Szczyty Chciwości
Grzechy młodości
Data wydania: 2020
Data premiery: 09 czerwca 2020
ISBN: 978-83-66481-34-3
Format: 130x200
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 448
Kategoria: Literatura dla kobiet, Literatura współczesna
39.90 zł 27.93 zł
FASYCYNUJĄCA,PEŁNA EMOCJI, MIŁOŚCI I DRAMATÓW HISTORIA POLSKIEJ RODZINY
Bydgoszcz przełomu lat 80. i 90. Trudne czasy zmuszają bohaterów do podejmowania nowych wyzwań i mierzenia się w praktyce z tak długo wyczekiwaną wolnością oraz kapitalizmem. Tymoteusz poszukuje spo¬sobów na pomnożenie fortuny. Justyna otwiera małą firmę. Nadal utrzy¬muje kontakty z domniemanym synem Heleny Wetlik, nie mając poję¬cia, jaką niespodziankę chowa w zanadrzu Klaus Engel…
Edyta Świętek to niekwestionowana mistrzyni sag!!! Ta powieść wciąga już od pierwszej strony. Burzliwy czas przemian gospodarczych i ustrojowych. Chciwość bierze górę nad rozsądkiem, a za czyny dokonane w przeszłości nadchodzi czas rozliczenia. Tajemnice, nieoczekiwane zwroty akcji, emocje, wiarygodność, wyraziste postaci i sytuacje poruszające serce to wprost goto¬wy materiał
scenariusz filmowy. Czytajcie, a jestem pewna nie doznacie zawodu!!!Polecam!
Aneta Pimpis
Edyta Świętek kontynuuje opowieść o wielopokoleniowej rodzinie, w której bohaterami są nie tylko matki, babki, ojcowie, bracia, siostry, kochankowie… Ważną bohaterką jest Bydgoszcz, a w niej miejsca, na wspomnienie których kręci się łezka w oku i takie, o których istnieniu wygodniej byłoby zapomnieć. Poznając niełatwe losy Trzeciaków, ma się ochotę wyjść na ulice i z książką w ręku na nowo poznawać miejskie zakamarki. To gdzieś tu muszą czaić się zazdrość, rozpacz, radość, miłość, lęk, nadzieja. Między brzegiem jednej rzeki, a nabrzeżem drugiej odbijają się też echa niewierności. Polecam!
Dorota Witt, dziennikarka
Express Bydgoski
Edyta Świętek jest mistrzynią sag rodzinnych osadzonych w realiach PRL-u. Po rewelacyjnym Spacerze Aleją Róż powraca z równie wciągającą serią Grzechy młodości. Obowiązkowa lektura dla miłośników gatunku!
Magdalena Majcher, pisarka
Bezgłośny krzyk
Justyna Trzeciak siedziała na ławce w parku. Dzień był piękny, słoneczny, więc z przyjemnością wystawiła twarz na działanie wiosennych promieni. W pobliżu Jola wraz z dwoma koleżankami grała w gumę. Dziewczynki osiągnęły już etap kolanek, więc rozrywka nabierała rumieńców, gdyż znacznie łatwiej przychodziły „skuchy”. Zwykle Justyna przypatrywała się beztroskim harcom, lecz tego popołudnia ogarnęła ją tak wielka błogość, że przymknęła powieki.
Listy od Klausa zawsze poprawiały jej nastrój. Engel potrafił wyjątkowo pięknie pisać o drobiazgach dnia codziennego. Odmalowywał widok ze swojego okna: starego piekarza, który miał zakład oraz sklepik przy jego ulicy; maluchy dokazujące na podwórku. Dopytywał, czy polskie dzieciaki mają podobne zabawy, jakie są ich zainteresowania i co porabiają w wolnym czasie. O matce rzadko wspominał, ale wciąż dopytywał o Helenę i Franciszkę. Ubolewał nad pogarszającym się stanem ich zdrowia. Przysyłał witaminy. Najczęściej jednak podkreślał słowa o tęsknocie za towarzystwem drugiego człowieka. Ze starannie zapisanych kartek wyzierała samotność. Łaknienie bliskości – szczególnie w wymiarze duchowym.
Nazywał Justynę swoją przyjaciółką. Te słowa były miłe jej sercu.
Mój przyjaciel… – pomyślała, głaszcząc pieszczotliwie opuszkami kopertę spoczywającą na podołku.
Nie wypełnił emocjonalnej pustki, która powstała po śmierci Eugeniusza – tragicznie zmarłego męża nikt nie mógł zastąpić. Ale był kimś ważnym. Właśnie Mroczkowi wspominała o wielu rozterkach, których nie zdradziłaby nikomu innemu, nawet Helence.
Od jakiegoś czasu dokładała starań, by oszczędzać poczciwej cioci zgryzot. Nie ze wszystkiego chciała zwierzać się Agacie, ponieważ ona także miała dość własnych problemów. Klaus stanowił idealnego powiernika. Być może z racji dzielącej ich znacznej odległości. Niemalże nie istniało prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek się spotkają. Nigdy nie rozmawiali telefonicznie – chyba nie tylko z uwagi na barierę językową, ale również dlatego, że gdzieś między wierszami nadmienił, iż jest niemy. Nie wyraził tego wprost, lecz tak wynikało z treści listu.
– Jestem człowiekiem milczącym – pisał. – Moje usta musiały na zawsze umilknąć. Jedynie w myślach krzyczę. Mogę też przelewać na papier to, co gra w mojej duszy, ale i tutaj nie jestem w stanie oddać wiernie tego, co czuję. Gdybym tylko zdołał przemówić! Ile rzeczy wówczas bym wyraził… Justyno!
Żałowała, że nie może skorzystać z jego zaproszenia. Dopóki ciocia była w lepszej formie, taki wyjazd nie byłby większą uciążliwością. Cóż, gdy Trzeciakowa nie otrzymała paszportu. Choć nigdy nie działała w opozycji, Służba Bezpieczeństwa wciąż kontrolowała jej poczynania. Zapewne miała u nich swoją teczkę, w której notowano różne bzdury na jej temat. Owszem, utrzymywała wiele znajomości mogących uchodzić za „podejrzane” czy wręcz „szkodliwe”. Jakiś czas temu przystąpiła nawet do Solidarności. Skoro już była na cenzurowanym, to niech przynajmniej będą ku temu powody. Być może przez to posunięcie odmówiono jej możliwości wyjazdu na Zachód. I nie pomogło tłumaczenie, że w kraju zostawia dzieci, jest wdową i ma pod opieką schorowaną staruszkę. Trzykrotnie próbowała i za każdym razem otrzymywała negatywną odpowiedź.
Teraz choćby uzyskała dokument, nie mogłaby pojechać. Helenka była w coraz gorszej kondycji, a do tego jeszcze doszły problemy zdrowotne teściowej. Nie byłoby kogo poprosić o doglądnięcie cioci i dwójki nastolatków.
A może to i lepiej? Kto wie, do czego mogłoby dojść, gdyby stanęła z Klausem twarzą w twarz?
Doznałaby rozczarowania?
A może wręcz przeciwnie – jeszcze silniej przywiązałaby się do tego człowieka i po powrocie do domu znowu doskwierałyby jej bolączki tęskniącej kobiety.
Wolę, żeby Klaus pozostał w sferze marzeń. By nadal był tylko i aż przyjacielem.
Czasami nawiedzały Justynę osobliwe myśli, które wzbudzały w niej paniczny strach. Gdy popuszczała wodze fantazji, wyobrażała sobie, że za personaliami Klausa Engela ukrywa się ktoś zupełnie inny. Człowiek, którego dawno temu pogrzebała na cmentarzu, lecz nie pozwoliła na to, by umarł w jej sercu. Te rojenia nie miały racji bytu, gdyż zamiast pozwalać czasowi na zabliźnianie ran, na nowo je rozdrapywały.
Wiem, że w naszym życiu zachodzi wiele zadziwiających przypadków. Ten jednak jest absolutnie niemożliwy. Bądź rozsądna, dziewczyno! – karciła w duchu samą siebie. Gdyby Eugeniusz żył, nie dopuściłby do tego, byś usychała z tęsknoty i rozpaczy w przekonaniu, że umarł. Na pewno dałby znać, że jest cały, zdrowy i bezpieczny. Nawet jeśli nie wprost, to w jakiś zawoalowany sposób.
Klaus nigdy nie napisał w liście niczego, co mogłoby sugerować taką sytuację.
Coś miękkiego musnęło dłoń kobiety. Podniosła leniwie powieki i spojrzała na podołek. Zobaczyła niewielkie białe piórko, które wylądowało na kopercie. Uśmiechnęła się – właśnie poczuła osobliwe ciepło w okolicy serca.
ZaczytanaPrzyczyna –
Szczyty chciwości to już czwarta odsłona historii rodziny Trzeciaków. Tak się do nich przywiązałam, że jak tylko dostałam swój egzemplarz (patroni medialni dostają tak ok. miesiąca przed premierą) od razu zabrałam się za czytanie. Byłam bardzo ciekawa co tym razem wykombinuje Mirella, jak Justyna sobie radzi, czy Agata wyjdzie za Romana. Te i inne pytania pojawiły się po skończeniu trzeciego tomu. A trzeba było kilka miesięcy poczekać. Pani Edyta Świętek w swoich powieściach zabiera mnie w czasy wczesnego dzieciństwa i przypomina mi jak było ok. 30 lat temu.
Szczyty chciwości rozpoczynają się w roku 1985 r. To początki zmian w Polsce, w gospodarce, która przestaje już być centralnie sterowana. Przedsiębiorczy Tymoteusz czując, że kończy się jego czas w przedsiębiorstwie państwowym, otwiera własny zakład produkcji narzędzi. Zatrudnia w niej swoją córkę Mirellę, która zatruwa w firmie każdemu życie. Mimo, że ma świetnie prosperującą działalność szuka kolejnych możliwości pomnażania swojego majątku.
„– Pomału – zmitygowała go Justyna. – Jeszcze nie odebrałam paszportu! To tak szybko nie pójdzie.
– Z pomocą Tymka? Dziecko! Nie wiesz, co mówisz – zachichotała staruszka. – On na pewno dopilnuje, byś jak najszybciej wsiadła do pociągu. Wszak w grę wchodzą olbrzymie pieniądze – dodała z powagą.
– Ano. Kurcze… Żal mi go. Stracił tak dużo! Wątpię, by zdołał cokolwiek odzyskać.
– Ja też – przytaknęła staruszka. Ona również żałowała siostrzeńca, choć w głębi duszy uważała, że zgubiła go chciwość.
Człowiek nie powinien być pazernym na zbyt wiele dóbr doczesnych. Na tamten świat i tak pójdzie boso. Nie weźmie ze sobą ani złotóweczki. A czego teraz brakuje do szczęścia Tymoteuszowi? Ma rodzinę, dach nad głową, samochód, pełen brzuch. Chciał mieć znacznie więcej niż potrzebuje zwyczajny człowiek, więc los dał mu pstryczka w nos.”
Nie będę dalej opowiadać Wam jak to wszystko się skończyło. Jedno jest pewne, Pani Edyta Świętek ma tak niesamowitą i plastyczną umiejętność oddawania tamtych czasów. Za każdym razem, kiedy sięgam po tom Grzechów Młodości, wędruję do Bydgoszczy lat 80 i 90 tych. Wraz z bohaterami poszukuję rozwiązań ich problemów, zdobywam niezbędne do życia produkty, uczestniczę w budowaniu Nowej Polski. Przeżywam ich troski, zżymam się nad przebiegłością Mirelli, kibicuję Justynie i jej rodzinie. Jestem przekonana, że nie tylko ja tak emocjonalnie odbieram tę sagę. Z taką nostalgią, zaciekawieniem i wielkimi emocjami.
Za zaufanie i możliwość objęcia patronatem medialnym książki Pani Edyty Świętek bardzo dziękuję Wydawnictwu Replika. To dla mnie nieustający powód do dumy i zadowolenia. Zdecydowanie polecam ten tom jak i całą sagę. Zapraszam na stronę Wydawnictwa: https://replika.eu/
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 447
Data premiery: 9 czerwca 2020
@kasia.rzymowska –
Z każdym kolejnym tomem tej sagi mam wrażenie, jakbym nie tylko czytała kolejną powieść, ale wracała dowiedzieć się co słuchać u swoich przyjaciół ❤ Usiąść w dobrze znanym fotelu pomiędzy oknem a angielką i posłuchać co też nowego przyniósł los.
Niejednokrotnie podkreślałam już, że historia Trzeciaków jest jedną z moich ulubionych sag, do których przeczytania namawiam nieustannie ? Ci, którzy doświadczyli wiedzą ?
?
W najnowszym tomie dzieje się wiele, zarówno politycznie, jak i w osobistym życiu bohaterów. Przeżywamy chwile smutne, spowite żałobnym kirem, ale też te przepełnione radością nowego życia.
Na Tymoteusza spadają kolejne ciosy. Jego najmłodsza córka Kinga wskutek upadku z pomostu doznaje nieodwracalnego niedotlenienia mózgu i trafia do ośrodka opieki. Również Mirella nie przynosi mu dumy, nawet kiedy zostaje matką. Jej apodyktyczność i wyrachowanie są widoczne na każdym kroku, nie przynosząc nic dobrego. Tymek próbuje swoich sił jako prywatny przedsiębiorca jednak jego pierwszy pomysł okazuje się niewypałem.
?
Helena i Justyna nadal korespondują z Klausem ? Po wielu namowach, dzięki pomocy Tymoteusza, Justynie udaje się wyjechać do Niemiec by osobiście poznać ich dobroczyńcę. Prawda okazuje się jednak zupełnie inna, niż obie kobiety zakładały. A mężczyzna znany im jako Klaus przyczyni się do poznania prawdy o śmierci Eugeniusza.
?
Historie rodzinne kolejny raz są świetnie osadzone w ówczesnej historii Polski. Razem z bohaterami przeżywamy wybuch elektrowni w Czarnobylu. Widzimy ich niedowierzanie, kiedy otrzymują płyn Lugola od “lepiej poinformowanych”, gdyż media publiczne milczą na temat katastrofy. Przeżywamy zmiany ustrojowe i początki kapitalizmu, który znacząco odmienia pozycje społeczne (między innymi Derenia).
?
Uwielbiam tę historię, uwielbiam jej bohaterów. W tej sadze znajdziecie wiele wzruszeń i emocji, ale też bardzo dobry kawałek powieści obyczajowej z historyczną nutą. Jednego tylko mi szkoda – mianowicie tego, że z każdym kolejnym tomem nieuchronnie zbliżam się do końca.