierunku iść, aby ją znaleźć. Wielkość tej księgarni nadal mnie zaskakiwała. Gdy minąłem pierwszy regał, zauważyłem na drewnianej podłodze resztki śniegu, były to mokre ślady butów. Prowadziły prosto, potem w lewo, następnie w prawo i znów w lewo. Te korytarze nie różniły się od tych, którymi wędrowałem poprzednim razem, ale teraz nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tą drogą idę po raz pierwszy. Skręciłem jeszcze raz i zobaczyłem ją. Stała twarzą do regału i czytała książkę. Gdy się zbliżyłem, podniosła głowę i obróciła się w moją stronę. Miała pofarbowane włosy, już nie było widać odrostów. Była też lekko wymalowana. Poczułem także delikatny zapach perfum. Zrobiło mi się jej szkoda. Ten makijaż i pofarbowane włosy niewiele jej pomogły. Chciałem nawet jej powiedzieć, że ładnie wygląda, ale się powstrzymałem. Mogłaby to uznać za żart, przecież dobrze wie, że nie jest ładna. Nachyliłem się, aby zajrzeć do książki. Jedna cała strona i połowa drugiej były pozbawione tekstu. Na brązowym płaszczu Dominiki zauważyłem resztki topniejącego śniegu. Na przeczytanie półtorej strony potrzeba trochę czasu. Śnieg na jej płaszczu powinien już stopnieć. A te mokre ślady na podłodze, ona tu nie dawno przyszła. Wziąłem z półki pierwszą z brzegu książkę i otworzyłem. Podałem jej, mówiąc:
– Mogłabyś zjeść ten tekst?
– Obie strony? Mogłabym dostać mdłości, nic w nadmiarze nie jest dobre.
– Wystarczy, że zjesz kilka linijek.
Odsunęła się ode mnie o krok i uniosła wyżej książkę. Trzymała ją w obu dłoniach. Nie odrywałem wzroku od jej krótkich palców. Czekałem. Zacisnąłem ręce w kieszeniach. Trzymałem kciuki. Tylko nie byłem pewien, czy za tym, żeby jej się nie udało, czy żeby się udało. Zjadanie druku nie powinno okazać się prawdą, bo to jest zbyt niepokojące, niezgodne z naturą. Z drugiej strony pragnąłem doświadczyć niezwykłości. Drgnąłem. Za moimi plecami zaskrzypiała podłoga. Odwróciłem się i ujrzałem głowę księgarza wychylającą się zza szafy. Gdy nas zobaczył, cofnął się. Dominika podała mi książkę. Brakowało kilku linijek w środku jednej ze stron. W miejscu, gdzie brakowało tekstu nie było widać śladu korektora. Tu było zbyt ciemno, musiałem to obejrzeć przy świetle dziennym.
– Zaraz wrócę – powiedziałem do Dominiki i skierowałem się do wyjścia. Gdy skręciłem w jeden z korytarzy, natknąłem się na księgarza. Widząc mnie, zapytał:
– Znów to zrobiła?
– Tak, muszę to dokładnie obejrzeć na zewnątrz.
– Nic pan nie wypatrzy. Ja ją śledzę od dawna i setki razy oglądałem – nawet pod lupą – książki, które uszkodziła. To jest prawda, choć trudno w to uwierzyć. Nie w tym kierunku pan idzie. Drzwi wyjściowe są na lewo.
Skręciłem na lewo, minąłem regał i wyszedłem na zewnątrz. Przyjrzałem się temu miejscu w książce, gdzie brakowało tekstu. Nie zauważyłem śladu korektora. Nie było też widać śladów po ścieraniu gumką. A jednak to prawda. Płatki śniegu spadały na otwartą książkę. Wróciłem do środka.
Taka niezwykła umiejętność, o tym powinien usłyszeć cały świat. Co ona robi w tym markecie? Powinna być gwiazdą mediów. Mogłaby zbić fortunę. Największe stacje telewizyjne płaciłyby grube pieniądze, żeby móc pokazać jak zjada druk. Twórcy reklam proponowaliby jej reklamowanie najlepszych marek za najwyższe stawki. Ta dziewczyna to żyła złota. Tylko trzeba umieć z niej czerpać. Ona musi mieć menadżera. Kogoś, kto nią pokieruje, wprowadzi w świat show biznesu, będzie za nią zawierał umowy i wybierał tylko najatrakcyjniejsze oferty. Czułem, że to ogromna szansa dla mnie. Nie mogę zmarnować tej okazji. Drugi raz takie coś już mi się nie przytrafi. Krążyłem po księgarni, szukając Dominiki. Podniecenie we mnie rosło. Chciałem jak najszybciej powiedzieć jej o moich pomysłach na wielkie pieniądze. Znalazłem ją w małej salce, stała przy regale z książką w ręku. Księgarza nie było.
– Ile osób wie, że to potrafisz? – zapytałem.
– Ty, ten księgarz, mój tata, mama już nie żyje, dwie koleżanki. Kiedyś – jak byłam mała – zaprezentowałam zjadanie druku dwóm kolegom z podwórka. Oni okrzyknęli mnie czarownicą i obrzucili kamieniami. Potem w szkole już nie ujawniałam, co potrafię.
Czy ty zdajesz sobie sprawę, że dzięki tej umiejętności możesz być sławna, możesz zarobić mnóstwo pieniędzy.
– Jak ludzie się dowiedzą, co mogę robić z książkami, to przede wszystkim zajmą się mną lekarze, zwłaszcza psychiatrzy. Będą oglądać mój mózg, podłączać mi do głowy elektrody, zamkną mnie w szpitalu. Na tym będzie polegała moja sława.
Musiałem przyznać, że jej obawy są trochę uzasadniony. Lekarze na pewno się nią zainteresują. Sam byłem ciekaw, jak można to wyjaśnić z medycznego punktu widzenia. Ale z takimi drobnymi niedogodnościami można się przecież pogodzić, jeżeli w grę wchodzi duża kasa.
– Przesadzasz. Nikt nie może cię badać i leczyć bez twojej zgody. Zastanów się, co tracisz, nie ujawniając swego talentu.
– To nie talent, to utrapienie, uzależnienie, ja bez tego nie mogę żyć. Czasami jest mi z tym bardzo ciężko, gdyby osaczyli mnie jeszcze dziennikarze, to bym oszalała.
Do końca życia chcesz być kasjerką i pracować za marne grosze?
– A co w tym złego?
Nie mogłem zrozumieć ludzi poprzestających na małym. A taka właśnie okazała się Dominika. Czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę z korzyści, jakie może mieć ze zjadania druku? Chyba nie? Muszę ją uświadomić, zmienić jej nastawienie.
– Posłuchaj, ja mógłbym być twoim menadżerem, wszystkim bym się zajął.
Podała mi książkę, którą trzymała w ręku i przesunęła się do kolejnej szafy. Nawet nie chciała rozmawiać na ten temat. Jak można być tak głupim. Tylko głupcy nie wykorzystują nadarzających się okazji. Spojrzałem na książkę, którą mi podała. Była to Iliada Homera. Otworzyłem ją i przeczytałem: Czy mało masz dostatków, o królu najchciwszy. Zerknąłem zaskoczony na Dominikę. Sięgała właśnie po kolejną książkę. Czy ona ma ponadto zdolność rozmawiania za pośrednictwem książek? Kusiło mnie, aby jeszcze raz otworzyć Iliadę i przeczytać jakiś fragment. Chciałem przekonać się, że to był przypadek. A jeżeli okaże się, że jest inaczej? Wahałem się. Dominika bez słowa wyszła z salki. Wciągnąłem powietrze i otworzyłem książkę. Ostatni wers na stronie brzmiał: Królu! Od ciebie zacznę i skończę na tobie. Rzuciłem Iliadę na półkę i wyszedłem z salki.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.