
Helmolda kronika Słowian
Jerzy Strzelczyk
Przekład: Józef Matuszewski
Tytuł oryginału: Chronica Slavorum
Data wydania: 2024
Data premiery: 7 maja 2024
ISBN: 978-83-67867-81-8
Format: 145/205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 448
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
64.90 zł 45.43 zł
Skarbnica wiedzy o wierzeniach, obyczajach oraz organizacji społecznej i codziennym życiu Słowian Połabskich
Mnich Helmold z Bozowa był uczestnikiem niemieckich wypraw chrystianizacyjnych na Połabie i Pomorze Zachodnie. Kronikę Słowian – dzieło swego życia – zaczął spisywać w 1163 roku. Dzięki temu tak precyzyjnie ujmuje obraz XII-wiecznego świata Słowian Zachodnich – obecnie Meklemburgii w Niemczech. Autor przedstawia losy i upadek Obodrytów, Chyżan, Wagrów i Wieletów, a także próbę wymazania z kart historii ich wierzeń.
Dzieło to uchroniło od niechybnego zapomnienia cały rozdział historii środkowoeuropejskiej. W późnym średniowieczu, aż po czasy nowożytne stało się również najważniejszym źródłem informacji o kulturze i obyczajach Słowian.
Niniejsza edycja została opracowana i opatrzona obszernym wstępem przez cenionego historyka mediewistę, profesora Jerzego Strzelczyka.
I. CZASY
Nadszedł czas zbierania owoców ogromnego postępu dokonanego w wiekach poprzednich w zakresie ekonomicznych podstaw europejskiego bytu. Wiek XII był świadkiem żywej akcji osadniczej, „rewolucji urbanistycznej”, początków procesu wykształcania się stanów społecznych, wypraw krzyżowych, trubadurów, walk papiestwa z cesarstwem i eksplozji sił intelektualnych i artystycznych określanych w nauce od dawna „renesansem XII wieku”. Zapomniano już o trapiących Europę dawniej najazdach awarskich, węgierskich, saraceńskich i normańskich, a jeszcze nie przeczuwano nowego, mongolskiego niebezpieczeństwa. W wieku tym, kładącym podwaliny pod scentralizowane wielkie monarchie stanowe przyszłości, jednym z regionów Europy dalekich od spokoju był obszar położony na zachód od Odry, na wschód od Łaby i na południe od Morza Bałtyckiego.
Był to kraj wielce osobliwy. W Europie, niemal w całości opanowanej od wieków przez feudalny porządek społeczny, raził prymitywizmem. Wprawdzie procesy feudalizacyjne nie ominęły Połabia, bardziej wyraźnie dawały się one jednak zauważyć jedynie w pewnych jego rejonach, zwłaszcza nadmorskich i nad środkową Łabą. W Europie przepojonej wiarą chrześcijańską, często gorliwej i nietolerancyjnej gorliwością neofity, zaniepokojonej sukcesami islamu, sfanatyzowanej ideologią krzyżową i spektakularnym sukcesem pierwszej krucjaty, Połabszczyzna była jedną z zanikających wysepek pogaństwa, tak bardzo zrośniętego z rodowym i plemiennym ustrojem społecznym i politycznym.
Kraj nie był najbogatszy z natury, ludność niezbyt liczna i bardzo nierównomiernie rozmieszczona. Przeważało rolnictwo i hodowla, ale miejscami zajęcia typu myślistwo i rybołówstwo ciągle dominowały. Rzemiosło, handel, miasta? Badania ostatnich dziesięcioleci wykazują niesłuszność dawniejszych zapatrywań, negujących lub minimalizujących istnienie tych zjawisk u Słowian połabskich, podobną przesadą byłoby jednak niedostrzeganie pewnego niedorozwoju sił wytwórczych na Połabiu w okresie, o którym tu będziemy mówili.
Odpowiednio do ich poziomu archaiczne cechy wykazywał ustrój społeczny Połabian, noszący do końca piętno ustroju rodowego, ze słabo zaznaczającym się – choć w różnym stopniu – zróżnicowaniem klasowym. Od połowy XI w. spotykamy, głównie wśród Obodrytów i Stodoran, próby wytworzenia trwalszej, ponadplemiennej organizacji państwowej. Próby te oraz bohaterska, choć przegrana walka o własny byt plemienny stanowią treść zewnętrznej historii plemion połabskich.
Wiek XII położył ostateczny kres niepodległości Połabszczyzny.
Przybyłe przed wiekami, w okresie wędrówki ludów słowiańskich VI–VII w., nad Łabę i Salę (Soławę) plemiona słowiańskie (w ich rozmieszczeniu orientuje zamieszczona mapka) nie zdołały w ciągu następnego półtysiąclecia rozwinąć wyższych form organizacji społecznej i politycznej. Złożyły się na to różne czynniki: różnice pochodzenia, obyczajów i języka (Serbowie połabscy przybyli najwcześniej z Czech, Wieleci i Obodryci z ziem obecnej Polski), rywalizacja o nowe siedziby, niejednokrotnie celowo podsycana przez nieprzyjaciół zewnętrznych (antagonizm wielecko-obodrycki), różnorodne warunki naturalne Połabia narzucające odmienne formy gospodarowania i w konsekwencji różnice w całym trybie życia, w poziomie kultury materialnej i formach organizacji. Duża część odpowiedzialności za konserwatyzm społeczny Słowian połabskich spada na sąsiadów, wyzyskujących bez skrupułów sytuację międzyrzecza Odry i Łaby w celu rozszerzania własnych wpływów.
W XII w. było trzech pretendentów do opanowania Połabia.
Od północy sięgało po ziemie Rugian, Obodrytów i Pomorzan państwo duńskie. Zwłaszcza po 1157 r., który przywrócił jedność Danii po długim okresie słabości wewnętrznej, kiedy to Dania była nie tyle podmiotem, ile obiektem ekspansji, także ze strony Słowian, pod rządami Waldemara I Wielkiego przystąpiła do przemyślanej i konsekwentnej akcji zdobywczej na południowym wybrzeżu Bałtyku, konkurując uparcie z Niemcami. Szczytowymi osiągnięciami polityki duńskiej na ziemiach połabskich w XII w. było zdobycie Rugii z Arkoną (1168) i zhołdowanie Pomorza Zachodniego (1185).
Od wschodu następowało natarcie polskie. Wczesnofeudalna monarchia Piastów za rządów ostatniego jej przedstawiciela Bolesława III Krzywoustego (1102–1138) sięgnęła pewną ręką po Pomorze i ujście Odry z jednej strony, a po Ziemię Lubuską z drugiej. W latach 1121–1122 Polacy zdobyli Szczecin, a na Pomorzu Zachodnim zaczęło się powoli, ale systematycznie krzewić chrześcijaństwo. Mało znane są próby podboju części plemion wieleckich. Z żywotów apostoła Pomorzan, świętego Ottona z Bambergu, wiadomo, że jakaś ekspedycja polska dotarła aż w okolice Jeziora Morzyckiego (Müritzsee). Założenie biskupstwa lubuskiego (1123–1124) miało przejrzysty cel polityczny: nowe biskupstwo winno oddziaływać na ziemie wieleckie i zespolić je ściślej z Polską. W 1140 r. analogiczne biskupstwo powołano do życia w Wolinie. Za cenę formalnego uznania zwierzchnictwa niemieckiego nad Pomorzem i Rugią (hołd w Merseburgu 1135 r.) zyskał Krzywousty faktyczne uznanie podboju.
Walki wewnętrzne w Polsce po śmierci Bolesława Krzywoustego oraz postępujący proces rozbicia dzielnicowego uniemożliwiły Piastom konsekwentną realizację polityki Krzywoustego. O względnej trwałości osiągniętych rezultatów świadczą jednak choćby związki łączące jeszcze w latach pięćdziesiątych XII w. władcę Sprewian Jaksę z Kopanicy (jednocześnie konkurenta margrabiego Albrechta Niedźwiedzia do rządów w Brennie [Brandenburgu]) z Polską i Polakami, znane z relacji niemieckiego kronikarza Henryka z Antwerpii.
Największe niebezpieczeństwo groziło jednak Słowianom połabskim od zachodu. Zagrożenie niemieckie nasilało się już dwukrotnie w przeszłości. Na przełomie VIII i IX w. nastąpiło pierwsze zetknięcie niepodległej Słowiańszczyzny poprzez Łabę i Salę z imperium Karola Wielkiego. Nie było jeszcze wtedy mowy o trwałym podboju. Mimo pewnych efektownych epizodów (w rodzaju wyprawy przeciwko Wieletom z 789 r., podczas której została zdobyta trudna do lokalizacji siedziba słowiańskiego księcia Dragowita) i formalnego przyjęcia zwierzchnictwa frankijskiego, zarówno przez sprzymierzonych z Karolem Obodrytów, jak i przez Wieletów, międzyrzecze Odry i Łaby/Sali wyszło z opresji obronną ręką. Gdy zaś w IX w., wieku nazwanym przez historyków „wiekiem Słowian”, doszło do rozprzężenia organizacji państwowej cesarstwa, Słowianie przeszli wręcz do ofensywy. Wziąwszy pod uwagę jeszcze bardziej dla cesarstwa dokuczliwe najazdy Normanów, pogłębiało to chaos we wschodniej części imperium, dla której ustala się nazwa Królestwa Niemieckiego.
W pierwszej połowie X w., po dojściu do władzy w Niemczech królów z dynastii saskiej (919), za panowania zwłaszcza dwóch pierwszych jej przedstawicieli, Henryka I i Ottona I, rozegrał się drugi akt niemieckiego naporu na niepodległą Połabszczyznę. Wynik jego okazał się trwały w odniesieniu do południowego Połabia, to jest do obszaru zajętego przez plemiona serbskie i łużyckie, natomiast podbite w wyniku uporczywych wojen i zorganizowane politycznie i kościelnie dla realizacji celów niemieckich ziemie Wieletów i Obodrytów raz jeszcze wywalczyły sobie w 983 r. i latach następnych pełną niepodległość, wracając skwapliwie do pogaństwa.
Ten stan rzeczy miał przetrwać długo, bo aż półtora stulecia. Wiek XI, a zwłaszcza jego druga połowa, był wiekiem słabości Niemiec. Powstanie Sasów przeciw Henrykowi IV (1073) oraz konflikt cesarza ze Stolicą Apostolską spowodowany sporem o inwestyturę dawały Połabianom ostatnią już szansę wypracowania własnych państwowych form organizacyjnych, które jedynie mogły na przyszłość zapewnić tym ludom samodzielną egzystencję.
Tragedią Słowian połabskich było to, że wszelkie próby konsolidacji państwowej mogły dokonywać się wyłącznie wbrew stanowisku potężnego Związku Wieleckiego, będącego ostoją walki o niepodległość, ale również pogaństwa i konserwatyzmu politycznego. Tak było w 1018 r., gdy w połączeniu z reakcją pogańską wśród Obodrytów interwencja Wieletów obaliła rządy księcia Mścisława; tak było w 1066 r., gdy w podobnych nieco okolicznościach nie powiodła się najwcześniejsza bodaj na Połabiu próba utworzenia państwa wczesnofeudalnego, podjęta przez księcia obodryckiego Gotszalka. Sam Związek Wielecki, dość silny, by sparaliżować wszelką akcję państwowotwórczą, okazał się niezdolny do odegrania roli jednoczyciela ziem połabskich. Osłabiony w latach pięćdziesiątych XI w. secesją dwóch przodujących nadmorskich plemion, Chyżan i Czrezpienian, ugodzony dotkliwie zimą 1067/1068 przejściowym zresztą zdobyciem i zbezczeszczeniem przez Niemców Radogoszczy – swego centrum religijnego i politycznego, rozdzierany w latach następnych walką stronnictw, dał wyraz własnej niemocy, rezygnując z wszelkiej aktywnej polityki na terenie Niemiec, choć obie walczące strony – zarówno król, jak i rebelianci sascy – gorliwie zabiegały o pomoc Związku.
Na początku XII w. najsilniejszym czynnikiem politycznym na Połabiu było państwo Henryka Gotszalkowica, obejmujące Wagrów, właściwych Połabian i Obodrytów oraz narzucające podległość trybutarną Ranom, Chyżanom, Czrezpienianom i podobno Pomorzanom. Mogło się ono utrzymywać tylko dzięki ścisłej współpracy księcia z Sasami, zwalczane natomiast było przez rzeczników pogaństwa, na których czoło wysuwali się z wolna, po osłabieniu Związku Wieleckiego, wyspiarscy Ranowie. W 1093 r. Henryk i Sasi rozbili siły przeciwników na Smiłowym Polu. W latach 1123–1124 i 1124–1125 podjął Henryk, również przy pomocy niemieckiej, dwie ekspedycje przeciwko Ranom. Zimą 1100/1101 wyprawił się przeciwko swym południowym trybutariuszom: Brzeżanom i Stodoranom, a syn jego Mściwój uderzył przy tej okazji na Glinian. Świadczy to o dużych trudnościach władcy i silnych oporach, jakie wywoływała na Połabiu ta z konieczności opierająca się na współpracy z Niemcami próba koncentracji władzy.
Nie wolno jednak zapominać, że praktykowana przez Henryka polityka kompromisu, a nawet współpracy z Niemcami i Danią, przyniosła dawno niewidzianą w tych stronach stabilizację stosunków wewnętrznych. Rezydencja panującego i punkt ciężkości życia politycznego kraju przesunęły się z peryferyjnie położonego Starogardu wagryjskiego do Starej Lubeki. Jak donosi kronikarz Helmold, Henryka zwali Słowianie i Sasi „królem Słowian”. W całym jednak rozległym kraju tylko w samej Starej Lubece, bezpośrednio przy boku księcia, istniał skromny kościółek chrześcijański. Henryk nie był dogmatykiem, nie próbował rzeczy niemożliwej; kraj był nadal pogański i czekał na okazję, by zrzucić niepopularną dynastię i zniweczyć wpływy Niemców.
Politykę Henryka ułatwiała sytuacja panująca w Niemczech. Książę saski Lotar z Supplinburga, rzecznik tendencji partykularnych, w walce z cesarzem Henrykiem V dążył do spokoju na granicy ze Słowianami. Sytuacja zmieniła się, gdy w 1125 r. sam Lotar został wybrany królem niemieckim. Jako rzecznik ekspansjonistycznych tendencji najbardziej w podbojach na wschodzie zainteresowanych feudałów saskich przedsięwziął już uprzednio kilka wypraw na ziemie słowiańskie (1110, 1114, 1121), a co ważniejsze – podjął decyzje personalne o doniosłym znaczeniu. W 1110 r. przekazał nadgraniczne hrabstwo holsztyńskie Adolfowi I z Schauenburga, w 1123 r. marchie Łużycką i Miśnieńską Albrechtowi Niedźwiedziowi z Ballenstedt i Konradowi z Wettynu. Ostatecznie w 1134 r. Albrecht Niedźwiedź otrzymał Marchię Północną, a w dwa lata później Konrad z Wettynu połączył w swym ręku marchie Łużycką i Miśnieńską. W ten sposób stworzono podwaliny pod przyszłą potęgę dwóch rodów niemieckich, rozwijających się przede wszystkim kosztem wschodnich słowiańskich sąsiadów.
Tymczasem na północnym skrzydle granicy śmierć Henryka Gotszalkowica (1127) zmieniła sytuację. Walki pomiędzy jego synami Kanutem i Świętopełkiem o rządy zakończyły się śmiercią obydwu pretendentów i wyginięciem rodu panującego u Obodrytów przynajmniej od połowy X w. Pewna stabilizacja stosunków w Niemczech obniżyła w oczach cesarza rangę sojusznika słowiańskiego. Zamiast szukać dla Obodrytów władcy rodzimego, w 1131 r. przekazał władzę w tym kraju królewiczowi duńskiemu Kanutowi Lawardowi. Po jego śmierci władzą podzielili się Przybysław (otrzymał zachodnią część kraju: Wagrię i Połabię) i Niklot (kraj Obodrytów właściwych aż do rzeki Piany). Obaj sprawowali rządy pod zwierzchnictwem cesarskim. W utrwaleniu wpływów niemieckich dużą rolę odegrała działalność duszpasterska Wicelina oraz budowa grodów niemieckich, m.in. w Segebergu.
Śmierć Lotara III (1137) i walki wewnętrzne w Niemczech ośmieliły Przybysława do podjęcia próby emancypacji. Latem 1138 r. zniszczył on nagłym wypadem gród i klasztor w Segebergu, jak również okoliczne wsie kolonistów z zachodu, przy czym wyprawy jego dotknęły nawet sąsiedni, czysto niemiecki Holsztyn. Zimą tegoż roku nastąpiła wielka wyprawa represyjna Niemców pod wodzą ówczesnego hrabiego holsztyńskiego Henryka z Badwide. Zniszczeniu uległa niemal cała Wagria. W lecie 1139 r. ponownego spustoszenia kraju Słowian dokonało pospolite ruszenie Holzatów. W trakcie tej wyprawy zdobyto nawet warowny gród słowiański Płonię. Uważa się, że bardzo zacięte walki lat 1138–1139 stanowią punkt zwrotny w dziejach walk słowiańsko-niemieckich na północnym Połabiu. Wtedy, jak się wydaje, została złamana siła ofensywna Obodrytów.
W 1143 r. z inicjatywy młodego księcia saskiego Henryka Lwa dokonano podziału ziem słowiańskich między hrabiego Adolfa (któremu przywrócono rządy w Holsztynie) a Henryka z Badwide. Pierwszy otrzymał Wagrię, drugi Połabię z Raciborzem. Cztery lata później dotknęła Połabszczyznę druga wyprawa krzyżowa, która chociaż – mimo przygniatającej przewagi uczestników – nie przyniosła krzyżowcom niemal żadnych sukcesów militarnych czy politycznych, spustoszyła kraj i zdziesiątkowała ludność. Na pierwsze miejsce w walce z agresją niemiecką wysunął się książę Niklot, który uprzedził krucjatę napadem na Wagrię, a później kierował obroną grodu Dubina i wreszcie zawarł ugodę z przywódcami wojsk krzyżowych na dogodnych dla siebie warunkach. Nie lepiej powiodło się drugiej grupie krzyżowców, która przez ziemie południowych ludów wieleckich dotarła na Pomorze i zatrzymała się pod murami – chrześcijańskiego od dwudziestu przeszło lat! – Szczecina.
Ostatnich dwadzieścia lat niepodległej Słowiańszczyzny połabskiej znalazło w dziele niemieckiego kronikarza Helmolda, które obecnie mamy zamiar przedstawić Czytelnikowi, tak dokładne i barwne przedstawienie, że czujemy się zwolnieni od obowiązku szczegółowego referowania wydarzeń, odsyłając do komentowanego tekstu. Śmierć Niklota (1160), powstanie jego synów przeciw Henrykowi Lwu (1163–1164), zhołdowanie Przybysława Niklotowica przez tego ostatniego, oznaczające zachowanie dynastii (późniejsi książęta meklemburscy) i ochronę resztek ludności obodryckiej przed wyginięciem w nierównej walce, ale kosztem rychłej germanizacji ludu i kraju (1167), upadek ostatniego bastionu pogańskiej Połabszczyzny, „Troi północy” – rugijskiej Arkony, kapitulującej przed Duńczykami i posiłkującymi ich Sasami i Obodrytami (1168) – oto ostatnie akordy epopei Słowian połabskich.
Dalecy od romantycznego idealizowania przeszłości Obodrytów, Wieletów i innych plemion połabskich, świadomi nieuchronności procesów dziejowych, których padli ofiarą, dostrzegając głębokie cienie ich dziejów i nie zamierzając ani „brązowić”, ani „odbrązawiać” ich przywódców, którzy byli najczęściej zwykłymi wodzami i książętami, niekiedy okrutnymi watażkami, interesy własne i rodu przedkładającymi nad dobro plemienia, dostrzegamy przecież cały patos tej uporczywej walki o przetrwanie, tragizm niezdolności i niemożności przystosowania. Przede wszystkim jednak, i niezależnie od subiektywnych ocen, dostrzec musimy niezatarte piętno, jakie wiekowy epizod słowiański wywarł na całej historii późniejszej Europy Środkowej, jak określił dzieje Niemiec i jak ułatwił Polsce przetrzymanie impetu ekspansji niemieckiej, która bynajmniej nie zatrzymała się na Odrze.
Wieczną zasługą skromnego wiejskiego proboszcza Helmolda z Bozowa pozostanie zachowanie dla potomności ogólnego obrazu dziejów pogranicza słowiańsko-niemieckiego oraz niezmiernie wnikliwego opisu dziejów Połabia w czasie, gdy jego niezależny byt chylił się ku upadkowi.
