
Sanktuaria słowiańskie
Bogusław Gierlach
Data wydania: 2024
Data premiery: 30 stycznia 2024
ISBN: 978-83-67867-29-0
Format: 145/205
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 320 + 3x8 kolor
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
59.90 zł 41.93 zł
MIEJSCA KULTU BÓSTW ZWIĄZANE Z NAJDAWNIEJSZĄ PRZESZŁOŚCIĄ ZIEM POLSKICH ORAZ SŁOWIAŃSZCZYZNY ZACHODNIEJ
W tym wyjątkowym opracowaniu znalazł się nie tylko szeroki zbiór opisów samych sanktuariów. Omówione zostały także rozmaite zagadnienia z zakresu pochówków, wierzeń i demonologii. W sposób szczególny autor wyróżnia zwyczaje, które przetrwały do dnia dzisiejszego.
Poza samymi sanktuariami i związaną z nimi obyczajowością snuje rozważania o warunkach politycznych, ekonomicznych i społecznych panujących na omawianych obszarach kultury dawnych Słowian.
Bogusław Gierlach (1930-2007) – doktor habilitowany nauk historycznych w specjalnościach archeologia i historia religii. Uczestniczył w badaniach terenowych m.in. w Wyszogrodzie, Pułtusku, Wiślicy i na Polach Grunwaldzkich oraz w Szwajcarii. Kierował Pracownią Religioznawstwa w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Siedlcach, gdzie następnie został dziekanem Wydziału Pedagogiki i Kultury.
Dziś już nikt nie wyobraża sobie ziem słowiańskich jako obszaru niezmiernie zacofanego, gdzie niewielkie grupki ludności utrzymujące się z łowiectwa ginęły w niezmierzonych puszczach. Wyniki badań archeologicznych zmieniły obraz, jaki ukształtował się w wiekach poprzednich. Wiemy, że gospodarka Słowian oparta była na rolnictwie i hodowli i w niczym nie ustępowała gospodarce społeczeństw żyjących na zachodzie Europy. Obok tych dwóch podstawowych gałęzi gospodarki z powodzeniem rozwijały się rzemiosło i handel. Rzemiosło dostarczało niemal pełnego asortymentu wyrobów potrzebnych człowiekowi, handel zapewniał w wystarczającym stopniu wymianę towarową. Ogólnie możemy określić sytuację gospodarczą Słowian jako stojącą na przeciętnym poziomie europejskim.
Podobnie kształtowała się i sytuacja gospodarcza na naszych ziemiach. Poza Słowianami połabskimi dwie pozostałe grupy ludności potrafiły w porę stworzyć własną państwowość, która skutecznie przeciwstawiała się inwazji z zachodu. Należy odstąpić od schematu przedstawiającego niegdyś Mieszka I jako władcę stojącego na progu katastrofy, którego od zagłady uratowało jedynie przyjęcie chrześcijaństwa. Warto przypomnieć, że dzięki twórczej działalności przynajmniej trzech znanych nam jego przodków – Ziemowita, Leszka i Ziemomysła – stanął on na czele potężnego państwa, a w osiągnięciu tego celu wcale nie przeszkadzały mu wierzenia pierwotne. Przypomnijmy, że na dobrą sprawę, nie licząc starć raczej drobnych, nie prowadził on z Niemcami walki, a dopiero jego następca, Bolesław Chrobry, toczył z nimi zwycięskie wojny, mając do dyspozycji siły, jakie zapewnili mu jego pogańscy przodkowie.
Wszystko to było możliwe jedynie w społeczeństwie już znacznie rozwiniętym. To ono wydało z siebie pierwociny nowego społeczeństwa ponadplemiennego, zaczyn narodowości polskiej. Prawda, że na pewnym etapie rozwoju odejście od wierzeń pogańskich stało się niezbędne. Złożyło się na to wiele czynników zbyt skomplikowanych, aby je już we wstępie omawiać. Było ich wiele: społeczne, polityczne i inne, a wśród nich zapewne główną rolę odegrał czynnik historyczny. W dziejach ludzkości pojawiają się nowe idee, osiągają swe apogeum, aby następnie obumrzeć. Dawne wierzenia słowiańskie przeżyły się i musiały ustąpić nowym, bardziej rozwiniętym. Takie są nieodmienne prawa historii.
Specyficzne miejscowe warunki sprawiły, że nowe idee przyjęto w sposób przemyślany i kierowany. W sumie dało to z jednej strony znaczną bezkonfliktowość przyjęcia, z drugiej pozwoliło na zachowanie bogactwa własnej obyczajowości i uchronienia od jego zaginięcia. Zainteresowanie dziejami w naszym społeczeństwie jest ogromne. Znane już wcześniej zamiłowanie do historii w społeczeństwie polskim wzrosło w ostatnich dziesiątkach lat w sposób szczególny. Wiele się na to złożyło. Wypadki polityczne z pierwszej połowy dwudziestego wieku z obiema wielkimi wojnami, odrodzenie się na nowo przed sześćdziesięciu laty państwowości polskiej, jej ponowne narodziny po drugiej wojnie światowej, obchody tysiąclecia Państwa Polskiego spowodowały niespotykany rozwój zainteresowania w tej dziedzinie. Dostrzec to można łatwo w poczytności wszelkich prac historycznych.
Niemal równe zainteresowanie wzbudzają i najstarsze dzieje. Badania archeologiczne, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, uzupełniają naszą wiedzę o pradziejach i wczesnych dziejach ziem polskich. Sprostowano wiele nieporozumień i uzyskano nowy obraz pradziejów Polski. W tej sytuacji wydało się słuszne podjęcie jeszcze raz niezmiernie ciekawego tematu dawnych wierzeń słowiańskich. Dawniej przedstawiano je w sposób niezbyt jasny lub wręcz niebudzący zaufania. Wydaje się, że wiele osób, szczególnie starszego i średniego pokolenia, zna tylko portret tych wierzeń stworzony przez I. Kraszewskiego w Starej baśni, a przecież jest to obraz sprzed stu laty, kiedy badania nad tą niezmiernie ważną problematyką były dopiero w zalążku. Dzisiaj dysponujemy już znacznie obszerniejszymi danymi. Pozwolą one zapewne przedstawić pełniejszy, choć może nie tak piękny zarys dawnych wierzeń. Nadal napotykamy wiele trudności, których po prostu nie da się uniknąć.
Kultura, jaką stworzyli nasi przodkowie, pozostaje dla nas kulturą niemą. Wielkim brakiem cywilizacji Słowian była nieznajomość pisma. Źródła archeologiczne są, niestety, w znacznym stopniu nieme. To bardzo zawęża nasze spojrzenie, tylko tu i ówdzie nieco rozjaśnione przez obcych kronikarzy. Możemy być przekonani, że znaleziona w Jazdowie rzeźba jest posągiem bóstwa pogańskiego, ale nigdy nie dowiemy się, jakie to było bóstwo, jak się nazywało ani jakie były jego cechy. Możemy z trudem odtworzyć dawny ośrodek pogański, ale ceremoniału, jaki tam się odbywał, możemy ledwie się domyślać. Nie znamy pieśni i tańców, jakie mu towarzyszyły. Pomocna okaże się tu obrzędowość ludowa, ale i ona ulegała istotnym zmianom związanym ze stopniową chrystianizacją. Jeśli więc czytelnik odłoży tę książkę pełen niedosytu, niech wie, że otrzymał to, co można było w danej chwili mu dać. Jeśli jednak mimo wszystkich braków poszerzy swą wiedzę, jeśli rozbudzi w sobie zainteresowanie tematem, autor uzna, że jego praca nie była daremna.
Fragment Wstępu
