Przestępcy z Łubianki
Data wydania: 2022
Data premiery: 22 marca 2022
ISBN: 978-83-66989-74-0
Format: 145x205
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 304
Kategoria: Literatura faktu biografie i dzienniki
44.90 zł 31.43 zł
Nieznane fakty z działalności Federalnej Służby Bezpieczeństwa w bezpośredniej relacji największego „zdrajcy” w jej dotychczasowej historii
Pomimo wszystkich okoliczności zewnętrznych i osobistych Aleksander Litwinienko chciał zachować ludzką godność i choć odrobinę przyzwoitości w kraju, gdzie jednostka nie znaczy nic, a bezkarność władzy jest nieskończona.
Z przeprowadzonych rozmów dowiadujemy się o szczegółach zatrzymania i postępowaniu sądowym przeciw niemu. Poznajemy jego drogę od wiernego agenta do zbuntowanego „przestępcy”.
Litwinienko usprawiedliwia swój bunt przeciwko systemowi, argumentując, że to nie on zdradził, ale jego zdradzono i oszukano. Poznajemy motywy, jakimi się kierował oraz ideały, które musiał poświęcić w walce o sprawiedliwość w Rosji.
Umierając, oskarżył wprost Władimira Putina: „Może uda ci się uciszyć mnie, ale ta cisza ma swoją cenę. Pokazałeś, że jesteś tak barbarzyński i bezwzględny, jak twierdzą twoi najbardziej wrodzy krytycy. Okrzyki protestu z całego świata będą dźwięczeć w pańskich uszach, panie Putin, przez resztę pańskiego życia. Oby Bóg wybaczył ci to, co zrobiłeś”.
Litwinienko pokazuje, że „tarcza i miecz” partii jest w rzeczywistości ogromną strukturą kryminalną.
Władimir Bukowski
Książka straszna, porywająca i potrzebna.
Wiktor Suworow
Aleksander Litwinienko
Urodzony w 1962 roku w Woroneżu, podpułkownik KGB/FSB, emigrant. Zamordowany skrytobójczo w 2006 roku w Londynie. Litwinienko występował otwarcie przeciwko polityce prezydenta Rosji Władimira Putina, szczególnie w odniesieniu do Czeczenii. W listopadzie 1998 roku ujawnił, że wydawano mu rozkazy sprzeczne z prawem, m.in. zamordowania Borysa Bieriezowskiego. Dwukrotnie aresztowany i uniewinniony udał się na emigrację do Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymał azyl polityczny. W listopadzie 2006 roku wystąpiły u niego objawy silnego zatrucia. Trafił do szpitala, gdzie zmarł. W lipcu 2014 roku władze brytyjskie wszczęły śledztwo w sprawie jego zabójstwa. Dwa lata później brytyjski wywiad opublikował raport, w którym o zlecenie zamachu przeprowadzonego z użyciem polonu 210 oskarża bezpośrednio byłego szefa FSB Nikołaja Patruszewa oraz prezydenta Putina.
Litwinienko pokazuje, że „tarcza i miecz” partii, w rzeczywistości jest ogromną strukturą kryminalną.
Władimir Bukowski
Zbieg ze Służb Specjalnych – to awanturnicza a zarazem przejmująca historia. Dziesiątki wersji, setki domysłów, tysiące niedomówień.
Mamy do czynienia z osobliwą ucieczką. Nie uciekł – „biały kołnierzyk”, nie szpieg z szyframi, kodami i adresami konspiracyjnych dziupli.
Uciekł – człowiek od czarnej roboty. Pies gończy. Spec.
Uciekł sam – bez pomocy obcych rezydentów. To po pierwsze.
Panika w FSB była zupełnie zrozumiała: on zbyt dużo wie. Specsłużby nie boją się jego kontaktów z zachodnim kontrwywiadem. Najgorsza jest dla nich świadomość, że dowie się o tym naród rosyjski.
Wszystko, czym się zajmował – to walka z terroryzmem i korupcją.
A korupcja niestety przenikła do wszystkich struktur władzy, do kremlowskich gabinetów. Tak czy owak jest to tajemnica państwowa. Oficer, przez czyjeś niedopatrzenie, pracował w najbardziej tajnym wydziale FSB – URPO (rozpracowujące przestępczość zorganizowaną).
Ten wydział zajmował się „likwidowaniem źródeł stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Mówiąc zwyczajnie – działaniami pozaprawnymi. Na zewnątrz wszystko wyglądało optymistycznie: jest przestępca, nie można go jednak unieszkodliwić w sposób legalny, ale można użyć kuli. Cały sekret tkwi w tym, że System sam decydował, które „źródło” stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, i sam je likwidował. To znaczy, że specsłużby same sobie wystawiały licencję na zabijanie.
W historii bezpieczeństwa narodowego już funkcjonowała struktura zajmująca się „neutralizacją źródeł stanowiących zagrożenie narodowe” – Czwarty Wydział NKWD, któremu przewodził znamienity Paweł Sudopłatow, za sprawą Berii posadzony na piętnaście lat do więzienia.
Potem go rehabilitowali, i stał się wśród czekistów legendarną postacią. W ich pojęciu, on nie zdradził Ojczyzny, tylko niewygodnych ludzi likwidował.
Potem na Łubiance „zrehabilitowano” również i Czwarty Wydział.
W ten sposób pojawiło się URPO. Tam właśnie szkolił się zbieg, podpułkownik FSB Aleksander Litwinienko. W dodatku nie uciekł z pustymi rękami, wziął ze sobą dokumenty, wideo i audiotaśmy mające w swej niesamowitej pamięci niedorzeczne i tragiczne momenty historii Rosji.
Jednym słowem, uciekł komputer na dwóch nogach, w plikach którego zapisane są znane nazwiska i głośne wydarzenia. Wystarczyło przetłumaczyć tytuły tych plików, by podnieść wagę „uchodźczej informacji” – Listiew i Jelcyn, Putin i Bieriezowski, Patruszew i Korżakow, Ałła Dudajewa i Tatiana Djaczenko, Jastrzembski i Fiłatow.
Litwinienko dostał status uchodźcy w Anglii, a FSB wpisało go na listę zbiegów, podwójnych agentów i zdrajców. Pomimo że wszystko, czym się zajmował, nie miało żadnego związku z bezpieczeństwem Rosji. We wszystkich krajach świata zajmuje się tym MSW i policja wewnętrzna, ale z pewnością nie kontrwywiad. Dlaczego w Rosji jest wszystko inaczej? Dlatego, że u nas trwa prywatyzacja, dlatego, że u nas walczy się ze zorganizowaną przestępczością. Jest to najbardziej zyskowna działalność. Dzisiaj łapanie szpiegów to niewdzięczna, katorżnicza robota. A pracować z bandytami i śledzić handlowców – to bezcenna beczka złota.
Półtora roku przed ucieczką Litwinienko zwołał słynną konferencję prasową, zaprosił swoich kolegów i ujawnił skandaliczne tajemnice FSB – wylęgarni przestępstw.
Myśleli, że ich usłyszą. Społeczeństwo w Rosji jest w większości milczące, jeśli nawet coś usłyszy, to przemilczy.
Buntowników zwykle się niszczy. Litwinienkę na podstawie fałszywych oskarżeń wsadzono do więzienia. I chociaż sąd go uniewinnił z pierwszego zarzutu, zaraz pojawił się drugi i trzeci, dano mu do zrozumienia, że Firma nie ustąpi tak łatwo, że koniec końców będzie ukarany za swoją niesubordynację.
Sprawa zakończyła się ucieczką. I nowym zaocznym procesem w sądzie.
Uciekł dlatego, że my, społeczeństwo, nie byliśmy z nim. Wykorzystał wszystkie możliwe sposoby ochrony, a społeczeństwa z nim nie było.
My oczywiście domyślamy się, co się dzieje w specsłużbach Rosji.
Wkraczają do banków i uczestniczą w konkurencyjnej walce, zajmują się jawnie rekietem i terrorem, „pracują” z mediami i Dumą. My znaliśmy tylko nieliczne fakty lub mogliśmy mieć podejrzenia.
Dopóki nas straszono powrotem komunizmu i totalitaryzmu, cichutko niezauważalnie powstawało państwo czekistów, w którym procesy polityczne zaczynały przypominać operacje specjalne.
A co najważniejsze – w społeczeństwie pojawił się strach. Zaczęliśmy w czasie rozmów wyłączać telefony komórkowe, zakładać hasła w komputerach, szyfrować wiadomości w pagerach. Nawet na Kremlu bali się podsłuchu, i teraz tam też nie rozmawiają, a jeśli piszą, to miękkim ołówkiem, żeby nie zostały ślady na następnej kartce. Przyszedł czas dla nas, obywateli Rosji, ażebyśmy rozpracowali specsłużby, wykorzystali techniczne i agenturalne przenikanie (tak to się u nich nazywa), po to, żeby zniszczyć ich najgroźniejszą broń – tajemnicę. I oto – Litwinienko jest naszym agentem. Oto jego agenturalne wiadomości.
Wszystko, o czym opowiada Litwinienko – to wiedza operacyjna.
Zrozumiałe, że wymaga potwierdzenia. Ale on jest gotów odpowiedzieć na wszystkie pytania sądu z pełną odpowiedzialnością za każde swoje słowo. Dlatego go wysłuchałem. Rzuca na stół dziesiątki tysięcy słów, a dyktafon zapisuje je skrupulatnie z niemiecką dokładnością (Grundig).
Potem ja uwalniam je i układam każde na swoje miejsce, bez niepotrzebnych detali i drobiazgów. Prawie nie zauważam, że nie zadawałem mu pytań. On wytrwale stawiał je sam. Ja po prostu byłem świadkiem na przesłuchaniu, na które podpułkownik FSB Aleksander Litwinienko wezwał samego siebie.
Recenzje
Na razie nie ma opinii o produkcie.