
Baśnie koreańskie
William Elliot Griffis
Data wydania: 2024
Data premiery: 12 marca 2024
ISBN: 978-83-67867-44-3
Format: 145/205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 256
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
54.90 zł 38.43 zł
Niesamowity świat koreańskich baśni i legend!
Doskonałe, dogłębne spojrzenie na koreańską tradycję ludową.
Zbiór blisko trzydziestu opowieści ukazujących legendarne, wręcz mityczne postaci i zdarzenia wypełniające przekazy z Krainy Porannego Spokoju. Teksty te nawiązują wprost do historii i początków państwa, ale także do jego zależności i kontaktów z sąsiadami.
Tłumaczą zachowania magicznych istot oraz przyczyny opinii, jakimi cieszą się niektóre zwierzęta: niedźwiedzie, tygrysy czy szczury. Ukazują Koreę nie tylko jako kraj szczególnie urokliwy, ale także odrębny, o wiekowej, bogatej kulturze.
Świetnie napisane, barwne opowieści ukazujące w przystępnej formie oryginalny folklor Koreańczyków.
William Elliot Griffis (1843-1928) – amerykański orientalista, pastor i kongregacjonalista, autor i wykładowca. Organizator szkolnictwa w japońskiej prowincji Echizen. Autor i współautor licznych artykułów w gazetach i magazynach w Stanach Zjednoczonych. Członek m.in. Towarzystwa Azjatyckiego Japonii i Towarzystwa Azjatyckiego Korei
I dlatego też Kija ponownie ogłosił prawo Dana Kuna, górskiego ducha, który miał na swej głowie dwa koki. Zgodnie z nim, każdy żonaty mężczyzna zaplatał włosy i wiązał je na czubku głowy w kok. Młodsi natomiast musieli zaplatać włosy w warkocz i nosić go na plecach. Dopóki mężczyzna nie poślubił żony, był tylko chłopcem i musiał milczeć w obecności starszych. Jeśli przed ślubem został przyłapany na noszeniu koka, groziła mu surowa kara.
Tyle że dzicy ludzie źle zrozumieli dobre intencje Kiji. Traktowali kok jako coś, za co można złapać przeciwnika podczas ulicznych bójek. Wielcy, krzepcy mężczyźni boleśnie ciągnęli mniejszych za splecione włosy. Mało tego, mieli w zwyczaju rozbijać czaszki innych drewnianymi pałkami, przez co na ulicach zalegało sporo ciał. Aby położyć kres tym awanturom i morderstwom, Kija opracował kapelusz zmuszający awanturników do utrzymania co najmniej metrowej odległości.
– To raz na zawsze rozwiąże ich spory – oznajmił Kija. – Sprawię, że za wygłupy będą musieli się wykosztować. Za każdym razem, gdy dwóch łobuzów będzie ze sobą walczyć, zapłacą za sporą ilość porcelany.
Kija kazał więc zrobić z gliny duże, ciężkie kapelusze. Miały cztery stopy średnicy, dwie wysokości i ważyły wiele funtów. Wypalano je w piecach, aż w końcu stawały się twarde niczym głaz. Wyglądały jak odwrócone do góry dnem duże miski na owsiankę.
Każdy mężczyzna wybuchowy lub słynący ze skłonności do awantur musiał nosić kapelusz z ciężkiej porcelany. Ilekroć zbierał się gdzieś tłum, wyglądało to jak masa poruszających się grzybów.
Walczący ze sobą mężczyźni tłukli jedynie porcelanę. W ten sposób Kija łatwo mógł dowiedzieć się, kto złamał prawo i go ukarać. Potem musieli oni udać się do garncarza i kupić nowe kapelusze. Przez to każda bójka stawała się kosztowną sprawą, gdyż za kapelusz trzeba było zapłacić połowę półrocznego wynagrodzenia.
Rozsądek Kiji znajdował swoje uzasadnienie. Gliniane kapelusze nie tylko spodobały się mężczyznom, ale też okazały się doskonałą ochroną dla świętych koków. Awanturujący się przestali ciągnąć za włosy i bić po głowach. Zwyczajem stało się, że zamiast uderzać kogoś w twarz lub rozbijać mu głowę, należało dać upust złości poprzez besztanie i wyzywanie przeciwnika, posyłanie mu groźnych spojrzeń lub przewracanie oczami – co oczywiście nie prowadziło do przelewu krwi. Gamoń, który robił najstraszniejsze miny, w najbrutalniejszy sposób zgrzytał zębami i wyglądał bardziej demonicznie od drugiego z uczestników sprzeczki, uznawany zostawał za najodważniejszego i uchodził za zwycięzcę.
W kilka miesięcy uliczne swary przerodziły się w cichą bitwę na miny i paskudne gesty. To, co zakrawało na krwawy mord, zwykle przeradzało się w bezgłośny pojedynek lub sprzeczkę głuchoniemych. Był to zaledwie gwałtowny wysiłek dla oczu i zębów, ale złość ulatywała z ludzi niczym para z czajnika. Z czasem łagodność, objawiająca się wielkim spokojem, zapanowała w całym kraju.
Porcelanowe kapelusze stały się modne. Były niezwykle popularne. Nawet kobiety chciały je nosić, ponieważ bywały bardzo przydatne. Postawione do góry dnem służyły za balie do mycia, a wiele dobrych gospodyń pożyczało od męża drugi z najlepszych kapeluszy, żeby zrobić w nim pranie. Były również przydatne jako koryta i poidła dla koni, bydła oraz osłów.
Fragment opowieści KOKI I PORCELANOWE KAPELUSZE
