Bądź moim światłem
Data wydania: 2023
Data premiery: 8 sierpnia 2023
ISBN: 978-83-67639-77-4
Format: 130/200
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 304
Kategoria: Literatura współczesna
44.90 zł 31.43 zł
Przykro mi, że mogłem kochać cię tak krótko.
Izabela trzy miesiące po ślubie poznaje w kawiarni Marka. Choć nie zamieniają ani słowa, ona już wie, że jej życie właśnie się zmieniło. Mężczyzna znajduje ją tydzień później. Zostawia na stoliku kartkę z adresem i odchodzi. Izabela, wiedziona ciekawością, idzie na pierwsze spotkanie z milczącym malarzem.
Marek prosi, by przychodziła do niego w poniedziałki, środy i piątki. W tym czasie kobieta staje się nie tylko jego muzą, ale i światłem prowadzącym go przez trudne godziny.
Oboje mają wrażenie, jakby znali się od lat. Z historii opowiadanych nocą i niepozornych gestów wyłaniają się troska, czułość i niedowierzanie, że odnaleźli się tak późno. Tyle jeszcze chcieliby przeżyć, tak wiele mają sobie do powiedzenia, ale wiedzą, że goni ich czas.
Któregoś razu Izabela dostaje list:
Dobranoc Izabelo. Będę śnił o Tobie. Wspominał Twoje światło.
Wieczności nie wystarczy, by zapomnieć Ciebie.
Twój Marek
Miłość mojego życia spotkałam trzy miesiące po ślubie. Piłam kawę, słuchając Marka Grechuty. „Weź to serce, wyjdź na drogę i nie pytaj się dlaczego”.
Przeszedł obok. Uśmiechnął się. Spojrzał na mnie i roztrzaskał spokój na kawałki.
Od tej pory widziałam go wszędzie. W sklepach, kinach, kawiarniach. Mijaliśmy się już od tak dawna, a ja, naiwna, tak późno dostrzegłam, że to on. Uważne spojrzenie brązowych oczu rozpościerało całun niepokoju na każdym kolejnym dniu. Tygodnie mijały na ukradkowych spojrzeniach i urwanych uśmiechach. Gdy zdawały się wiecznością, wróciłam do tej samej kawiarni. Czekałam codziennie. Chociaż nie wierzę w symbolikę liczb – przyszedł siódmego dnia, jakby chciał temu zaprzeczyć swoim istnieniem. Nie musiał podchodzić. Wiedziałam, że to on, jak tylko wszedł do środka. Kto kiedykolwiek malował, zawsze rozpozna zapach terpentyny.
Nie musiałam też zastanawiać się, czy mnie zauważył.
Po chwili usiadł naprzeciwko. Milczał. Czekałam, aż się odezwie. Patrzył mi prosto w oczy przez kilkanaście sekund tak badawczo, jakby chciał wyczytać z nich tajemnice, o których nawet ja nie miałam pojęcia. Uśmiechał się i pił kawę, patrząc na mnie, jakby robił to codziennie.
Wstrzymałam oddech niezdolna powiedzieć cokolwiek. Po dłuższej chwili umiejętność racjonalnego myślenia wróciła. Chciałam zapytać, kim jest i dlaczego milczy.
Nie zdążyłam. Wyjął z kieszeni marynarki małą kartkę złożoną na pół. Do dziś noszę ją w portfelu jako dowód, że to wydarzyło się naprawdę. Położył ją na stoliku, przesunął delikatnie w moją stronę i wyszedł.
Przez dłuższą chwilę obracałam kartkę w palcach, analizując, co się właściwie wydarzyło. Wzięłam dwa głębokie wdechy.ul. Słoneczna 37 lok. 5 m.7. Niedziela.
Dwa dni. Uśmiechnęłam się, to już trzecia siódemka w tym dniu. Przypomniała mi się zasłyszana niegdyś legenda o ptaku zwanym Siódemką, który potrafił przybierać dowolną formę, zniewalając ziemię, niebo, słońce i morza. Na początku był ptak – „na początku było Słowo” – wychwyciłam analogię, przypominając sobie dalszą część opowieści. Po pewnym czasie pojawili się dwaj bracia niezadowoleni z tego, że kreowane przez Siódemkę miraże nie są prawdziwe. Zabili go i jeden z nich zmienił się w księżyc, drugi w słońce. Z Siódemki wylały się wszystkie dobra tego świata, namacalne lądy, rzeki. Natomiast bracia po dziś dzień czuwają, by wszystkie byty były namacalne i wolne. Czczeni przez setki lat świecą w dzień i noc, strzegąc świat przed zniewoleniem.
Siódemka jako początek wszystkiego. Początek nowego. Symbolizuje sukces lub coś wyczekiwanego, jak ostatni dzień tygodnia – szabat, czas odpoczynku. Uderzyła mnie myśl, że w judaizmie w czasie liturgii używa się siedmioramiennej menory mieszczącej się w herbie Izraela.
Strzępy urywanych rozmów, przeczytanych zdań wracały do mnie falami. Nie zdawałam sobie sprawy, że to wszystko wiem, pamiętam. Być może dlatego że nigdy się na tym nie skupiałam. Przypomniały mi się lekcje religii. Konkursy, na które jeździłam. Dyplomy nadal kurzą się w pudłach na strychu, a jednak coś pamiętam.
– Ulica Słoneczna trzydzieści siedem. Lokal pięć, mieszkania siedem. Niedziela – powtórzyłam cicho.
Siódemka w Startym Testamencie oznacza pewien zakończony etap. Jest cyfrą świętą. Doskonałą, bo składa się z trójki symbolizującej niebo i duszę oraz czwórki odnoszącej się do ciała i ziemi. Wyróżnia się siedem cnót: pokorę, hojność, czystość, miłość, umiarkowanie, cierpliwość, gorliwość, pracowitość oraz siedem grzechów głównych: pychę, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo.
Wyliczyłam je na palcach z poczuciem dumy. Od zawsze lubiłam ćwiczyć pamięć. Recytowałam wiersze, zapisywałam cytaty z filmów w zeszytach. Uczyłam się na pamięć fragmentów ukochanych książek, co nie było trudne, skoro czytałam je po kilka razy.
Mój wewnętrzny sceptyk pokiwał głową, kiedy skojarzyłam, że spotkaliśmy się po siedmiu dniach, a w adresie widnieją dwie siódemki.
I właśnie dziś kończy się pewien etap mojego życia. Przez głowę przebiegła mi myśl, że to za dużo zbieżności, by móc je zignorować. Zaraz jednak zaśmiałam się w duchu, co ja takiego robię? Przecież to do mnie nie podobne. Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiam?
Kawa wystygła, a ja uzmysłowiłam sobie, jak wielu rzeczy nie zdążyłam zrobić przed trzydziestką. Zawsze chciałam polecieć do Norwegii, ale bałam się wsiąść do samolotu. W starym notesie nadal mam projekt tatuażu. Nie zrobiłam go, bo usłyszałam, że nie wypada. W szufladzie leży niewykorzystany karnet na kurs tańca, bo mój ówczesny chłopak zapytał, po co mi to. Kiedyś chciałam być blondynką, ale przestraszyłam się, że to zbyt radykalna zmiana. Zbyt odważny krok. Ulubionej czerwonej szminki też używam rzadko, bo wyrazista czerwień jest wyzywająca. Plejada niewykorzystanych szans i wrażeń.
Poczułam gorycz, a skrzynka odbiorcza mojego telefonu wypełniała się bardziej lub mniej szczerymi życzeniami urodzinowi. Odczytałam pierwsze.
Życzę Ci szczęścia, czymkolwiek ono dla Ciebie jest. Spełnienia marzeń nawet tych, o których jeszcze nie wiesz. I uśmiechu nad poranną kawą. Zaczytania i mnóstwa pięknych zachodów słońca.
Tylko Kasia mogła napisać mi takie życzenia.